Rozmowa z wieloletnim fanem Arsenalu Markiem Higginsem

Moim gościem był Mark Higgins. Kibic, który od 45 lat kibicuje Kanonierom, a na pierwszym swoim meczu był w 1979 roku, gdy Arsenal grał przeciwko Stoke na Highbury. Na mecze domowe oraz wyjazdowe uczęszcza regularnie od 1983 roku. Głównym tematem naszej rozmowy był pamiętny finał Pucharu UEFA z 2000 roku, gdy Arsenal mierzył się z Galatasaray. Zapraszam!

Czytaj dalej „Rozmowa z wieloletnim fanem Arsenalu Markiem Higginsem”

Premier League. Podsumowanie rundy.

Połowa sezonu Premier League za nami! Oczywiście, wszelakie komplikacje związane z coronavirusem sprawiły, że część zespołów z ligi ma rozegranych już aż 20 spotkań, inne zaledwie 17 (sytuacja na dzień 26.01). Nie zmienia to faktu, że końcówka stycznia wydaje się odpowiednim terminem na to, by pomówić o tym co na ten moment już wiemy. Tak więc bez zbędnego przedłużania, zapraszam na podsumowanie Premier League, na półmetku sezonu 20/21. Oto XI rundy.

BRAMKARZ: EMILIANO MARTINEZ (ASTON VILLA)

Wygląda na to, że włodarze z Villa Park zrobili interes życia. 17,5 mln euro wydane na argentyńskiego bramkarza to w zasadzie drobne, jeśli wziąć pod uwagę, to co były zawodnik Arsenalu wyczynia w bramce. Jego postawa przyczyniła się do zachowania aż 9 czystych kont (2 wynik w lidze) i pozwoliła Aston Villi na zajęcie bezpiecznego 9 miejsca w tabeli, w połowie ligowego sezonu. A przecież w poprzednim nad zespołem z Birmingham unosiło się widmo spadku.

LEWY OBROŃCA: ANDREW ROBERTSON (LIVERPOOL FC)

To już nie ten sam Liverpool co kampanię temu. Zespół The Reds zmaga się w ostatnich tygodniach z wielkimi problemami. Ale to właśnie Szkot jest jedynym z nielicznych, którzy nie obniżyli lotów w stosunku do poprzednich rozgrywek. Popularny „Robbo” wciąż gra swoje. Żelazne płuca, nieustępliwość w defensywie i ciąg na bramkę, to coś co nadal możemy obserwować u defensora z Liverpoolu, który na ten moment ma na koncie 1 bramkę i 5 asyst.

ŚRODKOWY OBROŃCA: RUBEN DIAS (MANCHESTER CITY)

Guardiola miesiącami szukał kogoś kto w końcu zastąpi lidera defensywy, jakim był Vincent Kompany. I chyba w końcu się udało. Portugalczyk wszedł do Premier League razem z drzwiami, z miejsca stając się najlepszym środkowym defensorem w lidze. Siła, agresywność, gra w powietrzu, a także odpowiednie zachowanie z piłką przy nodze, to coś co wzniosło całą defensywę „The Citizens” na zupełnie inny poziom i pozwoliło jej na zachowanie 10 czystych kont, w momencie, w którym były piłkarz Benfici przebywał na boisku. Zresztą, zespół Guardioli stracił w tym sezonie zaledwie 13 goli w 19 spotkaniach, do czego w dużej mierze przyczynił się właśnie Dias.

ŚRODKOWY OBROŃCA: WESLEY FOFANA (LEICESTER CITY)

Odejście Chilwella oraz kontuzja Soyuncu miały zachwiać defensywą Leicester. Nic z tych rzeczy. I wielka w tym zasługa francuskiego obrońcy, który trafił na King Power Stadium przed obecnym sezonem. 20- latek to najbardziej wyrazista postać w bloku obronnym „Lisów”. Szybki, zdecydowany, dobrze operujący piłką. Jego gra przyczyniła się to zachowania 5 czystych kont (w momencie jego przebywania na boisku) i straty stosunkowo niewielkiej liczby 21 goli w 19 spotkaniach, przez zespół Rodgersa. Doskonały transfer włodarzy z Leicester.

PRAWY OBROŃCA: JOAO CANCELO (MANCHESTER CITY)

Portugalczyk trafiał na Etihad z etykietą jednego z najlepszych bocznych obrońców na świecie. Jego początki w Manchesterze były jednak trudne. W poprzedniej kampanii nie grał niemal wcale, a jego proces adaptacji trwał bardzo długo. Cierpliwość popłaciła. Dziś jest to zdecydowanie najlepszy prawy defensor w lidze (choć grywał również z lewej strony) i ktoś kto – zgodnie z ideą nowoczesnego futbolu – daje ofensywie City nową jakość, nie zaniedbując przy tym gry obronnej. Cancelo jest dosłownie wszędzie, a jego odwaga i otwarta gra owocuje współczynnikiem kluczowych podań na poziomie 2.1 takiego zagrania na mecz, co jest najlepszym wynikiem w lidze, jeśli brać pod uwagę obrońców.

DEFENSYWNY POMOCNIK: PIERRE-EMILE HOJBJERG (TOTTENHAM HOTSPUR)

Brakujące ogniwo w układance Mourinho. Kiedy Duńczyk trafiał na Tottenham Hotspur Stadium, kojarzyliśmy go co prawda z solidną grą, ale też raczej nie obiecywaliśmy sobie po nim aż tak wiele. Ot, ciekawe uzupełnienie. Nic bardziej mylnego. Były piłkarz Southampton to absolutnie kluczowy zawodnik w swoim nowym zespole. Niezłomna praca w defensywie (2.8 odbioru na mecz) i wysoka skuteczność podań na poziomie 88%, pomaga uporządkować grę całej drużyny, a ofensywni piłkarze mogą czuć się przy nim komfortowo i swobodnie. Taki ktoś to absolutna konieczność w drużynie prowadzonej przez The Special One’a.

ŚRODKOWY POMOCNIK: KEVIN DE BRUYNE (MANCHESTER CITY)

Najlepszy piłkarz poprzedniej kampanii Premier League nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Owszem, w ostatnich tygodniach ma on problem ze skutecznością, czym doprowadza do szału ufających mu graczy FPL, ale to wciąż ktoś kto jest w stanie strzelić 3 gole i zaliczyć 10 asyst na przestrzeni 19 spotkań. Jeśli do tego dołożyć kluczowe podania na poziomie 3.2 takiego zagrania na mecz, to wiemy, że w ofensywie The Citizens nic nie może odbyć się bez wiedzy i ingerencji Belga. 

ŚRODKOWY POMOCNIK: BRUNO FERNANDES (MANCHESTER UNITED) 

Kibice „Czerwonych Diabłów” zarzekają się, że nie samym Portugalczykiem Manchester stoi, ale umówmy się, mówimy o piłkarzu, który z miejsca podniósł poziom całego zespołu już w poprzednim sezonie, a teraz kontynuuje swą misję. Bruno Fernandes to 11 goli i 7 asyst w 19 meczach, a także liczba 2.9 kluczowego podania na mecz. Pomocnik z Old Trafford to zawodnik, który jako pierwszy w historii PL został czterokrotnie wybrany piłkarzem miesiąca, w trakcie jednego roku. Ostatnie takie wyróżnienie otrzymał za grudzień. Fenomen, zdecydowanie najlepszy piłkarz i najważniejsze ogniowo obecnego lidera Premier League.

SKRZYDŁOWY: HEUNG-MIN SON (TOTTENHAM HOTSPUR)

Koreańczyk to wicelider tabeli strzelców. Jego 12 goli to imponujący dorobek. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że piłkarz ten nie zawdzięcza żadnej z tych bramek uderzeniu z rzutu karnego. Wśród całej czołówki najlepszych obecnie snajperów Premier League jest to absolutny unikat. Jeśli dołożyć do tego 6 asyst zaliczonych przez Sona, to jawi nam się obraz zdecydowanie najlepszego skrzydłowego w Premier League. Jego współpraca z Kanem – do której zaraz przejdziemy – zachwyca nas od samego początku rozgrywek i zdecydowanie nie jest czymś, obok czego przechodzimy obojętnie.

ŚRODKOWY NAPASTNIK: PIŁKARZ RUNDY: HARRY KANE (TOTTENHAM HOTSPUR) 

Tak samo tyczy się progresu jaki pod wodzą Mourinho zalicza jego klubowy kolega. Anglik to dziś nie tyle środkowy napastnik, co rozgrywający zespołu Spurs. Oczywiście, kapitan drużyny z Londynu wciąż strzela jak na zawołanie (12 goli), ale też dorzuca do tego worek asyst. Łącznie ma ich już 11. On i Son to symbioza, której na boiskach Premier League nie widzieliśmy od 25 lat. Anglik i Koreańczyk pomogli sobie w zdobywaniu bramek już 13 razy, stając się tym samym najlepiej współpracującym duetem od czasów Shearera i Suttona. I pomyśleć, że zanim Kane na dobre trafił pod skrzydła Mourinho, Paul Merson radził mu uciekać z klubu, gdyż miał on nie pasować do stylu preferowanego przez Portugalczyka. Skończyło się to tak, że Kane jest na ten moment liderem Klasyfikacji Kanadyjskiej Premier League i znajduje się w życiowej formie. Ah, ci eksperci…

SKRZYDŁOWY: JACK GREALISH (ASTON VILLA)

Obok Bruno Fernandesa najbardziej wpływowy piłkarz Premier League. Anglik dominuje ofensywną statystykę kluczowych podań (3.6). Do tego dorzuca „duże liczby” na poziomie 5 bramek i 8 asyst. Prawdziwy lider i reżyser gry zespołu z Birmingham, bez którego ciężko wyobrazić sobie ofensywę zespołu z Villa Park. W „jedenastce rudny” z konieczności na skrzydle. Kibice „The Villans” powinni się modlić, by ich kapitan nie dał się skusić, któremuś z silniejszych klubów. A będąc w takiej dyspozycji mógłby grać w dosłownie każdym. Nie ważne czy to Anglia, Włochy, czy jeszcze inna Hiszpania.

ŁAWKA:

Alisson (Liverpool FC): dobry i solidny sezon, ale póki co czegoś tu jeszcze brakuje, podobnie jak całemu zespołowi The Reds 

Eric Dier (Tottenham Hotspur): kolejny beneficjent przybycia Mourinho na Tottenham Stadium, zdecydowany i niemal bezbłędny 

James Justin (Leicester City): próba wejścia w buty Chilwella w 100% udana, przed młodym piłkarzem „Lisów” duża przyszłość 

Ilkay Gundogan (Manchester City): o jego obecności na ławce zadecydowały kwestie taktyczne, po prostu chciałem mieć w składzie typowego defensywnego pomocnika, a do Bruno i Kevina jednak ciężko podskoczyć, nie zmienia to faktu, że 7 goli i piłkarska jakość Niemca robią ogromne wrażenie 

Mohamed Salah (Liverpool FC): obok Robertsona i Alissona najrówniejszy piłkarz The Reds, 13 goli wzbudza szacunek , ale już fakt, że aż 5 z nich padło z rzutów karnych nieco studzi emocje, rywalizację przegrał z Grealishem, ale od pierwszego składu był o krok

Jamie Vardy (Leicester City): Anglik robi to co potrafi najlepiej – strzela gole (łącznie 11), ale też asystuje (łącznie 5) i walczy za zespół, póki co pomogło to „Lisom” w zajęciu miejsca na podium 

TRENER RUNDY: BRENDAN RODGERS (LEICESTER CITY)

Poprzednia kampania w wykonaniu „Lisów” to bardzo solidny czas. Oczywiście, brak awansu do Ligi Mistrzów, który w pewnym momencie wydawał się całkiem realnym, oznacza pewien niedosyt. Mimo wszystko 5 miejsce budzi uznanie. Obecny sezon miał być trudniejszy. Takim piłkarzom jak Vardy czy Schmeichel lecą latka, z klubu odszedł Chilwell, a Soyuncu złapał kontuzję. Co z tego? Rodgers zna się na robocie jak mało kto. W miejscu nieobecnych pojawiła się świeża krew, a starsi wciąż są w gazie. Leicester to dziś zespół stabilny, odpowiednio zbalansowany i taki, który nie boi się rywalizacji z najsilniejszym, o czym świadczą choćby zwycięstwa z Manchesterem City, Tottenhamem, czy remis z Manchesterem United. Owocem świetnej pracy byłego menadżera Celticu, jest trzecie miejsce Leicester na półmetku sezonu. Może tym razem uda się na stałe zagościć w top4?

ROZCZAROWANIE RUNDY: LAMPARD I CHELSEA

Apetyty były spore. Poprzednia kampania The Blues miała stanowić okresem przejściowy, przez który mogłoby się wydawać, przebrnięto całkiem sprawnie. Lampard wraz ze swoim zespołem zakwalifikował się do Ligi Mistrzów i generalnie zostawił po sobie dobre wrażenie. Transferowy ban okazał się nie taki straszny, jakim go malowano. Teraz miało być już tylko lepiej. Niestety obecne rozgrywki to pasmo rozczarowań. Wielomilionowe transfery takich piłkarzy jak Werner, Ziyech, czy Havertz, póki co nie wyszły nikomu na dobre. Chelsea gra źle, zajmuje niską pozycję w tabeli, a co gorsza w ich poczynaniach nie widać poprawy. Efekt? Zwolnienie klubowej legendy i sięgniecie po Tuchela. A miało być tak pięknie.

ZASKOCZENIE RUNDY: WEST HAM UNITED

Zespół Davida Moyesa na 4 miejscu Premier League! I nie, wcale nie cofnęliśmy się w czasie do okresu jego pracy w Evertonie. Młoty pod wodzą doświadczonego szkoleniowca zdejmują kolejne skalpy i po cichu pną się w górę w ligowej tabeli. Oczywiście, tylko szaleniec byłby gotów postawić pieniądze na to, że zespół z Londynu zakwalifikuje się do pucharów. Ale na półmetku wygląda to bardzo dobrze i stąd gratulacje dla Fabiana, jego czeskich kolegów i pozostałych piłkarzy West Hamu.

Tym optymistycznym akcentem kończyny podsumowanie pierwszej rundy angielskiej Premier League. Obecny sezon to rozgrywki zdecydowanie bardziej wyrównane niż kampania 19/20. 

Dziś możemy się zastanawiać, czy Manchester utrzyma fotel lidera? Czy Son z Kanem nadal będą trapić obrońców? Czy ktoś wyprzedzi Salaha? Wiele pytań, mało odpowiedzi. Tutaj może wydarzyć się absolutnie wszystko. Do zobaczenia po ostatnim gwizdku.

*źródło statystyk Sofascore (na dzień 26.01.2021)

MICHAŁ BAKANOWICZ

Rok Bruno Fernandesa na Old Trafford

Dokładnie rok temu Manchester United za pośrednictwem swojej strony internetowej poinformował cały świat o pozyskaniu rewelacji ligi Portugalskiej ze Sportingu. Spekulacji oraz oczekiwań wobec nowego nabytku było sporo, jednak z perspektywy czasu wiemy, że sprowadzenie Bruno do Anglii było strzałem Ole Gunnara w dziesiątkę. Piłkarz od tamtego momentu rozwinął się na niesamowity poziom, co przełożyło się także na funkcjonowanie drużyny. Po roku spędzonym na Old Trafford przez Fernandesa można jasno stwierdzić, że był to jeden z najlepszych transferów ostatnich lat w Premier League.

TRANSFER I OCZEKIWANIA


Ole Gunnar Solskjaer według doniesień, sprawę sprowadzenia Bruno Fernandesa dyskutował z zarządem już przed sezonem 2019/20. Wówczas do transakcji jednak nie doszło, ponieważ być może właściciele nie darzyli jeszcze zbyt wielkim zaufaniem Norweskiego szkoleniowca, a już wtedy byłby to spory wydatek. Jednak w zimowym okienku ubiegłego sezonu, kiedy Portugalczyk rozegrał kolejne fenomenalne pół roku w barwach Sportingu (8 bramek i 7 asyst w samej lidze), zarząd zezwolił na negocjacje z zawodnikiem. Ostatecznie 29 stycznia 2020 roku Manchester United poinformował o sprowadzeniu Bruno za około 60 milionów euro.


Kwota jak na zawodnika spoza czołowej piątki lig robi ogromne wrażenie i równie spore były oczekiwania wobec nowego piłkarza. Za sobą miał 137 występów w barwach Sportingu, w których strzelił 63 bramki i zaliczył 52 asysty. Wynik absolutnie fenomenalny. Przychodząc do Premier League, nikt raczej nie oczekiwał od niego podobnych rezultatów, bo wiadomo – wyższy poziom. Jednak każdy sądził, że płacąc taką kwotę za piłkarza, ten w dość szybkim tempie wpasuje się w drużynę i będzie pokazywał się z najlepszej strony. Spore nadzieje wobec nowego nabytku miał także, a być może nawet i przede wszystkim Solskjaer. Szkoleniowiec Czerwonych Diabłów naciskając na zarząd w kontekście tego transferu, musiał oczekiwać od piłkarza, że ten go nie zawiedzie i udowodni wszystkim swoją wartość. Jakby nie patrzeć, był to także brakujący element układanki w całej drużynie United. Wszystkie pozycje były na swój sposób już obsadzone, ale brakowało solidnego playmakera, który będzie gwarancją sporych liczb. Stawiając więc na konkretnego zawodnika do tej roli, ten musi się liczyć, że wszystkie oczy w najbliższym czasie będą zwrócone właśnie na niego, a nagła zmiana formy zespołu będzie zapewne efektem jego przyjścia.

Dzisiaj jednak już wiemy, że Portugalczyk nie tylko spełnił wszystkie oczekiwane punkty na liście, ale też dopisał własne, jeszcze bardziej wygórowane, które także wypełnił. Z perspektywy czasu nikt nie może się przyczepić do tego transferu, a co najwyżej pogratulować wszystkim osobom za niego odpowiedzialnym, że doszedł on do finalizacji.

ŻYCIOWA FORMA


W trakcie dwu i półrocznego pobytu w Sportingu Fernandes rozgrywał fenomenalne zawody, będąc prawdopodobnie najlepszym piłkarzem portugalskiej Ekstraklasy. W sezonie 2018/19 w samych rozgrywkach ligowych zdobył 20 bramek i 13 asyst, co nawet w Primeira Liga robi ogromne wrażenie. Wizja przebicia dyspozycji z rodzimego kraju piłkarza była w głowach kibiców raczej dość odległa. Na pewno nie przypadała na sam początek przygody w nowym klubie, tylko bardziej w kontekście kilku przyszłych lat. Sam piłkarz miał jednak inne plany. Bruno jest trochę zaprzeczeniem definicji i stereotypów dotyczących zawodnika grającego na pozycji „10”. Według wielu stwierdzeń rozgrywający jest typem piłkarza z definicji mało zaangażowanym w defensywę. Ma on za zadanie głównie wykreować sytuacje po otrzymanej piłce, a samemu nie za wiele o nią walczy. Fernandes, mimo że występuję na pozycji dziesiątki, to takim typem zawodnika nie jest. Włącza się do odbioru niemal zawsze, gdy jest do tego okazja. Statystyka „przechwyty na mecz” wynosi u niego średnio 0.8, a dla przykładu u Jamesa Maddisona – zaledwie 0.3.


U Bruno wielki talent idzie więc równomiernie w parze z ogromną pracowitością i wolą walki na boisku. Głównie właśnie dzięki temu bez większych problemów, a wręcz z futryną wszedł do najlepszej ligi świata. Non-stop robi progres, ciągle stara się doszlifować niedoskonałości, i to go właśnie doprowadziło do miejsca, w którym jest. Runda wiosenna w poprzednim sezonie była wręcz fenomenalna w jego wykonaniu, więc jak określić tę jesienną obecnego? Każdy kibic Manchesteru United chciałby, aby wszedł na jeszcze wyższy poziom, jednak wielkim wyczynem będzie utrzymanie obecnej przez jak najdłuższy czas.


Często mówi się, że piłkarz potrzebuje czasu, aby przyswoić się do ligi. Szczególnie takie stwierdzenia występują w najmocniejszych rozgrywkach krajowych, a już na pewno, kiedy trafi do niej piłkarz grający dotychczas w teoretycznie słabszej lidze. Bruno Fernandes jednak z miejsca obalił to przekonanie, zdobywając już w pierwszym miesiącu gry statuetkę najlepszego zawodnika lutego Premier League. Bycie najlepszym piłkarzem nawet w okresie kilku tygodni w tak mocnej lidze jest dużym wyróżnieniem, a zdobycie tego tytułu w trakcie pierwszych spotkań w tychże rozgrywkach, jest osiągnięciem na skalę historyczną. Taki też był właśnie miniony rok dla Portugalczyka, bo bez względu czy w przyszłości zaliczy jeszcze lepsze okresy – pierwsze miesiące w Manchesterze utkwią mu w pamięci do końca życia. Liczne indywidualne nagrody, masa rekordów, czy ogrom fenomenalnych występów – a to wszystko w zaledwie jeden rok.


WPŁYW NA DRUŻYNĘ

Życiowa forma najlepszego zawodnika drużyny mocno wpływa na zespół i nie inaczej było z Czerwonymi Diabłami. Być może nie był to najlepszy rok w całej historii jak w przypadku Bruno, ale już na pewno najwybitniejszy i najbardziej obiecujący w ostatnich kilku latach. Przyjście Fernandesa było uzupełnieniem brakującej części układanki, ale spowodowało także znaczny wzrost formy innych zawodników.

Bezpośredniego wpływu na to sam Bruno raczej nie miał, ale jego wybuch formy był impulsem oraz natchnieniem do cięższej pracy innych zawodników, oraz samego trenera. Mając piłkarza, wokół którego można budować wyjściowy skład, szkoleniowiec ma szanse bardziej się skupić na innych czynnikach pracy.

Portugalczyk pełni niesamowicie ważną funkcję w taktyce drużyny, ale nie można stwierdzić, że drużyna jest od niego niemal całkowicie uzależniona. Bywały momenty, tym bardziej w ostatnim czasie, kiedy Bruno w przeciwieństwie do reszty drużyny – rozegrał przeciętne spotkanie, a mimo to United zdołało zagrać zadowalające zawody. Wypadnięcie Fernandesa na pewien okres mogłoby w jakimś stopniu odcisnąć piętno na funkcjonowaniu zespołu, jednak nie stanąłby on raczej w miejscu, a w tak wielkiej machinie jest to ważny element. Nikt raczej nie chciałby przeprowadzić eksperymentu pod tytułem „Co gdyby nie Bruno?”, a już na pewno nie Ole Gunnar. Związek Bruno Fernandes – Manchester United zbiera owoce z dwóch stron i bez żadnego kryzysu potrwa to jeszcze przez długi czas. Póki jedna ze stron będzie wierna drugiej, wszystko w tej kwestii powinno funkcjonować wyśmienicie.

MATEUSZ PEREK

This Is England #11. Paolo Di Canio i jego one man show

Paolo Di Canio to jedna z najbarwniejszych postaci, która przewinęła się przez Premier League. Przez ponad dwadzieścia lat swojej kariery kontrowersyjny Włoch szokował, oburzał, ale też zapierał dech w piersi swoją efektowną grą. Przez ten czas Di Canio wykreował kilka momentów, które przeszły do historii światowego futbolu. Spotkanie z Bradford, które West Ham rozegrał w lutym 2000 roku, było chyba tym, które najlepiej zaprezentowało wszystkie cechy, sprawiające, że wychowanek Lazio był najlepszym showmanem, jaki kiedykolwiek pojawił się na Wyspach Brytyjskich.

Czytaj dalej „This Is England #11. Paolo Di Canio i jego one man show”

Jakub Moder. Niech przygoda się zacznie!


Eksport naszych młodych piłkarzy do lig zagranicznych to zjawisko nagminne. Niegdyś wyjeżdżali najlepsi, dziś złośliwi mogą twierdzić, że wystarczy kopnąć kilka razy piłkę na boiskach naszej Ekstraklasy, by zapracować na zagraniczny transfer. Patrząc na masowość przeprowadzek trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Na polskim podwórku nikogo już nie dziwią zagraniczne transakcje opiewające na kwoty 2 czy 3 mln euro. Zwykła codzienność.

Kilka miesięcy temu doszło jednak do dużego wydarzenia. Lech wygrał korespondencyjny pojedynkę z Legią i sprzedał swojego piłkarza za kwotę wyższą niż 10 mln euro (dokładnie 11). Bohater transferu, Jakub Moder, za chwilę zacznie przygodę w angielskiej Premier League. Chłopak już jakiś czas temu dołączył do nowych kolegów z Brighton, a jego debiut zdaje się być na wyciągnięcie ręki. I wiecie co? To będzie piękna kariera. Jestem o tym niemal przekonany.

Oczywiście, sceptycyzm w tym wypadku zdaje się bardziej uzasadniony niż moje optymistyczne stwierdzenie. Anglię miał już przecież podbić Kapustka, we Włoszech liczyliśmy na dobre występy Żurkowskiego, a Pawłowski miał robić furorę w Hiszpanii. Przypadki można mnożyć. Mimo wszystko mam nieodparte wrażenie, że żaden z powyższych – ani też pozostałych przykładów – nie do końca można zestawić z obecną sytuacją Modera. Tutaj wszystko wydaje się mieć ręce i nogi.

PO PIERWSZE: KONKURENCJA W ZESPOLE

Pod tym względem były zawodnik Lecha nie rzucił się na głęboką wodę. Oczywiście, trafił do prawdopodobnie najsilniejszej ligi na świecie, ale jeśli chodzi o klub, to jest to raczej średniak. I to z problemami. Jeśli spojrzymy na środek pola Brighton to mamy tu takich piłkarzy jak: Bissouma, Propper, Gross, Alzate, Mac Alisster, Tau i Lallana.

Nazwiska nie powalają, prawda? Jedynym piłkarzem z tego grona, któremu już teraz wróżę dużą karierę, jest pierwszy z nich, ostatni brzmi fajnie, ale najlepsze lata ma za sobą. A reszta? Co najwyżej solidni ligowcy. Dodatkowym plusem jest fakt, że zespół Grahama Pottera preferuje system 3-5-2, co tworzy trzy miejsca dla nominalnych środkowych pomocników o rozmaitej specyfice. Ten aspekt połączony ze wspomnianą wcześniej niezbyt wymagającą konkurencją daje Polakowi olbrzymie szanse na regularną grę. A przecież od tego właśnie trzeba zacząć.

PO DRUGIE: KWOTA TRANSFERU

11 mln euro to w dzisiejszym futbolu żadna fortuna. Ale trochę wacików za to by było. Umówmy się, Brighton to nie jest klub, który szasta pieniędzmi. Największy transfer w ich dziejach opiewa na kwotę 22 mln euro, a Moder ze „swoją” przeszło dyszką to numer 9 w jego historii. Takiego piłkarza kupuje się po to, by grał i nie robi się tego bez odpowiedniego researchu (no, chyba że pracujesz na Camp Nou). Można spokojnie założyć, że zanim Polak trafił na AMEX, to skauci tego klubu dowiedzieli się o nim absolutnie wszystkiego. Biorąc pod uwagę to całe rozpoznanie i sumę, jaką musiały wyłożyć „Mewy”, to Moder może liczyć na konsekwentne stawianie na jego osobę. Nikt nie skreśli go za jedno czy drugie niepowodzenie. On ma być przyszłością klubu.

PO TRZECIE: MENTALNOŚĆ

Ale w zasadzie czemu w ogóle mielibyśmy zakładać jakieś problemy? Bo nie udźwignie presji? Wojtek Szczęsny w jednym z ostatnich odcinkach Foot Trucka mówi o Moderze:


„To top! Mam o nim lepszą opinię niż ktokolwiek inny w polskiej piłce (…) Ma przede wszystkim jaja. Jest oczywiście bardzo dobrze wyszkolony technicznie i bardzo dobry fizycznie, ale ma też niesamowity charakter. (…) Pierwszy moment, w którym go zauważyłem – bo nie ukrywam, że wcześniej nie wiedziałem kto to w ogóle jest – był podczas gierki na treningu Reprezentacji. Mam piłkę przy nodze, szukam gry i nagle słyszę >>Wojtek!!!<<, pomyślałem sobie >>Kim jest ten młody? ?<< Ale spodobało mi się to. Podałem mu piłkę, a on sobie jeszcze oczywiście z nią poradził”.

I o to właśnie chodzi! Zresztą, czytając i oglądając wywiady z byłym piłkarzem Lecha, maluje nam się obraz pewnego siebie, ale twardo stąpającego po ziemi chłopaka. Poza tym udane występy Polaka w spotkaniach może nie najwyższego, ale sporego ciężaru pokazały, że Moder nie pęka na robocie. W reprezentacyjnym meczu z Włochami był jednym z najlepszych na boisku, grał swoje w spotkaniach eliminacyjnych do Ligi Europy, a i pierwszy, najbardziej prestiżowy mecz z Benficą – już w samych rozgrywkach – może zapisać sobie na plus. Nikt przecież nie mówi, że musi on od razu ciągnąć swój nowy zespół w meczach z Liverpoolem czy City. Ale dlaczego miałby nie domagać się piłki w starciach z Newcastle czy Crystal Palace?

PO CZWARTE: STYL GRY

A grając w Brighton, możesz mieć pewność, że będziesz miał ją przy nodze częściej niż w wypadku gry w WBA czy Burnley. Mało tego! Ponad połowa ligi ma niższy procent posiadania futbolówki niż Brighton. I świetnie. Lechowi jako klubowi można sporo zarzucić, ale należy też przyznać, że zespół z Poznania to taki, który lubi „grać piłką”. Młodzi chłopcy wywodzący się z akademii Kolejorza to zawodnicy, którzy swobodnie nią operują, a zamiast patrzeć pod nogi, umiejętnie skanują przestrzeń w poszukiwaniu partnerów. Graham Potter lubi takich piłkarzy. Zresztą, szkoleniowiec ten trafił do Brighton właśnie po to, by poprawić styl zespołu, gdyż właściciel klubu stawia na efektowny futbol i jest on dla niego ważny niemal tam samo jak wyniki. To naturalne środowiska dla Modera…

ŻRÓDŁO: WHOSCORED.COM

PO PIĄTE: UMIEJĘTNOŚCI

…który ma to wszystko, o czym pisałem powyżej. Luz w prowadzeniu piłki, świetny przegląd pola, doskonały cross, a także stałe fragmenty gry. Polak ma jeszcze coś i jest to cecha unikatowa. Strzał z dystansu, zarówno lewą, jak i prawą nogą. Czasem są to uderzenia techniczne, innym razem bomby rozrywające siatkę. Repertuar jest naprawdę szeroki. Oprócz walorów ofensywnych pomocnik dokłada do tego również grę w defensywie. To wszystko sprawia, że nie powinniśmy obawiać się, że Moder będzie odstawał piłkarsko. Taktycznie też na pewno nie, bo jednak akademia Lecha to stempel pewnej jakości.

ALE…

Bo przecież bez wątpliwości się nie obędzie.
Czy to na pewno dobry wybór? Brighton jest obecnie na dopiero 16 miejscu w tabeli Premier League, a od grupy spadkowej dzieli ich zaledwie kilka punktów. A przecież wolelibyśmy, by Moder do Championship nie spadał. Tu byłbym jednak spokojny. Jeśli spojrzeć na takie statystyki jak posiadanie piłki, wykreowane sytuacje, czy strzały na bramkę, to „Mewy” w każdym z tych parametrów znajdują się mniej więcej w środku stawki. Fani Łony być może powiedzą, że „to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy”, ale ja mam przekonanie, że posiadanie stylu i określona jakość obroni się w dłuższej perspektywie. W Anglii jest co najmniej kilka zespołów słabszych niż Brighton.

Czy końcówka roku w wykonaniu Modera, nie powinna nas nie zaniepokoić? Oczywiście, w ostatnich miesiącach zawodnik Lecha był cieniem tego, który zachwycał nas w okresie, o którym wspominam wcześniej. Weźmy jednak pod uwagę fakt, że mówimy tu o 19-letnim chłopaku, który w krótkim czasie zaliczył przeskok z rezerw Lecha do jego pierwszego składu, zadebiutował w Reprezentacji Polski, zagrał z Benficą czy Rangersami, a także podpisał kontrakt z klubem topowej ligi świata. Sporo jak na nastolatka, który jeszcze nie dawno łapał szlify w pierwszoligowej Odrze Opole. Jeśli do tego dodamy nieprzyzwoicie dużą liczbę minut, jakie rozegrał Moder w sezonie 20/21 (dokładnie 2303 minuty), to mamy obraz chłopaka wyeksploatowanego do granic możliwości. Jeśli chodzi o polskich piłkarzy z pola, którzy grali od niego częściej, to są to tylko Kędziora, Jóźwiak, Puchacz, Helik i Rybus. I zanim zjawi się ktoś, kto stwierdzi „ale jak to, przecież on idzie do ligi gdzie gra się najwięcej i najciężej” to uspokajam, że takie postawienie sprawy to czysty populizm. Żaden piłkarz Brighton nie nastukał w kampanii 20/21 tyle minut co Moder. Najbardziej zapracowanym zawodnikiem „Mew” jest na ten moment Webster, który ma na liczniku zaledwie 1740 minut. Tak więc różnica jest spora.

Podsumowując, Moder ma wszystko by pokazać się z dobrej strony w Premier League, a argumenty przeciw temu wydają mi się mniej solidne, niż te popierające tę tezę. Oczywiście, piłka nożna to sport nieprzewidywalny. Nigdy nie możemy mieć 100% przekonania, że dane założenie jest trafne. Mimo wszystko Polak daje spore nadzieje na to, że na naszym podwórku pojawił się kolejny nasz rodak, który pokaże światu, że w Polsce też potrafią grać w piłkę. Trzymamy kciuki!

MICHAŁ BAKANOWICZ

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑