Ćwierć wieku z futbolem. Wielki ranking.

Czerwiec 1998 roku, to moment, w którym wszystko dla mnie się zaczęło. Przynajmniej jeśli mówimy o piłce. Mundial we Francji, mecz Włochy – Chile i ja, siedzący przed małym telewizorem i oglądający po raz pierwszy w życiu futbolowe spotkanie. W którymś momencie uświadomiłem sobie, że właśnie minęło 25 lat od tamtego momentu. A to kawał czasu. Ćwierć wieku, czy to nie brzmi poważnie? W związku z powyższym, nie mogłem odmówić sobie przyjemności wybrania się w sentymentalną podróż i przebrnięcia przez sylwetki wszystkich znaczących piłkarzy, których dane mi było oglądać przez te wszystkie lata. Tak więc kilka ostatnich tygodni spędziłem na odświeżaniu skrótów, grzebaniu w statystykach, rozmowach o piłce i ogólnym odświeżaniu sobie tego, co udało mi się do tej pory w tym sporcie zobaczyć. W związku z tym, zapraszam na wielki ranking, w którym pokusiłem się o sklasyfikowanie najlepszych zawodników jakich dane mi było oglądać oraz dodatki, w postaci najlepszej jedenastki i mojego top10.

Zanim jednak przejdziemy do meritum, warto napomknąć, czym w tej zabawie się kierowałem. Otóż wziąłem na tapet wszystkich piłkarzy, których kojarzę zarówno ze swojego dzieciństwa, z młodości, jak i ze współczesnych wyczynów. Każdego z nich przyporządkowałem do jego wiodącej pozycji (pozwalając sobie czasem na pewną swobodę w tym zakresie) oraz usytuowałem go na pozycji od 1 do 5, biorąc pod uwagę określoną funkcję na boisku. Z góry zaznaczam, starałem się nie być w tym wszystkim zimnym matematykiem, analizującym przesadnie statystyki i osiągnięcia. Ranking ma mieć charakter merytoryczny, ale też nie brakuje tu pewnej domieszki nostalgii. Tak więc miejscami to bardzo subiektywne wybory. Zaczynamy!

BRAMKARZE:

5. Olivier Kahn (najważniejszy klub/kraj: Bayern Monachium/Niemcy, lata 1994-2008)

Nie ukrywam, że umieszczam tutaj niemieckiego bramkarza z bólem serca. Otóż nigdy za Kahnem nie przepadałem i nie mogę oprzeć się odczuciu, że nie jestem w tym jedyny. Niemniej, były goalkeeper Bayernu to prawdziwa legenda Bawarczyków. Trzy obronione karne i triumf w finale Ligi Mistrzów z Valencią (2001 rok) i masa dobrych spotkań na przestrzeni lat spędzonych w niemieckim hegemonie, które zaowocowały aż 8 tytułami mistrzowskimi. W reprezentacji Niemiec też swoje zrobił. Mundial 2002 to w jego wykonaniu turniej niemal perfekcyjny. Niemal…bo przecież zawiódł w najważniejszym momencie, popełniając błąd w finale, który kosztował jego zespół utratę gola, a w dalszej konsekwencji porażkę w meczu z Brazylią. Mimo wszystko, Kahn był dla swoich rodaków bohaterem na przestrzeni całego turnieju, gdyż bronił wówczas wyśmienicie. Cztery lata później sięgnął ze swoimi kolegami po brąz. Co prawda w roli rezerwowego, ale takiego, któremu dane było zagrać w ostatnim meczu turnieju i przyczynić się do triumfu nad reprezentacją Portugalii (3:1). Tak więc Kahna można lubić lub nie (ze wskazaniem na to drugie), ale to kawał bramkarza.

4. Gianluigi Buffon (Parma, Juventus/Włochy, lata 1994-obecnie)

Bramkarz stojący na zupełnie przeciwnym biegunie niż Kahn, bo taki, którego zdają się lubić wszyscy. Prawdziwa legenda włoskiej piłki z aż 10 tytułami mistrza Włoch, jednym triumfem w rozgrywkach Lique 1 oraz złotym medalem z reprezentacją, przywiezionym z Mundialu w Niemczech. Tam w finałowym spotkaniu z Francją najpierw była niemożliwa interwencja po główce Zidane’a, a potem triumf w rzutach karnych po pudle Trezegueta. Jedyną skazą w karierze Buffona jest jednak brak triumfu w Lidze Mistrzów. Włoch musiał obejść się smakiem aż trzykrotnie, kiedy to przegrywał kolejne finały z Milanem, Barceloną oraz Realem. W pierwszym z tych starć obronił nawet w serii jedenastek aż dwa rzuty karne, ale koledzy nie pomogli, wykazując się brakiem skuteczności. Jak pech to pech. Dziś Buffon jest bramkarzem klubu, z którego się wywodzi, a więc drugoligowej Parmy (przegrany play-off o awans do Serie A). Zaczynał w 1994 i wciąż jest w grze. Niebywała kariera włoskiego weterana.

3. Edwin Van Der Sar (Ajax, Manchester/Holandia, lata 1990-2012)

Ale przecież to samo można powiedzieć o Holendrze, który może aż tak długowieczny jak Buffon nie jest, ale w samej bramce swojej reprezentacje spędził bite 13 lat, a jeśli chodzi o poziom klubowy, to po swoje ostatnie mistrzostwo sięgał jako 41-latek. I bynajmniej nie było to odcinanie kuponów w mniejszej lidze, tylko rozegrany od deski do deski sezon w barwach Manchesteru United. Dwukrotny triumfator Ligi Mistrzów, po raz pierwszy z Ajaxem w 1995, następnie z angielskim klubem w 2008, gdzie obronił decydujący o rozstrzygnięciu konkursu jedenastek strzał Anelki. Oprócz tego 8 tytułów mistrzowskich (4 w Holandii i 4 w Anglii). Co ciekawe jego klubowa kariera nie zawsze wyglądała tak okazale. Okres spędzony w Juventusie, w latach 1999-2001, okazał się nieudaną przygodą, po której musiał odbudowywać się w przeciętnym Fulham, ale kiedy już wrócił na właściwe tory, to zrobił to w wielkim stylu, sięgając po największe sukcesy już na finiszu kariery, która według wielu była już spisana na straty. Wielki come-back, wielkiego bramkarza, który grał świetnie nogami, zanim było to modne.

2. Iker Casillas (Real, Porto/Hiszpania, lata 1999-2015)

Bramkarski gigant, który zadebiutował w zespole Królewskich już w wieku 18 lat i pozostał w niej przez ponad półtorej dekady. W czasie tym pięciokrotnie wygrywał mistrzostwo Hiszpanii oraz trzykrotnie Ligę Mistrzów (z Valencią w 2000, z Bayerem w 2002 oraz z Juventusem w 2014). Przy drugim z tych sukcesów, okazał się prawdziwym bohaterem, gdyż wobec kontuzji Cesara, wszedł na boisko z ławki, i popisał się kilkoma świetnymi interwencjami, które uratowały Real. Jeszcze większe sukcesy osiągał jednak z reprezentacją, gdzie triumfował w 3 wielkich imprezach z rzędu, zgarniając złoto na Euro 2008, Mundialu 2010 oraz Euro 2012. Niebywała kariera mierzącego zaledwie 182 cm wzrostu Hiszpana, który jest żywą legendą Santiago Bernabeu. Finisz swojej przygody spędził natomiast w Portugalii, gdzie wraz z zespołem FC Porto, a jakże, sięgnął po tytuł mistrzowski. Gablota wypchana po brzegi.

1. Manuel Neuer (Schalke, Bayern/Niemcy, lata 2001-obecnie)

Być może to właśnie opisany wyżej Hiszpan zajmowałby w rankingu miejsce numer jeden, gdyby nie fakt, że Manuel Neuer jest w moim odczuciu kimś więcej niż po prostu bramkarzem. Kiedyś pisałem o nim, jako o tym, którego nazwisko pada być może najczęściej na boiskach, na których zbierają się małolaci kopiący piłkę. Bo przecież kiedy twój stojący na bramce kolega, odważnie z niej wyjdzie i przerwie akcję rywala, krzyczysz – Jak Neuer! No właśnie. Niemiec zrewolucjonizował bramkarski styl pokazując, że twierdzenie o tym, że bramkarz to niemal zawodnik z pola, nie jest wyświechtanym frazesem. Grający na bramce libero, świetnie operujący nogami, którego styl co najważniejsze przekłada się na sukcesy. Aż 11 tytułów mistrza Niemiec, dwie Ligi Mistrzów, a także złoty medal zdobyty na Mistrzostwach Świata w 2014, w Brazylii. W tym turnieju zresztą Neuer błyszczał najmocniej, zaliczając ikoniczny wręcz występ z Algerią i będąc według niektórych kandydatem do zdobycia Złotej Piłki. Podzielam ten pogląd. Neuer to najlepszy bramkarz, jakiego dane mi było oglądać.

LEWI OBROŃCY:

5. Ashley Cole (Arsenal, Chelsea/Anglia, lata 1999-2020)

Anglik to w moim odczuciu najlepszy lewy obrońca w historii Premier League. Szybki, nieustępliwy, dobrze wyszkolony technicznie, potrafiący zarówno zaatakować, jak i obronić dostępu do swojej bramki. Jego transfer z Arsenalu do Chelsea budził sporo kontrowersji. Kibicom „Kanonierów” nie spodobał się jego pęd za pieniądzem, w związku z czym nadali mu przydomek „Cashley”. Cole jednak nie szedł do The Blues tylko po gotówkę. Zaraz po tym jak trafił na Stamford sięgnął po mistrzostwo Anglii, a w 2012 po Ligę Mistrzów. Wcześniej dwukrotnie wygrywał tytuł jako piłkarz Arsenalu. W każdym z tych sukcesów był kluczowym elementem swoich zespołów. Na polu reprezentacyjnym ich zabrakło, ale mamy tu i tak do czynienia z piękną i długą karierą, bogatą w trofea.

4. Bixente Lizarazu (Bordeaux, Bayern/Francja, lata 1988-2007)

Francuz natomiast na reprezentacyjne zwycięstwa narzekać nie może. Lizarazu wygrał z „Trójkolorowymi” zarówno mistrzostwo świata (1998), jak i mistrzostwo Europu (2000), w obu przypadkach będąc podstawowym piłkarzem zespołu. Ten filigranowy, ale niezwykle waleczny defensor, o baskijskich korzeniach, zdobywał tytuł za tytułem również z Bayernem. Sześć mistrzostw Niemiec i triumf w Ligdze Mistrzów w roku 2001. W defensywie zadziorny, w ofensywie groźny. Zdecydowanie mój ulubiony boczny defensor, którego darzę ogromnym sentymentem. Nie tylko on jednak sprawił, że Lizarazu znalazł się wśród najlepszych. To po prostu był kawał piłkarza.

3. Jordi Alba (Valencia, Barcelona/Hiszpania, lata 2009-obecnie)

Hiszpan to defensor nowej generacji. Boczny obrońca, którego ofensywne zapędy polegały nie tylko na zasuwaniu od jednej końcowej linii do drugiej, ale też taki, który dokładał do swojej gry pierwiastek kreatywności i inteligencji, jakże potrzebnej w rozegraniu. Myślę, że śmiało można go nazwać prekursorem gry, jaką dziś obserwujemy u zawodników takich jak Cancelo, czy Zinczenko. Zaczynał w Valencii, gdzie często grywał na skrzydle, po czym trafił do Barcy, gdzie napisał historię hiszpańskiej piłki. Blisko 40 goli i ponad 100 asyst na przestrzeni całej kariery, podczas której sięgał po między innymi 6 mistrzostw Hiszpanii, Ligę Mistrzów (2015), a także mistrzostwo Europy (2012), wraz z reprezentacją Hiszpanii.

2. Marcelo (Real/Brazylia, lata 2005-2023)

Najlepszy lewy obrońca minionej dekady, bo trudno nazwać inaczej kogoś, który podczas jej trwania wygrywał Ligę Mistrzów aż czterokrotnie (2014, 2016, 2017, 2018), będąc przy tym jednym z najważniejszych piłkarzy w zespole. Kolejny tytuł dorzucił w 2022, już jako rezerwowy. Dołożył do tego aż 6 mistrzostw Hiszpanii. Ale tego jakim piłkarzem był Marcelo, nie sposób wyrazić w samych trofeach. Prawdziwy magik, jeśli chodzi o poczynania ofensywne. Świetny drybling, szybkość i dawanie zespołowi konkretów pod bramką rywala, które przełożyły się na aż 45 goli i 103 asysty zdobyte na przestrzeni całej kariery. Jeśli chcesz zobaczyć jak w piłkę grał Marcelo, to obejrzyj jego rajd z półfinałowego meczu z Bayernem (2016/2017). Czysta radość z gry w piłkę.

1. Roberto Carlos (Inter, Real/Brazylia, lata 1993-2015)

Momentami można było się zastanawiać, czy Roberto Carlos to jeszcze piłkarz, czy już raczej postać z komiksu. Szybki jak błyskawica i obdarzony strzałem, o którym krążyły legendy. Na podwórku mówiło się, że kopnięta przez niego piłka leci z prędkością 170 km/h, ale umówmy się, wówczas nikt tego raczej nie mierzył. Nie ważne. Roberto Carlos to postać absolutnie kultowa i to nie tylko zasługa jego charakterystycznego stylu gry, ale też niezwykle wysokich umiejętności. Jeśli pisałem o Cole’u, że był szybki i zwinny, to Roberto Carlos był pod tym względem półkę wyżej. Bestia w defensywie i bombardier z kilkoma ikonicznymi golami na koncie. Rzuty wolne z Francją, z Barceloną, czy strzał z ostrego kąta w meczu z Teneryfą. No i gablota pękająca w szwach, w której znajdziemy między innymi 3 Ligi Mistrzów (1998, 2000, 20002), 2 złote medale Copa America (1997, 1999), złoto na Mundialu w Korei i Japonii (2002), srebro z Francji (1998) oraz 4 mistrzostwa Hiszpanii. Ikona.

ŚRODKOWI OBROŃCY:

5. Rio Ferdinand (Leeds, Manchester/Anglia, lata 1995-2015)

W czasach kiedy większość defensorów Premier League, kojarzyła nam się bardziej z fizycznością, niż z walorami technicznymi, Anglik wychodził przed szereg i łączył oba te elementy. Silny jak tur, ale przy tym szybki i sprawny oraz obdarzony świetnym podaniem i dobrze prowadzący piłkę. Nic dziwnego, że Manchester postanowił wyciągnąć go z Leeds za rekordową sumę 45 mln euro. Nikt wcześniej nie zapłacił tyle za obrońcę! Opłaciło się, bo Ferdinand sięgał z „Czerwonymi Diabłami” po 6 mistrzowskich tytułów i zgarnął Ligę Mistrzów w roku 2008. Gdyby nie brak reprezentacyjnych sukcesów, być może należałoby sklasyfikować wyżej. Niemniej, Rio Ferdinand to moim zdaniem najlepszy środkowy obrońca w historii Premier League, który wyprzedza innych znakomitych defensorów, jak na przykład Terry, swoją nowoczesnością i zaawansowaniem technicznym.

4. Alessandro Nesta (Lazio, Milan/Włochy, lata 1993-2015)

Skoro pisałem wyżej o sukcesach reprezentacyjnych, to Włochowi poszczęściło się na tym polu bardziej, niż Ferdinandowi. Nesta zagrał na Mundialu w Niemczech co prawda zaledwie w 3 spotkaniach, a później leczył kontuzję, ale tytuł mistrzowski za rok 2006 jak najbardziej można mu dopisać. Na arenie klubowej sięgał za to dwukrotnie po Ligę Mistrzów (2003 i 2007) oraz 3 tytuły Mistrza Włoch (raz z Lazio i dwukrotnie z Milanem). Nesta był defensorem jakże różnym od wymienionego wyżej Anglika. Owszem, również nieźle operował piłką, ale za to fizyczność nigdy nie była jego atutem. Nie było mu to jednak potrzebne. Niesamowite boiskowe IQ pomagało mu czytać konkretne sytuacje i z właściwą tylko sobie elegancją, bronić dostępu do swojej bramki. Prawdziwy maestro linii defensywy z nieskazitelnym stylem.

3. Lucio (Bayern, Inter/Brazylia, lata 1997-2018)

Jeden z moich ulubionych środkowych obrońców, których miałem okazję oglądać. Prawdziwa skała w defensywie, ale też zawodnik mający naturalny ciąg na bramkę, potrafiący podciągnąć z piłką kilkadziesiąt metrów, a także zaskoczyć bramkarza rywali. Ten specyficzny styl przełożył się na aż 41 zdobytych goli i 27 asyst, na przestrzeni całej klubowej kariery. W czasach jego świetności chyba żaden inny zawodnik z jego pozycji nie grał w ten sposób. Pamiętam jego świetną kampanię w Lidze Mistrzów z Bayerem Leverkusen, gdzie „Aptekarze” polegli dopiero w finale w 2002, w którym to zresztą Lucio strzelił bramkę. Wspominam jego mistrzowski marsz z Brazylią na Mundialu w tym samym roku, czy wreszcie tryplet wygrany z Interem 8 lat później. A przecież w międzyczasie były jeszcze 3 mistrzowskie tytuły z Bayernem. Przygodę z europejską piłką zakończył natomiast w Juventusie, gdzie dopisał kolejne Scudetto, przy którym miał już jednak znikomy udział. Niemniej, Lucio to piłkarz będący w swoim najlepszym momencie absolutnym unikatem i wybitnym defensorem z masą wielkich osiągnięć.

2. Sergio Ramos (Sevilla, Real/Hiszpania, lata 2004-obecnie)

Jeśli chwalimy Lucio za skuteczność pod bramką rywala, to co mamy powiedzieć o Ramosie? Aż 110 goli i 41 asyst na przestrzeni 775 klubowych meczów plus 23 bramki w 180 meczach reprezentacji. Wynik zupełnie nieprawdopodobny, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że część z tych trafień padło z rzutów karnych. Ale gole to tylko jeden z wielu atutów Ramosa, który jest defensorem kompletnym. Znakomicie wyszkolony technicznie, ze świetnym podaniem, odnajdujący się w grze kombinacyjnej, skuteczny zarówno w powietrzu, jak i na ziemi i przede wszystkim zdecydowany i pewny w obronie. Fakt, czasem zbyt agresywny, ale to klasyczny przykład piłkarza, który hołduje zasadzie – cel uświęca środki. W jego przypadku jest ona bardzo skuteczna, bo przecież mówimy o piłkarzy z 3 złotymi medalami na szyi (Euro 2008, Mundial 2010, Euro 2012), z 4 Ligami Mistrzów (2014, 2016, 2017, 2018), 5 mistrzostwami Hiszpanii i 2 mistrzostwami Francji. Potężna kariera defensora, który zaczynał na prawej stronie, a skończył jako jeden z najlepszych środkowych obrońców w historii.

1. Paolo Maldini (Milan/Włochy, lata 1985-2010)

Tylko Włoch mógł zdetronizować Ramosa. Oddany przez całe życie jednemu klubowi Maldini, to wzór do naśladowania dla kolejnych pokoleń. Długoletni kapitan Milanu i reprezentacji Włoch, podobnie jak wielu piłkarzy tego rankingu, potrafił wyłamywać się ze schematu. W latach, kiedy piłka była jeszcze skrajnie twardą, a wręcz brutalną dyscypliną, on zachwycał elegancją, czystością w grze, połączoną z niesamowitą skutecznością. To właśnie on twierdził, że jeśli jesteś zmuszony wykonać wślizg, to oznacza to, że popełniłeś błąd w ustawieniu. Oczywiście nie oznacza to, że robić ich nie potrafił, co zresztą widać na załączonym video. Natomiast jego nienaganna technika pozwalała na operowanie piłką na poziomie, o którym większość defensorów bała się w ogóle pomyśleć. I tu niewątpliwie dużo dał mu fakt, że karierę zaczynał jako lewy obrońca. Ten epokowy zawodnik wygrał w karierze 3 Ligi Mistrzów (1994 2003, 2007) i 7 mistrzostw Włoch. Pech chciał, że „nie załapał się” na reprezentacyjne złoto w 2006 (zakończył wcześniej międzynarodową karierę), a w 2000 niefartownie przegrał finał Euro z Francją. Ale trofea to tylko jedna ze składowych w ocenie piłkarza. Włoch z liczbą 1025 meczów na koncie (!) to zdecydowanie najlepszy środkowy obrońca, jakiego dane mi było oglądać.

PRAWI OBROŃCY:

5. Javier Zanetti (Inter/Argentyna, lata 1992-2014)

Skoro powyżej zachwycaliśmy się Maldinim, to teraz czas powiedzieć kilka słów o innej legendzie Mediolanu, tyle że grającej po drugiej stronie barykady. Bo Argentyńczyk jest dla kibiców „nerro-azzurich”, tym kim Włoch jest dla „rosso-nerrich”. Zanetti zagrał w barwach Interu aż 858 razy, a jego solidność przyczyniła się do wygrania przez jego zespół 5 Scudetto (choć większość przyznana po aferze Calciopoli) oraz Ligi Mistrzów (2010). Szczególne wrażenie robi tryplet z 2010 roku, o którym wspominałem już przy okazji notatki o Lucio. Wówczas Zanetti grał jako defensywy pomocnik czy też lewy defensor, ale jego uniwersalność sprawiła, że Argentyńczyk ten potrafił zagrać w przeciągu kariery w Interze na 7 różnych pozycjach. Niemniej, najczęściej była to prawa obrona i z tą funkcją kojarzymy go najmocniej. Długowieczny kapitan o żelaznych płucach. Profesjonalista pełną gębą i legenda Seria A.

4. Dani Carvajal (Real/Hiszpania, lata 2012-obecnie)

Z duetu bocznych obrońców Marcelo-Carvajal więcej splendoru zebrał ten pierwszy, ale grający po przeciwnej stronie Hiszpan to może nieco mniej magii, ale za to wielka solidność, poparta odpowiednimi umiejętnościami. Można śmiało powiedzieć, że Carvjal z zadaniami defensywnymi radzi sobie nawet lepiej niż Brazylijczyk, a i z przodu dośrodkować potrafi. Niespożyte siły i duża jakość, która pomogła Realowi w aż 5 triumfach w Lidze Mistrzów (2014, 2016, 1017, 2018, 2022) i 3 w Lidze Hiszpańskiej. Absolutnie kluczowa postać w układance kolejnych trenerów „Los Blancos”, która wciąż kariery nie skończyła, więc niewykluczone, że niedalekiej przyszłości dorzuci kolejne sukcesy do swojej gabloty.

3. Cafu (Roma, Milan/Brazylia, lata 1989-2009)

Brazylijczyk to jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii , gdyż nie ma ani jednego dużego trofeum, którym nie mógłby się on pochwalić. Mistrzostwo Świata? Aż dwa – 1994, 2002. Copa America? Oczywiście – 1997, 1999. A może Liga Mistrzów? Pewnie, że tak – 2007. Do tego dwa mistrzostwa Włoch, z czego jedno – to które należy docenić najmocniej – z Romą w 2001 oraz z Milanem w 2004. Poza tym sukcesy zdobyte jeszcze w Brazylii w postaci trzech ligowych triumfów z Sao Paulo, oraz podwójne Copa Libertadores. A wymieniamy tu przecież tylko puchary, które są uznawane za najbardziej istotne. Tak więc już same sukcesy Cafu, każą traktować poważnie. Jeśli dołożymy do tego jego regularność i przyjemność jaką mogliśmy czerpać z jego gry, to trudno nie wziąć go pod uwagę w takowym rankingu. Bardzo solidny w defensywie, przydatny w ataku (58 asyst w klubowej karierze) i świetnie przygotowany taktycznie. Defensor perfekcyjny.

2. Philip Lahm (Vfb, Bayern/Niemcy, lata 2002-2017)

Niemiec to obrońca, który swoją uniwersalnością mógł przypominać wyżej wymienionego Zanettiego, ale mimo wszystko, był to piłkarz jeszcze lepszy. Guardiola powiedział kiedyś o nim, że to jeden z najinteligentniejszych piłkarzy, z jakimi kiedykolwiek pracował. I to właśnie Hiszpan zrobił z niego środkowego pomocnika. Ale zanim do tego doszło, Lahm dał się poznać jako perfekcyjny boczny obrońca. Mógł zagrać z lewej strony, co pozwalało mu na schodzenie do środka i korzystanie ze swojej wiodącej, prawej nogi, ale grał też po drugiej stronie, dzięki czemu poruszał się w sposób właściwszy dla ówczesnego bocznego obrońcy. Zwinny, szybki, doskonały taktycznie i bardzo kreatywny w ataku. Jeśli napisałem wcześniej, że Jordi Alba był swego rodzaju prekursorem tego, jak dziś grają boczni obrońcy, to chyba należy oddać Lahmowi, że on grał w ten sposób jeszcze przed Hiszpanem. Ośmiokrotny mistrz Niemiec, triumfator Ligi Mistrzów (2013) a także Mistrz Świata z 2014 roku. Zdecydowanie ktoś więcej, niż po prostu prawy obrońca.

1. Dani Alves (Sevilla, Barcelona/Brazylia, 2001-obecnie)

Kiedy myślę Dani Alves, od razu na myśl przychodzi mi robiącą od lat furorę copypasta. Bo Brazylijczyk to fanatyk trofeów… Mówiąc już całkowicie poważnie, to najbardziej utytułowanym piłkarzu w historii tej dyscypliny. Wygrywał coś w zasadzie wszędzie, gdzie się pojawił, kończąc na 44 trofeach. Nie sposób wymienić wszystkich ale są to między innymi: Copa America x 2 (2007, 2019), Liga Mistrzów x3 (2009, 2012, 2016), mistrzostwo Hiszpanii x 6, mistrzostwo Francji x2 i mistrzostwo Włoch. Wyliczankę moglibyśmy kontynuować, ale mówiąc o Alvesu, warto też pochylić się nad jego sposobem gry, gdzie niejednokrotnie było mu bliżej do roli przebojowego, ale też kreatywnego skrzydłowego, niż bocznego obrońcy. Taki styl idealnie pasował do tego co chciał grać, najważniejsza w jego piłkarskim życiu Barcelona, ale też reprezentacja Brazylii. Jego ofensywne walory pozwoliły mu zresztą na strzelenie dla swoich klubów aż 60 goli i zaliczenie blisko 180 asyst. Niewiarygodne liczby.

DEFENSYWNI POMOCNICY:

5. Patric Vieira (Arsenal, Inter/Francja, lata 1993-2011)

Na przykładzie Francuza można pokazać, że to jak klasyfikujemy defensywnych pomocników, nie zawsze jest jednoznaczne. Dlatego, że Vieira w swoich zespołach nie zawsze był tym „trzymającym pozycję”. Wręcz przeciwnie, jego niespożyte siły pozwalały mu na pokrywanie potężnych przestrzeni i wspierani kolegów w różnych sektorach boiska. Niemniej, bardziej kojarzymy go z destrukcją niż z kreowanie, w związku z czym, został on w owy rankingu przypisany właśnie tutaj. Jeśli chodzi o jego osiągnięcia to mamy tu do czynienia z Mistrzem Świata z 1998, Mistrzem Europy z 2000, a także 8-krotnym mistrzem kraju (3 x Anglia, 5 x Włochy) i triumfatorem Ligi Mistrzów (Inter, 2010, ale już jako rezerwowy). Najcieplej wspominają go chyba mimo wszystko kibice Arsenalu, gdyż był on jednym z kluczowych piłkarzy słynnych „The Invicibles”, którzy w sezonie 2003/2004 nie przegrali ani jednego ligowego meczu, sięgając po tytuł. Jeden z najlepszych defensywnych pomocników w historii Premier League.

4. Claude Makelele (Real, Chelsea/Francja, lata 1992-2011)

Tym razem mamy do czynienia z najbardziej klasyczną wersją defensywnego pomocnika, która w odróżnieniu od Vieiry, skupia się nie na tym, by pomóc zespołowi poprzez swe walory wydolnościowe, a raczej dzięki inteligentnemu ustawieniu i czytaniu gry. Bo właśnie takim zawodnikiem był Makelele. Zawsze perfekcyjnie przewidujący posunięcia rywala, doskonale zamykający strefy, skuteczny zarówno w odbiorze, jak i w błyskawicznym przekazaniu piłki bardziej kreatywnym kolegom. Zero taniego efekciarstwa, czysty konkret i praca dla zespołu. Oczywiście nie oznacza to, że Francuz źle się czuł z piłką przy nodze, gdyż był to piłkarz o dobrym zaawansowaniu technicznym. Niemniej, to typowy człowiek od czarnej roboty, którą wykonywał znakomicie. Jego znaczenie dla zespołów, w których grał przełożyło się na triumf w Lidze Mistrzów z Realem w 2002 roku, oraz w 2 mistrzostwa Hiszpanii, 2 mistrzostwa Anglii i mistrzostwo Francji. Sięgnął również po srebro na Mundialu w 2006, po pechowej porażce z Włochami. Po latach mówi się, że jednym z największych błędów Realu było oddanie Makelele do Chelsea. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż kolejne lata to pasmo doskonałej gry Francuza, podczas których był prawdopodobnie numerem jeden na swojej pozycji.

3. N’Golo Kante (Leicester, Chelsea/Francja, lata 2013-obecnie)

Tym razem typ „rozbieganego” pomocnika, który bazując na niezwykłej szybkości i wydolności, specjalizuje się w łataniu dziur w swoim zespole, poprzez ogromną ilość przechwytów i odbiorów. Trudno więc nazwać go jednoznacznie defensywnym pomocnikiem, jednak wciąż myśląc – Kante, myślimy – destrukcja. I jasne, były piłkarz Leicester, to również ktoś, kto w znakomity sposób pochłania przestrzeń swoimi dynamicznymi rajdami, ale przez całą swą karierę, był raczej zmorą dla ofensywnych kreatorów, niż bramkarzy rywali. Jego gwiazda rozbłysła pełnym blaskiem w roku 2016, kiedy to w sensacyjny sposób sięgnął po mistrzostwo Anglii, wraz z zespołem Leicester. Rok później grał już w Chelsea, z którą sięgnął po kolejny tytuł, zostając przy tym piłkarzem sezonu Premier League. Po kolejne ligowe triumfy już sięgnąć się nie udało, ale w 2018 dołożył do gabloty swój najważniejszy puchar w postaci Mistrzostwa Świata zdobytego z Francją, a w 2021 sięgnął po Ligę Mistrzów z Chelsea „The Blues”, zostając MVP tych rozgrywek. Piłkarz jedyny w swoim rodzaju.

2. Casemiro (Porto, Real/Brazylia, 2013-obecnie)

Śledząc karierę Brazylijczyka w Realu, można było podziwiać, jak rozwija się on z sezonu na sezon. Zaczynał jako świetnie przygotowany fizycznie i agresywny „przecinak”, kończył jako wszechstronny i inteligentny piłkarz drugiej linii, który potrafi zarówno zagrać świetną piłkę jak i strzelić gola (jak choćby w finale LM z Juventusem w 2017). Oczywiście nie tracąc przy tym nic ze swoich defensywnych umiejętności. Członek wybitnego tercetu Casemiro-Kroos-Modric, który przyczynił się do ogromnej liczby sukcesów Realu, na przestrzeni ostatnich lat. Jeśli chodzi o samego Brazylijczyka, to sięgnął on 5 razy po Ligę Mistrzów (2014, 2016, 2017, 2018, 2022) i 3 mistrzostwa Hiszpanii. Z reprezentacją Brazylii triumfował natomiast w Copa America w 2019 roku. Casemiro dziś jest piłkarzem Manchesteru, a jego transfer do „Czerwonych Diabłów” okazał się strzałem w dziesiątkę niemal z miejsca, gdyż z nim w drugiej linii zespół Ten Haga z miejsca poprawił swoją grę. Tak więc gablota tego defensywnego pomocnika może jeszcze się poszerzyć.

1. Sergio Busquets (Barcelona/Hiszpania, lata 2008 – 2023)

Hiszpan to absolutny numer jeden na tej pozycji. Nie tylko dlatego, że przez lata był ostoją reprezentacji Hiszpanii i Barcelony, z którymi wygrał wszystko co możliwe (Mistrzostwo Świata i Europy oraz między innymi 3 Ligi Mistrzów 2009, 2011, 2015 i aż 9 mistrzostw Hiszpanii), ale głównie przez to, że to piłkarz, który wymyślił grę na tej pozycji na nowo. Bo Sergio Busquets pokazał światu, że pełniąc rolę „szóstki” niekoniecznie trzeba ograniczać się do destrukcji i podań do najbliższego kolegi. Można być również pierwszym kreatorem i kimś kto nadaje kierunek kolejnym akcjom. Doskonale wyszkolony technicznie, niebywale inteligentny, obdarzony znakomitym podaniem. W defensywie skuteczny, ale nie poprzez fizyczność i agresywne wślizgi, a perfekcyjne czytanie gry i zmysł percepcji. Oglądając go można było mieć wrażenie, że potrafi on wstrzymać czas i przeciwdziałać kolejnym pomysłom rywali, zanim ci zdążą w ogóle na nie wpaść. Geniusz, rewolucjonista i kwintesencja piłkarskiego IQ.

ŚRODKOWI POMOCNICY:

5. Steven Gerrard (Liverpool/Anglia, lata 1998-2017)

Już teraz mogę zdradzić, że to najmniej utytułowany piłkarz w moim rankingu, w wyniku czego, jest on często deprecjonowany przez wielu piłkarskich obserwatorów. Moim zdaniem to błąd. Jego skromna, jak na skalę jego umiejętności gablota, to wypadkowa oddania jednemu klubowi. W tym wypadku takiemu, który przez lata tonął w przeciętności. A przecież Gerrard robił wszystko, by stan ten poprawić. Z ważnych trofeów ostatecznie udało się wygrać tylko Ligę Mistrzów w 2005, po którą bez Anglika na pewno sięgnąć by się nie udało. Gdyby nie jego strzelony w dramatycznych okolicznościach gol z 86′ minuty grupowego meczu z Olympiakosem, nie byłoby nawet do fazy play-off. Gerrard zadbał o to, by było inaczej i zaciągnął swój zespół aż do finału, gdzie jego kontaktowa bramka i wywalczony rzut karny, pozwoliły odwrócić losy meczu z Milanem. Po prostu lider pełną gębą. Silny, energiczny, obdarzony perfekcyjnym przerzutem i znakiem firmowym w postaci potężnego uderzenia z dystansu. Człowiek, który przez lata ciągnął na swoich barkach Liverpool, strzelając dla niego 186 goli w 710 spotkaniach jakie rozegrał dla klubu z Anfield. Tak więc może wielu innych wygrało więcej i grało piękniej, ale Gerrard to mój kapitan i nie zamieniłbym go na żadnego innego.

4. Toni Kroos (Bayern, Real/Niemcy, lata 2007-obecnie)

Tak jak Gerrard miał problem z wygrywaniem trofeów, tak Kroos wydaje się stworzony do ich kolekcjonowania. Aż 5 triumfów w Lidze Mistrzów (2013 z Bayernem, 2016, 2017, 2018, 2022 z Realem), 3 mistrzostwa Niemiec, 3 mistrzostwa Hiszpanii oraz Mistrzostwo Świata z 2014. A to tylko część dorobku Niemca. Zawodnik Realu to piłkarz o charakterystycznym stylu gry. Oszczędny w ruchach, ale obdarzony chirurgiczną precyzją jeśli chodzi o jakość podań. Potrafi zagrać prostopadłą piłkę, wykonać perfekcyjny przerzut, a także uderzyć z dystansu, często stawiając na technikę, a nie siłę. Absolutnie kluczowy zawodnik dla sukcesów każdego zespołu w jakim tylko grał. Jego opiewający na zaledwie 25 mln euro transfer z 2014 roku to prawdziwy majstersztyk Pereza, który za stosunkowo niską kwotę, sprowadził wielkiego pomocnika, która gra pierwsze skrzypce w Realu już od blisko dekady.

3. Xavi (Barcelona/Hiszpania, lata 1998-2019)

Hiszpan to idealny przykład piłkarza późno dojrzewającego. Przez lata gry w Barcelonie był w niej jednym z wielu. Przełom wydawał się nastąpić w okolicy 2008 roku, a więc kiedy Xavi miał już 28 lat. Wówczas sięgnął on z reprezentacją po triumf w Euro, który zapoczątkował złotą serię Hiszpanów, którzy wygrali również rozgrywany 2 lata później Mundial, jak i kolejne Euro. W piłce klubowej wiodło się Xaviemu równie dobrze. Liga Mistrzów w 2009, 2011, 2015 a także wcześniej, bo w 2006, ale tu raczej w roli rezerwowego. Oprócz tego aż 8 Mistrzostw Hiszpanii i wiele innych mniejszych sukcesów. Absolutnie kluczowa postać zarówno dla reprezentacji jak i Barcelony, a zwłaszcza tej prowadzonego przez Guardiolę i jego następców. Wszystko widzący i doskonale interpretujący zdarzenia boiskowe reżyser gry. Mózg i maestro środka pola. Jeden z najwybitniejszych piłkarzy jakich dane mi było oglądać.

2. Andres Iniesta (Barcelona/Hiszpania, lata 2002-obecnie)

Ale czy jeszcze wybitniejszy niż Iniesta? No właśnie. Na to pytanie nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć. Ja jedna stawiam na młodszego z duetu, który moim zdaniem był obdarzony jeszcze większym talentem niż Xavi. Iniesta potrafił wszystko. Oprócz tego, że wykazywał się cechami, za które tak chwalono jego starszego kolegą, a więc wizją, kreatywnością i doskonałym podaniem, to jeszcze świetnie dryblował, potrafił prowadzić piłkę w zawrotnym tempie, a także notował liczby ofensywne (88 goli i 162 asysty w całej, klubowej karierze). To właśnie jego gol w dogrywce finału z Holandią dał Hiszpanii triumf w Mundialu w 2010 roku. Wcześniej był złoty medal za Euro 2008 a dwa lata później za `Euro 2012. Z Barceloną zaś sięgał 4 razy po Ligę Mistrzów (2006, 2009, 2011, 2015) i aż 9 mistrzostw Hiszpanii. Fenomenalny pomocnik, który na przestrzeni lat zmieniał się z dynamicznego dryblera, w regulującego tempo gry profesora środka pola.

1. Luka Modric (Tottenham, Real/Chorwacja, lata 2002-obecnie)

Ale jeśli pochwaliliśmy za wszechstronność Iniestę, to co powiedzieć o Modricu? Chorwat ma wszystko to, za co cenimy wyżej wymienionych Hiszpanów, a dokłada do tego jeszcze intensywną pracę w defensywie. Bo Chorwat to nie tylko niezwykła wizja i inteligencja w grze, poparta znakomitą techniką i dryblingiem, ale też praca na najwyższych obrotach, agresywny doskok do rywala i umiejętność wyłuskania niemal każdej piłki. Prawdziwy lider reprezentacji Chorwacji, którą to zaciągnął do finału Mistrzostw Świata w 2018 roku. Ostatecznie zakończyło się ze srebrem, tytułem MVP turnieju, a także Złotą Piłką, która przerwała hegemonię Cristiano Ronaldo i Messiego, którzy wymieniali się nią przez 11 lat. W 2022 był natomiast brąz, co jest kolejnym gigantycznym sukcesem, jeśli wziąć pod uwagę pozycję Chorwacji w światowym futbolu. A w karierze klubowej? Również pasmo sukcesów. Aż 5-krotny triumf w Lidze Mistrzów i 3 mistrzostwa Hiszpanii. Piłkarz potrafiący absolutnie wszystko i najlepszy środkowy pomocnik, jakiego dane mi było oglądać.

OFENSYWNI POMOCNICY:

5. Kaka (Milan, Real/Brazylia, lata 2001-2017)

Kiedy Brazylijczyk był w swojej najwyższej formie, to grał wręcz zjawiskowo. Perfekcyjny technicznie, znakomicie dryblujący, a przede wszystkim niebywale szybki z piłką przy nodze. No i niezwykle skuteczny pod bramką rywala. Na przestrzeni 6 sezonów w Milanie wystąpił w 223 meczach, strzelając przy tym 77 goli i zaliczając 60 asyst. Swój czas w Mediolanie uczcił triumfem w Serie A, w Lidze Mistrzów (2007) oraz Złotą Piłką w 2008. Wcześniej miał okazję świętować z reprezentacją Mistrzostwo Świata z 2002 roku, choć na turnieju pełnił rolę rezerwowego. Następnym przystankiem w jego karierze był Real, ale tam nie szło mu już tak dobrze jak na włoskiej ziemi. Mimo wszystko dopisał do swojego dorobku Mistrzostwo Hiszpanii. Gdyby powiodło mu się na Santiago Bernabeu pewnie zająłby wyższą pozycję w rankingu. Niemniej, Brazylijczyk z Milanu to piłkarz, którego pamiętać będziemy latami.

4. Frank Lampard (West Ham, Chelsea/Anglia, lata 1995-2017)

Mógłbym go również sklasyfikować jako środkowego pomocnika, ale byłoby to nie do końca w porządku w stosunku do powyższej piątki. A to dlatego, że Anglik spędzał sporo czasu w polu karnym rywala, a to w połączeniu z jego czutką do strzelania goli, sprawiło że mówimy o prawdziwym snajperze grającym w drugiej linii. Lampard to w końcu najlepszy strzelec w historii Chelsea, który zdobył dla tego klubu 211 goli. Jeśli chodzi o jego skuteczność pod bramką rywala, to przyczyniły się do niej wszechstronne umiejętności byłego piłkarza West Hamu. Anglik potrafił zarówno uderzyć z dystansu, jak i skontrować piłkę głową, czy też – co było jego znakiem firmowym – idealnie wejść w pole karne w drugie tempo i perfekcyjnie uderzyć piłkę. Ale sprowadzanie wieloletniego lidera Chelsea tylko i wyłącznie do roli snajpera byłoby dla niego krzywdzące. Lampard to też reżyser gry, obdarzony inteligencją, kreatywnością i świetnym podaniem. W swojej karierze wygrał 3 mistrzostwa Anglii oraz Ligę Mistrzów (2012), a mowa tylko o najważniejszych trofeach.

3. Ronaldinho (Barcelona, Milan/Brazylia, 1998-2018)

Żaden inny piłkarz z tego rankingu nie miał w sobie tyle magii co Brazylijczyk. Ba! Nie miał jej jakikolwiek inny zawodnik, którego dane mi było obejrzeć przez całe życie. Jego primetime z Barcelony to niezwykły czas w całej historii futbolu. Popisy Ronaldinho wykonywane zarówno na hiszpańskiej ziemi i jak przy okazji rozgrywek Ligi Mistrzów, to coś, czego nie sposób było doświadczyć wcześniej. Wielu włączało telewizor właśnie dla niego, a dzieciaki na boisku chciały grać jak on. Ale jego gra to nie tanie efekciarstwo, a coś co inspirowało zespół i pozwalało mu na wygrywanie trofeów. Triumf w Lidze Mistrzów w roku 2006 oraz dwa mistrzostwa Hiszpanii to szczytowe osiągnięcia w karierze klubowej. Jeśli chodzi o reprezentację to zwycięstwo w Copa America w 1999, kiedy to błysnął chyba po raz pierwszy, oraz Mistrzostwo Świata z roku 2002. Najlepszą wersję Ronaldinho oglądaliśmy jednak w roku 2005, kiedy to wygrał on Złotą Piłkę. Czego więc zabrakło by być wyżej? Cóż, na pewno profesjonalizmu, gdyż wysoka forma Ronaldinho była stosunkowo krótka. Jeśli powiemy, że grał dobry futbol przez 5 lat, to i tak chyba będzie to dla niego werdykt łaskawy. Po odejściu z Barcelony, trafił do Milany w roku 2008, ale to już było nie to. Hulaszczy tryb życia zrobił swoje. Z jednej strony szkoda, ale może gdyby nie ten luz, to na boisku też trudniej byłoby o te magiczne sztuczki?

2. Kevin De Bruyne (Vfl, Manchester City/Belgia, 2008-obecnie)

Braku profesjonalizmu na pewno nie możemy zarzucić Belgowi, który z każdym sezonem zdaje się być coraz lepszym i bardziej dojrzałym piłkarzem. De Bruyne to zawodnik jakże różny od Ronaldinho, ale przy tym wciąż znakomity. Maszynka do nabijania asyst (ponad 100 w samej Premier League, 236 w całej karierze), które zalicza dzięki zagrywanym z chirurgiczną precyzją podaniom. Jeśli dołożyć do tego regularnie strzelanie gole i śrubowanie mnóstwa innych, bardziej analitycznych statystyk, to mamy obraz kompletnego ofensywnego pomocnika. I to takiego, który wygrywa tytuł za tytułem! W samej Premier League ma ich już 5, do tego dochodzi świeżo wygrana Liga Mistrzów, mnóstwo pomniejszych pucharów oraz brązowy medal z reprezentacją Belgii z Mundialu w 2018. Zawodnik Manchesteru City to moim zdaniem najlepszy gracz środka polka, jaki kiedykolwiek grał w Premier League. Geniusz, kreator, biegająca po boisku piłkarska inteligencja.

1. Zinedine Zidane (Juventus, Real/Francja 1990-2006)

Technika użytkowa Francuza to umiejętność absolutnie nie do powtórzenia. Nikt nigdy wcześniej i nigdy później nie dryblował w ten sposób i nikt tak nie przyjmował piłki. Wygrywane przez niego notorycznie pojedynki 1 vs 1 miały w sobie coś absolutnie niepowtarzalnego. Jego balans i kontrola piłki mogły wydawać się nieporadne i aż nadto spontaniczne, ale ta lekkość i nieprzewidywalność była czymś, z czym nie sposób było sobie poradzić. Wielka gwiazda reprezentacji Francji, z którą sięgnął po Mistrzostwa Świata na ojczystej ziemi w 1998 roku oraz złoty medal Euro 2000. Pierwszy z tych sukcesów przypieczętował zresztą wygraną Złotą Piłką. Jeśli chodzi o karierę klubową to na koncie triumf w Lidze Mistrzów z 2002, kiedy to w meczu z Bayerem Leverkusen zdobył najpiękniejszego gola, jaki kiedykolwiek padł w finale tych rozgrywek. Oprócz tego dwukrotnie sięgał po mistrzostwo Włoch oraz jeden raz po mistrzostwo Hiszpanii. Plamą na jego karierze jest na pewno czerwona kartka po uderzeniu Materazziego w finale Mundialu z roku 2006, przez którą Francuzom nie udało się pokonać Włochów i sięgnęli tylko po srebro. Niemniej, ten incydent nie jest w stanie zamazać wielkości Zidane’a, który był piłkarzem, który zdarza się raz na sto lat.

SKRZYDŁOWI:

5. Mohamed Salah (Roma, Liverpool/Egipt, lata 2010-obecnie)

Kiedy Jurgen Klopp sprowadzał Egipcjanina na Anfield, nikt nie mógł się spodziewać, że za pewien czas będziemy o nim mówić jako jednym z najlepszych skrzydłowych w historii Premier League. Dziś jest to już niepodważalnym faktem. Wystarczy spojrzeć na liczbę bramek, które Salah zdobywa sezon po sezonie na ligowych boiskach: 2017/2018 – 32 gole, 2018/2019 – 22, 2019/2020 – 19, 2020/2021- 22, 2021/2022 – 23, 2022/2023 – 19. To naprawdę imponujące! Jeśli dołożyć do tego fakt, że piłkarz Liverpoolu to również znakomity drybler i skuteczny asystent (64 asysty w 231 meczach Premier League), to mamy obraz kompletnego skrzydłowego, który jest maszynką zaprogramowaną do punktowania kolejnych rywali. Szybki, brawurowy i przede wszystkim bramkostrzelny, co potwierdza trzykrotnie wygrania przez niego na angielskiej ziemi korona Króla Strzelców rozgrywek. Salah ma po prostu patent na nękani bramkarzy rywali. A to w dużej mierze dzięki pełnieniu funkcji odwróconego skrzydłowego, który w tym wypadku ustawiany jest na prawej stronie, po to by móc zejść na strzał swą wiodącą, lewą nogą. Jeśli chodzi o sukcesy drużynowe to ma on na koncie między innymi triumf w Lidze Mistrzów w 2019 (gol w finale z Tottenhamem), mistrzostwo Anglii, a także dwa mistrzostwa Szwajcarii na starcie swojej dużej kariery wygrane z FC Basel. A przecież kilka lat gry nadal jest przed nim.

4. Ryan Giggs (Manchester/Walia, lata 1991-2014)

Tak jak Salaha chwalimy przede wszystkim za gole, tak Walijczyk jest póki co niedoścignionym mistrzem w zaliczaniu asyst. Ma na to wpływ odmienne ustawienie na boisku wyżej wymienionych, gdyż trendy w futbolu stale się zmieniają. Jeśli o Egipcjaninie możemy mówić jako o odwróconym skrzydłowym, który w systemie 4-3-3 wykręca swoje strzeleckie rekordy, dzięki zejściom do środka, to należy wspomnieć, że piłkarz Manchesteru, to raczej ktoś wychowany w szerokiej grze w 4-4-2 i nastawiony na obsługiwanie partnerów. I to działało, gdyż właśnie Giggs jest obecnie rekordzistą Premier League, jeśli chodzi o tę statystykę. Aż 162 asysty to o 51 więcej od drugiego pod tym względem Cesca Fabregasa. I jasne, Walijczyk potrzebował na to aż 632 występów, ale rozegranie tak dużej liczby gier, to kolejny argument, by skrzydłowego Manchesteru raczej doceniać, niż deprecjonować. Jego styl gry przez lata ewoluował, ale najbardziej zapamiętamy go z dryblingów i rajdów, przeprowadzanych lewą stroną i zakańczanych dośrodkowaniem w pole karne. Lekkość z jaką były piłkarz „Czerwonych Diabłów” poruszał się po boisku i jego szybkość, to coś od czego trudno było oderwać wzrok. Z czasem przesuwał się do środka pola, wcielając się w rolę rozgrywającego i tam też radził sobie świetnie. Jego długa kariera zaowocowała aż 13 Mistrzostwami Anglii i 2 triumfami w Lidze Mistrzów (1999, 2008).

3. Arjen Robben (Chelsea, Bayern/Holandia, lata 2002-2021)

Postać Holendra wydaje się idealnym spoiwem dale wyżej wymienionych Salaha i Giggsa. Kto wie, czy to właśnie jego nie powinniśmy nazwać prekursorem tej zmiany w sposobu gry skrzydłowych. Bo to właśnie Robben był tym, który jako pierwszy zasłynął zagraniem, które jest dzisiaj właściwe dla absolutnej większości szeroko ustawionych, ofensywnych zawodników. Jego firmowe zejścia do wiodącej, lewej nogi plus strzał po ofensywnych rajdach prawą stroną, to coś co spędzało sen z powiek obrońcom. Zwykło się mówić, że każdy doskonale wie, co za chwilę zrobi Holender, ale i tak nikt nie jest w stanie go przy tym zatrzymać. I była to prawda, gdyż Robben strzelał w ten sposób gola za golem. Oczywiście ta słynna „firmówka” to nie jedyny jego atut. Szybki jak błyskawica, świetnie dryblujący i potrafiący również zrobić pożytek z prawej nogi. Prawdziwa maszyna do wygrywania kolejnych pojedynków na skrzydłach. Te atuty sprawiły, że zawodnikowi temu, dane było zagrać a absolutnie topowych klubach i w każdym z nich święcić triumfu. I tak: mistrzostwo Holandii z PSV, 2 mistrzostwa Anglii z Chelsea, mistrzostwo Hiszpanii z Realem i aż 8 mistrzostw Niemiec z Bayernem. Z tymi ostatnimi sięgnął zresztą też po Ligę Mistrzów w roku 2013, kiedy to po jego golu w finale z Borussią, jego zespół wygrał 2:1 i zakończył cały sezon z potrójną koroną. Świetny, utytułowana i jedyny w swoim rodzaju.

2. Kylian Mbappe (Monaco, PSG/Francja lata 2015-obecnie)

Ale przecież to samo możemy powiedzieć o Francuzie, który jest zarówno najmłodszym piłkarzem w tym rankingu, jak i jedynym, który najlepsze wydaje się mieć wciąż przed sobą. Patrząc na jego gablotę, niebywałym jest, że ten piłkarz ma dopiero 24 lata. Jego 6 mistrzostw Francji (raz z Monaco, 5 z PSG) oraz Mistrzostwo i Wicemistrzostwo Świata to dorobek, który wielu przyjęłoby z pocałowaniem ręki na koniec kariery. Jeśli dołożymy do tego aż 6 tytułów Króla Strzelców rozgrywek (5 razy w Lique1, raz w Mistrzostwach Świata) to wiemy, że mamy do czynienia z prawdziwym fenomenem, który…chyba jeszcze nawet nie wszedł w swój najlepszy moment. Bo przecież trudno zakładać, że Mbappe nagle się zatrzyma. Mówimy o piłkarzu, którego prędkość momentami jawi się jako zjawisko paranormalne. Jego 60-metrowy rajd z piłką w meczu z Argentyną (Mundial 2018), podczas którego osiągnął on prędkość 38 km/h, to moment, w którym cały piłkarski świat przecierał oczy ze zdumienia. Wszystko zakończyło się zresztą faulem i rzutem karnym, który pomógł „Trójkolorowym” przejść kolejną fazę turnieju i ostatecznie triumfować w rozgrywkach. Na ostatnim Mundialu po złoto sięgnąć się nie udało, ale Mbappe był jednym z najlepszych piłkarzy w całym turnieju i niekwestionowanym MVP finału. Na naszych oczach rośnie kandydat na najlepszego piłkarza w historii. Jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z jego planem…

1. Cristiano Ronaldo (Manchester, Real/Portugalia, lata 2002-obecnie)

A są tacy, którzy za najlepszego uważają właśnie jego. Ja co prawda do tego grona nie należę, ale uważam, że swoje Portugalczykowi oddać należy. Dziś to bardziej środkowy napastnik, ale w szczytowym momencie kariery lubował się on w atakowaniu bramki rywala z okolic lewego skrzydła. I strzelał gola za golem! Bo mówimy przecież o najlepszym strzelcu w historii piłki, który według IFFHS ma obecnie na koncie aż 837 goli. Nic dziwnego, Cristiano Ronaldo to aż 14-krotny Król Strzelców, jeśli wziąć pod uwagę tylko rozgrywki najwyższej rangi. Jeśli natomiast chodzi o trofea drużynowe to mamy tu między innymi: Mistrzostwo Europy z Portugalią (2016), 3 mistrzostwa Anglii (Manchester), 2 mistrzostwa Hiszpanii (Real), 2 mistrzostwa Włoch (Juventus) oraz aż 5 triumfów w Lidze Mistrzów (2008 – Manchester, 2014, 2016, 2017, 2018 – Real). Portugalczyk to bez wątpienia jeden z najlepszych piłkarzy w historii, który na najwyższy poziom wszedł w okolicach roku 2005 i pozostał na nim przez blisko 20 lat. Potwierdzają to kolejne Złote Piłki, których zdobył aż 5 (2008, 2013, 2014, 2016, 2017). Jego rywalizacja z Leo Messim to coś, czym żyliśmy przez niemal dwie dekady. Nigdy wcześniej w futbolu nie mieliśmy do czynienia z takim zjawiskiem. A potrzebny nam był do tego Cristiano Ronaldo, czyli nie tylko najlepszy skrzydłowy, ale i jeden z najlepszych piłkarzy w całej historii piłki nożnej.

COFNIĘCI NAPASTNICY:

5. David Villa (Valencia, Barcelona/Hiszpania, 2002-2020)

Tworząc ten ranking momentami decydowałem się na dość umowne pozycjonowanie zawodników i Hiszpan jest tego najlepszym przykładem. Wielu pewnie uważa go za „dziewiątkę”, sporo też grywał na skrzydle, a w moim odczuciu jego sposób gry, pozwala na sklasyfikowanie go w takim sposób. Ale do rzeczy. Villa był napastnikiem kompletnym. Szybkość, dobry drybling, świetna technika, zmysł do gry kombinacyjnej i przede wszystkim chirurgiczne wykończenie. To ostatnie pozwoliło mu zresztą na sięgnięcie po tytuł Króla Strzelców Euro 2008 roku, kiedy to z zespołem Hiszpanii wygrywał cały turniej. Dwa lata później był triumf w Mundialu. Jeśli zaś chodzi o piłkę klubową to mamy tu do czynienia z sukcesami osiąganymi z Barceloną, w której to tworzył zabójczy atak wraz z Henrym i Messim wygrywając Ligę Mistrzów w 2011 oraz dwa tytuły mistrza Hiszpanii. Oprócz tego udało się wygrać ten mniej spodziewany, bo z Atletico w 2014. W każdym z tych sukcesów miał spory udział, regularnie trafiając do siatki rywala. Swoje strzeleckie popisy na najwyższym poziomie rozpoczął w Realu Saragossa (17 goli w sezonie 03/04), kontynuował w Valencii i Barcelonie (28 goli w najlepszym sezonie w Valencii, 18 w Barcy), a zakończył w wyżej wspomnianym Madrycie (13 goli w 13/14) tylko raz nie przekraczając granicy co najmniej 10 ligowych goli. Napastnik co się zowie.

4. Denis Bergkamp (Ajax, Arsenal/Holandia, lata 1993-2006)

Holender to zawodnik, którego styl ewoluował przez lata. Kiedy opuszczał Eredivisie w 1993 roku, robił to jako 3-krotny Król Strzelców tej ligi. Bergkamp nie potwierdził jednak swojej dyspozycji strzeleckiej w Interze, w związku z czym bez żalu oddano go do Arsenalu. I to właśnie w Londynie narodził się wielki piłkarz. Dość szybko stało się jasnym, że były zawodnik Ajaxu nigdy nie będzie snajperem z prawdziwego zdarzenia, ale za to dawał drużynie być może nawet coś więcej. Jego niecodzienna technika, wybitna inteligencja i niesamowite czucie przestrzeni, sprawiało że miało się poczucie obcowania z piłkarskim geniuszem. Nikt tak nie przyjmował piłki jak Bergkamp i nikt nie miał takiego zmysłu percepcji jak on. A te umiejętności przekładały się na asysty, którymi regularnie obsługiwał kolegów, niemal równie często jak sam trafiał do siatki (87 goli i 81 asyst w 315 meczach Premier League). Bergkamp to jednak piłkarz, którego nie sposób zdefiniować liczbami. Przekonał się o tym ograny jak dziecko w spotkaniu z Newcastle Dabizas, przekonał się o tym bezradny w ćwierćfinale Mundialu 98 bramkarz Argentyny, Roa. A także wielu innych, którzy próbowali go powstrzymać. Mistrz Holandii z Ajaxem, 3-krotny mistrz Anglii, a także kolejny członek słynnego „The Invincibles”, który trafił do tego zestawienia.

3. Rivaldo (Barcelona/Brazylia, lata 1992-2015)

Brazylijczyk to niemal identyczny przypadek, co jego młodszy, opisany wyżej kolega, Ronaldinho. Sięgający niebios w swoim szczytowym momencie kariery, ale też znajdującym się w nim na tyle krótko, że można odczuć lekki niedosyt. Na europejskie salony trafił 1996 roku przy okazji transferu do Deportivo La Coruna, skąd został wykupiony przez Barcelonę już po jednym, świetnym sezonie. No i zaczęło się! Jego czas gry na Camp Nou to zdecydowanie najpiękniejszy okres w karierze Rivaldo. Świetny dorobek w postaci 86 goli i 35 asyst na przestrzeni 5 sezonów to jednak tylko liczby. A zawodnik ten dawał zespołowi znacznie więcej, gdyż w wielu momentach ciągnął go niemal w pojedynkę. Jego hat-trick w meczu z Valencią, kiedy to ostatni z 3 goli, strzelony na 3:2, zdobył po uderzeniu przewrotką, to jeden z najlepszych indywidualnych występów w historii futbolu. Jego gra pomogła Barcelonie w dwukrotnym sięgnięciu po Mistrzostwo Hiszpanii. W reprezentacji było jednak znacznie lepiej. Wicemistrzostwo Świata w 1998, rok później triumf Copa America (Król Strzelców turnieju), a także złoto na Mundialu w Korei i Japonii w 2002. W międzyczasie indywidualne osiągnięcie w postaci Złotej Piłki za rok 1999, na które złożyły się powyższy sukces w Mistrzostwach Ameryki Południowej, a także świetna forma w Lidze Mistrzów (Król Strzelców sezonu 1999/2000). Tak więc na przestrzeni lat 1997-2002 Rivaldo zapisał się w historii piłki złotymi zgłoskami. Ale potem było już gorzej. Po transferze do Milanu nie spełnił oczekiwań. Co prawda „Rossoneri” z nim w składzie sięgnęli po Ligę Mistrzów w sezonie 2002/2003, ale wkład byłego piłkarza Barcelony, był już w ten sukces znikomy (zaledwie 30 min gry w całej fazie play-off). Na tym wielki czas Rivaldo się zakończył. Niemniej, mówimy o piłkarzu, który na przestrzeni 6 lat sięgnął w futbolu po wszytko co najważniejsze, będąc w tym czasie po prosty zawodnikiem wybitnym.

2. Francesco Totti (Roma/Włochy, lata 1993-2017)

Rodowity Rzymianin być może nigdy nie był aż tak dobrym piłkarzem, jak Rivaldo z 1999 roku, ale za to w przeciwieństwie do Brazylijczyka, potrafił utrzymać się na wielkim poziomie przed długie lata. Włoch rozpoczął przygodę z dużą piłką w 1993 roku i na przestrzeni ponad dwóch dekad, nigdy nie zszedł poniżej pewnego standardu, w międzyczasie rozgrywając kilka naprawdę wybitnych sezonów. Jego przywiązanie do Romy – dla której rozegrał aż 618 ligowych meczów – sprawiło, że jego gablota jest zdecydowanie skromniejsza, niż w przypadku wielu innych piłkarzy, znajdujących się w tym rankingu, ale za to jego triumf w Serie A z 2001 może ważyć więcej niż cała góra pucharów. Zresztą, piłkarz ten miał okazję opuścić Rzym, kiedy to zgłosił się po niego Reala, a wówczas stwierdził: „Roma jest moją rodziną, czy kiedykolwiek słyszeliście, żeby ktoś opuścił najbliższych, tylko po to by żyć z bogatymi obcymi?” Tak więc wieloletni kapitan klubu pozostał w Rzymie do końca, a przez lata spędzone na najwyższym poziomie rozgrywkowym we Włoszech dał poznać się nie tylko jako wyśmienity technicznie i skuteczny napastnik (250 goli w ligowej karierze, 26 – Król Strzelców i 20 w najlepszych sezonach), ale też jako inteligentny i doskonale interpretujący wydarzenia boiskowe asystent (158 ligowych asyst). Oprócz tego Totti osiągał wielkie rzeczy z reprezentacją Włoch. Mowa o srebrnym medal w Euro 2000 oraz triumfie w Mistrzostwach Świata w roku 2006, gdzie w obu turniejach był on ważnym piłkarzem swego zespołu. Tak więc być może, gdyby Totti tylko chciał, to mógłby wygrać znacznie więcej, ale zdecydował się na pozostanie na Stadio Olimpico, gdzie grał aż do 41 roku życia. Legenda.

1. Lionel Messi (Barcelona/Argentyna, lata 2005-obecnie)

Trudno jednoznacznie określić piłkarzem jakiej pozycji był Messi. Grał na skrzydle, jako napastnik, a także jako rozgrywający, który z czasem wydawał się operować w coraz to głębszych sektorach boiska. Mimo wszystko, gdyby miał przypisać mu tę jedną rolą, to chyba najbliżej mu było do kogoś z pogranicza cofniętego napastnika, a pomocnika. Ale to wszystko nie ważne, bo bez względu na jakiej ofensywnej pozycji bym go sklasyfikował, to i tak byłby tam moim numerem jeden. Bo Leo Messi to najlepszy piłkarz jakie dane mi było kiedykolwiek oglądać. Jego blisko 20 letnia rywalizacja z Cristiano Ronaldo, to materiał na fascynujący film, który z pewnością kiedyś powstanie. Dziś, po tym gdy Messi sięgnął po Mistrzostwo Świata, środowisko kibiców i ekspertów jest w większości zgodne. To właśnie Argentyńczyk jest tym, który ten pojedynek wygrał. Ja jednak nie potrzebowałem jego triumfu na Mundialu, by do takiego wniosku dojść. Bo przecież gdyby Martinez nie obronił strzału Kolo Muaniego, który mógł dać zwycięstwo Francji, to w jakikolwiek sposób umniejszyłoby to Messiemu? Oczywiście, że nie! Wygrał on w przeciągu swojej kariery między innymi: 3 srebrne medale Copa America i srebro na Mundialu 2014, 10 Mistrzostw Hiszpanii, 2 Mistrzostwa Francji, 4 Ligi Mistrzów (2006, 2009, 2011 2015), Copa America (2001) i Mistrzostwo Świata (2022). Jeśli chodzi o trofea indywidualne to było to aż 7 Złotych Piłek i 15 tytułów Króla Strzelców najważniejszych rozgrywek! Ten piłkarz rodem z Rosario to zdobywca 807 goli i autor 395 asyst. Ale pal sześć te trofea i liczby. Messi to ktoś, kto wykracza ponad rzeczy, które da się spiąć miarą. Są one tylko jednym z wielu argumentów na jego wielkość, ale przejawia się ona przede wszystkim tym, że Argentyńczyk potrafi na boisku po prostu wszystko. Strzela, asystuje, z łatwością mija kolejnych rywali, reguluje tempo gry, perfekcyjnie bije rzuty wolne, a kiedy trzeba, to napędza akcje jednym, magicznym dotknięciem. Jego wszechstronność i umiejętność odnalezienia się w absolutnie każdym sektorze boiska, połączona z zabójczą efektywnością, to coś, co stawia go ponad wszystkimi innymi piłkarzami. I to nie tylko tymi z jego epoki, ale też tymi, które były zanim pojawił się na piłkarskich boiskach. Tak, Leo Messi to nie tylko najlepszy piłkarz ostatniego ćwierćwiecza, ale i całej historii futbolu. Pokłony.

ŚRODKOWI NAPASTNICY:

5. Karim Benzema (Lyon, Real/Francja, lata 2005-obecnie)

Kariera Francuza w Madrycie, to przez długi czas funkcjonowanie w cieniu Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zbierał cały splendor, był liderem, najlepszym strzelcem zespołu i absolutną postacią numer jeden. I trzeba przyznać Benzemie, że odnajdywał się on w swojej roli doskonale. Świetnie wyszkolony technicznie, potrafiący rozegrać poza polem karnym, obdarzony nieprzeciętną inteligencją i doskonale uzupełniający się z resztą zespołu, w którym był ważnym elementem. Napastnik na przestrzeni tych blisko 10 lat funkcjonowaniu u boku Ronaldo wygrywał kolejne trofea, do których dokładał swoje, strzelając może nie oszałamiająca ilość goli, ale wystarczająca by wspomagać ofensywę, tym bardziej, że regularnie notował też asysty (łącznie 119 w La Liga i 30 w Lidze Mistrzów). Gdyby jednak nie transfer Ronaldo do Juventusu w 2018 roku, to Benzema w owym rankingu by się prawdopodobnie nie znalazł. To co jednak wydarzyło się później, zaskoczyło wszystkich, być może łącznie z Benzemą. Okazało się, że Francuz potrafi być również absolutnym numerem jeden, który w najtrudniejszych momentach bierze zespół na barki. Odkąd stał się on liderem z zespołu z Madrytu zanotował on następujące pod względem liczb ligowe sezony: 18/19 – 21 goli i 6 asyst, 19/20 – 21 i 8, 19/20 – 23 i 9, 20/21 – 23 i 9, 21/22 – 27 i 12, 22/23 – 19 i 3. To robi wrażenie. Szczególnie jeśli spojrzymy na sezon 2021/2022 czyli absolutnie najlepszy czas w karierze Benzemy podczas, którego sięgnął po koronę Króla Strzelców La Liga oraz Ligi Mistrzów (15 goli) i triumfował z zespołem w obu tych rozgrywkach rozgrywkach. Łącznie triumfował w Hiszpanii 4 razy, wcześniej 4-krotnie sięgał po Mistrzostwo Francji z Lyonem, a Ligę Mistrzów wygrał aż 5 razy (2014, 2016, 2017, 2018, 2022). Do pełni szczęścia zabrakło sukcesu z Francją, w której długo nie grał z przyczyn poza sportowych (konflikt członkami zespołu i trenerem). Niemniej, Benzema to piłkarz genialny, a także i skuteczny, co potwierdza jego 238 goli w La Liga oraz 90 w Lidze Mistrzów (4 miejsce w historii). Szkoda tylko, że transferem do Arabii Saudyjskiej, już teraz wycofał się z europejskiej piłki.

4. Robert Lewandowski (Borussia, Bayern/Polska, lata 2008-obecnie)

Polak to maszyna do zdobywania goli. I w zasadzie na tym mógłbym skończyć. Dlatego, że to właśnie jego regularność w bombardowaniu bramek rywali jest czymś, co sprawia, że były piłkarz Lecha jest absolutnym fenomenem na skalę światową. Wspominam z dzieciństwa takich strzelców jak Szewczenko, Inzaghi, Eto’o, czy Van Nistelrooy, ale po zagłębieniu się w ich statystyki okazuje się, że żaden z nich nigdy nie był tak skuteczny jak Lewy. W swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze, zdobył on w barwach Borussii 8 bramek. W kolejnym były już 22 i zaczęła się seria, która prezentuje się tak: 24 gole, 17, 20, 30, 30, 29, 22, 34, 41, 35, 23. Mieszanka dobrych sezonów strzeleckich, z tymi, które należy uznać za świetne oraz po prostu wybitne. I to niezależnie od klubu. Mamy tu zarówno sezony spędzone w BVB, następnie w Bayernie, by zakończyć Barceloną. Tak więc Lewandowski to 7-krotny Król Strzelców Bundesligi oraz świeżo upieczony zdobywca tego wyróżnienia w swoim pierwszym sezonie w La Liga. Dwukrotnie sięgnął też po ten tytuł Ligdze Mistrzów, a jeśli chodzi o historię całych rozgrywek, zajmuje w nich 3 miejsce, ustępując tylko duetowi Messi i Cristiano Ronaldo. Silny, świetnie odnajdujący się w polu karnym, obdarzony chirurgiczną precyzją i chłodną głową egzekutor, który ma w gablocie między innymi Mistrzostwo Polski, 10 Mistrzostw Niemiec, Mistrzostwo Hiszpanii, oraz triumf w Lidze Mistrzów (2020). Co więcej, to wcale nie musi być koniec, gdyż jest on obecnie jednym z liderów „Blaugrany”, co może wiązać się zarówno z kolejnymi trofeami, jak i popisami strzeleckimi. Trzymamy kciuki.

3. Luis Suarez (Liverpool, Barcelona/Urugwaj, lata 2005-obecnie)

Wielu kibiców twierdzi pewnie, że najlepszą wersją Urugwajczyka jest ta, którą mieliśmy okazję oglądać w trykocie Barcelony. Nie do końca z tym stwierdzeniem się zgadzam. Suarez podczas swojego pobytu w na Camp Nou sporo nawygrywał i prezentował się absolutnie fenomenalnie, ale nie był jednak zmuszony do robienia tego, co musiał robić w Liverpoolu. A mowa tu o dźwiganiu całego zespołu na swoich barkach. Kampania 13/14 w jego wykonaniu to jeden z najlepszych indywidualnych sezonów w historii tej ligi. O ile nie najlepszy! Jego 31 goli (Król Strzelców) i 12 asyst tylko po części oddaje to co Suarez wyczyniał na boisku. Dryblingi, zejścia do rozegrania, błyskotliwe zagrania w polu karnym i niespożyte siły w grze w pressingu. Po prostu bestia. Po 4 sezonach w Anglii (69 goli i 39 asyst) przyszedł czas na Barcelonę, gdzie rozpoczęło się prawdziwe pasmo sukcesów. Łącznie 144 ligowe gole i 80 asyst przyczyniły się do 4 Mistrzostw Hiszpanii z Barceloną, a sezon 15/16 zakończył z 40 golami i koroną Króla Strzelców . Wygrał również – a może i przede wszystkim – Ligę Mistrzów w 2015 roku. Potem było Atletico, gdzie niespodziewanie dołożył jeszcze jeden, już piąty, triumf w La Liga. Ten trzykrotny Król Strzelców (Eredivisie, Liverpool, Barcelona) wciąż nie ma dość i gra obecnie w zespole Gremio (liga brazylijska). Ale pisząc o Suarezie, nie należy skupiać się tylko na piłce klubowej. Ówczesny napastnik Ajaxu sięgnął w 2011 roku po Copa America zostając przy tym MVP całej imprezy, oraz dotarł z Urugwajem aż do półfinału Mundialu w 2010. I jasne, ten fenomenalny snajper to nie tylko wielkie wyczyny boiskowe, ale też skandale jak cyniczna ręka z wyżej wspomnianych Mistrzostw Świata w meczu z Ghaną, czy trzykrotne ugryzienia rywali. Przemilczeć tego rzecz jasna nie można, ale nie zmienia to faktu, że Suarez to napastnik kompletny, który potrafił na boisku dosłownie wszystko.

2. Thierry Henry (Arsenal, Barcelona/Francja, lata 1995-2015)

Tak jak Suarez jest moim zdaniem kimś, kto ma na koncie najlepszą indywidualną kampanię w dziejach Premier League, tak Francuz jest ogólnie najlepszym piłkarzem w historii tej ligi. Bo Henry przerastał ją nie przez jeden, a przez kilka sezonów. Kiedy Arsene Wenger ściągał go do Londynu z Juventusu, nikt nie mógł się spodziewać, że dojdzie do aż takiej eksplozji talentu, wówczas jeszcze młodego piłkarza. Menedżer Kanonierów przekwalifikował go ze skrzydłowego na napastnika, a potem po prostu się działo. 8 sezonów, 175 goli i 80 asyst, w tym dwia z double-double na poziomie 24/20 oraz 20/14. Bo Henry to nie tylko snajper, ale też kreator, drybler, technik i sprinter, który poruszał się po boisku o tyleż błyskawicznie, co i z niespotykaną u nikogo innego elegancją. To było biegające po boisku zjawisko, które znajdowało się poziom ponad wszystkimi innymi, którzy wówczas na nim przebywali. Aż cztery tytuły Króla Strzelców i 2 triumfy w lidze, to jego dorobek na angielskiej ziemi (wcześniej wygrywał też Mistrzostwo Francji z Monaco). Potem był transfer do Barcelony, powrót na skrzydło i 3 sezony zakończone 2 Mistrzostwami Hiszpanii oraz triumfem w Lidze Mistrzów (2009), na którą Francuz polował od dawna (przegrany z Barcą finał, w barwach Arsenalu w 2006). Ale Henry to też sukcesy z reprezentacją w postaci Mistrzostwa Świata 1998, Mistrzostwa Europy 2000 oraz srebra za Mundial 2006. Do dziś nie wiem jak to możliwe, że taki zawodnik nie wygrał nigdy Złotej Piłki. Nie zmienia to jednak faktu, że to był po prostu wielki piłkarz z niepowtarzalnym stylem.

1. Ronaldo (Inter, Real/Brazylia 1993-2011)

Niczego w piłce nie żałuję chyba tak mocno jak tego, że nie udało mi się załapać na jego primetime. Według wielu jest to sezon 97/98, a więc dosłownie moment przed tym, gdy zacząłem interesować się futbolem. Brazylijczyk był wówczas piłkarzem Barcelony, który w swym pierwszym – jak się później okazało również ostatnim – sezonie w barwach Blaugrany zdobył 34 gole w 37 ligowych występach, z czego część była iście fenomenalna. Kampania ta zgrała się zresztą z jego pierwszą Złotą Piłką za rok 1997 (w którym wygrał też Copa America). Później był Mundial we Francji, gdzie został on MVP całego turnieju i gdzie tajemnicza choroba sprawiła, że w przegranym 3:0 finale z gospodarzami co prawda zagrał, ale na boisku sprawiał wrażenie kogoś, kto znajduje się zupełnie gdzie indziej. Ronaldo po tym ruszył na podbój Włoch, gdzie w barwach Interu załadował 25 goli w debiutanckim sezonie, a 6 dołożył w Pucharze UEFA, który Inter wygrał, po jego zresztą golu w finale. A dalej były kontuzje…Pierwsza w listopadzie 1999, kiedy to więzadło w jego kolanie strzeliło po raz pierwszy. Druga? Rok później, w kwietniu. I to zaledwie 7 minut po tym jak wszedł na boisko! Ta sama kontuzja, to samo kolano. To powinien być koniec kariery. Ale nie w tym wypadku. Ronaldo wrócił do gry po 15 miesiącach, zagrał na Mundialu w 2002, gdzie został Mistrzem Świata i Królem Strzelców, a pod koniec roku zgarnął swą drugą Złotą Piłkę. To bezsprzecznie największy powrót w dziejach futbolu. Co prawda Ronaldo stał się po nim innym piłkarzem, ale wciąż znakomitym. Młody Brazylijczyk był niesamowicie szybki i silny, praktycznie niemożliwy do przewrócenia, zwinny, wyśmienity w dryblingach i obdarzony bezbłędnym wykończeniem akcji. To był piłkarski geniusz. Jego starsza i bardziej schorowana wersja to wciąż wybitny snajper, ale bardziej oszczędny w ruchach. Ale to nie miało większego znaczenia, gdyż po transferze, tym razem do Realu, Brazylijczyk strzelał jak na zawołanie. Ponad 20 goli w trzech ligowych sezonach z rzędu plus kilka ważnych w Lidze Mistrzów (np. hat-trick z Manchesterem na Old Trafford). To była trudna i naznaczona cierpieniem kariera, ale zakończona 2 złotymi medalami na Mundialu (1994 – bez gry, 2002), wyżej wymienionym srebrem w 1998, 2 zwycięstwami w Copa America (1997, 1999), 2 Mistrzostwami Hiszpanii, 2 Mistrzostwami Włoch (pod koniec kariery z Milanem), a także 4 tytułami Króla Strzelców w dużych rozgrywkach i dwukrotnym triumfem w plebiscycie France Football. A co by było, gdyby nie te dwie, koszmarne kontuzje…?

SUPLEMENT 1: TOP10

  1. Lionel Messi
  2. Cristiano Ronaldo
  3. Ronaldo
  4. Thierry Henry
  5. Luka Modric
  6. Andres Iniesta
  7. Zinedine Zidane
  8. Xavi
  9. Kylian Mbappe
  10. Roberto Carlos

SUPLEMENT 2: NAJLEPSZA JEDENASTKA

Na tym kończymy. A była to piękna przygoda! Mówię tu zarówno o moich 25 latach pasjonowania się futbolem, jak i całym researchu, któremu poświęciłem się w ostatnich tygodniach. Powrót do dziecięcych wspomnień, nostalgia i tęsknota za czasami, kiedy wszystko było proste. Wielki turnieje, następujące po sobie kolejne edycje Ligi Mistrzów i potyczki ligowe. Dziś to wszystko może już nie porywa tak jak kiedyś, ale wciąż dostarcza sporych emocji i jest elementem życia. Bo kiedy zakochujesz się w piłce, to jest to miłość na zawsze.

Michał Bakanowicz

Jedna myśl na temat “Ćwierć wieku z futbolem. Wielki ranking.

Dodaj własny

  1. Bardzo ciekawy ranking. Ja świadomie śledzę piłeczkę mniej więcej 18-20 lat więc niektórych z listy to pamiętam z pojedynczych meczów albo co najwyżej urywków więc tu bardziej wierzę na słowo. Doceniam w szczególności to, że umieściłeś tu paru czynnych zawodników, którzy są, nazwijmy to, w kwiecie piłkarskiego wieku (KdB, Mbappe), ale już dzisiaj wiadomo, że będą umieszczani we wszystkich Topkach all-time po zakończeniu kariery. Najbardziej brakuje mi Neymara, który, pomimo tych wielu kontuzji, jednak w ważnych spotkanich zazwyczaj udowadniał swoją wartość (D.Villa czy Totti to jednak chyba poziom niżej).

    Polubienie

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑