Jedno miasto, jeden klub. Tutaj futbol to religia [WYWIAD]

O nowyh właścicielach, o kibicach Newcastle United, o atmosferze na St. James Park. Zapraszamy na wywiad z Rafałem Charzyńskim – Polakiem, który został Geordies

Bartek: Rafał, na początek chciałem się Ciebie zapytać, od kiedy mieszkasz w Newcastle upon Tyne, co Cię skłoniło, by zamieszkać na północnym wschodzie Anglii oraz czym zajmujesz się tam na co dzień?

Rafał: Co ciekawe, pierwsze pięć lat mieszkałem w Sunderland! Dokładnie od 10 maja 2010 roku. W Newcastle upon Tyne mieszkam od 2015 roku, czyli ogólnie w Anglii już przeszło 12 lat. Najważniejszym i również jedynym powodem była fascynacja Newcastle United. Od dziecka marzyłem, by tam zamieszkać. Obecnie pracuję w firmie Heraeus. Jest to międzynarodowa firma, która zajmuje się produkcją i obróbką szkła. Dodatkowo ma udziały w rynku złota.

Jak Ci się tam mieszka, miasto jest ciekawe? Czy w dłuższej perspektywie warto tam spędzić resztę życia? Jakie ma wady i zalety? Słyszałem, że jeśli chodzi o nightlife to top3 Europy, czy to prawda?

Mieszka się rewelacyjnie, aktualnie mieszkam w Gateshead, Bensham. Dokładnie w samym centrum żydowskiej diaspory. Ogólnie w regionie North East jest bardzo dużo studentów, co sprawia, że życie na północy nie jest takie złe. Miasto tętni życiem cały czas. Największe zalety to uśmiechnięci i życzliwi ludzie, którzy są bardzo chętni do pomocy. Wszędzie jest blisko, dzięki czemu żyje się wygodnie.

Czy w mieście czuć klimat Premier League i obecność kibiców na ulicach?

Od samego początku widać przywiązanie Geordies do klubu. Geordies to ludzie z  Newcastle tak jak Mackems to Sunderland, a Smoggies to Middlesbrough. To North East. Ludzie kibicują od małego dziecka, na ulicach i stadionie widać w barwach czarno białych nawet osoby w bardzo podeszłym wieku. Koszulki, czapki, szale, bluzy, gdzie się nie spojrzy, tam herb Newcastle United. Jedno miasto, jeden klub. Tutaj futbol to religia. Oczywiście teraz jest mega zainteresowanie, jeszcze większe niż za czasów Mike’a Ashley’a, choć nawet on nie był w stanie zgasić ducha Geordies.

W Newcastle mamy do czynienia ze slangiem Geordies. Czy ciężko było się do tego przyzwyczaić? Wiele słów różni się od siebie, porównując z innymi regionami Anglii.

Nie tylko Newcastle ma własny slang czy dialekt. Tak samo jest w Sunderland i Middlesbrough. Sądzę, że im dalej od centrum danego miasta tym język jest inny, bardziej zróżnicowany. Można wyjść z założenia, że każdy mieszkaniec wysp ma własny indywidualny zbiór wyrazów.

Przykład, mam kolegę, który mieszka w Sunderland 15 lat i tylko tu się uczył angielskiego. Wystarczy, że się odezwie i wiadomo, że mieszka w Sunderland. Oczywiście to mogą potwierdzić Anglicy, którzy to natychmiast wyłapują. W moim przypadku jest inaczej. Ja „uczyłem” się angielskiego w szkole. W moich czasach wszystkie gry i filmy były tylko w języku angielskim, czyli napisy i nauka każdego dnia.

Na samym początku pracując z anglikami, to często jeden się śmiał z drugim, że operuję lepiej angielskim, niż lokalsi. To dlatego, że jeden drugiego często nie może zrozumieć i cały czas jest “what, what?”.

Czasem specjalnie mówię jakieś słowa geordies, jak jestem gdzieś na wyspach, podkreślając, skąd jestem. Pewnego dnia w Leeds, po kilku sekundach taksówkarz się mnie zapytał, czy przypadkiem nie mieszkam w Newcastle. Nie powiem, zrobił mi dzień!

Czy był jakiś kluczowy okres lub dzień, w którym zacząłeś marzyć o wyjeździe do Newcastle?

Kibicuję Srokom od pamiętnego sezonu 93/94. Stara gwardia z Polski Toon Army Poland (moi dobrzy kumple – Woody, Papug, Borys, Dajer, Bartłomiej, Eliot, Adi Legia, Skadi) zna ten sezon, te początki z przygodą Newcastle United. Od tamtej pory miałem w głowie chęć wyjazdu w te strony. Jednak będąc jeszcze młodym chłopakiem, to były raczej marzenia. Nikt się nie mógł spodziewać, że będzie inaczej. Choćby ze względów politycznych, Unia Europejska, strefa Schengen itp.

Czy w Newcastle jest wiele barów, gdzie można spotkać dużo kibiców i napić się dobrego piwa? Jest jakiś bar najbardziej oblegany przez kibiców?

Newcastle nie jest wielkim miastem, wszystko tu jest skupione na niewielkiej przestrzeni. Jak ktoś pięknie wyliczył, w promieniu 800 metrów od stadionu jest 108 pubów, na drugim miejscu pod tym względem w Anglii jest Newport County z wynikiem 32 pubów. Przepaść niesamowita!

Najbliższy pub obok stadionu to Truskawka, lokal z historią. Jest to obowiązek tu wypić piwo lub dwa. Bardzo ciężko znaleźć jeden ulubiony pub. Ja zawsze startowałem z pubu The Tyne Bar, który zlokalizowany jest nad samą rzeką. Jest również Three Bulls Heads w samym centrum miasta, czy The Goose Stonehouse.

Pub The Junction jest duży i oblegany przed meczem, w trakcie oraz po. Następny warty polecenia to pub The Charles Grey i Swans Pub w samym centrum miasta. Zresztą jak każdy lokal w tym czasie i nie tylko. Na samym stadionie jest Shearer pub, przez lata urzędowania Mike’a Ashley’a działał pod nazwą “9”.

Sam stadion St. James’ Park jest położony w dobrej lokalizacji i z centrum miasta można w miarę szybko i sprawnie przybyć na mecz. Czy jest tak faktycznie?

St. James’ Park jest w samym sercu miasta. Oczywiście najłatwiej i najszybciej dojechać metrem. Wysiadamy pod samym stadionem na stacji dedykowanej Newcastle United, która nazywa się właśnie St. James’ Park. Metro jest bardzo rozbudowane, tak samo, jak połączenia autobusowe. Jednak samochód i autobus w dniu meczu to nie najlepszy pomysł. Ja na spokojnie dotrę na mecz metrem w 20 min, a pieszo 40 min.

Czy celebrowanie dnia meczowego w Anglii zaczyna się już kilka godzin przed meczem? Kibice spotykają się wcześniej w pubach, barach i potem udają się razem na stadion?

Duże znaczenie tutaj ma dzień i godzina meczu. W środku tygodnia jest trochę spokojniej, jednak weekendy to już jest bardzo imprezowo. Zaczyna się wcześniej w pubach, potem udaje się na stadion. Można zaryzykować stwierdzenie, że część potem zostaje po meczu na mieście i wraca po nocnych szaleństwach dzień później do domu.

Jeśli chodzi o sam stadion St. James’s Park, jaka panuje atmosfera na meczach? Czy jesteś w stanie ją porównać z innymi stadionami, masz jakieś doświadczenia?

Na St. James’ Park jest bardzo efektownie i z dużą dozą szaleństwa. Kibice są najlepsi na wyspach, choć pewnie w top 10 na świecie. Mieszkając w Sunderland, byłem na meczu, ale będąc tam, nie było entuzjazmu, brakowało energii. Wracając do Newcastle, przez te 12 lat większość czasu to era Mike’a Ashley’a, dlatego kibiców zdarzyło się mniej, był też krótki epizod z Championship. Były również wielkie przeżycia, jak liga Europy, ale to nie dzięki byłemu właścicielowi. Atmosfery w Polsce nie porównuje, byłem na kilku meczach w Warszawie, na Legii i Reprezentacji Polski. W większości na starym obiekcie Legii Warszawa, na nowym byłem dwa razy i jakoś nie tęsknię.

Kibice Srok, uważasz, że są to jedni z lepszych na wyspach, jeśli chodzi o moc kibicowania, lojalność wobec klubu i obecność na meczach domowych i wyjazdach?

Tak uważam, są najgłośniejsi na wyjazdach, nie ważne gdzie. Czy lokalnie w Anglii, czy w Europie. To wszystko dzięki miejscu na mapie Wielkiej Brytanii. Robotnicza i ciężko pracującą społeczność, która po pracy chce obejrzeć dobry mecz. Z pełnym zaangażowaniem ze strony zawodników. Jedno miasto, jeden klub.

Jacy są kibice Newcastle, gdybyś mógł ich opisać w trzech słowach?

Kibice Srok są wyjątkowi. Z mojej perspektywy lepszych nie ma. Wszędzie gdzie się spotykałem z kibicami było mega przyjaźnie. Co dziwne nawet w Sunderland, ale tylko jak byłeś z nimi w pracy, na ulicy w barwach Newcastle po Sunderland się nie chodzi. W moim przypadku działa jeszcze coś innego. Jak się lokalsi dowiadują, że ja taki sam wariat, lub większy od nich w sprawie Newcastle to jestem traktowany jak VIP. Dużo zawdzięczam Geordies, jeśli chodzi o pomoc z biletami i nie tylko. Kiedyś nawet za czasów Rafy Beniteza, wchodząc do pracy na halę, ludzie krzyczeli Rafael Benitez! Słowo w słowo, to samo co na stadionie. Nawet kibice Sunderland!

Oprawy na meczach. Topka w Premier League, czy jednak nie do końca?

To pytanie z gatunku retorycznych. Ekipa z Wor Flags robi mega robotę i wspaniałe przedstawienia. Aktualnie jest zbiórka na wielką flagę, na której będą nazwiska darczyńców. Już w pierwszym meczu po przejęciu pojawili się na nowo i zrobili spektakl, jak w Hollywood.

Czy ciężko zakupić bilety na mecz? Jak to jest z wyjazdami? Czy faktycznie trzeba zbierać punkty lojalnościowe, by móc wyjechać i pokibicować Srokom?

Na dzień dzisiejszy kupno biletu jest bardzo ciężkie. Często może graniczyć to nawet z cudem. W zeszłym sezonie na mecz z Liverpoolem zawiesiły się serwery. Wznowili sprzedaż tydzień później. Generalnie jest tak, że po maksymalnie dwóch godzinach nie ma biletów. Oczywiście bilety możesz kupić mając karnet lub membership. Wtedy masz pierwszeństwo kupna, dopiero po kilku dniach jest sprzedaż otwarta. Wtedy zostają już bilety na L7 , rodzinna. Jednak, żeby kupić tam bilety trzeba zacząć od ulgowego. Inaczej nie da się kupić. Na ten sezon mam możliwość kupna do sześciu biletów. Do konta mam podłączonych pięć memberów i karnet. Na meczu z Aston Villa miałem ekipę z Polski, już trzecią w tym roku i każda z innej części Polski. Odnośnie biletów wyjazdowych jest jeszcze ciężej, trzeba mieć punkty lojalnościowe. Punkty możesz zebrać poprzez kupno biletów na wyjazdy. Tą metodą koło się zamyka i osoby z zewnątrz nie mają szansy na wyjazd. Chyba, że masz znajomych Geordies i oni mają już punkty uzbierane. Jednak w każdym przypadku kupno biletów to ciężka sprawa. Dla przykładu, za czasów Mike’a Ashley’a było tak „pusto” że gruby Miki ogłosił konkurs i do wygrania było 10000 karnetów na drugą połowę sezonu. Jeden z moich kolegów wygrał. Christian dał mi ten karnet. Dzięki temu ja i mój kolega Piotrek korzystaliśmy z niego. Kiedyś stawka za mecz to było 10 £, jak ktoś nie szedł i oddawał karnet. Korzystałem z różnych karnetów przez te wszystkie lata. Przed tym sezonem klub dał do puli 1000 karnetów, było ponad 30000 chętnych, a my jeszcze nie zaczęliśmy grać.

Jako kibic, które lata uważasz za najlepsze jeszcze przed przejęciem?

Chyba każdy kibic ma podobne wspomnienia. To oczywiście czasy króla Kevina Keegana i Sir Bobby Robsona. Było super, jak Pardew wywalczył Europę, ale większość czasu to była walka o utrzymanie i bez szans na cokolwiek fajnego. Jak coś się pojawiało, skład, ludzie, to za chwilę Mike to rozwalał. Dla niego tylko kasa ze Sky Sports się liczyła. Prosty sposób, dać tyle kasy na klub, żeby nie spaść i czekać do końca sezonu. Liczę, że teraz dopiero się zacznie i śpiący gigant się ocknie. Już się budzi!

Czy atmosfera panująca na stadionie i poza nim przed przejęciem faktycznie była toksyczna? Od którego momentu/roku to trwało?

Tak jak wspominałem wcześniej, na początku było dobrze, było czarowanie właściciela, jak to będzie cudownie. Później okazało się inaczej i znów czary. Coś jak przed wyborami w polityce. W sumie czara goryczy się przelała i odbywało się regularne bojkotowanie. To rosło i rosło, kolejny marny sezon, spadek i od nowa. Mam kilku znajomych, którzy oddawali karnety, mając je z pokolenia na pokolenie. Pracuję z jednym co oddał cztery i teraz żałuje, ponieważ lista oczekujących do kupna karnetu jest ogromna, jak już w końcu utworzą taką listę.

Co uważasz o nowych właścicielach?

Nowi właściciele są stworzeni dla Newcastle. Amanda i Mehrdad robią fantastyczną robotę. Zrobiło się bardzo rodzinnie, każdy jest potrzebny i ważny. Bracia Ruben’s mają bardzo duży wpływ na klub. Fundacja braci pomaga przed każdym meczem ze zbiórką pieniędzy. Odnośnie Saudów, to ciężka sprawa. Z jednej strony prawa człowieka, mniejszości i poszanowanie godności, a z drugiej strony wszyscy wielcy tego świata robią biznesy z Arabią Saudyjską. UK, USA itd. Jednak Premier League wydała zgodę na przejęcie, to widocznie spełniali warunki.

Jaką widzisz przyszłość dla Newcastle?

Przyszłość widzę w różowych barwach, a raczej w czarno-białych. Bardzo dobrze zaczęli z Newcastle. Zatrudniają najlepszych specjalistów w każdej dziedzinie. Choćby Eddie Howe, czy Dan Ashworth. Fajnie, że został Grame Jones, dołączył  Darren Eales i Peter Silverstone. Ludzie znający się na rzeczy. Bardzo fajnie, że to wszystko jest budowane z głową, paradoksalnie FFP nam pomogło. Nie możemy kupić 50 zawodników, jak City lub Chelsea na początku. Krok po kroku w dobrym kierunku. Rozmawiam z kumplami i nie ma osoby, która by marudziła. Odnoszę się tylko do angielskich znajomych.

Chciałem się jeszcze zapytać, czy brałeś udział w Derby Tyne-Wear? Jaka panuje tam atmosfera? Dlaczego tak bardzo Newcastle z Sunderlandem się nienawidzą?

Niestety nie brałem udziału, choć w tamtym czasie mieszkałem w Sunderland i miałem 10 minut do stadionu. Byłem tylko na derbach U21.

Odnośnie derbów Tyne-Wear słyszałem i widziałem na własne oczy, co się działo przed stadionem i na mieście. Niestety, potem Czarne Koty spadły i na razie czekamy na kolejne derby. Choć z kim nie rozmawiam, to nikt nie czeka na ich powrót. Angielscy i Polscy kibice są zgodni co do tego. Ja jednak jestem innego zdania. Derby są super. Dlaczego się nie lubią? Pewnie dlatego, że bardzo blisko są położone miasta i rywalizacja jest i była od samego początku. Nawet jeśli chodzi o status życia, Sunderland to wioska. Jednak mam tam dużo znajomych i do tej pory się spieramy w necie o różne głupoty, to i tak pomagamy sobie w różnych sytuacjach.

Z kim Newcastle jeszcze nie ma po drodze? I czy wiesz dlaczego?

Oprócz Sunderland to Middlesbrough, Aston Villa, Manchester United, Liverpool, Everton i Arsenal.

Z całej perspektywy czasu, czy nie żałujesz, że mieszkasz w Newcastle? Jesteś tu szczęśliwy?

Jedyne czego żałuję to termin, w którym tu się przeprowadziłem. Powinienem zrobić to kilka lat wcześniej. Jednak z perspektywy czasu to była i dalej jest najlepsza decyzja w moim życiu!

Bartosz Marcinkowski

Przeczytaj również:

Wywiad z polskim kibicem reprezentacji Anglii

Oceniamy występ reprezentacji Polski na mundialu

Dwa lata od śmierci Diego Maradony

Jedna myśl w temacie “Jedno miasto, jeden klub. Tutaj futbol to religia [WYWIAD]

Add yours

Dodaj komentarz

Start a Blog at WordPress.com.

Up ↑