„Ukraińskie dzieci przerobimy na Rosjan” – przypadek Andrieja Sołomatina

Sportowcy często zabierają głos w kwestiach politycznych. Część z nich robi to w słusznych celach, takich jak walka z rasizmem czy problem skrajnego ubóstwa. W Rosji jednakże są oni zazwyczaj kremlowskimi propagandystami. Pojawiają się podczas świąt takich jak Dzień Rosji czy Dzień Zwycięstwa, biorą udział w paradach wojskowych, czy pokazują się publicznie z literą „Z” albo wstążką św. Jerzego. A także namawiają do takich rzeczy jak „przerabianie” dzieci ukraińskich na rosyjskie.

Przy okazji dopuszczenia do startów w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu sportowców z Rosji i Białorusi, w kraju rządzonym przez Putina, pojawił się pewien dylemat – czy w ogóle powinni oni brać udział w tym wydarzeniu. Dla władzy na Kremlu obecne warunki są bowiem upokarzające – reprezentanci kraju będą musieli występować pod neutralną flagą, bez hymnu oraz bez udziału oficjeli i przy braku wsparcia dla wojny. W rosyjskich mediach trwa więc debata – co zrobić w takiej sytuacji?

Część sportowców już zapowiedziała, iż do Paryża się nie zamierza wybrać. Jest to między innymi dwukrotny mistrz olimpijski z Tokio w pływaniu Jewgienij Ryłow. W ostatnim czasie był on zawieszony na dziewięć miesięcy, za udział w wiecu poparcia aneksji Krymu. Jest on gorącym zwolennikiem polityki Putina tak jak wielu innych sportowców, szczególnie z dyscyplin olimpijskich. Wyrażanie poparcia dla prezydenta Rosji jest bowiem dość często spotykane, szczególnie od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę w 2022 roku.

W świecie piłkarskim wyróżnia się natomiast jedna postać – Andriej Sołomatin. Moja ocena wobec niego jest jednoznaczna – to obrzydliwa kreatura.  Nie umiem inaczej określić człowieka, który nawołuje do „przerabiania” ukraińskich dzieci na Rosjan. W swoim kraju budzi on jednak podziw, mimo iż według niego, wielu rodaków powinno zostać „skazanych na śmierć, bez wyroku i procesu”. Zapraszam do kolejnego tekstu polityczno-sportowego o tym, co aktualnie dzieje się w Rosji.

Gwiazda rosyjskiej ligi

Sołomatin urodził się 9 września 1975 roku w Moskwie. W tym samym roku zakończyła się Konferencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego Europy. Były to też ostatnie lata istnienia wielkiego imperium – Związku Radzieckiego. Dla jednych była to katastrofa, dla reszty natomiast szansa na niezależność. Część z terenów, która nie znalazła się po 1991 roku w granicach Rosji, jest obecnie celem wojskowym dla Rosji (pokazują to wydarzenia w Gruzji czy Ukrainie).

Karierę Andriej Sołomatin rozpoczyna w zespole lokalnego Torpedo – nie udaje mu się jednak tam zadebiutować. Przechodzi więc do zespołu z drugiego poziomu rozgrywkowego, czyli TRASKO Moskwa. Tam spisuje się bardzo dobrze i wzbudza zainteresowanie innych klubów. Ściągnąć go postanawia ówczesny wicemistrz Rosji, czyli Lokomotiw Moskwa. Gra dla tego klubu przez kolejnych sześć lat i przeżywa swój najlepszy okres w karierze – trzykrotnie z klubem zajmuje drugie miejsce w lidze, udaje mu się także zdobyć dwukrotnie Puchar Rosji. W 2001 roku przechodzi do CSKA Moskwa. Pierwszy sezon dla lewego obrońcy jest udany – występuje bowiem regularnie w pierwszym składzie. W kolejnym jest już trochę gorzej, co doprowadza do jego odejścia z zespołu. Po raz pierwszy zostaje jednak mistrzem Rosji.

Udaje mu się również pojechać z kadrą Sbornej na mundial do Korei Południowej i Japonii. Występuje we wszystkich spotkaniach, jednakże Rosja odpada już w fazie grupowej z dorobkiem trzech punktów (wygrana z Tunezją). Licznik Sołomatina zatrzymał się na 13 spotkaniach w reprezentacji. Nic spektakularnego, jednak przez kilka lat był w czołówce ligowej na swojej pozycji i wzbudzał zainteresowanie kilku selekcjonerów.

Karierę kończy w 2008 roku w wieku 33 lat. Ostatnie sezony to równia pochyła, bardzo dziwne wybory transferowe i częsta zmiana klubów. Ironiczny jest też jeden fakt – Sołomatin w 2005 roku rozgrywa kilka spotkań dla Obołona Kijów. Czemu o tym wspominam? Otóż Andriej to obecnie bardzo zaangażowany zwolennik Putina i armii, a także „specjalnej operacji wojskowej”. W ostatnich latach podziwiał postawę rosyjskiego prezydenta, który w jego opinii „nie naginał się do tego pieprzonego Zachodu”. O Europie mówił natomiast, że w obecnej formie gnije. Próbował przykładowo podczas jednego wywiadu przekonywać dziennikarza Match TV, że w Norwegii bez problemu płeć mogą zmienić dzieci od 7 roku życia (w co nie wierzył nawet prowadzący z nim wywiad). Nabierał się również na przerobione materiały, dotyczące Ukrainy i wiadomości w tamtejszej telewizji.

Członek brygady ultrasów

Sołomatin od momentu rozpoczęcia konfliktu ukraińsko-rosyjskiego z 2022 r. aktywnie w nim uczestniczy. Wspiera on bowiem brygadę „La Española”, założoną przez ultrasa CSKA Moskwa Stanisława Orłowa. Były piłkarz dostarcza im od początku wojny niezbędny sprzęt czy żywność. 7 sierpnia tego roku ogłosił nawet, że dołączy do nich w walce, aby jak najszybciej zakończyła się „specjalna operacja wojskowa na Ukrainie”.

Czym jest w ogóle La Espanola? Brygada walczy w obwodzie donieckim od 9 lat. Wtedy właśnie do Donbasu przybył Orłow, a jego przydomek wziął się od dobrej znajomości języka hiszpańskiego. Jej twórca miał już pewne doświadczenie w walce. Został powołany do wojska w 1999 roku, gdzie służył w Siłach Powietrznodesantowych, a następnie wziął udział w drugiej kampanii czeczeńskiej i przeszedł przez „wiele punktów zapalnych”. Szeregi „La Espanoli” skupiają więc jego byłych towarzyszy broni, a także najbardziej radykalnych i brutalnych rosyjskich fanatyków, którzy wielokrotnie wyrażali poglądy skrajnie proputinowskie.

La Espanola brała udział w wielu najważniejszych starciach podczas tej wojny (m.in. pod Bachmutem czy w walkach o Azowstal). Są znani z brutalności i okrucieństwa – przykładowo nie respektują zasady wymiany jeńców. I to właśnie członkiem tej brygady jest Sołomatin, który bardzo chętnie opowiada o swojej działalności w trakcie wojny, Oto jego wypowiedź, nagrana podczas przebywania blisko frontu:

„Stacjonujemy teraz w pobliżu Bachmutu. Dołączyłem do batalionu sił specjalnych Espanola i jestem z tego dumny. Im szybciej wygramy tutaj, tym szybciej wrócimy do domu i Europy”

Udzielił także wywiadu dla telewizji Match TV, w którym wyrażał przekonanie o tym, aby indoktrynować dzieci od najmłodszych lat. W dalszej części artykułu będzie mowa o tym, jak jest to bardzo niebezpieczny proceder. Bo jego zdaniem dzieci powinny wiedzieć, „że żyją w najlepszym kraju, a wszystkie inne państwa tylko zazdroszczą Rosji.”

„Przywróciłbym karę śmierci i zastrzelił ich”

Były piłkarz, a obecnie ochotnik na wojnie jest też wielkim krytykiem rodaków, którzy opuścili kraj i nie poparli wojny na Ukrainie. Wyraża on przekonanie, że tacy ludzie nie mają prawa istnieć. Oto jego wypowiedź sprzed kilku miesięcy dla RIA Novosti:

„Nie tylko nas porzucili, ale także hańbią kraj i tych, z którymi jedli z tego samego garnka. Nie mogę sobie wyobrazić, że któryś z nich wróci do kraju i spotkam go. Nie przejdę obojętnie. Podobno lepiej, gdybym siedział cicho. Ale ci ludzie powinni zostać straceni bez procesu. Właściwie przywróciłbym karę śmierci i zastrzelił ich tutaj. Pytano mnie wiele razy i tak, jestem za karą śmierci. Bez procesu i śledztwa. Za zdradę wobec ojczyzny. Nie oszczędzałbym ich.”

Rosyjskie media sportowe jednak nie atakują go za te agresywną wypowiedzi. Przeglądając parę artykułów, zauważyłem bowiem częściej ton podziwu dla prawdziwego patrioty niż krytykę za zbyt ostry język. Od początku wojny z Rosji wyjechało kilkaset tysięcy osób w wieku poborowym. Duża część z nich zamieszkała w sąsiednich krajach takich jak Gruzja czy Armenia.

Czy Solomatin robi to w pełni ideowo? Być może, ale nie jestem do tego do końca przekonany. Przeglądając bowiem wypowiedzi jego byłych podopiecznych, można zauważyć bowiem, iż w przeszłości kadrowicz „Sbornej” miał problemy z uzależnieniem od alkoholu i hazardu, co doprowadziło go do narobienia niemałych długów. Udział w propagandowych przedsięwzięciach pokazujących poparcie dla polityki Putina, może mu przynosić zatem także wymierne korzyści finansowe. Poniżej zamieszczam opinie Pjota Sauera, obecnie reportera „The Guardian”, a w przeszłości podopiecznego Sołomatina.

Rusyfikacja ukraińskich dzieci z użyciem sportu

Sołomatin niedawno otworzył szkoły piłkarskie dla dzieci w Mariupolu i sąsiednich miejscowości. Wcześniej podobny projekt prowadził mieszkając w Moskwie. Obecnie pomaga dostarczać sprzęt sportowy oraz sam szkoli młodych piłkarzy. O jego działaniach jest dość głośno w rosyjskich mediach. Poparcie dla niego płynie z różnych części kraju. Prezes klubu Dynamo Machaczkała (z Dagestanu) Gadżi Gadżijew obiecał nawet wsparcie dla tego przedsięwzięcia. Pomoc dzieciom wydaje się być szlachetnym celem. Jest to jednak przykrywka pod bardzo niebezpieczny proceder, którym powinny zainteresować się organizacje międzynarodowe.

Sport często próbuje się oddzielić od polityki i nie zauważa się drobnych działań, które mogą wpływać na zmianę postrzegania sytuacji. Tutaj mamy tego przykład. Rozgrywki piłkarskie dla dzieci, które według wstępnych założeń mają rozwijać ich pasję do piłki nożnej. Faktycznie jednak będą służyły one w procesie rusyfikacji. O tym mówił sam Sołomatin kilka miesięcy temu. Stwierdzał on bowiem, iż wszystkie dzieci ukraińskie „można i należy przerobić” na Rosjan. Namawiał on również do zwiększenia intensyfikacji takich działań.

Sport jest bardzo dobrym narzędziem do wpajania pewnych wartości. I właśnie taki jest cel powstawania szkółek piłkarskich dla dzieci i młodzieży. Podobne rzeczy dzieją się już od wielu lat na Krymie – na turniejach młodzieżowych celebruje się rosyjskie święta narodowe, śpiewany jest hymn państwowy i czasami są nawet organizowane nauki dotyczące historii Rosji. Spodziewać się więc można, że Sołomatin będzie młodym adeptom futbolu z okupowanych ukraińskich terenów przekazywał takie informacje, które będą starały się z nich stworzyć osoby bezkrytycznie wierzące w kremlowską propagandę.

A propaganda sportowa na okupowanych terenach się rozwija. I dalej będzie – przykładowo przez takie projekty jak liga „Wspólnota Narodów”. To projekt ogłoszony 20 października przez wicepremiera Dmitrija Czernyszenkę. Udział w nim weźmie 10 zespołów, które swoje siedziby mają na okupowanych ukraińskich terytoriach. Czyli z obwodów: ługańskiego, donieckiego, chersońskiego i zaporoskiego, a także Krymu. Budżet na dofinansowanie tego przedsięwzięcia z ministerstwa sportu wyniesie 3 miliony dolarów, jednakże projekt uzyska na pewno wsparcie również ze strony prywatnych przedsiębiorstw. Rozgrywki mają umożliwić jeszcze szybsze zjednoczenie się tych terenów z Rosją.

Istnieją także zmiany prawne dotyczące wsparcia dla sportowców z okupowanych ziem ukraińskich. W maju tego roku do Dumy został wniesiony projekt ustawy o włączeniu obwodów donieckiego i ługańskiego do planów dotyczących wsparcia ze strony Ministerstwa Sportu Federacji Rosyjskiej. Pomoc dotyczyłaby między innymi dofinansowania sportowców trenujących na co dzień na tych terenach, umożliwienia im treningów z kadrami na terenie państwa ze stolicą w Moskwie oraz budowy infrastruktury sportowej (głównie dla młodzieży). Czyli w skrócie – włączenia ich w struktury rosyjskie.

Organizacje sportowe idą na ustępstwa

Metody stosowane w państwie Putina są więc podobne do tych z czasów radzieckich. A jego politykę wspierają masowo sportowcy. Tutaj opisywałem szczegółowo Sołomatina, ale jest ich zdecydowanie więcej. I duża część z nich trenuje na co dzień w klubach powiązanych ze strukturami wojskowymi. W styczniu 2023 roku Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba poinformował, że aż 45 z 71 rosyjskich medalistów Igrzysk Olimpijskich w Tokio było członkami takich zespołów. Statystyka pokazuje skalę powiązań sportowców z wojskiem.

Na początku artykułu wspominałem już o dopuszczeniu rosyjskich i białoruskich sportowców do udziału w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu pod neutralną flagą. Kilka dni temu ogłoszony został natomiast mecz pomiędzy kadrami Serbii i Rosji. Ma on się odbyć 21 marca i jest przedstawiany jako spotkanie „dwóch bratnich narodów”. W rosyjskich mediach ta informacja o jego organizacji pojawiała się już dwa tygodnie wcześniej, jednak czekano na zgodę od UEFA. I została ona wydana, o czym wspominał przewodniczący Rosyjskiej Federacji Piłkarskiej Aleksander Diukow. Co warte podkreślenia – również członek Komitetu Wykonawczego UEFA.

Międzynarodowe federacje piłkarskie jednak nie chcą widzieć tego, co się dzieje w Rosji. Albo przynajmniej udają, że nic się nie stało w ostatnim czasie. Bo reżim Putina łamie wszystkie możliwe ustalenia. I co jest najsmutniejsze – indoktrynuje dzieci na terenach okupowanych, a część wywozi również w głąb kraju do nowych rodzin. Lepiej jednak jest przemilczeć temat i skupić się na liczeniu milionów, po opadnięciu emocji związanych z konfliktem, niż nie być w obecnej chwili po stronie agresora. A wzniosłe hasła, głoszone od wielu lat przez obie organizacje, dotyczące wspierania pokoju na świecie, można wrzucić do kosza.

Bartłomiej Banasiewicz

Dodaj komentarz

Start a Blog at WordPress.com.

Up ↑