Malta to kraj, który cieszy się ogromną popularnością wśród polskich turystów. Nie kojarzymy go jednak w ogóle z osiągnięciami sportowymi, a pięknymi zabytkami i ciepłym klimatem. Dziś 168 w rankingu FIFA drużyna po raz piąty w historii zmierzyła się z naszą kadrą narodową. I po raz piąty przegrała.
O naszym wczorajszym rywalu rzadko kiedy mówi się więc w kontekście piłki nożnej. Największa legenda reprezentacji to Michael Mifsud i to już dużo mówi o ich pozycji w światowym futbolu. Szczyt jego kariery to bowiem kilkanaście goli w Championship oraz 21 występów w Bundeslidze. Kluczowymi postaciami w meczu z Polską mieli być dwaj piłkarze – Francuz z maltańskim paszportem Teddy Teuma i niedawno naturalizowany Marokańczyk Ilyas Chouraef. Zagrać też miał wyszkolony w Anglii syn Jamiego Carraghera, James Carragher.
Od reprezentacji Polski przed meczem mieliśmy tylko jedno oczekiwanie – spokojne, kilkubramkowe zwycięstwo. Po meczu z Litwą nastroje były niezbyt dobre. W spotkaniu z naszym sąsiadem praktycznie w ogóle nie tworzyliśmy groźnych sytuacji i wygraliśmy zaledwie 1:0. Choć, jak się dziś okazało, byliśmy lepsi od Finlandii, która mimo prowadzenia do przerwy ostatecznie zremisowała z Litwą 2:2.
W podstawowym składzie mieliśmy kilka niespodzianek – na szpicy zamiast Roberta Lewandowskiego zagrał Krzysztof Piątek. Zamiast Matty’ego Casha, który w ocenie wielu kibiców nie cieszy się sympatią selekcjonera Michała Probierza, znalazł się w pierwszej jedenastce Przemysław Frankowski. Nie zabrakło też miejsca dla grającego w Meksyku Mateusza Bogusza.
Spotkanie na korzyść Polaków
Polacy przeważali w pierwszej połowie, ale podobnie jak z Litwą, do około 40 minuty nie przekładało się to na groźne sytuacje strzeleckie. Malta to jednak co najmniej dwie klasy niżej w obronie od naszego poprzedniego rywala, więc zupełnie niepilnowany Karol Świderski w 27 minucie zdobył chyba najłatwiejszego gola w swoich reprezentacyjnych występach. Ostatnie kilka minut pierwszej części meczu mogły przynieść nam kolejną bramkę, ale świetnie spisał się bramkarz Bonello.
Po przerwie nasi piłkarze wyszli z niesamowitą jak na nich chęcią do gry. To przełożyło się na kolejną bramkę Świderskiego po wymianie kilku podań przed polem karnym. Napastnik Panathinaikosu grał w tym meczu najlepiej z naszych reprezentantów, bo oprócz bramek brał wiele razy również udział w rozegraniu. Malta natomiast wyglądała fatalnie w obronie. Słaby debiut zaliczył syn legendy Liverpoolu. Carragher junior, podobnie jak jego koledzy bardzo słabo ustawiał się w obronie. Każdy ich punkt w tej grupie (nawet z Litwą) będziemy mogli więc uznać za ogromny sukces.
Przed nami nadal sporo pracy
Kluczowe w kontekście bezpośredniego awansu czy baraży będą spotkania z Finlandią i Holandią, na które musimy być o wiele lepiej przygotowani. Na razie wygląda to tak, jakby poza krótkimi okresami gry Michał Probierz nie miał w ogóle pomysłu na grę w ataku. Nie dominujemy nawet w spotkaniach z jednymi z najsłabszych reprezentacji w Europie, więc w takiej formie nie powinniśmy myśleć o potencjalnym wygraniu baraży. Dziś jednak cieszmy się z trzech punktów i chwilowej pozycji lidera grupy. Z Maltą zagraliśmy poprawnie, również dzięki słabości rywala.
To drugi mecz ze zorganizowanym dopingiem na Stadionie Narodowym. Na razie możemy stwierdzić, że pomysł PZPN-u nie wypalił. Nawet na żywo (trybuna obok) momentami ciężko było ich usłyszeć, choć trzeba przyznać, że starali się, jak mogli. Fakty są jednak takie, że w obecnej formule nie ma prawa to się udać. Jest po prostu za mało osób, które tak żywiołowo dopingują, aby pobudzić cały stadion. Potrzeba by było całej trybuny, a nie jednego sektora. Na razie wygląda to tak, że na wielu meczach młodzieżówki było głośniej niż na meczach dorosłej kadry na narodowym.
Co ciekawe, w sektorze ze zorganizowanym dopingiem pojawiły się okrzyki „Ria Ria Hungaria”, a także flaga węgiersko – polska z napisem „Testveriseg” (tłumacząc na nasz język oznacza to słowo „braterstwo”). To nie przypadek, że miało to miejsce akurat podczas dzisiejszego spotkania – 23 marca obchodziliśmy bowiem Dzień Przyjaźni Polsko – Węgierskiej. U nas, w przeciwieństwie do wielu sąsiadujących z krajem rządzonym przez Orbana państw przyjęto taki gest bardzo pozytywnie. Należymy jednak do mniejszości – w Rumunii, na Słowacji czy na Ukrainie tacy kibice traktowani byliby nawet z wrogością.
Rok kobiecej piłki?
Na koniec przytoczę jeszcze jeden pozytyw, który udało mi się zobaczyć na stadionie w trakcie meczu Polski z Maltą. Otóż wyświetlił się materiał promujący kobiece EURO do lat 19, które w dniach 15 – 27 czerwca odbędzie się w naszym kraju. Najlepsze Panie z całej Europy zagrają na stadionach w Rzeszowie, Mielcu, Stalowej Woli i Tarnobrzegu. To pierwsza kobieca impreza tej rangi w Polsce. Promocja nadal w mojej ocenie jest zbyt słaba, ale dobrze, że cokolwiek się mówi o tej imprezie.
W tym roku nasze Panie również wystąpią na kobiecym EURO w Szwajcarii. Zagramy na tej imprezie po raz pierwszy w naszej historii i co ciekawe, będziemy jedyną kadrą z byłego Bloku Wschodniego. To są w mojej ocenie małe promyczki nadziei ostatnich lat w polskiej piłce – do świadomości przeciętnego kibica przebija się świadomość istnienia futbolu kobiecego. Naszym Paniom możemy natomiast kibicować podczas obu imprez sportowych i życzyć jak najlepszego wyniku.
Dodaj komentarz