Jak córka Boba Marleya uratowała kobiecy futbol na Jamajce? Reagge Girlz w pogoni za marzeniami

Gdy myślimy o jamajskim sporcie w pierwszej kolejności do głowy musi nam przyjść cała plejada kapitalnych sprinterów rodem z tej karaibskiej wyspy z Usainem Boltem na czele. Wielu kibicom przypomni się też romantyczna historia jamajskich bobsleistów, uwieczniona przez popkulturę. Piłka nożna? Nie, to zdecydowanie nie ten trop, którym podążyłyby myśli większości z nas. Jednak na dalekich Antypodach grupa dziewczyn, która od dawna zmaga się z nawałnicą problemów, wbrew losowi stara się odmienić taki stan rzeczy.

Projekt Mundial, czyli powtórka z rozrywki

Rok 1998. Legendarny francuski mundial. To jedyny męski turniej World Cup na którym kibice z całego świata mogli zobaczyć w akcji piłkarzy rodem z Jamajki. Wówczas to ekipa trenowana przez Brazylijczyka Rene Simoesa i zasilana sporą grupą emigrantów, których rodzice wyjechali w celach ekonomicznych na Wyspy Brytyjskie, zajęła trzecie miejsce w swojej grupie, dostając lekcję futbolu od Chorwatów (1:3) i Argentyńczyków (0:5) oraz odnosząc historyczny triumf nad Japonią (2:1).

Od tego czasu minęło ćwierć wieku. Reagge Boyz nie poszli za ciosem i nie pojechali więcej na najważniejszy piłkarski turniej. Obecnie na Karaibach starają się zbudować zespół, który będzie w stanie zakwalifikować się na mundial 2026. Ten rozegrany zostanie przecież w Ameryce Północnej i Środkowej.  Dzięki temu Jamajczykom na etapie kwalifikacji  ubędą najgroźniejsi rywale – w postaci USA, Meksyku i Kanady –  do obsadzenia trzech wolnych slotów, które dodatkowo posiada strefa CONCACAF.

W związku z tym Jamajczycy już jakiś czas temu przedsięwzięli te same środki co w drugiej połowie lat 90. i postanowili namówić do reprezentowania ojczystych barw zawodników, którzy wychowali się w Anglii. Dzięki ich staraniom, chociażby na tegorocznym turnieju Gold Cup, gdzie Reagge Boyz doszli do półfinału, w trykocie Karaibskich Wyspiarzy biegali znani z boisk Premier League Michail Antonio z West Hamu czy Demarai Gray z Evertonu. Natomiast od września ubiegłego roku opiekunem jamajskiej drużyny narodowej jest Heimir Hallmgrimsson, czyli człowiek, który doszedł z reprezentacją Islandii do ćwierćfinału Euro 2016 i pojechał wraz z nią na rosyjski mundial dwa lata później. Karaibscy działacze mają nadzieję, że teraz to ich kadra wejdzie w okres złotej ery, niczym kilka lat temu rodacy nowego selekcjonera.

Być może z tego powodu tamtejsza federacja skupiła się w głównej mierze na męskim futbolu, zapominając o tym, że na Jamajce w piłkę grają także kobiety. Zresztą nie jest to pierwszy raz, gdy JFF traktuje żeńską piłkę nożną niczym zbędny balast. A przynajmniej tak było jeszcze miesiąc temu. Dziś Reagge Girlz pokazują, że pomimo braku zainteresowania ze strony rodzimych włodarzy, są w stanie wyrosnąć na chlubę tamtejszego futbolu. Ale po kolei…

Ciężki żywot jamajskich piłkarek

Wikipedia datuje narodziny kobiecego futbolu na Jamajce w ustrukturyzowanej formie na rok 1987. Istnieją jednak źródła, które mówią o tym, że pierwsze żeńskie mecze rozgrywano na Wyspie jeszcze przed II Wojną Światową. Za pierwszy oficjalny mecz w historii Reagge Girlz uznaje się ich starcie z Haiti z 1991 roku, przegrane przez Jamajki 0:1. Przez lata zresztą dziewczyny z Wyspy Boba Marleya nie należały do czołówki nawet w strefie CONCACAF. W pierwszych latach swojego istnienia żeńska kadra musiała zbierać srogie lekcje futbolu, chociażby od Kanadyjek, które pokonały je 0:9, czy Amerykanek, które w 1994 roku wygrały w stosunku 0:10, co do dziś pozostaje najwyższą porażką Reagge Girlz w ich historii. Tak słabe wyniki spowodowały, że pod koniec lat 90. Jamajki zostały pozbawione finansowania z krajowego związku i nie po raz ostatni musiały szukać wsparcia wśród prywatnych darczyńców.

Poprawa rezultatów nastąpiła w połowie XXI wieku. W 2006 roku Jamajki po raz pierwszy w historii dotarły do półfinału kobiecej edycji turnieju Gold Cup. Kilka lat wcześniej na wyspie wystartowała także ogólnokrajowa liga i można było się spodziewać, że wszystko powoli idzie w dobrym kierunku. Cóż… nic bardziej mylnego. W 2010 roku borykające się z kłopotami finansowymi JFF po raz kolejny odcięło finansowanie kobiecej piłki, co w rezultacie oznaczało zawieszenie działalności żeńskiej kadry. Taki stan rzeczy potrwał aż cztery lata i być może wcale by się nie zakończył, gdyby nie niespodziewany patron…

Duch Boba Marleya czuwa nad jamajską piłką

Bob Marley był wielkim fanem piłki nożnej. Istnieje nawet teoria mówiąca o tym, że to kontuzja odniesiona przez niego w czasie rozgrywania meczu towarzyskiego, przyczyniła się kilka lat później do szybkiego rozwoju nowotworu, który spowodował śmierć króla muzyki reggae i najsłynniejszego obywatela Jamajki. Jednakże nawet po swojej śmierci legendarny muzyk roztoczył parasol ochronny nad chcącymi grać w piłkę rodaczkami. Wszystko za sprawą jego córki – Cedelli Marley.

Jej syn pewnego dnia przyniósł do domu ulotkę, na której znajdował się apel JFF o pomoc w uzyskaniu środków, które pozwoliłyby na reaktywację kobiecej kadry.

Czytam to i myślę sobie: >>Czekaj… to na Jamajce istnieje kobieca drużyna piłkarska? Skąd ona się wzięła?<<

Wspominała Cedella. Córka Króla Reagge zakasała jednak rękawy i postanowiła pomóc dziewczynom. Wraz z braćmi – Stephenem i Damienem – nagrała utwór „Strike Hard”, zadedykowany Reagge Girlz. Zarobione na nim tantiemy zostały przeznaczone na pomoc drużynie. Jednocześnie uruchomiono zbiórkę internetową, którą rodzina Marleya również pomogła nagłośnić.

Starania dyrektor generalnej wytwórni płytowej Tuff Gong nie poszły na marne. Jamajki wróciły do gry, ale kłopoty finansowe również wracały do nich jak bumerang i w latach 2016-2018 kobieca kadra znów była w stanie zawieszenia. Wówczas Cedella zrozumiała, że na pomoc JFF nie ma co liczyć i jeśli żeński futbol na Karaibskiej Wyspie ma na stałe wrócić do żywych, to ona sama musi się zaangażować jeszcze mocniej w całą sprawę.

Cedella nie tylko kolejny raz  uruchomiła swoje kontakty, by pozyskać prywatnych sponsorów, ale podróżowała także z rodaczkami na mecze i pomagała w organizacji obozów treningowych. Stała się główną mentorką Reagge Girlz. Pewne jest, że bez jej pomocy nie tylko nie nadeszłoby pasmo sukcesów, ale prawdopodobnie jamajska kadra kobiet w piłce nożnej w tym momencie w ogóle by nie istniała.

Progres sportowy

Wskrzeszona po raz kolejny drużyna w końcu zaczęła pokazywać, że drzemie w niej spory potencjał. W 2018 roku Jamajki wywalczyły po raz pierwszy w historii brązowe medale kobiecego turnieju Gold Cup. Zwycięstwo wywalczone w rzutach karnych w pojedynku z Panamą, nie tylko dało Reagge Girlz premierowe podium, ale stanowiło dla nich również przepustki na turniej finałowy Mistrzostw Świata 2019.

W rozmowie z ESPN Chinyelu Asher – zawodniczka będąca  częścią drużyny, która cztery lata temu wywalczyła historyczny awans – wspominała, jak ważną rolę w tym sukcesie odegrała Cedella:

Ona przywróciła życie temu zespołowi, wiesz, mam na myśli to, że on był już prawie martwy. Ona jest dla nas wojowniczką, jest trochę jak wróżka chrzestna z Kopciuszka. Pokazuje się z nami, co jest dla nas bardzo ważne. Wiemy, że jest ktoś, kto za nami stoi i kto widział naszą drogą i jest także kobietą, więc rozumie różne rzeczy. To dla nas bardzo ważne. Będziemy jej na zawsze wdzięczne. Ona jest jak koleżanka z zespołu, jest częścią naszej drużyny marzeń.

Na Mundialu we Francji Jamajki poznały jednak swoje miejsce w hierarchii kobiecego futbolu, ponosząc trzy sromotne porażki: 0-3 z Brazylią, 0-5 z Włochami i 1-4 z Australią. Nagrodą pocieszenia był gol strzelony Australijkom przez Havanę Solaun. Pierwszy zdobyty przez Reagge Girlz w historii ich występów na kobiecym World Cup.

Niestety wkrótce po turnieju zespół opuścił amerykański trener Hue Menzies, który również pojawił się na Jamajce dzięki wstawiennictwu Cedelli Marley. Po kilku latach pracy w ramach wolontariatu Menzies miał dość chaosu panującego w JFF. Twierdził, że związek w ogóle się z nim nie kontaktuje, a dodatkowo nie wywiązał się z obietnicy zapłacenia mu i jego sztabowi pieniędzy, które mieli obiecane za awans na mundial. I ciężko było, taką decyzję pochodzącego z Jamajki Amerykanina, uznać za ruch wskazujący na jego pazerność, gdyż jak wspomniałem Menzies przez kilka lat pracował przy kadrze, nie pobierając za to wynagrodzenia. To także on i grupa kilku pasjonatów skupionych wokół osób jego i Cedelli znajdowali dla kadry zawodniczki jamajskiego pochodzenia, które wychowywały się w USA, a także dbali o to, by najzdolniejsze dziewczyny z Wyspy wyjeżdżały do Stanów zdobywać piłkarskie (i nie tylko) wykształcenie. Jego odejście było bolesną stratą i zakłóceniem pewnej ciągłości, co mogło zaburzyć dalszy rozwój zespołu.

Sukces wbrew logice

Oczywiście pierwszymi, którzy rzucali Reagge Girlz kłody pod nogi, tradycyjnie okazali się być jamajscy działacze. Pomimo tego, że dziewczyny udowodniły, że warto je wspierać, ostatnie lata ich funkcjonowania to znów nie tylko walka z przeciwniczkami na boisku, ale także zmaganie się z wszelkimi trudnościami organizacyjnymi, spowodowanymi ograniczonymi funduszami.

W obronie JFF możemy napisać tylko, że nie są oni mizoginami celowo robiącymi na złość swojej kobiecej kadrze. Są po prostu nieudacznikami, których serdecznie dość mają częstokroć także piłkarze z męskiej reprezentacji. W czerwcu ubiegłego roku działacze zapomnieli zabookować jamajskim zawodnikom lot powrotny z Surinamu po meczu z tamtejszą kadrą narodową w ramach Ligi Narodów CONCACAF, przez co ci nieomal spóźnili się na domowy mecz rewanżowy, rozgrywany kilka dni później.  Na Jamajce szybciej pojawili się Surinamczycy aniżeli kadra gospodarzy, która wróciła do domu dopiero po interwencji ministerstwa sportu i wyczarterowaniu prywatnego lotu. Cała sytuacja wywołała nie małą złość piłkarzy.

Operowanie w takich warunkach kazało przypuszczać, że powtórzenie sukcesu sprzed czterech lat w wykonaniu Reagge Girlz będzie piekielnie trudne. A jednak udało się. Jamajki po raz drugi z rzędu zajęły trzecie miejsce na kobiecym Gold Cup, co pozwoliło im wywalczyć przepustki na tegoroczny Mundial. Tym samym już wówczas przebiły osiągnięcie kolegów z męskiego zespołu, którzy na turnieju World Cup byli tylko raz.

Mimo bierności JFF Jamajki odbyły przed turniejem obóz szkoleniowy w Holandii. Wszystko dzięki pomocy ich sponsora technicznego –adidasa – oraz dzięki dwóm niezależnym zbiórkom pieniędzy, które założyły fundacja Reagge Girlz oraz matka Havany Solaun. Pomogło także jamajskie ministerstwo sportu i niezrównana Cedella Marley wraz ze swoją fundacją Football is freedome. To pozwoliło dziewczynom odbyć przygotowania w profesjonalnych warunkach i pokryć koszty związane z wyjazdem na Antypody. Nim to jednak nastąpiło, dziewczyny w końcu pękły i w liście otwartym skrytykowały federację piłkarską za brak należytego  wsparcia. Pytane o komentarz władze JFF za każdym razem wiją się w odpowiedziach jak węgorz i unikają otwartego dialogu.

Jamajka jest kobietą

Przed rozpoczęciem Mundialu ciężko było jednak o optymizm. Poprawienie stosunku bramkowego, który cztery lata temu wyniósł 1:12 i ewentualne zwycięstwo z Panamą, byłoby już uznane za duży sukces. W końcu ciężko było się spodziewać, że Reagge Girlz zdołają postawić się tak utytułowanym rywalkom jak Francja czy Brazylia. Tym bardziej, że wyniki tegorocznych spotkań również nie zachwycały. Na osiem rozegranych gier Jamajki wygrały zaledwie dwa razy, raz zremisowały i poniosły pięć porażek.

Dlatego to co stało się już do tej pory, przeszło najśmielsze oczekiwania nawet największych optymistów. Ekipa z Karaibów strzeliła dotąd tylko jednego gola, lecz we wszystkich trzech meczach grupowych zachowała czyste konto. Dwa bezbramkowe remisy z Francją i Brazylią oraz historyczna wygrana z Panamą pozwoliły zająć Reagge Girlz drugie miejsce w grupie i znaleźć się w gronie 16 najlepszych kobiecych reprezentacji na świecie. To olbrzymie wydarzenie w historii całego jamajskiego sportu.

Już w poniedziałek podopieczne trenera Lorne Donaldsona zmierzą się z Kolumbią na etapie 1/8 play-off i w tym meczu również nie są bez szans. Skoro udało się powstrzymać ofensywne zapędy piątej i ósmej drużyny z rankingu FIFA, to dlaczego miałoby się to nie udać w przypadku konfrontacji z zespołem sklasyfikowanym na 25 pozycji? Oczywiście to nadal aż osiemnaście oczek wyżej niż miejsce, które w tym zestawieniu zajmują Reagge Girlz, ale jak widać liczby liczbami, a boisko boiskiem. Jamajki nadal nie pokazały do końca swojego potencjału ofensywnego, a przecież w ich linii ataku biega Khadija „Bunny” Shaw. Zawodniczka, która w barwach Manchesteru City zdobyła w poprzednim sezonie 20 goli i siedem asyst na poziomie Women’s Premier League.

Uwierzyć w siebie

To właśnie wspomniana Shaw w pełnym pasji przemówieniu do drużyny, po wywalczeniu awansu z grupy, zwróciła się następującymi słowami do koleżanek:

Zawalczyłyśmy o siebie. Nikt w nas nie wierzył ale my uwierzyłyśmy w siebie!

To także ona w lipcu ubiegłego roku, po zwycięstwie nad Haiti, jako kapitan zespołu, pozowała do zdjęcia trzymając w ręku koszulkę Jedine Carr. Nastoletniej jamajskiej zawodniczki, która zginęła w wyniku strzelaniny, trafiając przypadkiem w jej centrum, gdy wracała z treningu. Jej śmierć można uznać za skrajny symbol problemów na które natrafia jamajska młodzież. Tym bardziej należy docenić każdy sukces tamtejszego futbolu.

Faza grupowa Women’s World Cup upłynęła pod znakiem niespodzianek. Poza Reagge Girlz awans do kolejnej rundy wywalczyły także zespoły RPA czy Nigerii, które podobnie jak bohaterki tego tekstu, musiały mierzyć się z problemami generowanymi przez tamtejsze federacje, które zamiast wspierać swoje zawodniczki, rzucały im kłody pod nogi. Tylko własnemu talentowi i determinacji te dziewczyny zawdzięczają to, że obecnie przeżywają tak wspaniałe momenty. Oby ten piękny czas trwał dla nich jak najdłużej!

Let’s go Reagge Girlz!

Rafał Gałązka

Jedna myśl na temat “Jak córka Boba Marleya uratowała kobiecy futbol na Jamajce? Reagge Girlz w pogoni za marzeniami

Dodaj własny

Dodaj odpowiedź do Panodespresso Anuluj pisanie odpowiedzi

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑