„W Irlandii czuję się komfortowo” – wywiad z Kacprem Radkowskim, obrońcą Waterford FC

Liga irlandzka jest dość egzotyczna i polscy ligowcy raczej nie marzą o wyjeździe akurat na Zieloną Wyspę. Nie było tam do 2023 r. zbyt wielu naszych piłkarzy, ale małą polską „inwazję” na Irlandię zapoczątkował Kacper Radkowski. Urodzony w 2001 r. obrońca (w ekstraklasie debiutował w barwach Zagłębia Sosnowiec w wieku 18 lat) nie mógł wywalczyć sobie miejsca w składzie Śląska Wrocław, więc zdecydował się na wypożyczenie do dublińskiego Bohemian FC na początku 2023 r. Zaliczył świetny sezon i wyrobił sobie markę w Irish Premier Division. Dzięki temu, mimo braku możliwości kontynuowania gry w Bohemian FC, w Irlandii ostatecznie pozostał i reprezentuje obecnie Waterford FC.

Bartosz Bolesławski: Jak to się stało, że rok temu trafiłeś do Bohemians? Liga irlandzka to raczej nie jest zbyt oczywisty kierunek.

Kacper Radkowski: Może na tamten moment nie był to oczywisty kierunek dla Polaków, ale od tego czasu kilku chłopaków pojawiło się już w Irlandii. Do transferu najbardziej skłoniła mnie chęć zmiany otoczenia i myślę, że to była dobra decyzja.

Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przyjeździe do Irlandii? Czy coś Cię szczególnie zaskoczyło, zdziwiło?

Nie było niczego nadzwyczajnego. Na pewno w oczy rzucała się inna mentalność i podejście ludzi do życia – tak w klubie i na boisku, jak i w tym codziennym życiu.

Irlandczycy mówią po angielsku z dość specyficznym akcentem. Nie miałeś na początku problemu z ich zrozumieniem?

Zgadza się, akcent jest trochę inny niż choćby u Anglików, ale nie miałem problemów z dogadaniem się. Z czasem osłuchałem się z ich mową i było już zupełnie w porządku.

Miałeś mocne wejście do drużyny – właściwie zaraz po przyjeździe do Dublina zająłeś miejsce na środku obrony i grałeś prawie we wszystkich meczach. Czy irlandzki styl gry Ci odpowiada?

Tak, zagrałem w prawie wszystkich meczach w pełnym wymiarze. Nieszczęsny półfinał Pucharu Irlandii trochę popsuł mi plan na wszystkie minuty – było w tym dużo kontrowersji [Kacper Radkowski dostał w zwycięskim półfinale z Galway United czerwoną kartkę, raczej niezasłużoną, która wykluczyła go z gry w finale – przyp. BB]. Irlandzki styl to dla mnie typowe ,,wyspiarskie granie’’. Staram się do tego dostosować, ale nie całkowicie, bo dokładam też swoje elementy.

Przez cały sezon grałeś w Bohemians z Krystianem Nowakiem, latem doszedł Bartłomiej Kukułowicz. Czy we trójkę było raźniej? Znaliście się wcześniej z Krystianem i Bartkiem?

Z Krystianem nie miałem wcześniej styczności, za to z Bartkiem zupełnie przeciwnie. Myślę, że w każdym zagranicznym klubie Polacy trzymają się razem, czasem bardziej, a czasem mniej. Miałem dobre relacje z Krystianem i Bartkiem.

W Dublinie mieszka dużo Polaków. Czy dzięki Waszym występom zaczęli się pojawiać na stadionie Bohemians? Czy dało się odczuć większe zainteresowanie klubem ze strony polskiej społeczności ze względu na Was?

Często w Dublinie można spotkać kogoś z Polski i sami Irlandczycy mówią, że jest tutaj sporo ,,naszych’’. Przekładało się to także na mecze, dało się zauważyć Polaków na trybunach. Nawet po pierwszym meczu zeszłego sezonu w Cork udało się porozmawiać chwilę z Polakami, którzy tam mieszkają. Czekali na mnie pod stadionem mimo tego, że wygraliśmy z nimi i mieli prawo być niezadowoleni.

Jak w ogóle podoba Ci się na Zielonej Wyspie? Co możesz powiedzieć o Irlandczykach i życiu w Irlandii?

W zeszłym roku mieszkałem w Dublinie, więc było bardziej tłoczno niż obecnie w Waterfordzie, ale takie są uroki stolicy. Tak jak już wspominałem, mentalność ludzi jest tu zupełnie inna niż w Polsce. Są bardziej pomocni, więc nie ma problemu, aby cokolwiek załatwić. Nawet proste gesty, jak uśmiech czy zdawkowe pytanie „jak leci?” są częściej spotykane. To sprawia, że można czuć się komfortowo.

Zaliczyłeś bardzo dobry sezon w Bohemians– nie było opcji, żeby zostać tam na dłużej?

Rozmowy toczyły się głównie między moim agentem a klubem, chociaż też byłem w kontakcie z trenerem i dyrektorem sportowym. O ile mi wiadomo, klubowi zależało na przedłużeniu kontraktu. Końcówka sezonu nie poszła jednak po naszej myśli – przegraliśmy finał krajowego pucharu, ligę skończyliśmy dopiero na szóstym miejscu i nie zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów. Budżet na kolejny sezon był więc mniejszy, niż początkowo zakładano. I to był właśnie główny problem, bo byłem wypożyczony ze Śląska Wrocław z opcją wykupu.

No właśnie, wróciłeś więc formalnie do Wrocławia. Nie miałeś ochoty zostać w Śląsku i powalczyć o mistrzostwo Polski? Rozmawiałeś w ogóle z trenerem Jackiem Magierą?

Szczerze mówiąc, nie miałem kontaktu z nikim ze Śląska Wrocław. Ten temat zostawiłem już za sobą.

Długo zastanawiałeś się nad propozycją z Waterfordu?

Byłem od początku w stałym kontakcie z trenerem, który bardzo chciał, żebym przyszedł. Okienko w Irlandii zaczęło się już w grudniu, więc na spokojnie podszedłem do tematu. Finalnie zdecydowałem się na ten ruch, no i jestem w Waterford FC.

Czy były jakieś inne propozycje, opcje? Możesz coś o tym powiedzieć?

Tak, były różne rozmowy – czy to w trakcie sezonu, czy już po jego zakończeniu. Zima jest trochę specyficzna, jeśli chodzi o transfery, na pewno jest ich mniej. Zobaczymy, co czas przyniesie.

Waterford był po raz ostatni mistrzem Irlandii w 1973 roku, kiedy grał tam Polak Piotr Suski. Czy ktoś wspominał o tym przy okazji podpisywania kontraktu? Czy wiedziałeś o tym, decydując się na grę dla Waterfordu?

Nie, nie słyszałem nic na ten temat. Dosyć odległe czasy, może dlatego nikt o tym nie wspominał.

Masz już za sobą trochę spotkań w barwach „The Blues”, miasto też już pewnie poznałeś – jak wrażenia?

Tak, parę kolejek za nami. Jeśli chodzi o samo miasto, to jest raczej spokojnie. Niezbyt dużo mieszkańców, także łatwo i szybko jest się poruszać. Mam blisko do klubu, do centrum czy nawet nad wodę i plażę.

Otrzymałeś kontrakt na dwa lata, w Irlandii nie zdarza się to często (zazwyczaj są jednoroczne kontrakty). Czy to oznacza, że wiążesz swoją przyszłość z Irlandią czy raczej ma to być „trampolina” do lepszej ligi (np. do Anglii)?

Zawsze trzeba mierzyć wysoko i myśleć, co można zrobić lepiej lub więcej. Jestem otwarty na nowe wyzwania i czas pokaże, gdzie jeszcze zawitam.

Twoje cele i marzenia na rok 2024? Zarówno te sportowe, jak i w życiu prywatnym?

Swoje cele i marzenia mam w głowie, więc zostawię je dla siebie. Na pewno chcę starać się każdego dnia być jeszcze lepszym zawodnikiem pod każdym względem, a przy tym lepszym człowiekiem, rozwijać się i być wszechstronnym.

Bartosz Bolesławski

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑