Lekcja Historii #13: Czechy na Euro ’96

W 1996 roku reprezentacja Czech odniosła swój największy sukces od momentu, gdy Czechosłowacja rozpadła się na dwa niepodległe kraje. Skazywani na pożarcie Pepicy pojechali na turniej do Anglii, gdzie dopiero złoty gol Oliviera Bierhoffa w finale przekreślił ich marzenia o zdobyciu tytułu najlepszej drużyny Starego Kontynentu.

Czeska niewiadoma

Eliminacje do Euro ’96 były dopiero pierwszymi eliminacjami do wielkiego turnieju, do którego Czesi i Słowacy przystępowali jako dwa oddzielne zespoły, po rozpadzie ich wspólnego państwa. W miejsce silnej reprezentacji, która jeszcze w 1990 roku, grała w ćwierćfinale mundialu, świat futbolu otrzymał dwie drużyny, które stanowiły sporą niewiadomą.

Prowadzeni przez Jozefa Venglosa Słowacy trafili nawet do grupy z Biało-czerwonymi Henryka Apostela. W Zabrzu nasi reprezentanci okazali się lepsi od kadry „Sokolich”, gromiąc ją 5-0. Niestety w meczu rewanżowym nasi sąsiedzi wzięli odwet, pokonując nas 4-1. Tamten mecz zapadł wielu kibicom w pamięci, ze względu na zachowanie Romana Koseckiego, który w swoim ostatnim meczu z orzełkiem na piersi otrzymał czerwoną kartkę, a następnie schodząc z murawy, położył reprezentacyjny trykot za linią boczną. Ostatecznie jednak ani Polacy, ani Słowacy nie zdołali uzyskać przepustek na Euro.

Zdecydowanie lepiej poszło Czechom, którzy zwyciężyli w swojej grupie eliminacyjnej. W czasie wspomnianych kwalifikacji Czeskie lwy, jak nazywa się tamtejszą kadrę w ich ojczyźnie, dwukrotnie nie dały się pokonać Holandii, zwyciężając u siebie Mechaniczną pomarańczę 3-1 i remisując z nią bezbramkowo na wyjeździe. Jednocześnie piłkarze selekcjonera Dusana Uhrina potrafili skompromitować się, remisując na Malcie, czy przegrywając 0-1 w Luksemburgu. Na szczęście pula dobrych wyników uzyskiwanych przez Czechów, przeważała szalę i na finiszu kwalifikacji nasi południowi sąsiedzi okazali się o punkt lepsi od Holendrów i Norwegów.

Trudna grupa i kłopoty kadrowe

Tym samym Czeskie lwy mogły zacząć szykować się na swój pierwszy wielki turniej, na którym tym razem mieli wystąpić bez słowackich posiłków.  W związku z tym gracze Uhrina byli zaliczani do turniejowych kopciuszków. Szczególnie że los przydzielił ich do bardzo trudnej grupy. Ich rywalami w pierwszej fazie turnieju mieli być mistrzowie świata z 1990 roku Niemcy oraz finaliści mundialu z roku 1994 Włosi. Stawkę uzupełniali Rosjanie. Sborna na skutek rozpadu ZSRR także uległa osłabieniu ale nadal składała się z piłkarzy, którzy niegdyś stanowili trzon zawsze groźnego Związku Radzieckiego.

W dodatku przygotowujących się do turnieju Czechów zaczęły gnębić kłopoty kadrowe. Na miesiąc przed rozpoczęciem mistrzostw nogę złamał Pavel Hapal. Pomocnik hiszpańskiej Teneryfy stanowił jeden z głównych filarów kadry narodowej. Kontuzjowanego gracza, który po zakończeniu piłkarskiej kariery zajął się trenerką i pracował m.in. w Zagłębiu Lubin, zastąpił Radek Bejbl. 24-latek występował wówczas w praskiej Slavii, a Uhrin ani razu nie dał mu zagrać w meczach eliminacyjnych. Tym samym Bejbl udawał się do Anglii w roli zapchajdziury. Chyba nawet on sam nie wierzył w to, że w czasie turnieju rozgrywanego w Zjednoczonym Królestwie pokaże się z tak dobrej strony, że latem Slavia wytransferuje go do ówczesnego mistrza Hiszpanii – Atletico Madryt.

Kolejnym graczem, który nieszczęśliwie wypadł z kadry, udającej się na euro, był Tomas Repka. Przyszłej gwiazdy West Ham United – w przeciwieństwie do Hapala – nie zastopowała jednak kontuzja. Krótko przed rozpoczęciem mistrzostw Europy czeski stoper wystąpił w meczu młodzieżowej reprezentacji. Młode Czeskie Lwy starły się ze swoimi rówieśnikami z Hiszpanii, a Repka został w tym meczu ukarany czerwonym kartonikiem za faul na Raulu Gonzalezie. Przepisy mówiły wówczas, że czerwona kartka otrzymana na szczeblu młodzieżowym, ma obowiązywać także w rozgrywkach seniorskich. W związku z tym  młody obrońca Sparty Praga musiałby opuścić dwa pierwsze mecze Czechów na turnieju w Anglii. Taka sytuacja była nie w smak Dusanowi Uhrinowi i chociaż słowacki szkoleniowiec obiecywał wcześniej Repce, że pojedzie na mistrzostwa, to ostatecznie wycofał się ze swojej decyzji. Cóż, z perspektywy czasu  wydaje się, że sztab szkoleniowy Czechów mógł przewidzieć, że puszczenie Repki na mecz reprezentacji młodzieżowej nie jest dobrym pomysłem. Waleczny obrońca przez całą swoją karierę uzbierał 20 asów kier. W swojej autobiografii przyznał jednak, że żałuje tylko tej kartki, która wykluczyła go z udziału w mistrzostwach z 1996 roku.

Powołana przez trenera Dusana Uhrina kadra, składała się w głównej mierze z piłkarzy, grających w swojej ojczystej lidze. Zaledwie siedmiu z 22 powołanych na turniej zawodników występowało poza granicami Czech. Udany turniej miał jednak wkrótce zmienić ten stan rzeczy i wypromować nazwiska kilku młodych czeskich lwów. Być może taki obrót sprawy przewidział Zdenek Zeman. Trenerska legenda Serie A jeszcze przed rozpoczęciem turnieju zdecydowała się na ściągnięcie do prowadzonego przez siebie Lazio Pavela Nedveda. Wówczas nikomu nieznanego 23-letniego pomocnika Sparty Praga, który w przeciągu kilku najbliższych lat miał się stać czołowym piłkarzem Europy. Szósty zmysł Zemana do wyławiania młodych talentów, objawił się po raz kolejny w pełnej krasie.

Faza grupowa

Szanse Czechów na sięgnięcie po trofeum wynosiły wg. bukmacherów 80-1 i były najniższe ze wszystkich 16 zakwalifikowanych drużyn.

Debiut ekipy Dusana Uhrina na mistrzowskiej imprezie wcale nie zasiał ziarna zwątpienia w sercach firm przyjmujących zakłady. Niemcy rozstrzygnęli kwestię zwycięstwa w meczu z Czechami w zaledwie sześć minut. Najpierw w 26 minucie spotkania Christian Ziege wyprowadził podopiecznych Bertiego Vogsta na prowadzenie, kąśliwym strzałem zza pola karnego. 360 sekund później Andreas Moller pognał pod pole karne rywala i niemal skopiował uderzenie Ziege. Więcej goli kibice zgromadzeni na trybunach Old Trafford, tego popołudnia nie zobaczyli.

Pomimo kiepskiego początku mistrzostw Uhrin uczulał swoich podopiecznych, by nadal trzymali się obranej na ten turniej taktyki. Przy, wydawałoby się, ograniczonym potencjale ludzkim kluczem do osiągania satysfakcjonujących wyników, miała być  żelazna defensywa. Słowacki selekcjoner grał trójką środkowych obrońców i dwójką wahadłowych.  Po pierwszej połowie meczu z Niemcami Uhrin uczulał młodych graczy, by się nie podpalali i w pierwszej kolejności pamiętali o zadaniach defensywnych. Brak utraty kolejnych goli w drugiej części spotkania był niewielkim sukcesem. O wysokie morale młodych kadrowiczów dbali także doświadczeni koledzy z zespołu w postaci Lubosa Kubika, czy kapitana Czeskich lwów Miroslava Kadleca.

W kolejnym spotkaniu przeciwnikiem naszych południowych sąsiadów mieli być wicemistrzowie świata Włosi. Wielu kibiców sądziło, że ten mecz przekreśli dalsze szanse Czechów na udział w fazie play-off angielskiego turnieju. Pojedynek z ekipą Azzurich ujawnił jednak olbrzymi potencjał drzemiący w zespole Uhrina. Solidna obrona to nie były jedyne atuty, którymi mogli się pochwalić przybysze z Europy środkowo-wschodniej. Okazało się bowiem, że za ofensywę Czechów odpowiadają nieoszlifowane jeszcze do końca diamenty.

Pierwszy gol był zasługą duetu Nedved-Poborsky. To ta para miała wkrótce wyrosnąć na najjaśniejsze gwiazdy kadry Uhrina. W 18 minucie stan meczu wyrównał Enrico Chiesa, ale jeszcze przed końcem pierwszej połowy ponowne prowadzenie Pepikom dał, powołany w trybie awaryjnym, Radek Bejbl.

Warto dodać, że wówczas Czesi już od kilku minut grali w przewadze liczebnej. Kilka akcji wcześniej czerwoną kartką został ukarany Luigi Apolloni. Być może godzina gry w osłabieniu zadecydowała o tym, że Włosi nie zdołali odwrócić losów meczu. Trzeba jednak przyznać, że nawet grając w dziesiątkę, ekipa Arrigo Sacchiego potrafiła wykreować sobie kilka dogodnych okazji. Szczęście jednak sprzyjało tego dnia podopiecznym Dusana Uhrina, którzy po końcowym gwizdku arbitra mogli sobie dopisać trzy punkty.

O tym czy Czesi awansują do ćwierćfinału, miało zadecydować starcie z Rosją, która miała na koncie dwie porażki i meczem z podopiecznymi Uhrina, żegnała się z angielskim turniejem.

Zadanie wydawało się zatem prostsze niż w dwóch poprzednich meczach i po pierwszej odsłonie spotkanie kibice mogli tak właśnie sądzić, gdyż Czesi po golach Suchoparka i Kuki, który strzałem głową przelobował strzegącego bramki Sbornej Stanisława Czerczesowa, schodzili do szatni z dwubramkową przewagą.

Tę roztrwonili jednak zaledwie 10 minut po wznowieniu gry. Do ich bramki trafili Mostowoj i Tetradze. Przy drugim z goli nie popisał się bramkarz Petr Kouba, który w przekroju całego turnieju, był prawdopodobnie najsłabszym punktem zespołu Uhrina.

Czechom z pewnością w tym meczu brakowało nieco szczęścia, gdyż aż trzykrotnie trafiali w słupek lub poprzeczkę bramki Czerczesowa. Na domiar złego w 85 minucie atomowym i celnym strzałem popisał się Biesczastnych. Gdy wydawał się już, że podopieczni Uhrina wylądują poza nawiasem turnieju, losy awansu odwrócił wprowadzony na boisko za Kukę Vladimir Smicer, który zdobył bramkę na 3-3. W rozgrywanym równolegle meczu Niemców z Włochami gole nie padły, dzięki czemu to właśnie Pepicy, kosztem Rosji i Italii awansowali do ćwierćfinału.

Ćwierćfnał i półfinał

W 1/4 finału Czesi mieli się zmierzyć z dojrzewającym portugalskim Złotym Pokoleniem z Figo, Pinto czy Rui Costą na czele. Wszystkich ich jednak przyćmił Karel Poborsky, który w tym meczu zdobył tak cudownego gola:

Był to jeden z najpiękniejszych goli, jakie latem 1996 roku padły na angielskich boiskach. Mnogość młodych talentów w kadrze Portugalii na nich się zdała. Czesi mieli w składzie ich własnych odpowiedników.

Trafienie Poborsky’ego było jedynym, jaki padło w spotkaniu Czechów z Portugalią. Przybyszom z półwyspu Iberyjskiego na nic się zdał fakt, że Pepicy od 82 minuty grali w dziesiatkę. Czerwony kartonik obejrzał Radoslav Latal. Swoją drogą: Czerczesow, Latal, a w składzie Portugalii Paolo Sousa i Ricardo Sa Pinto. Euro ’96 było pełne piłkarzy, którzy w przyszłości związali swoje kariery szkoleniowe z naszym krajem. Do tego możemy dodać jeszcze wspomnianego na początku Hapala, który co prawda z powodu kontuzji na czempionacie nie zagrał, ale pojechał do Anglii, by wspierać swoją drużynę z wysokości ławki rezerwowych.

Awansując do strefy medalowej Czechy wykonały 200% przewidywanej normy. W starciu półfinałowym ich rywalami zostali Francuzi. Les Blues po nie udanych eliminacjach do mistrzostw świata w 1994 roku rozpoczęli przebudowę kadry. Z drużyną narodową pożegnali się weterani pokroju Erica Cantony, Davida Ginoli czy Jean-Pierre Papina. Trener Aime Jacquet postawił na młodszych zawodników, a na lidera kadry zaczął kreować Zinedine Zidane. Te ruchy przyniosły oczekiwany skutek w roku 1998 i 2000, kiedy to Francja sięgnęła zarówno po mistrzostwo globu jak i Starego Kontynentu. Trafiając w półfinale na Czechów, francuscy fani byli pewni, że już w 1996 roku ich drużynie narodowej uda się dostać do finału.

Jednakże podstawowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięć, chociaż to Trójkolorowi byli bliżsi przechylenia szali korzyści na swoją stronę. Dwie dogodne sytuacje zmarnował tego dnia Youri Djorkaeff, który między innymi trafił w poprzeczkę bramki Petra Kouby. Dodatkowe 30 minut boiskowej walki również nie wyłoniło zwycięzcy tego półfinału. O wszystkim musiały zadecydować rzuty karne. Dziesięciu pierwszych piłkarzy, którzy je wykonali było bezbłędnych. Trenerzy musieli zatem wyznaczyć kolejnych strzelców. Ze strony Les Blues do piłki podszedł Reynald Pedros.  Francuski pomocnik wziął rozbieg i uderzył mocno po ziemi. Problem w tym, że niemal idealnie w środek czeskiej bramki, dzięki czemu Kouba bez większych problemów mógł odbić jego strzał. Chwilę później atomowe uderzenie Miroslava Kadleca wysłało czeskich fanów wprost do piłkarskiego nieba. Coś co przed tym turniejem wydawało się mrzonką, stało się faktem. Podopieczni Dusana Uhrina zameldowali się w wielkim finale.

Finał

Finał spinał klamrą przygodę Czechów z Euro ’96, gdyż ich ostatnim przeciwnikiem – tak samo jak na inaugurację – byli Niemcy.

Gdy dwa dni przed wielkim finałem Vladimir Smicer udał się pożyczonym od firmy maklerskiej, prywatnym samolotem na swój własny ślub do Pragi, mógł się przekonać na własne oczy jak wielki sukces osiągnęła jego drużyna. Przed kościołem w którym odbywała się ceremonia zaślubin, zgromadziło się blisko dziesięć tysięcy fanów. Przybyły też setki reporterów, nawet z zagranicznych stacji takich jak CNN. Kilka godzin po ślubie Smicer wrócił do Anglii i mógł osobiści zdać relacje swoim kolegom. Czesi już w tamtym momencie wiedzieli, że w swojej ojczyźnie zostali bohaterami. Bez względu na wynik finałowej potyczki. Ostatniego kroku w drodze po upragniony cel niestety nie udało im się postawić…

Co prawda to Czesi wyszli w tym meczu na prowadzenie jako pierwsi, po golu Patrika Bergera z rzutu karnego, który prawde mówiąc, nie powinien być nawet odgwizdany, gdyż Sammer faulował przed linią pola karnego. Jednakże bohaterem tego finału miał zostać niemiecki superjoker – Oliver Bierhoff. Ówczesny napastnik Udinese pojawił się na boisku w 69 minucie, zmieniając Mehmeta Scholla, a już cztery minuty później zdobył gola wyrównującego.

W piątej minucie dogrywki Bierhoff ustrzelił dublet, choć przy jego uderzeniu zdecydowanie lepiej mógł się zachować Petr Kouba. Gol niemieckiego napastnika był tzw. Złotym Golem, który natychmiastowo przerywał grę i oznaczał zwycęstwo zepołu, który go zdobył. To kapitan Niemiec Jurgen Klinsmann kilkanaście minut później odbierał upragnione trofeum z rąk Elżbiety II.

Czescy gracze oczywiście są zasmuceni. Dopiero po jakimś czasie dochodzi do nich jak wielki sukces osiągnęli na tym turnieju. Uważani za najsłabszy zespół mistrzostw doszli do samego finału, gdzie do końca jak równy z równym walczyli o końcowy triumf. Nie byli underdogiem w stylu Grecji, która osiem lat później zwycięży w turnieju. Dusan Uhrin podobnie jak Otto Rehaggel stawiał przede wszystkim na obronę ale w przeciwieństwie do reprezentantów Hellady, Czeskie lwy potrafiły odpalić w ofensywie prawdziwe fajerwerki. Wszystko za sprawą przebojowych Pavela Nedveda i Karela Poborsky’ego. Ten drugi został nawet wybrany do najlepszej drużyny mistrzostw, a w oczach wielu ekspertów był uznawany za największe objawienie Euro 96. Udany turniej zaowocował jego transferem do Anglii. W barwach Manchesteru United kariery jednak nie zrobił. Być może dlatego, że o miejsce w składzie musiał walczyć ze wschodzącą gwiazdą Czerwonych Diabłów – Davidem Beckhamem. Zresztą angielski turniej posłużył za okno wystawowe dla wielu czeskich piłkarzy. O transferach Nedveda do Lazio i Bejbla do Atletico wspominałem. Ale to nie wszystko. Patrik Berger trafił do Liverpoolu, Vladimir Smicer do Lens a Jan Suchoparek do Strasbourga. Ciekawy jest przypadek Pavela Kuki, którym podobnie jak Poborsky’m interesowało się United. Czeski napastnik podobno miał zrezygnować z tego transferu, gdyż uznał, że jest za słaby na grę w drużynie sir Alexa Fergusona.

Ciekawe jest to, że Czesi po uzyskaniu niepodległości, nie opuścili żadnego europejskiego czempionatu. Na siedem turniejów Euro, aż cztery razy osiągali co najmniej półfinał. W tym samym czasie brali udział w eliminacjach do ośmiu mundiali. Kwalifikację zdobyli tylko raz w 2006 roku, gdzie na turnieju w Niemczech nie wyszli nawet z grupy. Prawdziwi Rycerze Euro, parafrazując pseudonim ŁKS Łódź. W tym miesiącu znów stoczą boje na niemieckiej ziemi, gdzie ich rywalami będą Turcy, Gruzini i Portugalczycy. Czy to będzie kolejna piękna przygoda Pepików na Euro? Już niebawem się o tym przekonamy.

Rafał Gałązka

fot: youtube.com

Dodaj komentarz

Start a Blog at WordPress.com.

Up ↑