Kiedy świat ogarnęła pandemia, futbolowi eksperci byli niemal zgodni. Piłka nigdy nie będzie już taka sama. Koniec z wielkimi transferami. Kluby będą musiały zacisnąć pasa. I mieli rację! Ale tylko w niektórych przypadkach...
Czytaj dalej „Co to było za okno! Podsumowanie transferowej karuzeli w Anglii.”Aston Villo, robisz to dobrze! Czyli plan na zastąpienie Jacka Grealisha.
Czy ligowy średniak, który aspiruje do tego, by stać się dla ligi kimś więcej, może poradzić sobie z utratą swojej największej gwiazdy? Włodarze Aston Villi zrobili w tym oknie transferowym wszystko, by na jego finiszu móc powiedzieć, że tak. Jak wiadomo, Birmingham nie jest już aktualnym adresem zamieszkania Jacka Grealisha. Anglik wypłynął na szerokie wody, przenosząc się do City, a wynikające z jego sprzedaży 100 milionów funtów, trafiło do kasy jego macierzystego zespołu. Przed zarządem The Villans pojawiło się więc wyzwanie, co zrobić byśmy nie musieli płakać po Jacku? Na ten moment, może się wydawać, że znaleźli odpowiedź na to wcale niełatwe pytanie.
Czytaj dalej „Aston Villo, robisz to dobrze! Czyli plan na zastąpienie Jacka Grealisha.”Za takie pieniądze?! Awantura o White’a.
Trwające wciąż okno transferowe jest w tym momencie tylko tłem, dla tego co wydarzyło się na linii Barcelona-Paryż. Trudno się dziwić, w końcu Leo Messi opuścił klub, z którym – jak mogło się wydawać – miał być związany po wsze czasy. To oczywiście temat numer jeden jeśli chodzi o letnie przeprowadzki. Gdzieś na dalszym planie przebija się głośny transfer Lukaku, wcześniejsze transakcje z Varanem i Sancho w rolach głównych, czy też wciąż aktualny temat Kane’a. No i rzecz jasna Grealish! Ja jednak w poniższym tekście chciałbym wrócić do dość gorącego zakupu, ale raczej będącego źródłem szyderstw, niż uznania, dla klubu który bohatera owego tekstu postanowił pozyskać. A mowa tu o blisko 60-milionowym transferze 23-letniego Bena White’a. Jest to transakcja, która w moim odczuciu jest nie tylko do wybronienia, ale już teraz można uznać ją za istotne wzmocnienie Kanonierów. I tak, wiem. Jest to niepopularna opinia.
60 milionów za piłkarza Brighton?
Choćby dlatego, że na wyobraźnię może podziałać kwota transferu. Trudno mi jednak zrozumieć to, że dla wielu w obecnych czasach, jest to wydatek aż tak szokujący. Jasne, coronawirusowe perypetie pokomplikowały pewne sprawy, ale patrząc na poczynania piłkarskich mocarstw, to chyba jednak nie wszystkim. A już na pewno nie aż tak jak się początkowo spodziewano. Piłkarze kosztowali, kosztują i będą kosztować ogromne pieniądze. Pukanie się po czołach nic tutaj nie da. Andrzej Twarowski pisał kiedyś, że 75 milionów to można dać za Van Gogha, a nie za Virgila Van Dijka, ale po pewnym czasie sam przyznał, że był to jeden z tych tweetów, których żałuje najmocniej. Nie wiem czy podobny los spotka tych szydzących z zakupu Bena White’a, ale po dłuższym zastanowieniu ta transakcja ma sens, a jej kwota – biorąc pod uwagę obecne standardy – nie jest wcale wzięta z kosmosu.
Sprawdzony w lidze
Przede wszystkim Arsenal nie kupuje kota w worku, a zawodnika, który rozegrał już 36 spotkań na poziomie Premier League. Kluby z Anglii wielokrotnie sprowadzały za duże pieniądze zagranicznych defensorów, którzy na pierwszy rzut oka mieli wszystko, by podbić ligę. Kończyło się to różnie. Tak na szybko można w tym gronie wymienić Mangalę (Porto-City 45 mln euro), Otamendiego (Valencia-City 45 mln euro), czy Mustafiego (Valencia-Arsenal 40 mln euro). Czasem brakowało, umiejętności, innym razem nie pomogło zdrowie. W innych wypadkach problemy związane ze zmianą kulturową, okazywały się nie do przeskoczenia. Tutaj o ostatnim z przypadków mowy być nie może, a to bardzo mocno zmniejsza ryzyko tego, bądź co bądź, wielomilionowego transferu.
Żołnierz Bielsy i Pottera
Skoro jednak napomknąłem między wierszami o kwestiach zdrowotnych, to należy wspomnieć, że White wygląda pod tym względem wybitnie. Wystarczy powiedzieć, że piłkarz ten rozegrał na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów aż 77 spotkań ligowych. 41 z nich przypada na grę w Leeds na poziomie Championship w kampanii 19/20. Wówczas nie opuścił on żadnego meczu, grając w każdym z nich w pełnym wymiarze czasowym! Ten okres zresztą przełożył się na nagrodę dla Najlepszego Młodego Piłkarza Sezonu oraz miejsce w Najlepszej Jedenastce rozgrywek. Pozostała liczba to wspomniane wyżej mecze w Premier League, w ramach sezonu 20/21. Regularna gra pod wodzą, najpierw Bielsy, a później Pottera, oraz jego harmonijny przeskok z zaplecza angielskich rozgrywek na ich najwyższy poziom, świadczą o dwóch rzeczach. Po pierwsze, mamy do czynienia z zawodnikiem, który może pochwalić się końskim zdrowiem. Po drugie, mówimy o chłopaku, który rozwija się więcej niż prawidłowo. I oczywiście, kontuzja może przydarzyć się zawsze. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli podzielić piłkarzy na tych podatnych na urazy oraz tych, którzy nie łapią ich niemal wcale, to White zdecydowanie należy do zbioru numer dwa. A to spora wartość.
Wymarzony piłkarz dla Artety
Wyżej wymienione nazwiska Bielsy i Pottera nie padają też tutaj przypadkowo. Zarówno Argentyńczyk, Anglik, jak i obecny przełożony White’a – Arteta, mają ze sobą wiele wspólnego jeśli chodzi o podejście do futbolu. Mianowicie, każdy z nich lubuje się w „grze piłką” i stawia na wysoką kulturę. Jeśli jesteś piłkarzem topornym, mającym problemy z podstawowymi aspektami technicznymi, to raczej nie masz szans na zaistnienie u któregokolwiek z tych szkoleniowców. A przecież zarówno trener Leeds, jak i ten z Brighton, eksploatowali White’a do granic możliwości. Ogromne znaczenie ma tutaj fakt, że Anglik to defensor dobrze operujący futbolówką. I to na tyle, że kilkukrotnie zdarzyło mu się zagrać w środku pola. Ważne są tu też kwestie mentalnościowe. Bielsa mówił o swoim byłym piłkarzu:
„Ma on w sobie wiele cech do zaoferowania, ale najważniejszą z nich jest to, że odpowiednio reaguje na swoje wpadki. Na przykład gdy spojrzymy na bramkarzy, to gdy wejdą oni źle w mecz, mogą myśleć o swojej pomyłce do samego jego końca, przez co grają coraz gorzej i gorzej. Kiedy przełożymy to na środkowych obrońców, to ich reakcja na błędy jest również bardzo istotną informacją. To kluczowe by umieć utrzymać regularność nawet jeśli zmagasz się z problemami.”
Tak więc mówimy o zawodniku o wysokich umiejętnościach technicznych i odpowiednim charakterze. A to dla Artety bardzo ważne cechy. Oczywistym jest, że hiszpański menedżer kładzie bardzo duży nacisk na skrupulatne wyprowadzenie futbolówki ze strefy obronnej i umiejętną grę pod wysokim pressingiem rywala. A piłkarska jakość i wiara we własne umiejętności prezentowane przez White’a są do tego niezbędne.
Pasujące do siebie puzzle
Podsumowując, Arsenal wydał na defensora Brighton blisko 60 milionów euro. I jasne, są to spore pieniądze. Mówimy jednak o wciąż młodym, ale ogranym już na angielskich boiskach piłkarzu, którego styl gry idealnie pasuje do koncepcji menadżera Kanonierów. Ponadto White wciąż wydaje się zawodnikiem, który ma w sobie spore rezerwy, oraz odznacza się mentalnością, która może zaprowadzić go naprawdę wysoko. Zresztą, jego dobra forma i spory potencjał zostały dostrzeżone przez selekcjonera reprezentacji Anglii, Garetha Southgate’a, który powołał obrońcę na czerwcowe, towarzyskie mecze z Austrią oraz Rumunią, i pozwolił mu zadebiutować już w pierwszym z tych spotkań. I oczywiście, na rynku być może znalazłoby się kilka potencjalnie lepszych opcji transferowych, ale ilu z tych piłkarzy chciałoby zasilić Arsenal? Zespół Kanonierów jest w miejscu w takim, w jakim jest i może tylko z zazdrością patrzeć na choćby Manchester United, który jest w stanie przekonać do siebie Varane’a. Lata posuchy zmuszają włodarzy The Gunners do wyszukiwania nieoczywistych opcji. Transfer Bena White’a właśnie takim rozwiązaniem jest, ale w moim odczuciu jest to ruch bardzo sensowny. Mimo, że wielu sądzi inaczej.
Michał Bakanowicz
Podsumowanie Euro 2020. Część II.
W pierwszej części tekstu mieliście okazję poznać moją Drużynę Turnieju, Najlepszego Zawodnika, a także Najlepszego Trenera. Dziś mniej oczywiste, ale na pewno nie mniej ciekawe kategorie. Będzie trochę klasycznych, po turniejowych przemyśleń, typu Najlepszy Młody Piłkarz, czy też Odkrycie Turnieju, ale znajdą się też kategorie mniej typowe, jak choćby Największy Pechowiec. Zapraszam!
Młody piłkarz turnieju: Pedri
Mój największy wyrzut sumienia w kontekście Drużyny Turnieju. Do teraz nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bez hiszpańskiego pomocnika jest ona niepełna. Ale ktoś odpaść musiał. Nie zmienia to faktu, że na Euro 2020, nie było drugiego, tak znakomitego młodziaka. 18-letni piłkarz Barcelony to jeden z najjaśniejszych punktów La Furia Roja. Niespożyte siły, które przejawiają się 3 wynikiem pod względem przebiegniętych kilometrów (76,1 km), a także świetna dystrybucja piłki (91% skuteczności podań), to jego znaki rozpoznawcze. Luis Enrique nie mógł się nachwalić swojego podopiecznego, komplementując go w słowach:
„Uważam, że Pedri zrobił coś, czego na dużym turnieju nie zrobił nigdy, żaden inny 18-latek. I nieważne czy bierzemy tu pod uwagę Euro, Mundial czy Igrzyska Olimpijskie. (…) Jego występy, to jak czyta grę, jak znajduje przestrzeń, jego jakość, osobowość. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego, nawet u Iniesty. To całkowicie niemożliwe do wyjaśnienia”.
Uuufff, mocny przekaz. Pedriego doceniła także komisja UEFA, która – podobnie jak ja – uznała go najlepszym młodym Piłkarzem Euro.
Odkrycie turnieju: Mikkel Damsgaard
W jego miejscu być może mógłby być ktoś z dwójki Dumfries/Maehle, ale mam pewien problem z tytułowaniem w ten sposób piłkarzy, którzy są przecież grubo po 20. Również mający za sobą sezon w Barcelonie Pedri, nie pasował mi do tego obrazka. Odkrycie to diamencik, i to taki, którego blask oślepia nas z zaskoczenia. Młody Duńczyk moim zdaniem idealnie pasuje do powyższego opisu. Zresztą, mniej lub bardziej poważne media sugerują, że dalszą obróbką jego talentu zainteresowana jest wymieniana wyżej Blaugrana. Ale teraz już zapłacić trzeba sporo. I nic dziwnego! Mówimy o piłkarzu, którego każdy kontakt z piłką, to obietnica czegoś nieoczekiwanego. Damsgaard inteligentnie reguluje tempo gry, chętnie wchodzi w drybling, ma jakość i odwagę. Jego postawa przełożyła się na dwa piękne gole i do prawdy trudno stwierdzić, który z nich okraszony jest większym efektem „wow!”. Tak na marginesie, ten drugi, to jedyna bramka na Euro, strzelona bezpośrednio z rzutu wolnego. Ale nie tylko o gole tu chodzi. Zawodnik Sampdorii to ktoś, kto dobrze równoważy grę w ofensywie (2 trafienia, 1 asysta i 1.2 kluczowego podania na mecz, 1.0 udanego dryblingu na mecz) z grą w obronie (1.6 przechwytu na mecz, 1.2 odbioru na mecz). Tak więc być może za jakiś czas, będziemy mówić o nim – piłkarz kompletny. Mamy tu do czynienia z wielkim talentem.
Rewelacja turnieju (drużynowo): Dania
Trochę już o nich powiedziane zostało, prawda? Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bo podopieczni Hjulmanda zasłużyli na prawdziwą owację na stojąco. O szkoleniowcu Duńskiego Dynamitu, już kilka ciepłych słów zdążyłem napisać, ale warto też wspomnieć to, że oprócz świetnego prowadzenia zespołu na turnieju, jest on kimś, kto podłożył podwaliny pod jego styl. Tak, tak! To właśnie Hjulmand jest jednym z tych trenerów, którzy rozpoczęli rewolucję w duńskiej piłce, sięgającą kilkanaście lat wstecz. Jej nazwa to „Nowa Droga”. To właśnie dzięki temu programowi mogliśmy oglądać na tym Euro zespół, który chętnie atakuje rywala, dobrze czuje się w różnych wariantach taktycznych i ma świetnie wyszkolonych piłkarzy, którzy nie boją się gry 1 vs 1. Jego podstawowymi założeniami była zmiana wymogów licencyjnych w duńskiej piłce, a także pozwolenie dzieciakom na czerpanie radości z gry. Brak klasyfikacji końcowej i liczenia wyników, a także zadbanie o to, by młodzi piłkarze nie wędrowali po największych klubach, a spokojnie trenowali w lokalnych akademiach. To oczywiście tylko podstawowe przykłady duńskiego podejścia do szkolenia. Ważne jest jednak, że się opłaciły. Duńczycy na tym turnieju przeszli wiele. Od dramatu ich kapitana i dwóch porażek na starcie, po spektakularne zwycięstwo z Rosją i świetną postawę w kolejnych meczach. By zagrać o złoto, zabrakło sił i szczęścia, ale i tak była to piękna historia.
Rozczarowanie turnieju (indywidualne): Bruno Fernandes
Według wielu głosów na to wątpliwe wyróżnienie zasłużył Kylian Mbappe. I oczywiście, po Francuzie spodziewaliśmy się znacznie więcej, ale kilku efektownych akcji odmówić mu nie możemy. W przypadku Fernandesa sytuacja ma się zgoła inaczej. Szukając w pamięci, nie jestem w stanie przypomnieć sobie czegokolwiek, za co moglibyśmy Portugalczyka pochwalić. Bez bramki, bez asysty, z zaledwie jedną stworzoną okazją. A przecież mówimy o murowanym kandydacie do Jedenastki Sezonu po kampanii klubowej. No właśnie! Być może to jest źródłem problemu. Zawodnik Manchesteru to ktoś, kto ma za sobą bardzo ciężkie rozgrywki. Ole Gunnar Solskjaer nie szczędził sił swojego najlepszego piłkarza, a Czerwone Diabły grały na najwyższych obrotach do samego końca sezonu (udział w finale Ligi Europy). Nie zmienia to faktu, że Bruno Fernandes był w przeciągu całego Euro piłkarzem całkowicie anonimowym i ostatecznie nie pomógł zbytnio swojej reprezentacji.
Rozczarowanie turnieju (drużynowe): Francja
Znajdą się tacy, którzy w pierwszym rzędzie wymieniliby tutaj reprezentację Turcji, która przed turniejem uchodziła za pretendenta do bycia Czarnym Koniem, a skończyła jako najgorsza drużyna Euro. Mimo wszystko skala oczekiwań też była tutaj znacznie mniejsza, niż w przypadku Francuzów. I to właśnie dlatego podopieczni Deschampsa są moim typem. Szczególnie że po fazie grupowej nic nie wskazywało na ich przedwczesne odpadnięcie z turnieju. Do teraz mam w głowie słowa dziennikarza „Weszło”, Leszka Milewskiego, który po jednym z grupowych starć Trójkolorowych uznał, że to zespół, który trzeba oglądać, bo być może mamy do czynienia z piłkarskim odpowiednikiem Chicago Bulls. Oczywiście, nie tylko on uległ temu urokowi. Jaki był jednak finał tej historii, wiemy doskonale. I tutaj nie chodzi nawet o sam fakt odpadnięcia z zespołem Szwajcarii. Kluczowe są raczej okoliczności, w jakich do tego doszło. Kiedy Ricardo Rodriguez zmarnował karnego, który mógł dać Helwetom dwubramkowe prowadzenie, a Francja odpowiedziała trzema trafieniami, Tricolores szykowali się już na ćwierćfinał. I ta pewność ich zgubiła. Dwie głupio stracone bramki, dogrywka i porażka w karnych. A to wszystko przy zbyt dużym luzie Pogby (kluczowa strata na 3:3), nieskuteczności Mbappe i ogólnym chaosie. Mistrzom Świata nie przystoi tak nonszalancka gra, za którą spotkała ich zasłużona kara.
Mecz turnieju: Włochy-Belgia
Na Euro 2020 mieliśmy mnóstwo spektakli na najwyższym poziomie. Opisany powyżej mecz Szwajcaria-Francja, dramatyczna potyczka Chorwacji z Hiszpanią, czy popis Duńczyków w meczu z Rosją, to wszystko świetne kandydatury do tytułu Meczu Turnieju. Ja jednak stawiam na jakość w najwyższym wydaniu. Mam oczywiście świadomość, że konfrontacji Włochów z Belgami, nie towarzyszyły aż tak ogromne emocje i dramaturgia, jak w przypadku tamtych spotkań, ale tutaj mieliśmy za to do czynienia z kunsztem najwyższych lotów. I tak jak wyżej wspomniana Chorwacja-Hiszpania, może kojarzyć nam się z kinem akcji, pełnym fabularnych twistów, tak starcie ekipy Manciniego, z zespołem Martineza, to Ojciec Chrzestny wśród piłkarskich spotkań. Arcydzieło, w którym wszystko ma swoje miejsce i uzasadnienie. Dawno nie widziałem meczu na takim poziomie, gdzie praktycznie każde podanie jest w punkt, każde przyjęcie ma swój kierunek, a dyscyplina taktyczna znajduje się na niewyobrażalnym wręcz pułapie. Tutaj w zasadzie nic nie odbywało się przypadkiem. Każde posunięcie miało sens i wykonywane było z najwyższą precyzją. Fenomenalne interwencje Donnarummy, inteligencja Lukaku, kluczowe zagrania De Bruyne (do dziś nie rozumiem krytyki), magiczna interwencja Spinazzoli i ten fantastyczny gol Insigne. Starcie najwyższych lotów, które zrodziło przyszłych Mistrzów Europy.
Gol turnieju: Patrick Shick vs Szkocja
Zobaczył! On to zobaczył! On to widział od początku! Patrick Shiiiick! (…) To jest maestria, to jest inteligencja połączona z techniką i z tą zabójczą nutą, którą musi mieć w sobie rasowy napastnik.
Ten komentarz Rafała Wolskiego zostanie z nami na lata. Podobnie jak opisywana przez niego bramka. Chciałem o niej napisać kilka słów, ale nie jestem w stanie zrobić tego lepiej niż wyżej wymieniony – moim zdaniem – wybitny komentator. Tak więc może po prostu popatrzmy.
Pechowiec turnieju: Leonardo Spinazzola
Grasz turniej życia. Już w pierwszym spotkaniu rozgrywek rzucasz na kolana piłkarską Europę, będąc jednym z najlepszych piłkarzy w spotkaniu, które inauguruje Euro 2020. Potwierdzasz swą formę w kolejnym meczu. W tym numer trzy nie grasz, gdyż twój zespół jest pewien awansu, więc dostajesz czas na odpoczynek. Nie przeszkadza to ekspertom w tym, by umieszczać Cię w typowanych przez siebie najlepszych Drużynach Fazy Grupowej. Wszyscy doskonale wiedzą, że jesteś na pułapie, na którym nigdy dotąd nie byłeś. Wiesz to również Ty i twój trener, który korzysta z Ciebie w kolejnym meczu. Tam znów grasz świetnie, zaliczasz asystę, która pomaga twojemu zespołowi w awansie. Są tacy, którzy zastanawiają się, czy przypadkiem nie jesteś jednym z kandydatów do tytułu MVP turnieju. I wtedy przychodzi 80 minuta ćwierćfinałowego meczu z Belgią, w której twój sen o wielkości rozpada się na drobne kawałki. Padasz na murawę, zalewasz się łzami, bo już wiesz, że kontuzja odbiera Ci szansę na granie w piłkę, na najbliższe kilkanaście miesięcy. Euro 2020 właśnie się dla Ciebie skończyło.
Tak w skrócie wygląda turniejowa historia Leonardo Spinazzoli. Prawy obrońcy Reprezentacji Włoch, który do feralnego momentu grał fenomenalnie. Zaliczył on wcześniej wspomnianą asystę, wykazał się statystyką 2.0 kluczowych podań, oraz 1.8 udanego dryblingu na mecz, a do tego świetnie bronił.
Niestety, jego koledzy musieli poradzić sobie bez niego, zarówno w półfinale, jak i meczu zamykającym turniej. I dali radę! Dzięki temu Spinazzola mógł pojawić się na ceremonii wręczenia pucharu Mistrzostw Europy i zawiesić złoty medal na szyi. Na podest wdrapał się o kulach, ale jednak!
Czy więc można nazwać świeżo upieczonego, złotego medalistę pechowcem turnieju?
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam już wam.
Tym słodko-gorzkim akcentem zbliżyliśmy się do końca mojego podsumowania. Emocje związane z Euro 2020, od niespełna tygodnia są już za nami. Teraz czas powrócić do ligowej szarzyzny i z utęsknieniem czekać na Mundial w Katarze. Podobnie jak zakończone już Mistrzostwa Europy, jest to turniej, który może budzić nasze wątpliwości. Pozostaje trzymać kciuki, że futbol wygra i tym razem.
Michał Bakanowicz
Źródło statystyk: SofaScore, WhoScored
To już za nami! Podsumowanie Euro 2020. Część I.
Cóż to był za turniej! Pisząc to kilka dni po jego zakończeniu, już raczej na chłodno, nie mam żadnych oporów przed użyciem stwierdzenia, że były to jak dotąd najlepsze mistrzostwa w XXI wieku. Żadne Euro czy Copa America, ani żaden Mundial, oglądany przeze mnie w ciągu dwóch ostatnich dekad, nie dostarczyły mi tyle piłkarskiego kunsztu i tylu emocji, co świeżo zakończone rozgrywki. Tutaj nie brakowało absolutnie niczego!
Grad goli? Był. Piękne akcje? Oczywiście. Bramki, które zostaną z nami na lata? Jeszcze jak! Oprócz tego dramaturgia, zwroty akcji i ogrom niespodzianek. To, co jednak najbardziej istotne z mojej perspektywy, to fakt, że ten turniej był wręcz przesycony czystą, piłkarską jakością i intensywnością gry. Przed startem Euro 2020 mogliśmy obawiać się o poziom rozgrywek. Narzekaliśmy na rozbicie Mistrzostw na kilka krajów, zastanawialiśmy się, czy szalony „covidowy” sezon nie da się we znaki piłkarzom i generalnie mieliśmy prawo podchodzić do sprawy dość sceptycznie. Nic bardziej mylnego! Futbol zagrał nam na nosie, w najlepszy możliwy sposób, przynosząc nam rozgrywki idealne, do tego, by pokochać piłkę, lub zadurzyć się w niej zupełnie na nowo.
Tym bardziej więc warto pochylić się jeszcze raz nad tym, czego byliśmy świadkami w ostatnich tygodniach. Zapraszam na poniższe podsumowanie, w którym zaprezentuję swoją najlepszą jedenastkę, zastanowię się nad tym komu należy się tytuł MVP, czy też wytypuję najpiękniejszego moim zdaniem gola. A to tylko część kategorii!
Drużyna, Piłkarz i trener Turnieju
Zanim przejdę do wytypowania 11 najlepszych i 7 wyróżnionych poprzez obecność na ławce, muszę przyznać, że chyba nigdy nie miałem tak dużych problemów z podjęciem ostatecznej decyzji. Euro 2020 to turniej, w którym masa piłkarzy osiągnęła niebotyczny poziom. Po pierwsze, kilku oczywistych bohaterów jak Kane, Ronaldo, czy Lukaku stanęło na wysokości zadnia. Po drugie, z cienia wyszła grupa piłkarzy obszerna jak nigdy wcześniej. Któż nie zachwycał się w czasie turnieju takimi zawodnikami jak Kjaer, Pedri czy Maehle? Niestety, miejsca w kadrze nie wystarczyło dla wszystkich.
Bramkarz: Gianluigi Donnarumma
Owszem, włoski goalkeeper zachował w przeciągu całego turnieju tylko trzy czyste konta i wypadł pod tym względem zdecydowanie gorzej niż Pickford (5 CK), ale ta statystyka nie mówi przecież wszystkiego. Wychowanek Milanu był prawdziwą ostoją włoskiej defensywy i kimś, kto rozegrał perfekcyjny turniej. Chyba najlepszym tego przykładem jest spotkanie z Belgią, kiedy to popularny Gigi wykazał się dwiema superinterwencjami, po strzałach De Bruyne i Lukaku. Szczególnie uderzenie pierwszego z nich wydawało się piłką nie do obrony. Ale dla Donnarummy nie było rzeczy niemożliwych. No i te rzuty karne! Włoch wyszedł z nich zwycięsko zarówno w półfinałowym starciu z Hiszpanią, jak i w finale z Anglią. Po zwycięstwie nad Synami Albionu otrzymał zresztą statuetkę MVP turnieju. Ja aż tak daleko z tą oceną bym nie poszedł, ale jeśli chodzi o bramkarski fach, to Gigi nie miał sobie równych.
Środkowy obrońca: Leonardo Bonucci- PIŁKARZ TURNIEJU
Skora już mowa o najlepszym zawodniku, świeżo zakończonego Euro, to mój głos wędruje do defensora Juventusu. I tu nie chodzi nawet o to, że uległem urokowi strzelonej przez niego bramki w finale. Bo oczywiście, nie jest to coś, obok czego można przejść obojętnie, ale to w zasadzie tylko wisienka na trocie. Bonucci w tym turnieju był po prostu nieskazitelny, a pod nieobecność Chielliniego, doskonale sprawdzał się w roli lidera bloku obronnego swojego zespołu. To, co jednak od dawna wiemy o Włochu, to fakt, że potrafi on nie tylko świetnie rozbijać ataki rywala, ale też, że doskonale operuje piłką. Defensor z Turynu potwierdził to w trakcie Mistrzostw. Jego 6.7 celnego, długiego podania na mecz to trzeci wynik w całych rozgrywkach i coś, co notorycznie pomagało Włochom w budowaniu kolejnych akcji. Tak więc, gdy mówisz Bonucci myślisz: perfekcyjny z tyłu, przydatny w konstruowaniu ataków i taki, który potrafi strzelić gola w kluczowym momencie. Po prostu MVP.
Środkowy obrońca: Giorgio Chiellini
Jego klubowy kolega być może zaimponował mi bardziej, ale w tej jedenastce musi być też miejsce dla kapitana Squadra Azzurra. Włoch co prawda opuścił z powodu urazu dwa mecze, ale kiedy grał, to prezentował najwyższy poziom. Zdecydowany, agresywny, umiejętnie kierujący blokiem obronnym. Po prostu stary, dobry Chiellini. Co ciekawe, pomimo łatki oldskulowego obrońcy, całkiem dobrze radził on sobie z piłką przy nodze. Jego 91% skuteczności podań, to wynik bardzo przyzwoity, nawet jeśli większość tych zagrań obarczana była niskim ryzykiem. Tak czy inaczej, Giorgio ma za sobą świetny turniej. Czy to był jego last dance? Jeśli tak, to pozamiatał cały parkiet.
Środkowy obrońca: Harry Maguire
Do momentu finału można było się zastanawiać, czy to aby nie najlepszy defensor turnieju. Stanęło chyba jednak na Bonuccim, ale to w niczym nie umniejsza Anglikowi. Maguire, który rozpoczął Euro od spotkania numer trzy, wielokrotnie pokazywał wysoki poziom. Zespół z nim w składzie zachował 3 czyste konta. Nieustępliwy w defensywie i bardzo groźny pod bramką rywala. Jego naturalna umiejętność do znajdowania się w sytuacji strzeleckiej, pozwoliła mu na zdobycie bramki w meczu z Ukrainą, a także na oddanie trzech groźnych strzałów w starciu z Danią. Swój świetny turniej przypieczętował doskonale wykonanym rzutem karnym, w finałowym konkursie jedenastek. Pozostaje żałować, że koledzy nie poszli za jego przykładem.
Lewy wahadłowy: Joakim Maehle
Ta strona defensywy to chyba najlepiej obsadzona pozycja na całym Euro. W moim zestawieniu padło na Duńczyka, ale raczej nikt by się nie obraził, gdyby w jego miejscu był Shaw (więcej w dalszej części tekstu), czy Spinazzola. Tak czy inaczej, Maehle ma za sobą wielki turniej. 2 gole i asysta, a także solidne statystyki defensywne (1.3 przechwytu na mecz, 1.7 odbioru na mecz) potwierdzają świetną dyspozycję piłkarza Atalanty. Co ciekawe, lewe wahadło nie jest jego nominalną pozycją. Prawonożny Duńczyk, gra na ogół po przeciwnej stronie, ale w czasie Mistrzostw nie dał tego po sobie poznać. Mało tego, jego zejścia na prawą nogę siały popłoch w szeregach obronnych rywali, a dośrodkowanie, które wykonał tzw. zewniakiem, zamienione na bramkę przez Dolberga, to prawdopodobnie asysta turnieju. Jeden z najlepszych zawodników nie tylko na swojej pozycji, ale i na całym Euro.
Środkowy pomocnik: Marco Verratti
O miejsce w najlepszej jedenastce rywalizował z Jorginho. Wygrał je po wygryzieniu się w statystyki. Bo piłkarz PSG to nie tylko 2 asysty, ale też 77.6 celnych podań na mecz – 93% skuteczności (4 wynik na turnieju), 2.8 kluczowego podania na mecz (3 wynik) i 3.6 odbioru na mecz (3 wynik). Pomocnik kompletny, idealnie równoważący walory ofensywne z grą w defensywie. Verratti co prawda opuścił dwa pierwsze mecze z powodów zdrowotnych, ale o jego wartości dla zespołu niech świadczy fakt, że zaraz po wygranej walce z urazem, posadził na ławce rewelacyjnego Locatelliego. Włoch to po prostu jeden z najlepszych środkowych pomocników na świecie, a zakończony czempionat, tylko ten fakt potwierdził.
Środkowy pomocnik: Pierre-Emile Hojbjerg
Duńczyk to postać doskonale znana wszystkim fanom Premier League. Zawodnik Tottenhamu ma przecież za sobą bardzo udany sezon ligowy. Mimo wszystko Hojbjerg zaskoczył na turnieju nawet tych, którzy obserwują go na co dzień. Wszystko dlatego, że piłkarz ten kojarzy nam się raczej z poczynaniami defensywnymi. Ten turniej zmusił jednak zawodnika Spurs, do przedefiniowania swojej boiskowej roli. A to wszystko przez doskonale znaną nam sytuację z Eriksenem. To rozgrywający Interu miał być tym, który będzie trzymał kierownicę w duńskiej maszynie. Jego nieobecność sprawiła jednak, że ktoś musiał wejść w jego buty. Zrobił to Hojbjerg. 3 asysty, 1.8 kluczowego podania na mecz, a także 1.7 udanego dryblingu na mecz, to liczby, których nie powstydziłby się niejeden wirtuoz środka pola. I to właśnie ta przemiana jest czymś, co karze nam postawić na Duńczyka. Szczególnie że przy tym wszystkim nie zapomniał on o zachowaniach defensywnych (1.2 przechwytu na mecz, 1.8 odbioru na mecz). Prawdziwy lider drugiej linii swojego zespołu.
Prawy wahadłowy: Denzel Dumfries
Jedyny piłkarz w jedenastce, który zakończył rywalizację zaraz po fazie grupowej. Trochę z braku konkurencji, trochę z chęci docenienia go za fantastyczne ofensywne wejścia i solidną grę w obronie. Rewelacyjny w fazie grupowej, w której to z łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich, czego wynikiem są 2 gole, a także bardzo dobry – w ostatecznie przegranym – meczu z Czechami. Holender to jedna z jaśniejszych postaci w zespole Oranje i ktoś dla kogo Euro 2020, może okazać się fantastyczną promocją. W końcu kto nie chciałby mieć wahadłowego z takim ciągiem na bramkę?
Skrzydłowy: Federico Chiesa
Ten facet to dynamit! Czysta brawura i eksplozywność, która spędza sen z powiek defensorom drużyny przeciwnej. Bez wątpienia najjaśniejszy punkt meczu finałowego. Kiedy ten włoski skrzydłowy dostaje piłkę, w twojej głowie automatycznie pojawia się myśl „oho, będzie się działo!”. Piłkarz absolutnie unikatowy, który łączy siłę i szybkość, z ogromnymi umiejętnościami czysto piłkarskimi. Chiesa strzelił na turnieju 2 bramki, ale zarówno ta zdobyta z Austrią, jak i Hiszpanią, wymagały prawdziwego kunsztu i zimnej krwi. Zawodnik Juventusu o dziwo zaczynał w roli rezerwowego, ale okazał się piłkarzem turniejowym, który najlepsze zostawia na koniec. Nie mam żadnych wątpliwości, że to ktoś, kto będzie znaczył w światowym futbolu bardzo wiele.
Środkowy napastnik: Harry Kane
Angielski snajper rozkręcał się powoli, ale gdy turniej wszedł w decydującą fazę, pokazał wszystko, co ma najlepsze. Skuteczność pod bramką, która zaowocowała łączenie 4 golami, ale także umiejętność rozegrania piłki z głębi pola. To właśnie on napędził bramkową akcję Anglii w finałowej potyczce. Prawdziwy lider zespołu, który mimo początkowej krytyki, stanął ostatecznie na wysokości zadania i w moim odczuciu był najlepszym napastnikiem turnieju. Choć konkurencja w postaci Schicka, czy Lukaku, też miała swoją jakość.
Skrzydłowy: Raheem Sterling
Wszyscy będą mu wypominać padalino z meczu z Danią. I słusznie, bo piłkarskich oszustów nie lubimy! Ale też nie wolno nam przy tym popadać w skrajność. Prawda jest taka, że Anglik ma za sobą fantastyczny turniej. Każde z jego 3 trafień, które na nim zaliczył, dawało zespołowi coś ekstra. Jedyna bramka w wygranym 1:0 meczu z Chorwacją, identyczna sytuacja w spotkaniu z Czechami, a także „napoczęcie” Niemców trafieniem w potyczce zakończonej ostatecznie wynikiem 2:0. Czysty konkret! Przy Sterlingu warto również wspomnieć o jednej asyście, a także liczbie 2.9 udanych dryblingów na mecz (3 wynik w turnieju). Tak więc skrzydłowego City można lubić, bądź nie, ale gdyby w finale powiodło się Anglikom, to kto wie, czy to nie on, zostałby najlepszym piłkarzem całego turnieju.

REZERWOWI
Yann Sommer
Podobnie jak w przypadku Donnarummy, jest to bramkarz, za którym nie stoją czyste konta. Ale ilość wykonanej pracy już tak! Sommer w całym turnieju zaliczył aż 21 interwencji, co daje mu najlepszy wynik na Euro. W przeliczeniu na mecz oznacza, to 4.2 takiego zagrania i plasuje go na pozycji numer 5. No i te rzuty karne! Bohater jedenastek z Francją, oraz dogrywki z Hiszpanią, po której też był o włos od triumfu. Zresztą, o jego klasie świadczy fakt, że MVP drugiego z tych spotkań, Unai Simon, przyznał, że nagroda ta należała się bramkarzowi Szwajcarii.
Simon Kjaer
Piłkarz, który w przeciągu całego turnieju zyskał chyba największą sympatię kibiców. Odkładając na bok – te tak mało przecież istotne – argumenty sportowe, był to największy bohater turnieju. Jego postawa w trakcie toczącego się na naszych oczach dramatu Eriksena, to coś, co wykracza poza ramy piłkarskiego turnieju. I za to wielki szacunek! Ale na boisku też było bardzo dobrze. Lider defensywnego bloku Danii to absolutnie kluczowa postać w układance selekcjonera Duńskiego Dynamitu i jeden z głównych powodów, przez które ten zespół wyglądał aż tak dobrze.
Luke Shaw
Że też nie załapał się do podstawowego składu! Była to dla mnie chyba najtrudniejsza z decyzji, ale ostatecznie padło na Maehle. Nie zmienia to faktu, że Anglik zasługiwał na to miejsce równie mocno. Gol strzelony w finale, 3 asysty, 1.7 kluczowego podania na mecz, a także solidna postawa w defensywie (3 czyste konta z nim w składzie). Po takim turnieju nie sposób go nie wyróżnić.
Jorginho
O krok od najlepsze jedenastki. Lider drugiej linii Reprezentacji Włoch i facet, który osiągnął najwyższy wynik przebytych kilometrów (86,6) w całym turnieju. Oprócz tego nie sposób nie wspomnieć o liczbie jego przechwytów, gdyż 3.6 takiego zagrania na mecz plasuje go na pierwszej pozycji również pod tym względem. A ten decydujący karny w meczu z Hiszpanią? Z Anglią już tak wspaniale nie było, ale to w niczym nie umniejsza Włochowi o brazylijskich korzeniach.
Emil Forsberg
O tym jak kapitalnym jest piłkarzem, przekonaliśmy się w naszym ostatnim meczu na tym turnieju. Forsberg strzelił nam dwie bramki, a wcześniej zaliczył trafienie ze Słowacją. Cały rozgrywki zakończył z 4 golami, zdobytymi w 4 meczach, a oprócz tego świetnie kreował grę i zdobywał przestrzeń dryblingami (2.5 na mecz – 77% skuteczności, 6 wynik na turnieju). W trakcie oglądania meczu Szwecji z Ukrainą przeszło mi nawet przez myśl, czy to nie kandydat na najlepszego piłkarza turnieju. Niestety, koledzy nie dotrzymali mu kroku i jego udział w nim zakończył się przedwcześnie.
Cristiano Ronaldo
Zdobywca 5 bramek w zaledwie 4 meczach. Równie dużo nastrzelał tylko Patrick Shick, do którego zresztą przejdziemy za chwilę. Co ciekawe, to właśnie Portugalczyk został mianowany samodzielnym Królem Strzelców imprezy. A powodem tego jest…jedna asysta. Tak! Regulamin turnieju mówi, że w przypadku identycznej liczby goli u dwóch, lub więcej zawodników, bierzemy pod uwagę podania, które pozwoliły strzelić bramkę kolegom z zespołu. Na tym polu lepszy okazał się Ronaldo. Niezależnie od tego z jak kuriozalnym przepisem mamy do czynienia, faktem jest, że pod względem indywidualnym był to udany turniej dla piłkarza Juventusu. Jego reprezentacji poszło już gorzej, ale winy należy szukać gdzie indziej, niż u samego snajpera. Tak, mam świadomość, że w zdobyciu 5 trafień pomogły mu aż 3 rzuty karne, ale ten turniej pokazał jak żaden inny, że z 11 metru mogą pomylić się nawet najlepsi. Jemu to się nie zdarzyło.
Patrick Shick
Kilka słów poświęciłem mu w powyższym akapicie. Zdecydowanie najlepszy piłkarz Czechów i prawdziwy lider zespołu. I nie chodzi tu nawet o same gole. Shick pokazał się na tym turnieju jako zawodnik niezwykle inteligentny. Taki, który potrafi zejść do rozegrania, świetnie reguluje tempo i zawsze podejmuje właściwe decyzje. Strzelenie 5 bramek dla niesłynącej z ofensywnej gry Reprezentacji Czech, to duże osiągniecie. Snajper potrafił pomóc szczęściu, gdyż obok wyżej wspomnianego Ronaldo, najczęściej celnie uderzał na bramkę rywala (1.8 na mecz). No i to trafienie w meczu ze Szkocją! Palce lizać!
Trener turnieju: Kasper Hjulmand
Skłamałbym, mówiąc, że miałem przy tym wyborze duży dylemat. Jasne, Włosi Manciniego nie mogli mi nie imponować, Southgate świetnie poukładał Anglię, a Luis Enrique, mimo początkowego chaosu, ostatecznie obronił się swoimi wyborami i stworzył naprawdę mocny zespół. No a przecież i tacy szkoleniowcy jak Silhavy, czy Petkovic, osiągnęli wyniki ponad stan. To wszystko nieważne. Hjumland prowadził swą kadrę tak, że ręce same składały się do braw, radząc sobie po drodze z kolejnymi przeszkodami. Istotna jest tutaj zmiana w podejściu Duńczyków do piłki. Solidny skandynawski zespół, który kojarzył się nam raczej z pragmatyzmem, na tym turnieju grał być może najatrakcyjniejszy futbol. Dynamika, intensywność, parcie na rywala. Po prostu ogień! Więcej bramek od nich strzelili tylko Włosi i Hiszpanie (po 13 goli, przy 12 trafieniach Duńczyków), ale przecież ci pierwsi rozegrali o jeden mecz więcej. Kiedy spojrzymy na celne strzały to 6.5 uderzenia na mecz, plasuje ich na miejscu numer dwa (też za Hiszpanią). Jeśli zaś chodzi o posiadanie piłki, to również wypadło to całkiem przyzwoicie, bo 53,5%, pozwala im na zajęcie miejsca numer 7. A to wynik lepszy niż choćby ten osiągnięty przez Anglików czy Francuzów. Tak więc mamy selekcjonera, który mimo wcale nie najsilniejszej pod względem personaliów kadry, zaprowadził ją niemal na sam szczyt, sycąc przy tym oko fanów spragnionych futbolu na tak. Duży wyczyn!
Michał Bakanowicz
To tyle jeśli chodzi o część pierwszą. Wkrótce pojawi się druga, a w niej między innymi Młody Piłkarz Turnieju, Odkrycie i jeszcze kilka innych kategorii.
Źródło statystyk: SofaScore, WhoScored
Szwecja-Polska 3:2. Pomeczowe noty.
To Euro się dla nas skończyło. Pomimo rozbudzonych nadziei po meczu z Hiszpanią, nie sprostaliśmy Szwecji. Owszem, widowisko było emocjonujące, ale indywidualne błędy popełnione w obronie, całkowicie odebrały nam szansę na godny występ na tych mistrzostwach. Od porażki ze Szwecją trochę upłynęło, więc to czas by spojrzeć na ten mecz na chłodno. Poniżej noty za spotkanie. (skala 1-10)
podstawowy skład
Wojciech Szczęsny
Przy straconych bramkach szans nie miał, ale też zabrakło z jego strony jakichś interwencji, które pomogłyby nam w tym meczu. Trudno go jednoznacznie winić za to spotkanie, ale tlenu też w nim nam nie podał. 5/10
Jan Bednarek
Patrząc na jego liczby, takie jak 4 interwencje, 3 przechwyty, 3 odbiory czy 7/9 wygranych pojedynków, można by uznać, że to nie był zły mecz w jego wykonaniu. Mimo wszystko sporo brakowało mu do występu choćby takiego, jak w meczu z Hiszpanią. W 50′ zabrakło mu zdecydowania, kiedy to na naszą bramkę uderzał Quaison, 8 minut później zachował się podobnie i z łatwością pozwolił wejść Kulusevskiemu w nasze pole karne, co skończyło się drugą bramką dla Szwedów. 4/10
Kamil Glik
Najpewniejszy w naszym bloku obronnym. Miał słabszy moment w 14′ kiedy to poszedł na raz i z łatwością dał się ograć rywalowi, ale jeśli chodzi o większe wpadki, to w zasadzie tyle. Wygrał 3/6 pojedynków na ziemi. Za to w powietrzu nie miał sobie równych, wykazując się w tym elemencie 100% skutecznością (12/12 wygranych pojedynków). Mimo wszystko mówimy o szefie defensywy, która straciła aż 3 gole. 5/10
Bartosz Bereszyński
Podobnie jak w przypadku pozostałych kolegów z linii obrony, liczby się zgadzają, 7/9 wygranych pojedynków wygląda ok. Ale skoro na papierze jest tak dobrze, to czemu w rzeczywistości wyglądało to tak źle? Bereszyński ustawiony jako półprawy/środkowy obrońca wygląda strasznie chaotycznie. Każdy jego mecz zdaje się być szarpany. Tak też było i tym razem. 4/10
Tymoteusz Puchacz
Przy pierwszy golu dla Szwedów, dał im łatwo poklepać na swojej stronie. W ofensywie natomiast nie dał nam nic. Jego seria niedokładnych i niechlujnych podań mogła doprowadzić do szału. Widział to też Sousa, który zmienił go już po 45 minutach. 3/10
Mateusz Klich
Anonimowy występ piłkarza Leeds. Trudno mi przypomnieć sobie choć jedno jego zagranie, które cokolwiek wniosłoby do naszej gry. Bez strzału, bez udanego dryblingu, bez kluczowej piłki i z mizernym procentem dokładności podań na poziomie 74%. Jeśli chodzi o defensywę to w rubryce przechwytów i odbiorów również zera. 3/10
Grzegorz Krychowiak
Pierwsze skojarzenie dotyczące jego występu, to bardzo dobry strzał z 52′, za który na pewno należy go pochwalić. Oprócz tego wyglądał raczej solidnie. Owszem, można mieć do niego małe pretensje za zablokowane przez Szwedów uderzenie z 58′, po którym poszła bramkowa kontra. Ale to byłoby chyba przesadą, gdyż później mieliśmy ze 2-3 okazje, na przerwanie tej akcji. W defensywie zaliczył 3 interwencje, 2 przechwyty i 2 odbiory. Tak więc na kolana nie rzucił, ale większych pretensji też do niego mieć nie należy. 5/10
Kamil Jóźwiak
Jego kiks z 2 minuty spotkania to coś podcięło nam skrzyła na samym starcie. Były piłkarz Lecha udowodnił po raz kolejny, że własne pole karne i jego okolice, to nie jest miejsce, w którym czuje się komfortowo. Problem w tym, że podobnie prezentował się również w ofensywie. Ani jednego udanego dryblingu, brak strzałów na bramkę rywala i w zasadzie bez dobrego dośrodkowania. Przerósł go ten mecz totalnie. 2/10
Piotr Zieliński
Takiego Ziela chcemy oglądać w Reprezentacji. Dwa bardo groźne strzały z dystansu, plus trzeci zablokowany przez rywala. Oprócz tego aktywny, chętnie biorący grę na siebie. No i z 4 kluczowymi podaniami, z których jedno możemy zapisać mu jako asystę, przy pierwszym golu Lewandowskiego. Szkoda, że szwankowało dośrodkowanie (poza jednym, na głowę Lewego), ale i tak zapisujemy ten mecz Zielińskiemu na plus. 7/10
Karol Świderski
Nie był to może wielki występ, ale trudno odmówić mu przydatności dla zespołu. 1 udany drybling, 2 kluczowe podania i co ciekawe 6/6 wygranych pojedynków w powietrzu. No i przede wszystkim kluczowe zachowanie przy naszym golu numer dwa, kiedy to inteligentnym ruchem odciągnął rywali od Lewandowskiego. Kto wie czy nie jest to piłkarz, który na tym turnieju najmocniej poprawił swoją pozycję w kadrze. 6/10
Robert Lewandowski
Za sytuację z 17′ należy mu się bura, bo Lewy, którego znamy, strzela z tego dwa gole. To co działo się jednak później skutecznie zamazuje ten niekorzystny obraz. Jego bramka numer jeden, to w zasadzie coś, co wyszarpał sobie sam. Druga to już typowy dla niego spryt i zimna krew. Oprócz tego dwoił się i troił by pociągnąć zespół do sukcesu. Nie udało się, ale to był w jego wykonaniu mecz pełen jakości i determinacji. Smutna historia naszego kapitana. 8/10
Rezerwowi
Przemysław Frankowski (od 46′)
Jego piłkarskie ograniczenia mogą irytować i tak też było w tym meczu. Zaliczył co prawda asystę prze bramce Lewego, ale większa w tym zasługa omawianego wyżej Świderskiego, niż samego Frankowskiego. No i ta sytuacja z Kulusevskim. Nie można dać się tak przepchnąć! 4/10
Jakbu Świerczok (od 61′)
Przez ponad pół godziny nie udało mu się oddać celnego strzału. Raz skierował piłkę do siatki, ale był na spalonym. W innej sytuacji strzelał głową, lecz został zablokowany. Nic wielkiego nam nie dał, choć za 6/6 celnych podań i 1 udany drybling można go lekko pochwalić. 4/10
Kacper Kozłowski (od 73′)
Anonimowy występ. Nie pamiętam w zasadzie ani jednego zagrania nastolatka z Pogoni. Gamechangerem nie był na pewno. 4/10
Przemysław Płacheta (od 78′)
To nie było udane wejście. Komiczny strzał z 80′, plus brak powrotu i wyłączenie się z akcji, w momencie, w którym traciliśmy gola na 3:2. Wydawał się jakby myślami był gdzie indziej. 3/10

Polska-Hiszpania 1:1. Pomeczowe noty.
Uuufffff…udało się! Przed meczem zbyt wielkich nadziei nie mieliśmy. Wydawało się, że żeby móc powalczyć o korzystny wynik, w naszej grze wszystko musi się zmienić o 180 stopni. I tak też było! Okazało się, że słowa Bednarka, nawiązujące do Husarii i całe jego bojowe nastawienie, nie były tylko zwykłą pokazówką. W tym zespole naprawdę coś udało się stworzyć. Jasne, Hiszpanie piłkarsko byli znacznie lepsi, ale my też potrafiliśmy im się odgryźć. Imponując przy tym grą w pressingu, walecznością i ofiarnością w defensywie. Mówiąc krótko, jesteśmy w grze! Oby na dłużej niż tylko do jutra. Zanim jednak przystąpimy do spotkania ze Szwecją, przyjrzyjmy się na chłodno postawie naszych, w ich ostatnim starciu. Poniżej indywidualne oceny sobotnich bohaterów. (skala 1-10).
Podstawowy skład
Wojciech Szczęsny
Bardzo pewny występ naszego bramkarza. Przy bramce dla Hiszpanów był bez szans, a jedyne do czego można się przyczepić, to jeden pusty przelot, przy jednym z dośrodkowań rywali. Oprócz tego bezbłędny, z super-interwencją z 83′, kiedy to wybronił sytuację sam na sam. Wielu spektakularnych zagrań nie zaprezentował, ale pomagał zespołowi wtedy, gdy było to konieczne. 6/10
Jan Bednarek
To był heroiczny występ defensora Southampton. Przed meczem obiecywał, że damy radę i w raz z kolegami słowa dotrzymał. Solidny, pewny, ofiarny i do tego schludny w rozegraniu (90% skuteczności podań). 6/10
Kamil Glik
Idealny mecz dla obrońcy Benevento, który niemal zawsze znajdował się tam, gdzie się znaleźć należało. Dobrze kierował naszą defensywą, udowodnił, że potrafi być prawdziwym liderem. Aż 11-krotnie czyścił nasze pole karne, a to najwyższy wynik spośród wszystkich zawodników, którzy do tej pory wystąpili na tym turnieju. 7/10
Bartosz Bereszyński
Występ niejednoznaczny, ale na pewno najsłabszy spośród całej trójki defensorów. Na plus choćby zainicjowanie akcji, po której dośrodkowywał Lewandowski a uderzał Świderski. Na minus niestety nieco więcej, jak choćby niefartowne ustawienie przy bramce Moraty, dzięki któremu Hiszpan nie znalazł się na spalonym, czy też nieporozumienie ze Szczęsnym z 78′. Należy również zwrócić uwagę na jego irracjonalne zachowanie po rzucie karnym, kiedy to zamiast przeszkadzać w dobitce, totalnie wyłączył się z gry i został w blokach startowych. Ambicji mu nie odmówimy, ale to na ten poziom jednak za mało. 4/10
Tymoteusz Puchacz
Powinien zachować się lepiej w sytuacji, w której straciliśmy bramkę, gdyż nie postarał się nawet zablokować strzału Moreno. Poza tym wypadł raczej pozytywnie. Nie popełniał rażących błędów, dając sporo energii na lewej stronie, ale sytuacja z 25′ dość mocno obniża jego notę. 5/10
Jakub Moder
Zachował się fantastycznie przy okazji naszej akcji bramkowej, kiedy to jednym zwodem zmienił kierunek i oszukał dwóch Hiszpanów. Niestety chwilę później nie wytrzymał ciśnienia i sprokurował rzut karny. Oprócz tego był najmniej dokładny spośród wszystkich naszych pomocników (zaledwie 47,4% dokładnych podań). 5/10
Mateusz Klich
Grał dość krótko, bo tylko do 55′, ale przez ten czas zdołał oddać groźny strzał oraz wziąć udział w naszej bramkowej akcji. Jeśli chodzi o aspekty defensywne, to był bardzo aktywny w pressingu, co przyczyniło się do zaliczenia 1 przechwytu i 3 odbiorów. Mało spektakularny, ale pożyteczny. 6/10
Kamil Jóźwiak
W pierwszej połowie zaliczył stratę w okolicach pola karnego, co zakończyło się strzałem rywala, na szczęście słabym. Więcej wyraźnych minusów doszukiwać się nie będziemy. Pokazał duże możliwości techniczne, świetną dynamikę, no i przede wszystkim zaliczył asystę, kiedy to perfekcyjnie dośrodkował na głowę Lewandowskiego. Wcześniej zaliczył odbiór, po którym Świderski oddał groźny strzał w słupek. 7/10
Karol Świderski
Na największy plus zasłużył za wyżej wymienione uderzenie. Oprócz tego doszedł do sytuacji w 34′. Generalnie, gdy zerkniemy w statystyki, to wyczytamy z nich, że zaliczył zaledwie 14 kontaktów z piłką, ale choć jest to nawet zabawne, to większego znaczenia nie ma. Był w swojej grze bardzo konkretny i pomógł zespołowi. 6/10
Piotr Zieliński
Na pierwszy rzut oka występ skrajnie anonimowy. Wielokrotnie łapałem się na tym, że na boisku po prostu go nie widziałem. Jeśli jednak wgryziemy się w pomeczowe liczby, to zobaczymy, że zawodnik Napoli, po pierwsze – przebiegł największą liczbę kilometrów spośród wszystkich piłkarzy, po drugie – był tym, który notorycznie starał się popchnąć grę do przodu, subtelnymi, ale ważnymi podaniami. Jego praca w defensywie i inteligentne poruszanie się po boisku pomogło zespołowi. Występ nie aż tak zły, jak początkowo mogłoby się wydawać, ale mimo wszystko wymagamy więcej. 5/10
Robert Lewandowski
Gdyby nie zmarnowana szansa z 42′, mielibyśmy do czynienia z występem perfekcyjnym. Nasz kapitan przez cały mecz, robił dokładnie to, czego wymaga się od klasowej „9”, gdy jego zespół walczy z potencjalnie silniejszym rywalem. Był cały czas pod grą, wchodził w kontakt z defensorami, potrafił przetrzymać piłkę, a także zagrać pod faul. No i przede wszystkim zdobył efektowną bramkę. Takiego Lewego chcielibyśmy oglądać w każdym meczu. 8/10

Rezerwowi
Kacper Kozłowski (od 55′)
Sousa to zrobił! Wprowadzenie piłkarza Pogoni, było równoznaczne z tym, że od teraz to właśnie 17-latek ze Szczecina, jest najmłodszym piłkarzem, który kiedykolwiek zadebiutował na Euro. A jaki to był występ? Bardzo niejednoznaczny. Z jednej strony Kozłowski zdynamizował naszą grę, dodając jej nieco młodzieńczej brawury, z drugiej liczby są już dla niego bezwzględne. Nastolatek przez 35 minut gry, zaliczył zaledwie jedno celne podanie i tylko 9 kontaktów z piłką. Na pewno mogło być lepiej, ale też powodów do przesadnej krytyki nam nie dał. 5/10
Przemysław Frankowski (od 68′)
Nie był specjalnie widoczny, choć swoje dla zespołu wybiegał. Na spory minus sytuacja z 76′, kiedy to mógł lepiej dograć do Lewandowskiego. Ambicja tak, jakość piłkarska już nie. 4/10
Karol Linetty i Paweł Dawidowicz (od 85′) bez oceny
Słowacja-Polska 2:1. Pomeczowe noty.
To był dramat. Po raz kolejny nasza Reprezentacja skompromitowała się w pierwszym meczu imprezy dużego formatu. Tym razem miało być jednak inaczej. Gwiazda światowej piłki, kilku ciekawych zawodników z silnych europejskich lig, solidni ligowcy i wreszcie długo wyczekiwany, zagraniczny, inteligentny trener, który ma ich poprowadzić do sukcesu. Wszystko brzmi w miarę logicznie, prawda? Problem w tym, że nasza piłka najwyraźniej logiczną nie jest. I nawet jeśli wyżej wspomniany sukces to słowo użyte na wyrost, to porażka ze Słowacją to coś, co nie miało prawa się wydarzyć.
Paulo Sousa miał mało czasu, by przygotować nasz zespół do dużej imprezy, to fakt. Ale na pewno nie miał go za mało by poukładać go na tyle dobrze, by nie przegrać ze Słowacją! To nie była Anglia, Niemcy, czy Francja. Ba! To nie była nawet Szwecja czy Dania. To była Sło-wa-cja! Mówimy tu o zespole, którego największa gwiazda, w postaci Marka Hamsika, dopiero co wróciła z piłkarskiej emerytury z Chin i obecnie pogrywa sobie w zespole IFK Goteborg. O drużynie, w której na środku obrony gra zawodnik Lecha Poznań. O zbieraninie, w której podstawowymi skrzydłowymi są rezerwowi Ferencvaros i Sassuolo.
No tak! Ale mają przecież Dubravkę, Skriniara, czy Dudę! Co z tego skoro my mamy Szczęsnego, Klicha, Zielińskiego i Lewandowskiego?
Zresztą nie ważne. Problem nie leży w personaliach. Wyglądamy źle jako drużyna. Brakuje nam pomysłu na atak, wciąż mamy problem z transferem piłki, nie mamy wypracowanych automatyzmów, a to co robimy w obronie to futbolowe jaja. Tylko czemu nie jest nam przy tym do śmiechu?
Wystarczy. Czas na noty.
Uwaga spoiler!
Nikt nie zasłużył na 10/10.
Podstawowy Skład
Wojciech Szczęsny
Rykoszet to zawsze coś, co usprawiedliwia bramkarzy choćby w pewnym stopniu. Mimo wszystko jego interwencja po strzale Maka wyglądała tak niefrasobliwie, że trudno mi uznać, że jest on tutaj bez winy. Co innego bramka numer dwa, gdzie faktycznie szans na interwencję nie miał. Poza tymi dwoma momentami, w oczy się nie rzucał i raczej nie miał okazji, by poprawić swą ocenę. 4/10
Jan Bednarek
Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, kto najbardziej zawinił przy golu Skriniara. Dostanie się więc za niego wszystkim defensorom. Zresztą, pomijając problemy w obronie, u Bednarka martwi to, że w zasadzie nie był on w stanie wykonać podania, które jakkolwiek pomogłoby nam w konstruowaniu ataku. A tego typu zachowania w systemie, w którym gramy, to po prostu jeden z obowiązków środkowego obrońcy. No i ten strzał z 91′! 3/10
Kamil Glik
Chyba najlepszy z naszych defensorów, co nie oznacza, że dobry. Przy golu numer jeden, jego niefartowna interwencja tylko przeszkodziła Szczęsnemu. Nie pomógł również przy tym drugim. Kilka razy zaatakował agresywnie rywala na jego połowie, a także próbował pomóc w rozegraniu. Niestety z różnym skutkiem. 4/10
Bartosz Bereszyński
Mak zrobił z niego pośmiewisko przy bramkowej akcji. Oprócz tego był strasznie chaotyczny. Niezłe zagrania przeplatał bardzo złymi. Wyprowadzał piłkę lepiej niż Bednarek, ale też nie na tyle dobrze, by jakoś przesadnie go chwalić. Zresztą, akcja z 18′, po której straciliśmy bramkę, po prostu nie miała prawa się wydarzyć, wcześniej w 14′ zakręcił nim Duda. 2/10
Maciej Rybus
Większych problemów w defensywie raczej nie miał. Jeśli chodzi o atak to miewał przyzwoite (nie mylić z dobrymi) fragmenty i zaliczył asystę, która podnosi jego notę. 5/10
Grzegorz Krychowiak
Bardzo słaby występ. Chaotyczny, słaby technicznie, wiecznie spóźniony. W konsekwencji tego ostatniego otrzymał pierwszą żółtą kartkę za faul taktyczny. Druga była już wynikiem głupoty. Osłabił zespół w momencie, w którym mogło wydawać się, że jeszcze jesteśmy w stanie cokolwiek w tym meczu ugrać. 2/10
Karol Linetty
Nie był to wielki mecz w jego wykonaniu, ale strzelił bramkę, która mogła okazać się bardzo ważną. Na minus na pewno zmarnowana „setka”. Mam duży problem z jego oceną bo na tle grającego u jego boku Krychowiaka, wypadł przyzwoicie. 5/10
Kamil Jóźwiak
Jego zachowania w defensywie z pierwszej połowy spotkania to skandal. To głównie przez niego Bereszyński miał ciągłe problemy na swojej stronie. Zdecydowanie zabrakło odpowiedniego przygotowania taktycznego i odpowiedzialności za zespół. W drugiej odsłonie się pod tym względem poprawił, ale jego zachowanie z 18′ trudno mu puścić płazem. Podania do Kucki z 27′ zresztą też. Tym bardziej, że również w ofensywie wniósł niewiele. 3/10
Mateusz Klich
Występ raczej niemrawy, ale to jego podanie do Rybusa stworzyło nam sytuację bramkową. Problem w tym, że takich zagrań powinno być więcej. Choć trzeba przyznać, że w 51′ Linetty „okradł go” z asysty. 4/10
Piotr Zieliński
Chyba jedyny zawodnik drugiej linii, który regularnie szukał gry do przodu. Pokusił się o kilka nieszablonowych zagrań, ale żadnego z nich nie udało zamienić się w konkret. 4/10
Robert Lewandowski
Nie mam siły słuchać już komentarzy typu „Robert nie ma z kim grać”. Wczoraj koledzy próbowali grać z Robertem, ale ten zniżył się do ich poziomu i sam był niechlujny, niedokładny i po prostu słaby. Jego strzał z 42′ z powodzeniem mógłby trafić na prześmiewczy, twitterowy profil Out Of Context Football. Jedyne pozytywne zagranie, które mogło zapaść w pamięć to wyłożenie piłki Świderskiemu z 94′. Trochę mało, prawda? 3/10

Rezerwowi
Przemysław Frankowski (od 74′)
Po wejściu dostosował się do reszty i niczym specjalnie nie zachwycił, choć podanie do Bednarka z 91′, trzeba zaliczyć mu na mały plus. 4/10
Tymoteusz Puchacz (od 74′)
Nie mamy go za co zganić, pochwalić też raczej trudno, choć ochoty do gry miał sporo. 4/10
Jakub Moder i Karol Świderski (od 85′)
Pierwszy dwukrotnie bił dobrze piłkę ze stałego fragmentu gry, drugi oddał strzał, który mógł zagrozić bramce Słowaków. Obaj grali jednak zbyt krótko by sprawiedliwie och ocenić.
Polska-Isladnia 2:2. Pomeczowe noty.
Dziś wieczorem startuje Euro! Zanim jednak cała zabawa się rozpocznie, warto jeszcze podsumować sobie ostatni sprawdzian naszej Reprezentacji. A ten zbyt wielu optymistycznych wniosków nie przyniósł. Nasza obrona wciąż jest niestabilna, nadal mamy problem z transferem piłki, a w ofensywie zdecydowanie brakuje nam polotu. Trudno na ten momenty przyznać, że jesteśmy zespołem gotowym na duży turniej. Wtorkowa potyczka z Islandią tylko potwierdziła nasze dotychczasowe obawy. Mimo wszystko jesteśmy chyba coraz bliżej wykrystalizowania pierwszej jedenastki, która wyjdzie na spotkanie ze Słowacją. A ostatnia konfrontacja była na pewno czymś, co w owych wyborach może być pomocne. Kto więc zagrał na plus i obronił, bądź poprawił swoją pozycję? Kto oddalił się od składu? Odpowiedź na te pytania znajdziemy w poniższych notach. (skala 1-10, 5 jako ocena wyjściowa)
Pierwszy skład
Wojciech Szczęsny
Bez większych szans przy obu bramkach. Pierwszy gol to wynik totalnego zamieszania w naszej linii defensywy. Drugi zresztą też, ale tu dochodzi również mocny i precyzyjny strzał, z którym nie poradziłby sobie żaden bramkarz. Poza tym raczej bezrobotny. Można się przyczepić do złego podania z 19′, ale też trzeba pochwalić za świetne dalekie zagranie, które napędziło nasz atak z minuty 89′. Koniec końców jednak występ bez większej historii. 5/10
Paweł Dawidowicz
Nerwowy, elektryczny, niechlujny w rozegraniu. W pierwszej połowie zanotował dwie identyczne straty, kiedy to zagrywał zbyt długą piłkę do jednego z naszych reprezentantów, a ta opuszczała boisko. W drugiej odsłonie chyba nieco spokojniejszy, ale to za mało na poziom reprezentacyjny. 3/10
Kamil Glik
Z jednej strony niczym nie zachwycił, ale też specjalnie nie podpadł. Nie mniej, defensywa, której to był przecież szefem, kilkukrotnie się pogubiła. Do topowej formy brakuje mu sporo, choć i tak nikogo lepszego raczej nie mamy. 4/10
Tomasz Kędziora
Wielka szkoda, że nie zablokował strzału w wyniku, którego padła pierwsza bramka. Gdyby nie to, jego występ byłby niemal nieskazitelny. Grał dokładnie tak, jak grać powinien półprawy obrońca w systemie preferowanym przez Sousę. Dał kilka świetnych piłek, które pomogły nam przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika, oprócz tego był agresywny i zdecydowany w obronie. W pewnym fragmencie przeszedł na prawą stronę defensywy i tam też wyglądał bardzo dobrze. Mógł nawet zanotować asystę po świetnym dośrodkowaniu na głowę Kozłowskiego. Niestety, wspomniany na wstępie błąd obniża jego notę, ale i tak może on to spotkanie zapisać na plus. 6/10
Tymoteusz Puchacz
Żwawy i aktywny, podobnie jak w meczu z Rosją. Ale tym razem bez błędu, który przyczynił się do utraty bramki. Do tego trochę na siłę możemy zapisać mu asystę przy golu Zielińskiego. Był nieco nieregularny, ale chyba już taki jego urok. Niemniej, występ pozytywny. 6/10
Grzegorz Krychowiak
Chyba jeden z jego najgorszych meczów w kadrze. Groźna strata w 19′ tuż przed polem karnym, niepotrzebna żółta kartka w 46′ i fatalny kiks kilkanaście sekund później. Ostatnie z tych zagrań było głównym z powodów, przez które straciliśmy bramkę. Oprócz tego nie dał zespołowi w zasadzie nic. 2/10
Jakub Moder
Być może nasz najaktywniejszy piłkarz. Nie oznacza to jednak, że najlepszy. Modera wszędzie było pełno, ale zabrało konkretów. Szkoda, bo dwukrotnie mógł pokonać bramkarza rywali, po strzałach w 11′ i 37′. Niestety oba były zbyt słabe. Niejednoznaczny występ. 5/10
Przemysław Frankowski
Poza dwoma niezłymi zagraniami raczej anonimowy w ofensywie. Jeśli chodzi o grę obronną, to popełnił bliźniaczy błąd, do tego z meczu z Rosją, kiedy to nie spróbował nawet zablokować dośrodkowania w konsekwencji, którego padła bramka. Daleki od reprezentacyjnej formy. 3/10
Piotr Zieliński
Na kolana nie powalił ale rozprowadził bramkową akcję, którą następnie wykończył. I za to należy go nie tylko pochwalić, ale też podnieść mu notę. Zresztą nie bez znaczenia jest fakt, że na zaprezentowanie swoich umiejętności miał tylko 45 minut. Moim zdaniem tym razem się obronił. 6/10
Robert Lewandowski
Nie był to wielki mecz naszego kapitana, ale 2-3 konkrety nam dał. Ten najważniejszy to rajd, który rozerwał defensywę rywali, w konsekwencji czego strzeliliśmy bramkę. Drugi to akcja z 56′, gdy wszedł w rolę skrzydłowego i skutecznie zaatakował z lewej strony (wówczas strzelał Świerczok). Trzeci to cudowne, wypieszczone podanie do Płachety z 76′. Mecz na mały plus. 6/10
Jakub Świerczok
O ile po spotkaniu z Rosją widzieliśmy go w pierwszym składzie na Słowację, o tyle tym meczem, od tego występu się raczej oddalił. Jeden słaby strzał, to za mało jak na środkowego napastnika. Tym bardziej, że w kreacji również kolegom nie pomógł. 3/10

Rezerwowi
Kacper Kozłowski (od 46′)
Początkowo nieco nerwowy, ale im dalej w las, tym lepiej. Nastolatek z Pogoni zakończył mecz z kilkoma odważnymi zagraniami. Dwukrotnie groźnie strzelał na bramkę rywala, ale także zaliczył asystę przy golu Świderskiego, gdzie zaprezentował dużą jakość. Naprawdę dobry występ. 6/10
Kamil Jóźwiak (od 56′)
Przyzwyczaił nas do tego, że po wejściu daje ogień. Tym razem było inaczej. Trudno przypomnieć sobie choć jedno ciekawsze zagranie. 4/10
Karol Linetty (od 64′)
Czasu trochę miał, a w zasadzie nie pamiętam go z żadnej akcji. 4/10
Przemysław Płacheta (od 64′)
Zdecydowanie bardziej aktywny niż wyżej wymienieni ale przy tym strasznie niechlujny. Schemat przyjęcie+złe dośrodkowanie, to za mało jak na Reprezentację Polski. Irytujący występ. 3/10
Maciej Rybus (od 80′)
Grał zaledwie kilkanaście minut, a w czasie tym zdążył zanotować stratę i złapać żółtą kartkę. Od tak doświadczonego piłkarza wymagamy zdecydowanie innych zachowań. 3/10
Karol Świderski (od 80′)
Jeśli napastnik wchodzi na boisko na ostatnie 10 min, i zdobywa gola na wagę remisu, to trudno oczekiwać od niego czegoś więcej. Nawet jeśli poza tym, zbytnio się w oczy nie rzucił. 6/10
Polska-Rosja 1:1. Pomeczowe noty.
Wtorkowe spotkanie naszej Reprezentacji pewnie zbyt wiele odpowiedzi nam nie przyniosło. Sousa mocno poeksperymentował ze składem, przez co wciąż trudno wyciągać nam jednoznaczne wnioski, co do tego, jak nasz zespół będzie wyglądać finalnie. Mimo wszystko parę spraw powinno nam się nieco rozjaśnić. Potyczka z Rosją niewątpliwie była niezłą promocją dla kilku zawodników, którzy po meczu na pewno poprawili swoje miejsce w hierarchii selekcjonera, ale są też tacy, którzy od pierwszego składu się oddalili. Kto zyskał? Kto stracił? Oto oceny po spotkaniu.
Wyjściowa jedenastka
Łukasz Fabiański
Gol ewidentnie obciąża jego konto. Być może nawet mocniej niż w przypadku Puchacza, do którego przejdziemy za chwilę. Poza niefortunną interwencją nie miał zbyt wielu szans na rehabilitację. Raczej nie przybliżył się tym występem do pierwszego składu. 4/10
Kamil Piątkowski
Widać było po nim pewną nerwowość, którą z czasem opanował. Raczej pewny w defensywie i całkiem sprawnie operujący piłką. Warto odnotować jego świetne, prostopadłe podanie z 40’, które stworzyło nam szansę bramkową. 6/10
Michał Helik
Bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony notorycznie przestawiany przez Dzyubę, z którym miał olbrzymie problemy, z drugiej z dwiema-trzema bardzo ważnymi interwencjami. Mimo wszystko do poprawy wciąż sporo. 5/10
Tomasz Kędziora
Nie rzucał się zbytnio w oczy. Poza ważną interwencją z 47’ trudno cokolwiek odnotować. Poprawnie i nic ponad to. 5/10
Tymoteusz Puchacz
Dał drużynie sporo energii, aktywnie uczestniczył w ofensywnych akcjach i jego występ można by zaliczyć na plus, gdyby nie błąd przy bramce dla Rosjan. Owszem, to było świetne podanie, ale to nie do końca tłumaczy zachowanie byłego piłkarza Lecha. Pozytywny akcent, ale nauki wciąż przed nim sporo. Szczególnie w grze obronnej. 5/10
Mateusz Klich
Momentami wyglądał jak „Pan Piłkarz”. Kreatywny, świetnie drygujący ofensywną, zawsze chętny do przejęcia podania. No po prostu Klich z Leeds. To jego piłka rozerwała defensywę rywali i pozwoliła nam na strzelenie bramki. 7/10
Grzegorz Krychowiak
Pozytywny występ. Pewny siebie, agresywny, w porę przerywający akcję rywali i schludny w rozegraniu. Ważny element zespołu. 6/10
Przemysław Frankowski
Zbyt wiele krwi Rosjanom nie napsuł, a do tego nie spróbował nawet zablokować dośrodkowania, po którym straciliśmy bramkę. No ale zaliczył asystę, która podnosi jego notę. 5/10
Dawid Kownacki
Najgorszy spośród naszym reprezentantów. Mocno zagubiony, chyba nie do końca świadomy swojej roli na boisku. Nie zawalił nic, ale też niczego nie wniósł. 2/10
Karol Świderski
Nieco aktywniejszy niż „Kownaś”, ale też bez konkretów, poza jednym strzałem głową. 3/10
Jakub Świerczok
Perfekcyjnie wywiązał się w roli zastępcy Lewandowskiego. Strzelenie bramki było formalnością, ale oprócz tego pokazał umiejętności, które cechują naprawdę dobrego napastnika. Możemy się zastanawiać, czy jego strzał w poprzeczkę był dziełem przypadku, ale zgranie z obrońcą na plecach z 58’, które napędziło naszą ofensywę, już na pewno nie. A to wymagało dużej piłkarskiej klasy. 7/10

Rezerwowi
Jan Bednarek (od 56’)
Po wejściu na boisko zaliczył 2-3 niezłe interwencje i wyglądał pewnie. W 88’ ugasił pożar po stracie Modera. 6/10
Bartosz Bereszyński (od 56’)
Swoją robotę wykonał, ale to w zasadzie tyle. 5/10
Kamil Jóźwiak (od 56′)
Zdecydowanie najlepszy spośród rezerwowych. Jego wejście całkowicie odmieniło grę naszej Reprezentacji. Robił dokładnie to, czego Kownacki, Świderski i Frankowski zrobić nie potrafili. Odważny, agresywny, chętnie wchodzący w pojedynki. 6/10
Jakub Moder (od 67′)
Raczej bezbarwny, z bardzo groźnie wyglądającą stratą z 88’. Poza tym wydaje się, że mógł zachować się nieco lepiej w sytuacji, kiedy to zabrakło mu odwagi by wedrzeć się z piłką w pole karne. 4/10
Kacper Kozłowski (od 70′)
Widać, że mentalnie dźwiga grę w kadrze, ale „efektu wow” póki co brak. Na minus jedno z podań wszerz boiska, zakończone stratą. 4/10
Karol Linetty (od 80′)
Był pełen ochoty do gry. Na plus jedno podanie z 90’, kiedy to wycofał do Kozłowskiego, ale to i tak trochę za mało, by jakoś specjalnie go wyróżnić. 5/10