2016 czyli najlepszy rok polskiego futbolu w XXI wieku.

Rok 2016 pomału dobiega końca. A jak wiadomo, koniec roku to czas wszelkich podsumowań.  O takowe można pokusić się już w kontekście kadry Adama Nawałki. Ta bowiem zremisowanym meczem ze Słowenią we Wrocławiu zakończyła już tegoroczne zmagania.

Zeszły rok kończyliśmy uradowani, bowiem nasza kadra wywalczyła awans na czerwcowy czempionat we Francji. Zarazem większość Polski głęboko wierzyła że oto mamy wreszcie kadrę, która nie skompromituje się na wielkim turnieju. Niektórzy szli w swoich osądach jeszcze dalej wieszcząc naszym reprezentantom wielkie sukcesy.  Balonik rósł i rósł osiągając przed samym turniejem niebotyczne rozmiary. Ale może po kolei…

Pierwsze mecze kadrowicze rozegrali w marcu. Na szczęście Zbigniew Boniek zakończył erę rozgrywania spotkań towarzyskich poza terminami FIFA dzięki czemu unikamy nie wnoszących nic sparingów rozgrywanych w styczniu gdzieś na Cyprze czy innej Malcie. Zmniejsza to też szansę na to by przeciętniacy z polskiej ekstraklasy  mieli okazję do zakładania trykotu w narodowych barwach. Ta bezcelowa praktyka rozgrywania meczów zimą doprowadziła do tego, że byłymi reprezentantami kraju nazywać siebie mogą chociażby Bartosz Rymaniak czy Piotr Kuklis… Jak dla mnie był to brak szacunku dla koszulki z orzełkiem na piersi. No ale powróćmy do tematu. Zaczęliśmy rok 2016 meczami towarzyskimi z Serbią i Finlandią. Obydwa zakończyliśmy zwycięsko i tak jak mecz z ekipą z Bałkanów, mimo że zakończony wygraną 1-0 mógł być odbierany z pewnymi obawami, gdyż wygrana była sumą również dużej dozy szczęścia tak mecz z ekipą ze Skandynawii to był pokaz możliwości tej kadry w pełnej krasie. Finlandia została rozbita aż 5-0 z dobrej strony pokazali się w tym meczu również piłkarze, którzy mieli stanowić nasze odwody na Euro. Dwie bramki strzelił Wszołek, jedną dołożył Starzyński z dobrej strony pokazał się Salamon a Grosicki silnie zaakcentował fakt, że należy już go rozpatrywać jako jeden z głównych elementów reprezentacyjnej układanki. Ze spokojem mogliśmy więc czekać na ostatnie szlify przed francuską przygodą. A Football Patriot pisał na blogu po tych meczach tak:

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/04/09/o-zdjetej-klatwie-internetowych-napinaczach-i-wrozeniu-z-fusow/

Niestety wspomniane ostatnie szlify nie wypadły już tak okazale. Przegraliśmy w Gdańsku z pogrążoną w marazmie reprezentacją Holandii 1-2. No cóż, Holandia mimo wszystko nadal pozostaje Holandią i cały czas należy się z nią liczyć. Jednakże Litwinów nigdy nie można było rozpatrywać zbyt serio w kontekście piłki nożnej. Ci jednak w meczu, który był ostatecznym sprawdzianem przed inaugurującym Mistrzostwa Europy starciem z Irlandią Północną odważyli się zremisować z nami 1-1 po beznadziejnym meczu, który ranił oczy polskich kibiców. Nam pozostało zastanawiać się tylko czy jest to zasłona dymna przed turniejem, wypadkowa ciężkich przygotowań kadry w Arłamowie czy może zwiastun kolejnego beznadziejnego turnieju w wykonaniu „Biało-czerwonych”?

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/06/07/sflaczaly-balonik-czyli-podsumowanie-ostatnich-sparingow-kadry/

Aż wreszcie nadeszło długo wyczekiwane Euro. Pełne nadziei ale również pełne obaw. Media zwariowały. Momentami miałem wrażenie że najchętniej ktoś zrobiłby reality show śledząc naszą kadrę za pomocą dziesiątek kamer porozmieszczanych kolejno w Arłamowie a potem w La Baule, które było bazą wypadową nasze Repry we Francji.  Szał i namaszczenie tych transmisji niczym za czasów pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Balon z oczekiwaniami w rozmiarze tych, które przykrywają korty tenisowe.  Balon rozpięty nad reprezentacją Nawałki i wystarczy jedna mała szpileczka wbita przez Irlandczyków by zawarte w nim ekskrementy wylały im się na głowę. Strasznie obawiałem się meczu z wyspiarzami. Strasznie dłużyły się dni, godziny, minuty do meczu. Jednak z biegiem czasu jakoś dziwnie się uspokajałem. Szczególnie gdy dowiedziałem się że Michael O’Neill ma zamiar schować się przed naszą kadrą za podwójną gardą wstawiając do składu 10 graczy usposobionych defensywnie. W końcu w czym groźny może być taki zespół? I poniekąd była to prawda bo Irlandczycy nie zagrozili naszej bramce praktycznie ani razu. My jednak też bardzo długo męczyliśmy się z rozbiciem zielonego muru.  Dokonał jednak tego … o przewrotny losie … Arek Milik, który koniec końców i tak był antybohaterem Mistrzostw. Wygranym tamtego spotkania był bez wątpienia Bartek Kapustka, który bez kompleksów biegał po boisku Allianz Riviera jeszcze jako pomocnik Cracovii.  Faza grupowa minęła jak z bicza strzelił i jak burza przeszli ją Polacy (Ciężkim to zadaniem nie było bo z 24 zespołów fazę grupową przechodziły aż 2/3).  Mecz z Niemcami, czyli kolejny w którym z Mistrzami Świata zagraliśmy zupełnie bez kompleksów. Po tym meczu Michał Pazdan z szarego przecinaka, nawet nie do końca pasującego do tego świata futbolu na najwyższym poziomie przeistoczył się jedną z największych gwiazd tej reprezentacji.  Mecz w którym zagrał niczym Fabio Cannavaro na Mundialu w Niemczech. Antybohaterem Milik nie trafiający w piłkę w dogodnych sytuacjach.  Mecz z Ukraińcami przypominał ten z marca z Serbami. Przeciwnik niby miał przewagę, niby nam częściej zagrażał ale ostatecznie dostał bramkę i już się nie podniósł. Domena zespołu Nawałki, czyli sporo szczęścia… a wiadomo komu sprzyja szczęście. Bohaterem Błaszczykowski wbijający Ukraińcom gwoździa łudząco podobnego do tego, którego 4 lata wcześniej zaaplikował Rosjanom. 7 punktów, dwie wygrane i remis, brak straconej bramki po fazie grupowej. W świetnym stylu zrobiliśmy już w tym momencie swoje we Francji. Los przydzielił nam Szwajcarów jako przeciwników w 1/8. Przeciwnik o podobnych skills’ach do naszych. Kolejny mecz, który przejdzie do historii naszej piłki. Najpierw prowadzenie za sprawą Kuby, stającego się symbolem i wzorem piłkarza, który powinien reprezentować barwy narodowe.  Gdy minuty dzieliły nas od wygranej Shaqiri pięknymi nożycami pakuje nam gola, moim zdaniem najładniejszego w całym turnieju. Opadamy z sił. W dogrywce dominują Helweci. Cuda w bramce w tym meczu wyprawia Fabiański, który do Francji przyjechał jako numer dwa i skorzystał na kontuzji Szczęsnego, który mógł mieć deja vu z Euro 2012. Doczłapaliśmy do karnych. Tam pięć wykorzystanych po profesorsku „jedenastek”. Z drugiej strony myli się Xhaka i świętujemy awans do ósemki najlepszych zespołów Starego Kontynentu. Piękny sen trwa. W ćwierćfinale Portugalczycy, którzy przez Euro ślizgają się strasznie. Nie wygrali jeszcze meczu w 90 minut. Z Polakami jak się okazało też nie potrafili. Bramkę ukłuliśmy już po trzech minutach. W końcu przełamuje się Lewy. Nasza kadra miała wielu bohaterów na tym turnieju, ale akurat on był raczej w drugim szeregu (brzmi to w tym momencie absurdalnie, wiem). Niestety pół godziny później Renato Sanches po rykoszecie doprowadza do wyrównania. Mecz walki. Mało sytuacji. Zresztą całe francuskie Euro nie robiło jakiegoś wielkiego wrażenia pod względem prezentowanego na nim poziomu piłkarskiego.  Postronny kibic raczej starciem Polska-Portugalia się wynudził. Ale nas to nie obchodzi. Dla nas ten mecz był niesamowity. Znów gramy jak równy z równym z tymi wielkimi. Znów doprowadzamy do rzutów karnych. Niestety Kuba Błaszczykowski marnuje swoją próbę, Portugalczycy wykorzystują wszystko. Żal, smutek. Nie, nie dlatego że odpadliśmy. Żal tych chłopaków, tak po ludzku, po prostu. Są naszymi bohaterami. Kapustka grający bez kompleksów, Pazdan nie do przejścia dla rywali, Fabian, który popłakał się przed kamerami po karnych z Portugalią czy Kuba, który marnując swój strzał wręcz przysporzył sobie dodatkowej sympatii. Zresztą słusznie bo był na tym Euro najlepszy z naszych. Wytrzymali, już wtedy ten rok mogliśmy obwieścić udanym. Doszli do ćwierćfinału a i tak czuliśmy niedosyt. To mówi wszystko. W półfinale czekała Walia, która była spokojnie do ogrania. Zresztą zrobili to Portugalczycy, a potem ograli Francję i sięgnęli po tytuł.  Ale balon nie pękł. Jechali z olbrzymim bagażem oczekiwań. Myślę że nasycili wszystkich a nawet rozbudzili apetyty na więcej.

Tutaj garść wpisów, które zamieszczałem w czasie trwania turnieju:

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/06/12/polska-irlandia-polnocna-odprawa-przedmeczowa/

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/06/21/witajcie-w-nowej-rzeczywistosci-jestesmy-polska-sila/

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/06/22/o-sukcesie-30lecia-pilkarskiej-tozsamosci-i-o-tym-kto-ma-w-kadrze-cojones/

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/06/30/fuck-calm-die-in-battle/

https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/07/01/dumni-po-zwyciestwie-wierni-po-porazce-zasluzyliscie-na-valhalle/

I nadeszła jesień. Czyli historia najnowsza. Kampania eliminacyjna do ruskiego Mundialu. Do grupy byliśmy losowani dopiero z trzeciego koszyka ale z biegiem czasu zostaliśmy koronowani na faworytów tej grupy. Duńczyków we Francji nie było wcale, Rumuni byli ale nawet nie wyszli z grupy. Z drugiej jednak strony za przeciwników mamy jeszcze solidną Czarnogórę i niby outsiderów, ale z terenów na których gra się zawsze piekielnie ciężko czyli Kazachów i Ormian. I już pierwszy mecz pokazał że faktycznie, taryfy ulgowej nie będzie.  Co prawda nic tego nie zapowiadało. Na boisku w Astanie po pierwszej połowie pewnie prowadziliśmy 2:0 ale druga połowa skończyła się trzęsieniem ziemi. Już w pierwszym kwadransie drugiej połowy dwukrotnie ukłuł nas odpalony swego czasu z Korony Kielce Siergiej Chiżniczenko. Potem na boisku było więcej zapasów niż futbolu, Kazachowie prowokowali, nasi dawali się wciągać w głupie gry. Kamil Glik leczył rywali niczym Zbyszek Nowak – https://www.youtube.com/watch?v=nYa79Kd-DDQ. Nikt nie myślał już o strzelaniu bramek. W pierwszym meczu po jakże udanym Euro sensacyjne 2:2 na końcu Europy (jakiej k**wa Europy?!).

Przyszedł październik. Dwumecz na narodowym. Najpierw miało być starcie z najgroźniejszymi obok nas w grupie Duńczykami a potem spacerek z Armenią. Plany się jednak trochę popieprzyły. Najpierw było 45 minut spacerku z Duńczykami. Po 50 minutach golimy ich 3:0 a potem powtórka z rozrywki. Dajemy sobie wbić dwa gole. To znaczy jednego sobie sami wbijamy a konkretniej Glik. Następnie Duńczyk o tradycyjnym duńskim imieniu Youssuf i równie tradycyjnej dla tego regionu ciemnej karnacji doprowadza do 3:2. Na szczęście w porównaniu ze spotkaniem w Astanie mamy gola zapasu i dowozimy 3 punkty do mety. Potem następuje mecz jakiego nie pamiętam od czasów Fornalika. No ok, wczesny Nawałka też nie wyglądał najlepiej. Takiego męczenia buły w wykonaniu naszej repry nie widziałem dawno. Oczy po meczu wręcz mi krwawiły. Bicie głową w ścianę, drapanie paznokciami we wieko zasypanej trumny. Gramy 2/3 meczu w przewadze ale Ormianie bronią się jakby od wyniku tej gry zależało ich życie a Polacy są jak dzieci we mgle. Gdy w końcu zdobywamy gola to Armenia natychmiastowo kontruje nas i strzela na 1:1. I gdy już się wydawało że stracimy punkty z kolejnym słabeuszem i to na własnym stadionie do gry znów wszedł on. Święty Robert z Monachium czuwał nad nami swoją opatrznością pozwalając nam w ostatniej minucie wyłuskać trzy punkty. Wcześniej Hat-trick z Duńczykami, teraz zaniesienie nas na własnym garbie w kierunku wygranej. Po słabszym Euro ten facet znowu stanowi dla nas 50% wartości zespołu (a może i więcej?). Jednak prasa nie zostawia na kadrze po tym meczu suchej nitki, a dodatkowo wybucha afera. Teodorczyk zarzygał hotel w czasie zgrupowania, co może tłumaczyć jego beznadziejną dyspozycję w spotkaniu z Ormianami. Kompanem do butelki Boruc. A to tylko dwa nazwiska z ponoć długiej listy piłkarzy melanżujących przed starciem z Ormianami. Tąpnięcie. Do tej pory drużyna, która przez długi czas wydawała się nieskazitelna, nieskalanie czysta, była naszą dumą i chlubą okazuje się niczym nie różnić od poprzednich wcieleń kadry narodowej. Nawałka załatwił to jednak na chłodno, dał wszystkim ostatnie ostrzeżenie i kazał zapomnieć o sprawie, nie było wyciągania winnych za uszy. Jednakże zaufanie u kibiców mogła odbudować tylko na powrót dobra gra piłkarzy z orłem na piersi. I piłkarze zrobili to najlepiej jak tylko mogli. Przekonywujące zwycięstwo nad Rumunami w Bukareszcie, zespół Christopha Dauma kompletnie zdominowany. Jedyne zagrożenie w Rumunii powstawało tylko wtedy gdy z trybun leciały na murawę petardy. Jednak RL9 gra jak natchniony w każdych warunkach i nawet stan wojenny na trybunach i lecące w jego stronę „achtungi” nie wyprowadziły go z równowagi. Do jego dwóch trafień, przepiękny rajd dorzucił Grosicki, który w stylu Maradony minął rumuńską defensywę niczym narciarskie tyczki. Wielka Kadra wróciła w najlepszym stylu i nawet kopanina rodem z polskiej ekstraklasy w meczu towarzyskim ze Słowenią tego nie zmieniła.

Ćwierćfinał Euro. Tylko jedna porażka w 14 meczach w tym roku. Fotel lidera grupy eliminacyjnej po 4 meczach z 10 punktami na koncie. Taki jest obraz polskiej kadry na koniec 2016 roku. Obraz na który możemy patrzeć z optymizmem, być może jeszcze większym niż rok temu. Do tego Lewy kolejny raz nominowany do „Złotej piłki”, „moda” na polskich piłkarzy w czasie okienka transferowego owocująca rekordowymi kwotami płaconymi za Krychowiaka, Milika czy Zielińskiego. Awans polskiego zespołu po 20 latach do Ligi Mistrzów. Coraz pewniejsze pozycje polskich piłkarzy w swoich klubach na zachodzie. Tak, zdarzają się cały czas błędy. Mecze tak beznadziejne jak ten z Armenią … ale klasową drużynę poznaje się po tym że nawet gdy gra kompletny piach to potrafi ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. A Polacy udowodnili niejednokrotnie że tak potrafią. Mówiąc pół żartem, pół serio – Polacy chyba właśnie odebrali moc naszej reprezentacji piłkarzy ręcznych. Cechują ich te same atuty, które były przez wiele lat domeną polskich szczypiornistów. Ci zaś zostali chyba zarażeni wirusem Fornalika i Smudy co niestety pokazują ostatnie wyniki.  Interesuję się piłką od dobrych 20 lat i tak udanego roku polskiej piłki nie pamiętam jak żyję ! Oby było tylko lepiej.

jedza-on-fire

Ręce precz od Milika !Czyli historia absurdalnego hejtu.

A wszystko zaczęło się na niefortunnych Mistrzostwach Europy we Francji…  To znaczy ogólnie dla Reprezentacji Polski jak wiadomo Euro było jak najbardziej fortunne.  Ale z perspektywy Arka Milika? Z jednej strony to po nim nastąpił warty około 30 baniek euro transfer do wicemistrza Włoch. Status najdroższego polskiego piłkarza w historii. Na ile jednak wpływ na ten transfer miała postawa Milika na czerwcowym czempionacie? Tam obraz gry w wykonaniu naszego piłkarza był dość, hmm … powiedzmy sobie dyskusyjny.  Szczególnie z perspektywy kibiców, którzy status znawców futbolu przyjmują raz na dwa lata przy okazji większych turniejów. Szczególnie tych, na których pokazuje się nasza kadra. Znawcy, których wygłaszane mądrości ograniczają się do formułek typu:  „Pewnie znowu przepierdolą”, „Ale ten Milik cienki, ja bym już go nie wystawiał w ogóle” lub „ale że Dudka na mundial nie wzięli?”. W czerwcu mój ulubiony komentarz nazywał się: „Dlaczego Nawałka nie zmienił Fabiana na Boruca przed karnymi?”. To chyba ci co w życiu oglądali jedynie mecz Kostaryka-Holandia na Mistrzostwach Świata w Brazylii, albo fani szczypiorniaka gdzie normalnym manewrem jest zmiana bramkarza na rzut karny. Na Euro rozpoczęła się też inna krucjata internetowych napinaczy, gimbazy i innej maści selekcjonerów sprzed telewizora. Operacja o pseudonimie: „Kto bardziej pojedzie po Miliku”.

Start operacji nastąpił bezpośrednio po meczu z Irlandią Północną. Co prawda Milik strzelił bramkę, która dała nam wygraną z wyspiarzami, ale przy okazji zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje. No spoko, więcej batów za ten mecz zebrało się Michałowi Pazdanowi, który na koniec imprezy … co ja właściwie gadam … który już po następnym meczu obwołany został bohaterem narodowym. Cała sytuacja fajnie obrazuje fakt jak szybko kibice przechodzą ze skrajności w skrajność. Po meczu z Irlandią nawet Sylwester Wardęga apelował do internautów o przystopowanie fali hejtu lejącej się w stronę „Pazdka” a 4 dni później szlagierem w internetach stał się utwór „Pazdan Boy” będący peanem pochwalnym na cześć stopera Legii.  I tak jak notowania „Piranii” wystrzeliły w górę po meczu z Niemcami, tak fala krytyki spływającej na ówczesnego snajpera Ajaxu rosła z prędkością zadłużenia narodowego.  Tak, przyznaję się, ja też czułem wściekłość i frustrację oglądając Arka marnującego kolejne „setki”. Facet po tych dwóch meczach mógł zapewnić sobie przedwcześnie tytuł króla strzelców francuskiej imprezy.  W meczu ze Szwajcarami również w pierwszych minutach miał okazję usadzić Helwetów na tyłkach, ale przestrzelił w sytuacji w której przed sobą miał tylko pustą bramkę.  Czempionat dobiegł końca a internauci nadal wylewali swoje uszczypliwości czy to na profilu facebook’owym Milika  czy też w innych miejscach sieci. Wysyp memów, wysyp żenujących żartów pokroju: „Polska reprezentacja wyląduje spóźniona na Okęciu bo Milik na odprawie nie trafił do bramki”. Karol Strasburger lubi to. Na domiar złego przyszedł jeszcze pechowy mecz eliminacyjny z Kazachami, w którym Milik znów mając przed sobą pustą bramkę obił poprzeczkę. No i nagonka nabrała rozpędu na nowo … To nic że w międzyczasie Milik rozgościł się w Neapolu niczym król. Skarcił dwoma golami wielki AC Milan … a przynajmniej to co zostało z wielkiego Milanu. Strzelił dwa gole Dynamo Kijów w Lidze Mistrzów, wchodząc z ławki znów ustrzelił dublet przeciwko Bolonii zapewniając  wygraną Napoli. W ostatnią środę też strzelił w Lidze Mistrzów z karnego Benfice. Neapol oszalał na jego punkcie a Polska hejtuje.  W Neapolu prawie zapomnieli o sprzedanym latem Higuainie a w Polsce zastanawiają się czy w październikowym meczu z Danią nie wystawić lepiej do ataku Glika, który ostatnio strzelał na potęgę.

Do napisania tego tekstu nakłonił mnie wpis, który ujrzałem ostatnio na facebook’owym koncie Kuby Błaszczykowskiego.  „Każde powołanie do reprezentowania kraju to wielkie wyróżnienie, motywacja i duma!” Taka była treść wpisu Błaszczykowskiego lub najpewniej ghostwritera zajmującego się jego profilem. Tak zaś brzmiał jeden z najpopularniejszych komentarzy pod owym wpisem, uwaga , cytuję: „weź to Milikowi powiedz”. To poruszyło już mnie na maksa.  Wpis wywołał ogólną wesołość i komentarze zwrotno-pochwalne dla jego autora w stylu „och, ach jaki jesteś zabawny, ten Milik to przecież taka oferma, w Napoli strzela a Polskę ma w dupie”. Teraz pozwolę sobie zakląć ….Nosz kurwa jego mać !!! Debilizm bijący z treści tego komentarza jest porażający. Rozumiem że jego autor miał zapewne 13 lat, chciał błysnąć a kluczem do uzbierania góry „okejek” jest komentarz uderzający w coś co teraz jest w modzie … w tym wypadku – „dopierdol się do Milika” i bez znaczenia jest to czy komentarz będzie miał jakikolwiek sens. Czyli co? Nieskuteczność Milika nie wynika z pecha czy blokady. Nie, ona wynika z tego że Milik ma w dupie grę z orzełkiem na piersi. Eureka! No genialne! Tego się nie spodziewałem…  Internet w niektórych przypadkach naprawdę powinien być dostępny dopiero po ukończeniu 18 lat. Chociaż czasami i to by nie pomogło.

Wspominałem wcześniej o wpisie Wardęgi, który po meczu z Irlandią apelował by dać spokój Michałowi Pazdanowi. Nie wiem czy obaj panowie znają się osobiście. Być może. Być może nasz jutuber wiedział o tym że „Pazdek” swój profil śledzi i ciąży mu ilość negatywnych komentarzy. Mamy XXI wiek. Żyjemy w globalnej wiosce. Kontakt z drugą osobą jest o wiele prostszy niż kiedyś. Nawet jeśli jest ona gwiazdą piłki nożnej.  Kontakt z fanami jest o wiele prostszy. A to nie zawsze jest dobre. To że Milik śledzi swoje media społecznościowe można było wywnioskować w czasie Euro. Treść wpisów zamieszczanych przez niego w czasie rozgrywania turnieju  niby miała świadczyć o jego wyluzowaniu i dystansie ale mam wrażenie że działało to odwrotnie. Czuć w nich było raczej spięcie, luz był na siłę. Nawet wtedy gdy Russell Crowe wbił Arkowi szpilkę na twitterze. Każdy jest tylko człowiekiem. Jedni mają wszystko w dupie jakby mieli wyjęty układ nerwowy, inni przejmują się każdą drobnostką. Mało kto z nas może sobie wyobrazić jaka presja ciąży na piłkarzu grającym na wielkim turnieju. Zresztą, jak wy czulibyście się, gdybyście pewnego dnia weszli na swojego „fejsa” a w skrzynce znaleźlibyście 1500 wiadomości z krytyką skierowaną pod waszym adresem? Pod każdą fotką 1500 komentarzy w których nieznajomi obrażaliby was na 1500 różnych sposobów? Udźwignęlibyście? Są piłkarzami i taki jest ich zawód i część ryzyka, która z tym się wiąże. Kiedyś zjechać mógł cię co najwyżej dziennikarz w gazecie i to w sposób kulturalny. Teraz może po Tobie pojechać Seba z 3b z gimnazjum w Siemiatyczach. Seba, który cię nie lubi bo kolega Karol strzelił mu tobą hat-tricka w Fifa 16.

Lubimy znajdować sobie kozła ofiarnego. Za czasów Fornalika i Smudy był to Robert Lewandowski. „W Bayernie chuju strzelasz a dla kadry nie chcesz”.  Za Nawałki „Lewy” się odblokował i uzyskał status świętego. „Och jak on cudownie ściąga na siebie uwagę obrońców robiąc miejsce innym kolegom z ataku”. Tak brzmiało usprawiedliwienie słabego meczu RL9 gdy dostawał podwójne krycie i chuja mógł zrobić w czasie gry. Taaa, zawsze musi być ktoś kogo ubóstwiamy i kozioł ofiarny. Tymi dwoma rolami podzielili się teraz nasi napastnicy. Do statusu świętego awansował ostatnio też Kuba Błaszczykowski. Był naszym najlepszym graczem na Euro, zgadzam się z tym. Co było jednak stemplem pieczętującym nietykalność Kuby? Spieprzony karny z Portugalią, który wyrzucił nas poza turniej. Przypomnę tylko że Milik wykorzystał obydwa „wapna” we Francji.  Kuba był pocieszany z każdej strony. Gdyby strzelił a ostatniego karnego spudłowałby Krychowiak, to strzelam w ciemno że to „Krycha” zostałby najbardziej komplementowanym graczem. Jak czasami człowiek na chłodno pomyśli o tym jak działa „serce kibica”, to nie ma w tym momentami żadnego racjonalizmu.

Tak swoją drogą, chyba najbardziej legendarnym kozłem ofiarnym polskich kibiców był Grzegorz Rasiak. Grzegorz Rasiak, który był swego czasu synonimem słowa oferma. Gość, który na boiskach w lidze angielskiej strzelił ponad 60 goli. Głównie w Championship, która zżuła i wypluła już wielu polskich graczy. Rasiak w jednym sezonie potrafił tam załadować 18 bramek. W kadrze zagrał 37 razy, 8 razy wpisując się na listę strzelców. W dziesiątkach jak nie setkach mogę liczyć polskich graczy, którzy takiej kariery Rasiakowi mogą tylko pozazdrościć a którzy z pewnością mają od niego lepszą reputację w kraju. Przypomnę tylko że zagranica zweryfikowała takich graczy jak choćby Tomek Frankowski czy Paweł Brożek. Kozaków, ale tylko na własnym podwórku. Mam wrażenie że jeszcze chwila a Milik może doczekać się statusu nowego Rasiaka.

A tak na koniec tym wszystkim psycholom, którzy odsądzają Milika od czci i wiary i tego że ma grę w kadrze w dupie (chociaż wierzę że takich kretynów jest niewielu) tylko przypomnę. 22 lata, najdroższy piłkarz w historii polskiego futbolu, 32 gry w pierwszej reprezentacji i 11 bramek dla niej zdobytych (nie wspomnę o bilansie w reprezentacjach juniorskich). W tym: gol napoczynający Niemców w historycznym meczu wygranym 2:0 na Narodowym, gol wyrównujący w meczu ze Szkotami na Narodowym, gol napoczynający Gruzinów w meczu na Narodowym. To wszystko w kampanii eliminacyjnej do francuskiego Euro. Bramka dająca historyczne, pierwsze zwycięstwo na Mistrzostwach Europy w meczu z Irlandią Północną, przepuszczenie piłki dzięki któremu Błaszczykowski w meczu ze Szwajcarią znalazł się sam na sam z Sommerem i mógł go zapytać w który róg mu strzelić. Dwa wykorzystane karne w konkursach jedenastek.  To na Euro za które był opluwany.  Większe brawa zebrał za Euro Kapustka, który popisał się ładnym, ale ostatecznie obronionym przez McGoverna strzałem w pierwszym meczu. I to właściwie był jego największy przebłysk na tym turnieju. To tylko tak by jeszcze raz pokazać jak nieracjonalnie się czasami kierujemy w swoich osądach… Jeśli następnym razem będziesz mieć ochotę zjechać kogoś anonimowo w internecie, to naprawdę pomyśl dwa razy!

 

arkadiusz-milik_25830964

Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce !! Zasłużyliście na Valhallę !!

Jakże się wkurwiłem po tych karnych !! Jakże wkurwił mnie niewykorzystany karny Kuby !! Nie sądziłem że tak to przeżyję … Nie, nie byłem wkurwiony jako kibic. Jako kibic, po ostatnim karnym Quaresmy wstałem z podniesioną głową, dumny z mojej kadry. Nie byłem wkurwiony na Kubę … musiałbym być chyba pojebany, żeby wkurwiać się na ikonę tej drużyny. Byłem wkurwiony na to, jak niesprawiedliwy jest futbol. Było mi żal biało-czerwonych, bo bez wątpienia zasłużyli na ten półfinał. Byłem wkurwiony że psim swądem znów prześlizgują się podopieczni Santosa. Chociaż powiedzieć że byliśmy od nich w tym meczu lepsi akurat nie jest do końca zgodne z prawdą. Gdyby Ronaldo wczoraj był sobą pewnie wyrzuciłby nas z turnieju, bo miał ku temu 100% okazję po wrzutce Mouthino. Ale zasłużyliśmy bardziej na awans w przekroju całego turnieju. Zasłużyliśmy za lepszą grę w fazie grupowej. Oni w 90 minutach nie pokonali nikogo. Trzy remisy w fazie grupowej, wygrana w 118 minucie z Chorwatami i wygrana po karnych z nami. I ta drużyna jest w półfinale. Widocznie wczoraj Matka Boska Fatimska czuwała bardziej od Częstochowskiej, bo modlili się jedni jak i drudzy…W dodatku karnego marnuje nam piłkarz, który absolutnie nie zasłużył na taki cios. Zdaniem wielu, nasz najlepszy zawodnik na tym turnieju. Bardzo ważne ogniwo szatni. Futbol to zimna suka …

Wielki szacunek dla Fabiana i Kuby za udzielone po meczu wywiady. Łukasz nie jest specjalistą od karnych. Nie był bliski obronienia żadnej z 10 jedenastek, które zostały strzelone na naszą bramkę. Nawet przy spudłowanym strzale Xhaki rzucił się w przeciwnym kierunku. Wiele osób uważa że Nawałka powinien był wczoraj zastosować manewr podobny do tego, który wykorzystał Van Gaal dwa lata temu podczas Mundialu w Brazylii, zmieniając w ostatniej minucie dogrywki Cillessena na Tima Krula, który jest lepszym specjalistą od obrony karnych.Ostatecznie roszada LVG przyniosła skutek i Holendrzy pokonali wówczas Kostarykę awansując do półfinału. Czy wprowadzenie wczoraj na boisko Boruca lub Szczęsnego przyniosłoby podobny efekt? Możemy sobie gdybać … Ale na miłość boską. Łukasz w meczu ze Szwajcarią wybronił nam życie, zapewnił przejście do ćwierćfinału. Taki manewr byłby jednak nie wporządku wobec niego. Nie obronił? Trudno. Na chuj teraz drążyć temat. Sam wie że mógł zrobić więcej. Powiedział o tym we wczorajszym wywiadzie dla Polsatu. Wywiadzie który wzruszył kibiców bardziej niż saga „Zmierzch” nastoletnie fanki. Kuba również z wypiętą klatą postanowił stanąć przed kamerą. Wziął ciężar na swoje barki. Bo Ci chłopcy to zawodowcy. Poprostu…

Ta kadra ma inne DNA niż każda poprzednia … chyba do czasów Piechniczka. Ale ery Piechniczka w latach 80tych a nie tej nie udanej, dekadę później. Ta kadra nie wychodzi na murawę ze spętanymi nogami. Ta kadra nie boi się porażek. Ta kadra wierzy w swoje umiejętności. Ta kadra wierzy w zwycięstwo z każdym rywalem. Ta kadra ma ambicje. Ta kadra ma nieprzeciętne piłkarskie skille. Ta kadra potrafi czasem włączyć sobie katalońskie DNA, jak wczoraj w akcji z 22 minuty gdy rozklepali portugalską defensywę kilkoma szybkimi podaniami w trójkącie, w ich polu karnym. Ta kadra nie zaspokaja się resztkami. Ta kadra chce dostawać najlepsze kąski. Ta kadra pokaże nam jeszcze nie raz to za co ją kochamy: serducho, ambicję i dobrą grę.

Prosiłem was wczoraj przed meczem tylko o to byście polegli jak wojownicy, jeśli macie przegrać. To co zrobiliście przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Życie jest niesprawiedliwe skoro nie możecie grać dalej… Jesteście wojownikami, jesteście berserkerami, jesteście prawdziwą biało-czerwoną husarią. Już nie mogę się doczekać waszej kampanii eliminacyjnej do kacapskiego mundialu !!  Selekcjonerze dziękuję ci że z tych pojedynczych wojowników stworzyłeś armię !!

Oczywiście. Nasza gra nie jest doskonała. Gdyby taka była, właśnie szykowalibyśmy się do ogolenia kolejnego przeciwnika w półfinale. Ale ja przez swoje całe życie doznałem tylu piłkarskich upokorzeń, musiałem patrzeć tyle razy na przestraszonych, zahukanych piłkarzy z orzełkiem na piersi, którzy dali się ogrywać jakimś ogórom z Ekwadoru, Korei czy innych Mołdawii… A teraz przed meczem z Portugalią wcale nie jestem pewny że to oni są faworytami. Baaa, gdybyśmy mieli teraz mierzyć się z Brazylią, którą widziałem na Copa America, tą prowadzoną przez Dungę, to uważam że byśmy ich ogolili. Dziękuję, dziękuję panowie za to że nie boję się kolejnych starć. Przed wrześniowym meczem w Kazachstanie jestem pewny że ich opierdolimy !! Bo my jesteśmy Reprezentacja Polski, ze swoim stylem, czarnym koniem Europy. A oni ogórkami z postradzieckich stepów. Miesiąc temu moje myślenie byłoby inne i powiedziałbym że już nie ma słabych drużyn, że to będzie trudny mecz…

Szkoda jednak że trafiają się jeszcze ludzie, którzy mimo to plują na tą kadrę. Szkoda że chociaż w ograniczonej już formie, ale nadal zdarzają się osoby hejtujące tą drużynę. Ciekaw jestem ilu z nich w swoim życiu osiągnęło chociaż ułamek takiego sukcesu jak nasi reprezentanci. Szkoda że nie każdy potrafi odnaleźć w swoim życiu radość z takich rzeczy jak dobra gra kadry. Że dla niektórych największą orgią jest móc napisać, oczywiście anonimowo, na jakimś forum że:”Nawałka to chuj, bo złe zmiany, Lewy to pedał bo nie strzela, Milik niech spierdala na drzewo a Fabian nie umie bronić…”. Szkoda że tak wielu ludzi nadal choruje na tą zjebaną przypadłość zwaną malkontenctwem. Dobrze że tendencja jest spadkowa… Trudno. Niech pierdolną sobie nad łóżkiem plakat ich nowej przywódczyni – Maryli Rodowicz.

Mam tylko nadzieję że gdy ta kadra przeminie to już nigdy nie powrócimy do poziomu podrzędnej europejskiej reprezentacji, dostającej smary w eliminacjach od noł-nejmów. Że jest to początek, narodziny kadry z pazurem. Tak jak kilka lat temu miało to miejsce ze szczypiornistami. Nie wracajmy już do czasów Smudów i Fornalików! Błagam! Zachowajmy to nasze unikatowe DNA, które nadał nam Nawałka. Niecha nawet gdy przeminie pokolenie Lewego, Kuby i Piszczka w ich miejsce przyjdą kolejni piłkarscy gladiatorzy, zrodzeni w kraju nad Wisłą.

 

P.S.

I tylko gdzieś tam z tyłu głowy, kuje bolesna myśl, że oto nasze ogórkowo-gówniane klubiki, z naszej ogórkowo-gównianej ligi, rozpoczęły sezon przyjmowania smarów od parodystów z krajów pokroju: Bułgaria i Macedonia. Oj, sprowadza to trochę na ziemię. Euro przemija i już nie długo możemy wrócić do szarego świata zgrzytania zębami i oglądania starć dobrze opłaconych amatorów z ligi polskiej. Panowie z Cracovii i Zagłębia, trochę wstyd że w takiej chwili pokazujecie jakimi potraficie być paralitykami…

 

56e7c7e85be5e1_79255040

 

 

Fuck Calm & Die In Battle !!!

Już tylko kilka godzin! Już tylko chwile dzielą nas od najważniejszego meczu naszej kadry narodowej od … hmm … myślę że od 34 lat. Od meczu z Francją o 3 miejsce na Mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Od tamtego momentu polska kadra nie grała meczu o większą stawkę !

Tak jak pisałem wcześniej, ta kadra jak dla mnie zrobiła już swoje na francuskim czempionacie. Dziś mogą położyć się na murawie Stade Velodrome i przeleżeć tak 90 minut a i tak będę ich witał w kraju jako moich bohaterów. Jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi jednak, że to nie koniec emocji. Ta kadra niczym Pudzian: „Tanio skóry nie sprzeda”. Tylko że to nie będą śmieszne frazesy jak w przypadku polskiego strongmana. Dziś w Marsylii będzie wojna! Wojna którą pragniemy zwyciężyć !! A jeśli dziś mamy zginąć, to zgińmy jako wojownicy !!! Zgińmy w bitwie !!! Niech na boisku pojawi się 11 mitycznych berserkerów !!! Zresztą … nie wątpię że tak będzie. Nie wątpię że jutro obudzimy się albo jako mieszkańcy jednego z czterech krajów, najlepiej grających w piłkę na kontynencie europejskim albo po prostu jako ludzie, którzy mogą być dumni ze swoich piłkarzy. Nareszcie !!! Po latach upokorzeń ! To już jest w zasadzie przesądzone …

Ale właściwie dlaczego mamy przegrać? W czym na tych mistrzostwach Portugalczycy są lepsi od nas? Ich kadra nie pokazała jak do tej pory niczego co byłoby godne uwagi. No … może poza przebłyskami geniuszu Ronaldo w meczu z Węgrami. To będzie piąty mecz przeciwko reprezentacji Portugalii, który dane mi będzie obejrzeć w moim życiu. Było pamiętne 0:4 w koreańskim Jeonju na Mundialu w 2002 roku. Ale to była Portugalia z Pauletą, Rui Costą, Figo, Couto, Joao Pinto czy Nuno Gomesem. Potem pamiętne mecze w eliminacjach do Euro 2008. Wygrana na Stadionie Śląskim 2:1 po dwóch bramkach Ebiego Smolarka. Jeden z najlepszych meczy polskiej kadry narodowej ostatniego XXV-lecia a na pewno najlepszy za kadencji Leo Benhakkera. W rewanżu remis w Lizbonie wyszarpany w samej końcówce za sprawą strzału rozpaczy Jacka Krzynówka, który zdążył się jeszcze odbić od pleców interweniującego Ricardo. Na koniec dość bezbarwny mecz na otwarcie Stadionu Narodowego, zakończony wynikiem 0:0. Śmiem twierdzić że w każdym z tych czterech poprzednich meczy byliśmy kadrowo słabsi niż teraz, za to Portugalczycy mocniejsi. Mimo wszystko (poza meczem w Korei) potrafiliśmy z Portugalczykami zagrać jak równy z równym (a i klęska w Korei w pierwszej połowie wyglądała przyzwoicie). Na dzień dzisiejszy uważam, że mamy porównywalną siłę rażenia pierwszej 11stki co drużyna z Półwyspu Iberyjskiego. Brzmi niedorzecznie, ale …. Mają CR7 … a poza nim? Niespełniony supertalent Quaresma. Renato Sanches, kolejny supertalent, który znowu w wielkiej piłce nie zdążył jeszcze pokazać nic, mimo że Bayern wyścielił za niego 35 baniek. Powszechnie znienawidzony Pepe, bardziej słynący z boiskowego chamstwa aniżeli z umiejętności stricte piłkarskich. Powiedzcie, które z tych nazwisk elektryzuje fanów młodego pokolenia? Kto z obecnego składu, nie licząc Krystyny, jest gwiazdą, już nie wielkiego formatu, ale chociaż umiarkowanego formatu? Pepe z racji gry w Realu? Może. Ale to stoper. Poza tym? Emeryci: wspomniany Quaresma, Joao Moutinho, Ricardo Carvalho. Albo nieopierzona młodzież. Nie ma wielkich nazwisk jak: Figo, Nuno Gomes czy Rui Costa. Wiadomo. Mimo wszystko to Portugalia i musimy podejść z należytym szacunkiem. Ale z szacunkiem, piłkarskim respektem. Nie ze strachem. Z takim samym szacunkiem z jakim oni powinni podejść do nas. Ale najlepiej niech nas zlekceważą, niech sobie myślą że są już w półfinale a o 23:00 niech płaczą i chowają swoje nażelowane łby między kolanami. Szwajcarzy mieli Xhakę, Shaquiriego w obronie Lichtsteinera. Naprawdę, sprawa kolejny raz rozbija się o Ronaldo, gdyby go wyjąć z tej kadry to potencjałem nie różnili by się za bardzo od naszych poprzednich rywali.

Przed każdym meczem na tym turnieju miałem tylko jedno życzenie. Zagrajmy z serduchem, jeździjmy na dupie. Dziś już nie muszę go mieć. Wiem że tak będzie. A skoro będzie zaangażowanie i ambicja, to jestem spokojny. Wiem że będę z was dziś dumny … nawet jeśli przegracie tą bitwę. Po meczu futbolowe Walkirie bez cienia wątpliwości będą mogły was zabrać do Valhalli.

P.S.

Osobiście stawiam na remis 1-1 i kolejne emocje w doliczonym czasie gry. Ostatecznie oczywiście ogolimy ich. Tym razem przejdziemy po dogrywce 😉

P.S. 2

Ku pokrzepieniu serc 😉 :

 

 

 

perun

Szybka piłka po wczorajszym meczu. Nie budźcie mnie z tego snu !!

Mamy to kurwa !! Nadeszła wiekopomna chwila !! Poznałem jak smakuje wyjście z grupy na wielkim turnieju, teraz poznałem uczucie euforii po wygraniu konkursu jedenastek na imprezie rangi mistrzowskiej! Niczego więcej od was nie oczekuję chłopacy. Teraz już tylko możecie, nic nie musicie. Ale czy ta Portugalia nie jest do opierdolenia…?

Jaki to był mecz! Matko przenajświętsza! Dawno się tak nie denerwowałem. Miałem w pewnym momencie mroczki przed oczami i gdyby nie to, że druga połowa dogrywki upłynęła mi na podróży do pracy, dzięki czemu głowa trochę przewietrzała to nie wiem czy nie skończyłbym na pogotowiu… Pierwsza połowa genialna w naszym wykonaniu. Pokazujemy że potrafimy grać również piłkę pozycyjną, fenomenalnie neutralizować przeciwnika, wymienić kilka dobrych podań aż w końcu celnie ukłuć rywala. Tylko znowu zabrakło precyzji … Tylko drugi mecz z rzędu już na samym początku marnujemy stuprocentową okazję.  Tylko znowu ten Milik. Ale koniec końców mieliśmy znów tego, który pomału staje się legendą tej drużyny. Kuba, jesteś wielki! Druga połowa, Lewy wykoszony przez Schara równo z trawą. Powinna być czerwień. Clattenburg chyba zapomniał że to jednak nie angielska rąbanka ligowa. Szwajcarzy z nożem na gardle zaczynają nas spychać do coraz głębszej defensywy. My dajemy się zdominować, coraz rozpaczliwiej bronić. Fabian zalicza interwencję mistrzostw, wyciąga strzał z wolnego Rodrigueza, który nie miał prawa być obroniony. Szwajcarski obrońca chyba do tej pory zastanawia się nad tym jak ten strzał nie wpadł do siatki. Fabian w tym momencie zamienił się chyba w Kena Wakashimazu, bo tylko postać z japońskiego anime byłby w stanie to wyjąć.  Następnie Seferovic obija nam poprzeczke. Got mit uns. Niestety chwilę później Shaqiri oddaje nożycami strzał życia, który z pewnością będzie aspirować do bramki turnieju. Tego już nawet Łukasz nie był w stanie obronić. Niestety. 1-1. Dogrywka. A jeszcze kilka dni wcześniej zastanawiałem się nad tym jak abstrakcyjnie brzmi wizja rozgrywania przez naszą kadrę dogrywki i ewentualnej serii rzutów karnych. Pierwsza połowa dogrywki nudna. Piłkarskie szachy. W drugiej to Helweci cisną. I jakoś nie przekonują mnie nasi zawodnicy, którzy w wywiadach zapewniali że dwa dni więcej przerwy Szwajcarów nie miały znaczenia na to kto lepiej wytrzyma trudy meczu. W dodatku wyraźnie było widać że trener Nawałka nie ma za bardzo opcji na to, kogo mógłby desygnować do gry z ławki rezerwowych. Jest Jodłowiec na rygiel i jest Peszkin na to by poszarpać trochę na skrzydle. A poza tym? Oj, odczuliśmy pauzę Bartka Kapustki. Ale chuj. Zapachniało w ostatnich minutach lekką „obroną Częstochowy”. W jednym przypadku znów dupy ratuje nam Fabian, fenomenalnie broniąc główkę Derdiyoka. I tym występem chyba ostatecznie zamyka japy wszystkim tym, którzy twierdzili że nie jest w stanie wybronić nam meczu. Że nie jest golkiperem zdolnym do cudownych interwencji. Właśnie wczoraj to zrobił. Właśnie został bohaterem meczu. To w głównej mierze dzięki niemu dotrwaliśmy wczoraj do karnych.  I ta chwila. Magiczna. Polacy w konkursie jedenastek. Pięć strzałów. Pięć bramek . Okno Lewego. Milik był blisko tego by kibice znów chcieli go zlinczować, ale przebił to po rękawicach Sommera. Glik zerwał siatkę. Kuba jak profesor. I jako ostatni nasze 45 baniek. Wcześniej ich 45 baniek zjebało swoją próbę. Na szczęście Grzesiek pokazał dlaczego żałuję że to nie on a Xhaka przechodzi do Arsenalu (Chociaż Szwajcar rozegrał całkiem dobry mecz). Wytrzymał presję, pokazał po raz kolejny że jest piłkarzem klasy światowej. W tej drużynie są zawodnicy prezentujący „international level” panie Benhakker, niech pan się dokładnie przyjrzy! Jesteśmy w ćwierćfinale!

I byłem pewny że to już koniec, że natkniemy się na rozpędzonych Chorwatów, którzy skończą nasz sen. A tutaj nasi bracia Słowianie zapomnieli jak się gra w piłkę. Przerżnęli z przeciętną do bólu na tym turnieju Portugalią. Portugalią, która nie wygrała jeszcze meczu w regulaminowym czasie gry na tym turnieju! To byłaby niesprawiedliwość piłkarskich Bogów gdybyśmy przegrali ten mecz. No powiedzcie sami. Mamy dwie drużyny. Pierwszą, która zdominowała Iroli, grała jak równy z równym z mistrzami świata, nawet gdy przytrafił jej się słabszy dzień to potrafiła opierdolić Ukrainę i wytrzymać thriller ze Szwajcarią, którą odprawiła w karnych. Druga męczy się kolejno z: Ambitną Islandią (no ale jednak to tylko Islandia), tragiczną na tym turnieju Austrią i toczy bój o życie z Węgrami w składzie których biegają gracze ekstraklasy (cofając się w końcówce i broniąc z nimi remisu). Następnie wygrywa po dogrywce z Chorwatami, którym przytrafił się kryzysowy mecz. Pytanie brzmi: która z tych ekip bardziej zasługuje na miejsce w ½ finału?  To już nie pompowanie balonika. Balonik zniknął, nic nie może pierdolnąć bo ci goście zrobili to co mieli zrobić, nawet więcej i nikt nie może czuć się zawiedziony, nawet gdyby z Portugalią położyli się na murawie. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i chyba nikt nie ma wątpliwości że ekipa pod wezwaniem CR7 jest zdecydowanie do ugryzienia. Mimo wszystko Polska w półfinale … nadal brzmi jak utopia. Ale dwa tygodnie temu tak samo brzmiał ćwierćfinał.

 

kuba

O sukcesie 30lecia, piłkarskiej tożsamości i o tym kto ma w kadrze cojones !

Po Mistrzostwach Świata w 1986 roku w Meksyku, Zbigniew Boniek rzucił pamiętną klątwę gdy w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że teraz przez kolejne 16 lat polska kadra nie osiągnie takiego sukcesu jak wtedy. Faktycznie, kolejny awans na wielki turniej uzyskaliśmy dopiero kiedy zakwalifikowaliśmy się na Mundial w 2002 roku.  Jednakże sukcesu polskiej ekipy z Meksyku powtórzyć się nie udało, gdyż nasza reprezentacja nie wyszła na turnieju z grupy. Na ten zaszczyt przyszło nam czekać lat 30.

Tak jest. Ostatni awans z grupy na wielkiej imprezie mają prawo pamiętać panowie zbliżający się do 40stki i starsi od nich dżentelmeni. Moje pokolenie i wszystko co w dół miało prawo cieszyć się jedynie udanymi kampaniami eliminacyjnymi naszego zespołu narodowego. Wielkie turnieje kończyły się dla nas za każdym razem równie wielką klęską. Aż przyszedł czerwiec roku pańskiego 2016. Czas cudowny dla każdego od lat udręczonego serca polskiego fana. Oto na mistrzostwach Europy we Francji nasi kadrowicze uzyskali awans z grupy. I to w jakim stylu ! Bez porażki, bez straconej bramki! 7 punktów, drugie miejsce w grupie. Tyle samo co Mistrzowie Świata. W sobotnie popołudnie spotkamy się 1/8 finału ze Szwajcarami.  W przypadku awansu do ¼ naszym najbardziej prawdopodobnym rywalem będą Chorwaci. Przyznajmy. Drabinka do ewentualnego awansu do półfinału turnieju ułożyła się tak, że ciężko by było wyobrazić sobie lepszą.

Przejdźmy jednak do wczorajszego spotkania z Ukraińcami. Ciężki to był mecz. Nasi wschodni sąsiedzi walczyli dzielnie o to by godnie pożegnać się z francuskim czempionatem. Mimo naszej wygranej, wielu osobom zapewne ten mecz ostudził rozbuchane apetyty.  Można powiedzieć że Ukraińcy zdominowali nas w tym meczu co najdobitniej obrazuje ponad 60% posiadanie piłki przez podopiecznych Fomenki. Ale co z tego? Co z tego skoro w najważniejszej meczowej statystyce po końcowym gwizdku sędziego Moena było 1-0 dla biało-czerwonych? Zresztą. Który to już mecz pod opieką Nawałki w którym to przeciwnicy wydają się długimi momentami lepsi, dominują, a ostatecznie kończą spotkanie na tarczy? Ile razy mam przypominać że dominowali nas zarówno Gruzini, Szkoci jak i Irlandczycy w Dublinie? Bardzo podobny scenariusz do tego wczorajszego miało marcowe spotkanie towarzyskie z Serbami. Tam przeciwnik też wydawał się lepszy a ostatecznie schodził z boiska pokonany. Też po bramce Kuby. Odpowiedzmy sobie na pytanie: Czy Ukraina stworzyła sobie więcej dogodnych sytuacji od nas? Nie wydaje mi się. Może po prostu taki jest nasz styl gry? Może czas się z tym pogodzić że nie dominujemy rywali w stylu Hiszpanii czy Niemiec? Naszą siłą są szybkie kontry, są stałe fragmenty gry. Nawałka szlifuje do perfekcji to w czym jesteśmy dobrzy a nie chce robić z nas na siłę kogoś kim nie jesteśmy. I bardzo dobrze. Bo to tak jak w życiu. Nie mamy udawać kogoś, podrabiać czyjegoś stylu. Jesteśmy Polakami, może ci się wydawać że jesteś od nas lepszy a za chwilę ockniesz się z piłką w siatce! To jest nasza futbolowa tożsamość którą nadał nam trener-selekcjoner! To jest tożsamość, która przyniosła nam 7 punktów. Już w tym momencie wielkie dzięki dla was. Wstydu już na pewno nie przyniesiecie, choćbyście ze Szwajcarami przegrali. Wyrobiliście minimum potrzebne do tego byśmy byli zadowoleni. Wszystko co osiągniecie ponadto stworzy z was naszych bohaterów! Bawcie się tym turniejem, bawcie się dalszą grą. Jesteście godni miana herosów, gladiatorów!

Krótko jeszcze o kilku piłkarzach kadry indywidualnie. Mamy w kadrze klejonot. Piłkarza za którego Jurgen Klopp godzien był wyścielić 15mln euro. Gościa wybranego do jedenastki sezonu Serie A. A zarazem gościa, który ma psychikę kruchą jak opłatek. Piotrze Zieliński z całym szacunkiem dla Ciebie, ale nie masz wystarczających jaj na ten turniej. Przed turniejem wydawało się że to on a nie Kapustka jest w tej kadrze wonderkidem, golden boy’em itp. itd. Jednak to Bartek od początku turnieju pokazał że ma wyjebane na jego rangę. Że wjeżdża w niego bez żadnych kompleksów. Że lepszych zawodników niż Irlandczycy z północy to opierdala w naszej ekstraklasie. Nawet wczoraj gdy mu nie szło to nie spuszczał łba na dół tylko walczył dalej. Był bliski pokonania Pjatowa, miał udział w golu Błaszczykowskiego. Był aktywny, dawał coś od siebie tej kadrze. A Zielak? Miałem wrażenie że to czwartoklasista wzięty do uzupełnienia składu przez licealistów. Gdzieś tam się plątał między nogami, bał się poprosić starszych kolegów o piłkę. Ciężko w ogóle było zauważyć że on też uczestniczy w tym meczu. A to nie był pierwszy taki przypadek Piotra w tej kadrze. Przytłacza go atmosfera ważnych spotkań? Zbytnio ciąży orzełek na piersi? Trudno powiedzieć. W Empoli daje radę, ale Empoli to średniak Serie A i tam zapewne nie ma takich obciążeń psychicznych. Wciąż mam w pamięci to jak Zieliński po meczu w Mołdawii jeszcze za kadencji Fornalika schodził do szatni zapłakany po tym jak kadrowiczom pocisnęli kibice. Mam wątpliwości czy od tamtego czasu dojrzał psychicznie. Bo w jego umiejętności nie wątpię absolutnie. Byle tylko nie został kimś (zachowując proporcje) pokroju Arkadiusza Piecha, graczem stworzonym do gry w małych klubach gdzie nie ma wielkich oczekiwań. Na szczęście w przerwie meczu, w blasku jutrzenki Zielińskiego zastąpił Kuba. Wjechał na białym koniu i porzypomniał kibicom dlaczego go kochają. Bramka prawie identyczna jak na Euro 2012 przeciwko Rosji, noo, tym razem z bliższej odległości. Kuba …. W kadrze zawsze na 150%. Wzór reprezentanta. I wbijać już w to że nie lubią się z Lewym. Póki razem współpracują na boisku, jest dobrze. I wbijać już w głupią wypowiedź o biletach … czy ktoś w ogóle o tym jeszcze pamięta? Mimo że nie masz już opaski na ramieniu, to dla mnie zawsze będziesz jednym z kapitanów tej kadry. Tak! Bo z opaską po boisku powinien biegać zarówno on jak i Lewy czy Krycha lub Glik. Jesteście prawdziwymi liderami. Oby Zieliński zaraził się od was kiedyś chorobą gigantycznych cojones! A jak kadrze dobrze idzie to wiele się wybacza … Nawet Cionek mnie zbytnio wczoraj nie wkurwił … 😉

25 czerwca, Saint-Etienne, godz. 15:00. Szwajcario, idziemy po was!!

 

kuba

Witajcie w nowej rzeczywistości! Jesteśmy polską siłą !

Ostatnio mało miałem czasu na napisanie czegokolwiek na swoim blogu. Nie zdążyłem podsumować dwóch pierwszych meczów Polaków na francuskim Euro. Przed meczem z Niemcami zdążyłem dać tylko krótką notatkę na facebookowym profilu. Czas najwyższy nadrobić zaległości. Zapraszam do przeczytania garści moich przemyśleń po dwóch pierwszych meczach grupowych i przed ostatnim meczem z Ukraińcami.

Jakże się bałem! Jakże ja się bałem! Tak, mecz z Irlandią Północną przerażał mnie w równym stopniu co starcia ze światowymi potęgami. Czułem się jakbyśmy mieli stanąć w szranki z jakimiś Hiszpanami. No może nie do końca. Nie bałem się ich umiejętności piłkarskich. Bałem się syndromu drużyny narodowej na wielkiej imprezie. Piłkarskiej choroby Polaków w XXI wieku. W dodatku to pieprzenie o niepokonanych od 12 spotkań Irolach … I oto 2 godziny przed meczem dowiaduje się, że Michael O’Neill postanawia wystawić przeciwko nam skład w formacji 6-3-1. Przy czym druga linia ma składać się z samych defensywnych pomocników. Konsternacja… Serio? Tak się nas obawia? Jesteśmy tak zajebiści? Skąd pomysł na okopanie się we własnym polu karnym? Skąd pomysł że osamotniony Lafferty ma sforsować naszą defensywę? Moje obawy trochę zelżały. Dlaczego mam się obawiać gości, którzy w meczu z nami postanawia postawić w polu karnym autobus? Niczym Mourinho na Camp Nou? 6 obrońców? Trzech Def-Pom? Jak Wójcik na Wembley w pamiętnym meczu gdy kazał biegać Iwanowi za Beckhamem i wołać do niego „ruchałem Victorię”. Wójcikowi efektu taki bunkier nie przyniósł bo rozpędzony Scholes strzelał wówczas jak chciał, nawet ręką. Przeczytałem też artykuł na weszlo.com, w którym redaktor Stanowski przekonywał, że bać się Irlandczyków z północy to jak bać się spaniela. No ok. Niech wam będzie.  Godzina 0. Wychodzimy na murawę. I faktycznie. Irlandia za podwójną gardą. Polacy w natarciu. Jak ktoś postronny to oglądał to pewnie zasypiał. Jedni ograniczają swój futbol do bezmyślnej wybijanki, drudzy powoli, monotonnie starają się wyciągać kolejne cegły z ulsterskiego muru. No nie była to kanonada na bramkę Michaela McGoverna. Ciężko było się przebić przez gąszcz zielonych koszulek. Najpierw spierdolił Milik, potem ładnie uderzył najbardziej przebojowy tego dnia Kapustka ale na posterunku był golkiper. Kontakty Lafferty’ego z futbolówką można było policzyć na palcach jednej ręki. Potem Milik odstawia – jak się okazało – swoją popisową akcję na tym Euro, pod nazwą „biorę zamach i nie trafiam w piłkę”. Koniec pierwszej połowy. Gdzieś tam w głowie świta „kurwa, tylko 45 minut zostało a jak nie zdążymy?” i bardziej chore „a może remis to nie taki zły wynik na początek?”. Różne głupstwa człowiek wymyśla w czasie takiego meczu. Remis kurwa, z nie potrafiącymi grać w piłkę Irlandczykami. Na szczęście nasza kadra w 51 minucie daje mi do zrozumienia że się chyba z własnym chujem na łby pozamieniałem i niech skończę w końcu biadolić. Oto mamy! 1-0 dla biało-czerwonych! Strzelcem bramki kaleczący się do tej pory Milik. Prowadzimy na Euro! Irlandia przecież nie potrafi podejść pod bramkę Szczęsnego! No kurcze, wygraliśmy. Prawda? Powiedzcie że Irlandczycy już nic nam nie zrobią! Powietrze trochę zeszło. Czułem jakby mi ktoś trzonek od miotły z tyłka wyjął ale w takich meczach obawa zaczyna się już pojawiać gdy przeciwnik ma piłkę na 30 metrze od naszej bramki. A gdy obcina się Pazdan i Irol wychodzi sam na sam ze Szczęsnym to jesteś bliski zawału. Na szczęście Boska opatrzność i brak umiejętności przeciwnika czuwały tego dnia nad nami. Kontrolowaliśmy ten mecz. Zagraliśmy mądrze, neutralizowaliśmy Irlandię (w sumie sami się zneutralizowali swoim ustawieniem), cierpliwie ich próbowaliśmy ukłuć aż wreszcie się udało. W końcówce świetny strzał oddał jeszcze Krychowiak. Krycha … mózg tego zespołu. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie że człowiek dający tej kadrze więcej niż Lewy. A propos naszego światowej sławy napadziora. Po meczu powstały dwa obozy. Jeden zachwalający Robert za umiejętne odciąganie przeciwnika, walkę i przepychanie się z nim, robienie miejsca Milikowi. Drugi mówiący wprost – „Niczym się dziś nie popisał”.  I tak sobie myślę. Gdyby na miejscu Lewego w tym meczu był Sobiech lub Teodorczyk i zagrali podobny mecz jak on to wylałaby się na nich fala krytyki za słaby mecz i nie stworzenie sobie żadnej okazji. Oj zmieniło się podejście do Roberta przez ostatnie … 4 lata? Ze z dupy wziętej krytyki i ciągłego narzekania że Lewandowski nic kadrze nie daje, napastnik Bayernu doszedł do statusu „świętej krowy”.  Aczkolwiek w pełni sobie na to zasłużył. Mimo wszystko trzeba czasem dopuścić do siebie myśl że Lewy może mieć słabszy dzień i nie należy szukać na siłę pozytywów jego gry. Tak jak powiedział Andrzej Twarowski, chwalenie Lewego za taki mecz to obraza dla niego samego. Irlandia stworzyła dwie akcje, po których zabiło mi mocniej serce ale nawet nie zdołali ich wykończyć strzałem. Do tamtego momentu najbardziej jednostronny mecz Euro. Zdobyliśmy trzy punkty, odnieśliśmy historyczny triumf na mistrzostwach Europy. I co najważniejsze nie skomplikowaliśmy sobie życia już w pierwszej grze !

Mecz nr. 2. Przeciwnik: legendarny, znienawidzony i przy tym wszystkim zazwyczaj nie do ugryzienia. W mediach po pierwszym meczu głupawka. Wygraliśmy przecież z Irlandią, więc zostaniemy mistrzem Europy! Dziś ogolimy szwabów! Ja podchodzę do meczu na chłodno. Porażka jest wkalkulowana, remis biorę w ciemno. Życie jest przewrotne, kiedyś to ja byłem huraoptymistą. Dziś najgłośniej o zwycięstwie krzyczą ci, którzy wówczas w momencie gdy usłyszeli że gra Polska mówili z automatu „i tak przegrają”.  O swoich odczuciach względem Niemców pisałem w poście na facebooku. Zresztą po moich wcześniejszych wpisach łatwo się zorientować jak wielką „miłością” darzę sąsiadów z zachodu. Pytanie tylko: Ile dziś Niemców w Niemcach? O dziwo w pierwszym składzie sporo typowych, szkopskich ryjów. Mueller, Kroos, Neuer, Goetze…  Ale też: Ghańczyk, Turek, Tunezyjczyk potem na boisku pojawił się Hiszpan … chociaż akurat do Gomeza jakoś dojebać się najciężej że nie jest Niemcem. Do meczu podchodziłem spokojniej niż do starcia numer jeden. Przegram to przegramy, najważniejszy jest mecz z Ukraińcami.  Jednak oto dwie godziny przed meczem, Irlandczycy, którzy w starciu z nami z własnej połowy schodzili tylko gdy sędzia odgwizdywał koniec połowy grają jak równy z równym z Ukrainą. A w drugiej połowie wciskają im dwie bramki i inkasują trzy punkty! Ukraina jedzie do domu. Ukraina musi być słaba! Zaraz, zaraz, ale przecież ta sama Ukraina starała się dzielnie postawić Niemcom. To może jednak Niemcy nie są wcale tacy mocni? Zaczyna się mecz. Niemcy siedzą na nas, pokazują że są lepsi pod względem kultury gry, opanowania, finezji. Ale my tu nie przyjechaliśmy strugać Barcelony. My mamy grać to co umiemy najlepiej. Niech Niemcy sobie kulają piłeczkę. Zobaczymy jak cwani będą gdy wyjdziemy z szybką kontrą. Faktycznie. Niemcy próbują nas ukłuć ale z marnym skutkiem, dobrze się bronimy. My próbujemy się odgryźć z szybkiej kontry ale oni też są pewni w defensywie. Najsłabszym ich punktem chyba jednak jest Hummels, który w łatwy sposób stracił piłę na rzecz Lewego. Ale mają jeszcze niesamowitego Boatenga czy bramkarzo-libero-rozgrywającego Neuera. Pierwsza połowa na 0-0. Brak jakichś 100% okazji z jednej jak i drugiej strony. Druga połowa, mija kilkadziesiąt sekund i Milik jest o milimetry od wprowadzenia Polaków w stan ekstazy. ‘Zabrakło mu milimetrów by skierować „Beau Jeu” (to nazwa oficjalnej piłki :P) do siatki rywala. Gramy dalej. Gramy odważniej, częściej się odcinamy Niemcom, oni zaś cały czas bezskutecznie próbują rozmontować obronę w której prym wiedzie Michał Pazdan. Tak. Ten Pazdan. Tak z tych Pazdanów. Pazdanarro! Czyści wszystko, jest wszędzie. Praktycznie bezbłędny mecz. W ostatniej chwili uprzedza Oezila w sytuacji sam na sam z Fabianem.  W odpowiedzi Boateng blokuje w ostatnim momencie Lewego uderzającego na bramkę Neuera. Fabian paruje piłkę Oezila nad poprzeczkę. A u nas tradycyjnie Milik na jedenastym metrze nie trafia w piłkę! Gość w czasie tych dwóch meczy mógł sobie zapewnić koronę króla strzelców. Gdyby tylko trafiał w piłkę … No, trochę pojebałem chronologię zdarzeń ale mniej więcej taka mała wymiana ciosów miała miejsce. Przy czym mam wrażenie że nasze ciosy były klarowniejsze. Zabrakło nam milimetrów na piłce, ułamków sekundy by Milik zdołał zgrać w czasie spotkanie swojej głowy i nogi z piłką. W samej końcówce serce podchodziło mi do gardła. Nie, nie dlatego że Niemcy tak nas stłamsili. Dlatego że w pamięci miałem Bramkę Neuville’a z Mundialu 2006 i wpadkę Wawrzyniaka po której w 2011 straciliśmy okazję by pokonać Niemców po raz pierwszy. Na szczęście znów graliśmy mądrze, graliśmy na miarę swoich możliwości. Nie pozwoliliśmy Niemcom na zbyt wiele. Zremisowaliśmy mecz z Mistrzami Świata a z powodzeniem mogliśmy go wygrać. A gdzieś tam w głowie obok dumy z dobrego meczu tlił się niedosyt. 4 punkty po dwóch meczach. Piłkarski fanie z Polski. Witamy w nowej rzeczywistości ! Po 30 latach Polacy znów na piłkarskiej, wielkiej uczcie nie robią za kelnerów!

Today! Mecz z Ukrainą. Przez polityków poprzedniej władzy (w sumie obecnej również) mecz godny obwołania „spotkaniem przyjaźni”. Przez tych, którzy biegali po Majdanie i krzyczeli „Sława Ukraini! Herojam sława!”. Ramię w ramię z wyznawcami kultu Stepana Bandery.  Dla nas jak i zapewne dla Ukraińców mecz z nacją, z którą mamy historycznie bardzo na pieńku. Zresztą ukraińscy kibice mocnego pierdolnięcia bez ogródek obwieszczali jeszcze dwa tygodnie temu że zrobią nam „drugą rzeź wołyńska”.  Co nam pozostaje odpowiedzieć na te skurwysyńskie zaczepki? Zapraszamy! Zarówno kibicowsko jak i na murawę! Zresztą murawa już zweryfikowała niebiesko-żółtą ekipę. Podopieczni Fomenki zagrają dziś pożegnalny mecz. Mam nadzieję że nasi „Heroje” postarają się by wracali do naddnieprzańskiej krainy w jak najbardziej upodlonych nastrojach. Również między kibicami obu ekip przed tym meczem da się wyczuć wiszące napięcie. Euro 2016 to jak na razie powrót do najbardziej  szalonych, kibicowskich lat. Wojna między kibicami Rosji i Anglii, Niemcy goniący Ukraińców, Hiszpanie dymiący z Turkami, wreszcie Chorwaci obrzucający pirotechniką murawę stadionu w Saint-Etienne. Oj dzieje się poza stadionami (na stadionach zresztą też)! A jak na razie Polacy są gdzieś tam z boku w tym całym chuligańskim kotle. Czy tak zostanie do końca imprezy? Hmm. Myślę że jutro na ten temat będzie można powiedzieć o wiele więcej.  Co na murawie? Ciężko powiedzieć. Perspektywa Jarmolenki i Konoplanki na skrzydłach nie jest już tak przerażająca jak jeszcze dwa tygodnie temu. Z drugiej strony wystawianie dublerów w ostatnich meczach często skutkuje tym, że drużyna gra o wiele lepiej bo rezerwowi piłkarze pragną pokazać że sadzanie ich na ławie było błędem (via nasz mecz z USA na mundialu 2002). Ja jednak bardziej obstawiałbym na strzaskane morale kadry Ukrainy i żądnych krwi Polaków, chcących bić się do samego końca o pierwsze miejsce w grupie.  Miło byłoby obejrzeć podobny scenariusz jak ten wczorajszy, walijsko-rosyjski.  Miło byłoby utrzeć nosa buńczucznym Ukraińcom, naśmiewającym się z ludobójstwa na skutek którego śmierć z rąk UPA poniosło 50-60 tys. naszych rodaków. W czasie którego z zimną krwią mordowano kobiety i dzieci. Za pomocą pił, siekier i innych narzędzi pasujących do psychopatycznych morderców. Skoro nasi politycy nie potrafią dopomnieć się o sprawiedliwość za te zbrodnie, pierdoląc o tym że nie chcą pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich, to wymierzmy sprawiedliwość chociaż symbolicznie, na boisku.  Polacy. Niech na murawie Stade Velodrome będzie dzisiaj wojna!!maxresdefault

Polska-Irlandia Północna. Odprawa przedmeczowa.

„Nothing Else Matters”. To tytuł jednego z niezliczonych przebojów Metalliki. Nothing Else Matters czyli po polsku „Nic innego się nie liczy”. Dla mnie to także hasło przewodnie dzisiejszego dnia. Dziś reprezentacja Polski w piłce nożnej rozegra swój pierwszy mecz na mistrzostwach Europy we Francji … i nic innego się nie liczy !!

Nie mógłbym chyba być piłkarzem. Abstrahując już od tego, że Bóg poskąpił mi talentu czysto futbolowego. Ale wyobraźcie sobie jak byście się dziś czuli? Wiedząc że media nadmuchały balonik do granic możliwości? Wiedząc że jeśli wtopicie mecz z Irlandią to jutro dziennikarskie prostytutki z „Faktu”, które wczoraj zachwycały się kadrą niczym piłkarskimi bóstwami nazwą cię szmaciarzami? Jak zajebiście silną psychikę musiałbyś mieć by strach nie splątał ci dzisiaj nóg? Byś nie grał tak jakbyś miał wokół jaj obwiązany drut kolczasty? Rozumiem, to zawodowcy. Taki ich zawód. Ale to też tylko ludzie. Pamiętacie 1998 rok i finał mistrzostw świata. Ronaldo rzygający jak kot dzień przed finałem, bo tak ciężko znosił presję z nim związaną? Wielki Ronaldo. Wówczas zaledwie 22 letni … jak dziś Milik. Ok, nie ma sensu porównywać presji finału mistrzostw świata do dzisiejszej potyczki z Irolami. Ale też nie jesteśmy Brazylią lat 90tych. Co czulibyście dziś będąc w skórze Michała Pazdana? Mając zagrać na tak newralgicznej pozycji, wiedząc że macie sporą liczbę przeciwników waszego występu. Wiedząc że błąd, który wam się może przydarzyć, ewentualnie zawalona bramka może oznaczać werbalny lincz w wykonaniu wszelkiej maści „ekspertów”? Jak spali byście dzisiejszej nocy? Bylibyście w stanie zjeść śniadanie? Czy może zwrócilibyście je do kibla? Współcuję. Współczuję piłkarzom i podziwiam ich za dźwiganie tego brzemienia. Druga sprawa. Motywacja. Ja bym był chyba przemotywowany. Ja mam łzy w oczach słuchając „Mazurka Dąbrowskiego”. Jak dzisiaj go odegrają przed meczem to pewnie będę miał imadło w gardle. Jakbym miał go wysłuchać stojąc na murawie stadionu to chyba bym się popłakał niczym Payet schodzący w piątek z murawy Parc des Princes.  Wyłbym jak bóbr. No chyba że stres tak by mnie sparaliżował że nawet nie byłbym w stanie. Na szczęście to nie ja będę dziś grał przeciwko graczom z Ulsteru. Z motywacją raczej też nie powinno być problemu. To raczej mecz z gatunku „samomotywujących”. Aczkolwiek będąc Nawałką puszczałbym graczom przez cały tydzień coś co by ich nakręcało. Leszek Ojrzyński trenując jeszcze Koronę Kielce za czasów „Bandy Świrów” puszczał w szatni rap. Co puściłbym ja? Nie wiem. Może rap to dobry wybór. Coś patriotycznego:

https://www.youtube.com/watch?v=IugtF136e44

lub

https://www.youtube.com/watch?v=jdLPT8mt6VI

To tak z motywów związanych z „Powstaniem Warszawskim”. Miejmy nadzieję że nasi kadrowicze odnajdą dziś w sobie chociaż cząstkę woli walki powstańców a będzie dobrze. Obyśmy skończyli jednak tę batalię w bardziej optymistyczny sposób… Co jeszcze? Nie wiem. Mnie nakręcało zawsze oglądanie „Walecznego Serca” z Melem Gibsonem. „Władca Pierścieni” gdy Rohirrimowie przychodzili Gondorowi z odsieczą. „Szeregowiec Ryan”, maraton z serialem „Kompania braci”. Dwie słynne mowy motywacyjne. Al. Pacino w „Męskiej grze”:

https://www.youtube.com/watch?v=oZTczPu1AO0

I oryginalne „jesteś zwycięzcą”:

https://www.youtube.com/watch?v=Hwzx66HsONc

Pilecki, Westerplatte, Monte Casino, Dywizjon 303, Husaria … Górnolotnie, ale jeśli myślisz o tym ile dla tego kraju mogli przejść ci wszyscy bohaterowie to kopanie kawałka skóry przez 90 minut na pełnej mocy powinno być igraszką. To nie 3 lata w obozie KL Auschwitz, to nie walka z batalionami Waffen-SS, to nie wojna z hordami tureckich janczarów. To mecz 11 na 11 z kolesiami, którzy kopią piłkę na o wiele gorszym poziomie od Ciebie! To nie ulega wątpliwości. Irlandczycy są słabsi piłkarsko. Ich atutem będzie właśnie motywacja, chęć walki, twarda gra. Każda z tych rzeczy zależna jest tylko od głowy i psychiki naszych piłkarzy. Ale prowadzi ich generał Nawałka. Nigdy nie zwątpiłem w naszego selekcjonera i wierzę że dziś odpowiednio nastawi tych chłopaków. Nigdy za czasów Nawałki ta kadra nie pozwoliła mi zwątpić w ich ambicję i wolę walki. I nie jestem sobie w stanie wyobrazić by dziś mogło być inaczej.  Życie pokazało mi w sposób dobitny już czterokrotnie, że kibicowanie Reprezentacji Polski to nie jest łatwy kawałek chleba. Nie jestem już 14 letnim chłopcem, którego dziecięce marzenia sprowadzili na ziemię Koreańczycy, nie jestem 18letnim, buńczucznym młodzieńcem otrzymującym ostrą lepę na otrzeźwienie od Ekwadoru. Nie jestem 20letnim romantykiem wierzącym w zgniecenie Niemców. Ani też nadal naiwnym 24latkiem, który wierzył że na własnym terenie nie da się nie wyjść z grupy śmiechu. To jest futbol! Wszystko jest możliwe! Łącznie z otrzymaniem dzisiejszego wieczoru klapsa od Irlandii. Ale na miłość boską! Naprawdę muszę być, zarówno ja jak i każdy pozostały kibic reprezentacji tego pięknego kraju wystawiony dziś na kolejną próbę? Na kolejne cierpienie? Musimy być piłkarskimi Hiobami? Panowie, skończcie to dzisiaj !! Dośc romantycznych porażek. Przez całe eliminacje wielokrotnie nam nie żarło. Jak z Gruzją w Warszawie, jak ze Szkotami na Hampden. I co? I kończyliśmy te mecze w sposób spektakularny dzięki temu że walczyliśmy do końca. Gruzinów w doliczonym czasie rozbiliśmy. Szkotów w ostatniej akcji pozbawiliśmy złudzeń co do wyjazdu na Euro. Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują że szczęście w końcu może nam sprzyjać. Wystarczy tylko mu dopomóc.

Boję się. Cały czas się boję. Nie podoba mi się pompowanie balonika. Na wszystkie te chore wypowiedzi o realnym półfinale itp. najchętniej zareagowałbym splunięciem za prawe ramię i rzuceniem garści soli za plecy by odklinać te wszelkie przejawy zapeszania. Z drugiej strony, nic nie stoi na przeszkodzie by Lewy i spółka pokazali mi dzisiaj że mogę się otworzyć na sukces. Bo przeszłość została za nami a oni faktycznie są nową reprezentacją Polski. Skazaną na sukces (czyli w naszym przypadku chociażby wyjście z grupy). Tego zarówno sobie, wam jak i przede wszystkim im życzę. Jak mawiał klasyk „Biało-Czerwona na maszt, kiełbachy w górę i golimy frajerów”.

 

huzar

Rzut oka w szklaną klule czyli kto mistrzem Europy?

Wczoraj oceniłem siłę poszczególnych drużyn, które będą walczyć na Euro, dziś zabawię się w skrzyżowanie ośmiornicy Paula z Harrym Potterem i Gandalfem i za pomocą sił mistycznych przeprowadzę symulację turnieju. A w sumie nie tyle sił mistycznych co mojej intuicji i wizją zesłanym mi przez piłkarski Olimp. Znając moje szczęście i celność moich typów gdy odwiedzałem buka, jeśli obstawicie wyniki zupełnie odwrotnie, będziecie w stanie dorobić się niezłej kasy. Ok. Zaczynamy czarować.

Grupa A

Francja-Rumunia 2:0

Albania-Szwajcaria 1:3

Rumunia-Szwajcaria 1:1

Francja-Albania 4:1

Rumunia-Albania 1:0

Szwajcaria-Francja 1:2

 

1.Francja 9pkt

2.Szwajcaria 4pkt

3. Rumunia 4pkt

4. Albania 0pkt

 

Tak to widzę. Żabojady mimo mojej niechęci przejdą grupą lekkim chujem na pierwszym miejscu. Walka o 2 pozycję będzie między Szwajcarami a Rumunami i mimo remisu w bezpośrednim starciu dalej wejdą Szwajcarzy, bo wyżej pokonają gang z Albanii i lepiej zagrają z kalifatem francuskim. Rumunia do tabelki państw z 3 miejsc. Albańczycy out.

 

Grupa B

Walia-Słowacja 1:1

Anglia-Rosja 2:1

Rosja-Słowacja 1:1

Anglia-Walia 2:1

Rosja-Walia 0:0

Słowacja-Anglia 0:2

 

  1. Anglia 9pkt
  2. Słowacja 2pkt
  3. Rosja 2pkt
  4. Walia 2pkt

Ładnie pogmatwałem sytuacje w grupie B :D. Anglicy wychodzą na pierwszym. Reszta zespołów ma po 2 pkt i decyduje mała tabelka w której najlepsi okazują się Słowacy, dzięki temu że w bezpośrednich starciach zainteresowanych zespołów strzelili najwięcej bramek. I ciekawe czy życie wymyśli tak ciekawy scenariusz jak ja :P.

Grupa C

Polska-Irlandia Płn 3:1

Niemcy-Ukraina 2:0

Polska-Niemcy 0:2

Ukraina-Irlandia Płn 2:0

Polska-Ukraina 1:1

Irlandia Płn-Niemcy 1:3

  1. Niemcy 9pkt
  2. Polska 4pkt
  3. Ukraina 4pkt
  4. Irlandia Płn. 0pkt

 

Dalej przechodzą Niemcy i Polacy. Polacy dzięki zdobyciu 4 bramek przy 3 Ukraińców.

 

Grupa D

Turcja-Chorwacja 1:1

Hiszpania-Czechy 3:1

Czechy-Chorwacja 1:2

Hiszpania-Turcja 2:1

Czechy-Turcja 2:2

Chorwacja-Hiszpania 1:1

 

  1. Hiszpania 7pkt
  2. Chorwacja 5pkt
  3. Turcja 2pkt
  4. Czechy 1pkt

Wychodzą Hiszpanie i Chorwaci. Turcja powalczy o awans z 3 miejsca. Czesi niestety outsiderami grupy.

Grupa E

Irlandia-Szwecja 0:1

Belgia-Włochy 2:2

Włochy – Szwecja 1:0

Belgia-Irlandia 2:0

Włochy-Irlandia 2:0

Szwecja-Belgia 1:2

  1. Belgia 7pkt
  2. Włochy 7pkt
  3. Szwecja 3pkt
  4. Irlandia 0pkt

Belgowie i Włosi powalczą o wygraną w grupie. Detale zadecydują, że to „Czerwone Diabły” jednak wygrają grupę. Szwecja lepsza od Irlandii o długość Zlatana. Znów zapłakani kibice z „Zielonej wyspy” zaintonują „The Fields of Athenry” i to będzie najpiękniejsze wspomnienie po Irlandii na tym turnieju.

Grupa F

Austria-Węgry 2:0

Portugalia-Islandia 3:1

Islandia-Węgry 1:1

Portugalia-Austria 2:1

Islandia-Ausrria 1:3

Węgry-Portugalia 0:3

  1. Portugalia 9pkt
  2. Austria 6pkt
  3. Islandia 1pkt
  4. Węgry 1pkt

Portugalia i Austria spokojnie wychodzą na dwóch pierwszych. Islandia na trzecim dzięki liczbie zdobytych bramek.  Bratankowie z punktem pocieszenia.

Tabela drużyn z miejsc 3cich.

  1. Ukraina 4pkt
  2. Rumunia 4pkt
  3. Szwecja 3pkt
  4. Turcja 2pkt
  5. Rosja 2pkt
  6. Islandia 1pkt

Odpadają Rosjanie i Islandczycy, reszta zespołów melduje się w 1/8 finału.

1/8

Szwajcaria-Polska 1:2

Hiszpania-Szwecja 3:1

Anglia-Turcja 2:1

Portugalia-Włochy 1:1 k. 2:3

Belgia-Chorwacja 3:2 po dogrywce

Niemcy-Rumunia 3:0

Słowacja-Austria 0:2

Francja-Ukraina 3:1

Bo mamy lepsze indywidualności. Bo Zlatan to za mało na 11 wirtuozów. Bo szczęście w końcu uśmiechnie się do Angoli chociaż będzie im ciężko. Bo Gianluigi Buffon. Bo będzie to fantastyczny mecz ale wygrają multi-kulti Belgowie (bo życie jest niesprawiedliwe).  Bo, bitch, please … . Bo Austriacy będą „czarnym koniem” (bo Alaba jest czarny). Bo ukraińska obrona to parodyści a Francja z przodu ma walec.

Ćwierćfinały

Polska-Hiszpania 1:3

Anglia-Włochy 2:1

Belgia-Niemcy 1:2

Austria-Francja 1:2

Bo będziemy zapierdalać jak w meczu z Niemcami we Frankfurcie, ale to znów będzie za mało. Bo … nie wiem czemu… tak bo tak. Bo Belgowie nie są jeszcze gotowi do gry o najwyższe laury i fuksem wygrają Niemcy, Neuer wybroni im mecz. Bo pierdolone żabojady mają łatwą drabinkę.

Półfinały

Hiszpania-Anglia 2:1 po dogrywce

Niemcy-Francja 0:1

Bo Anglicy nie mają gościa, który by ich pociągnął za uszy w tak ważnym meczu. Bo Niemcy nie mogą być najlepsi na świecie i w Europie … i są słabsi kadrowo niż Francja.

Finał

Hiszpania-Francja 2:1

Bo La Furia Roja wrócą na szczyt. Mają najlepsze kluby i będą też mieli najlepszą reprezentację a Francuzi pokłócą się przed ostatnim meczem bo Pogba zaliczy żonę Griezmanna.

 

saruman

Sflaczały balonik czyli podsumowanie ostatnich sparingów kadry.

Boję się. Boję się bo za dużo już w życiu cierpienia przeżyłem a nasza reprezentacja zaczyna mnie szczuć. Zaczynają mi się pojawiać przed oczami duchy Koreańczyków i Ekwadorczyków, które śmieją się, że zrobiły z nas frajerów. Boję się że w niedziele dołączą do nich duchy Irlandczyków … tych z północy.

Niby zagraliśmy tylko dwa sparingi. Prezes Boniek zapewnia że ich wyniki były tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg. Chciałbym w to wierzyć .. Chciałbym wierzyć w tą gadaninę o tym, że byliśmy zmęczeni po obozie w Arłamowie czy o tym że te mecze były zasłoną dymną i nie chcieliśmy zdradzać swoich atutów wysłannikom banków informacji z Irlandii, Ukrainy i Niemiec. Ale jednak … W swoim życiu przeżyłem cztery wielkie turnieje, na których grali Polacy, każdy z nich zakończył się klęską narodową. Tak więc wybaczcie ale każdy przejaw naszej słabości, każdą oznakę tego, że coś nie trybi tak jak powinno (choćby najbardziej naciąganą), będę traktował jako potencjalną zapowiedź katastrofy. Podobno zawsze lepiej nastawić się na najgorsze i miło się rozczarować niż odwrotnie, napalić się i zawieść.

Mecz z Holandią jeszcze aż tak mnie nie zmartwił. Oranje mogę sobie być w kryzysie, ale mimo to pozostają niesamowicie silną ekipą. Zresztą kilka dni po zwycięstwie z nami odprawili Austriaków 0-2. Austriaków, którzy swoją grupę eliminacyjną przeszli z 9 wygranymi i tylko jednym remisem a mieli w grupie m.in. Szwedów, Rosjan i Czarnogórców. Jestem pewny że podopieczni Dany’ego Blinda w eliminacjach do kacapskiego mundialu nie będą mieli większych problemów z wyjściem z grupy. Nie mają już w swoich szeregach jakichś wielkich gwiazd. Mimo wszystko Depay do takich się nie zalicza moim zdaniem. Tak samo Wijnaldum czy Janssen.  Ale wciąż są ekipą obfitującą w talenty i z potencjałem nadal większym niż my. Ten mecz mimo że przegrany, mógł się ułożyć zupełnie inaczej. Holendrzy nas nie dominowali. Owszem, spychali nas fragmentami do obrony, no ale kurwa, w eliminacjach to samo robiła Gruzja. My z nimi walczyliśmy jak równy z równym. Z Holandią! Kiedy ostatni raz potrafiliśmy z Holendrami nawiązać równorzędną walkę? W latach 80tych? A teraz to robimy i ludzie kręcą nosami, że chujowo, że przegraliśmy, że momentami nas dominowali. Fakt, ja też liczyłem na wygraną. Bo ci chłopacy rozbudzili nasze apetyty swoją grą w ostatnim czasie. Troszeczkę popsuła mi humor pierwsza porażka naszej kadry na swoim stadionie od 2,5 roku. No ale trudno. Rywal był naprawdę wymagający a my faktycznie byliśmy po ciężkim obozie w Bieszczadach i faktycznie nie było sensu ryzykować kontuzji i umierać na boisku. Mecz pozostawiający niedosyt ale taki, który w pełni możemy zaakceptować. Nawet opinie Januszów-internautów i wszelkiej maści hejterów były nad wyraz wyrozumiałe i nie zachwiały w ryzach optymistycznego nastawienia. Balonik od kilku dni napięty jak bawole jaja nie sflaczał aż tak bardzo.

Ale potem zagraliśmy z Litwą. Litwa to bardzo wymagający przeciwnik jest … No kurwa, jakkolwiek to dziwnie zabrzmi – ten rywal nam nie leży. Nie wiem jak komukolwiek mogą nie leżeć Litwini wśród których szczytem marzeń jest zagrać w Koronie Kielce, ale nam najzwyczajniej nie leżą. Może właśnie dlatego że najczęściej swoje piłkarskie rzemiosło szlifują w naszym pięknym kraju i nie potrafimy sobie poradzić z ich topornym, ekstraklasowym stylem gry. Pamiętam mecz z 2006 i porażke u siebie 1:2, 0:2 za Smudy na wyjeździe. Dwa lata temu w Gdańsku też się męczyliśmy co nie miara. Lech odpadł w pucharach z Żalgirisem swego czasu. No mamy problem z Litwinami. Ale w końcu to ta nowa, lepsza reprezentacja Polski. Finowie też nam nie leżeli … do czasu, w marcu wywieźli piątkę w pape. Więc byłem wręcz pewny że w Krakowie klepniemy ich chociaż to 3-0. Postrzelamy, zamażemy obraz po Holandii a Fakt i Superak opublikują dziś fotkę Lewego i Nawałki z pucharem Henriego Delaunaya i wielkim tytułem „Lecimy po puchar!”. A tu chuj. Bezbramkowy remis. I to w słabym stylu. No niby bez Lewego i Piszczka. Z Kapustką na prawej obronie. Fabian ratujący nas przed stratą gola w 15 sekundzie. Mało składnych akcji. Mało co się zawiązywało. Serio. To nawet jak na mecz ekstraklasy byłaby porażka. Fakt, Litwini włożyli w ten mecz sporo serducha. Blokowali strzały własnymi ciałami jak w hokeju. Grali ostro (za co jeden z nich niemal nie wyłapał w pysk od Krychowiaka). Ale grali rąbankę, taki trochę antyfutbol, byli przeszkadzajkami a my nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. I w dupie mam że słowacki sędzie nie odgwizdał dwóch ewidentnych rzutów karnych i w dupie mam czy Peszkin faulował przy nieuznanej bramce. To i tak nie zmieniłoby obrazu nędzy, który wczoraj widzieliśmy na stadionie Wisły. Było marnie. A ja zacząłem znów się zastanawiać na ile to zasłona dymna i po prostu odpuszczony mecz a na ile zły omen. Kurwa, my za 5 dni gramy pierwszy mecz na Euro!

Jak wygląda nasza kadra przed turniejem? O obsadę bramki jestem spokojny nawet gdyby miał między słupkami stanąć Boruc. Serio, Król Artur jest tak samo godny występu na Euro jak Szczęsny z Fabianem. Mamy trzech równorzędnych golkiperów. Ktokolwiek z nich stanie w bramce to dla mnie będzie ok. Obrona? Piszczek (w kadrze gorszy niż w klubie), Glik (nie jest w tym sezonie skałą, jak w meczu ze szwabami). Kto dalej? Prawdopodobnie Pazdan z Jędzą. Ja preferowałbym w środku model włoski. Glik-Salamon. Aczkolwiek na rzeźników z Irlandii może faktycznie bardziej praktyczny będzie Pazdek. Jędza? Nie jest lewym obrońcą, pokazał to w meczu z Holendrami. Zagrał słabo, wprost przeciwnie niż na prawej. Jest wartościowym zmiennikiem dla Piszczka. Boli strata Rybusa … boli jak drzazga w kutasie … Wawrzyniak? Czy byłby lepszy od Jędzy? Z całym szacunkiem dla niego, bo piłkarzem tragicznym wcale nie jest i nie jest jego winą że w tym kraju nie ma nikogo kto potrafiłby grać lepiej na jego pozycji w piłkę ale chyba wolę obrońcę Legii. Pomoc? Krychowiak to obok Lewego najważniejsze ogniwo tej kadry. International level. Że tak pojade Benhakkerem. Nie tylko świetny rygiel w środku pola ale też prawdziwy lider. Kto obok? Mączyński? Ambitny. Ale wyżej bata nie podskoczy. Zieliński? Nie oglądam Serie A ale ludzie mówią że jest tam prawdziwym reżyserem gry. W kadrze tego nie widzę. Jodłowiec? Nawałka pokazał w sparingach że Jodła raczej będzie tylko rezerwowym. Zresztą to zawodnik zbytnio przypominający profilem Krychę. Więc … może jednak Mączyński? Boki? Kuba i Grosik? Wczorajszy mecz opłaciliśmy kontuzją Grosickiego, nie wiadomo czy na Irlandczyków się wyleczy.  Kuba? Nie jest w dobrej formie. Ale wierzę że na Euro, baa, jestem pewny że nadrobi ambicja. Ale czy to wystarczy? Jeśli nie Grosik to kto? Peszko? Może jednak lepiej Kapustka. Młody i bez kompleksów. Przód? Lewy-Milik, koniec tematu. Milik bez Lewego traci 50% przydatności.

Tak więc naszą największą bolączka jest lewa obrona. Trochę mniejszą środek defensywy i partner dla Krychowiaka. Jeśli do niedzieli nie wyleczy się Kamil Grosicki to również lewe skrzydło. Boję się jednak najbardziej o formację defensywną. Nikogo z tych czterech graczy, nawet Piszczka i Glika nie jestem w 100% pewny. Nie dam sobie za żadnego z nich obciąć ręki że nie zawalą nam bramki. Szczególnie gdy w meczu z Ukrainą skrzydłami atakować będą Jarmolenko z Konoplanką. Nie mówię już o potencjale ofensywnym Niemców bo Mueller nacierający na Pazdana czy Wawrzyniaka, to brzmi jak zły sen.

Boję się. I będę się bać do niedzieli. Wtedy woreczek z żółcią albo rozleje się w moim żołądku, albo poczuję motylki. Mam nadzieje że do ducha Tenorio czy Podolskiego nie dołączy duch … nie wiem … pieprzonego Josha Maggenisa czy Kyle Lafferty’ego.  Jestem tak jakby bardziej przygotowany na to że może to się skończyć klęska. Lata doświadczeń powinny robić swoje. Jednak chciałbym w poniedziałek rano spacerować po tym pięknym kraju, oglądać łany zboża, rzeki i łąki. Oraz patrzeć jak dzięcielina pała. I myśleć że to jest ten piękny kraj, w którym urodzili się piłkarze, którzy wczoraj opierdolili ogórów spod Belfastu. Ech, te mecze były padaką. Ale gdyby to był wyznacznik … Przecież Angole i Portugalczycy odstawili taką kaszane w sparingu, że aż zęby bolały od samego patrzenia. Może przydał się ten zimny prysznic? Może skończy się pierdolenie farmazonów o realnym dojściu do półfinału?  … Wbijać w to, przekonamy się wkrótce …. Serducho panowie, serducho i jeżdżenie na dupie. To wszystko czego od was wymagam !43501_baloniki

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑