Rebelia on tour: Sushi, kwiaty i darmowe bilety, czyli o Zniczu Pruszków w 1 lidze

Znicz Pruszków to zespół, w którym pierwsze kroki w dorosłej piłce stawiał Robert Lewandowski. Na stulecie utworzenia klubu udało im się powrócić do 1 ligi, w której radzą sobie bardzo dobrze. Obecnie mają bezpieczną przewagę nad strefą spadkową, a statystyki takie jak Expected Goals stawiają ich w czołówce ligi. Ale jak wygląda kibicowanie na meczach tej drużyny?

Ze stolicy Polski do Pruszkowa dojazd jest bardzo prosty – z centrum na stadion można przemieścić się nawet w 25 minut. Dziwi więc brak dużego zainteresowania, szczególnie dla mieszkańców pobliskiego Ursusa (dzielnica Warszawy). Znicz bowiem w tym sezonie gości lub będzie gościł wiele bardzo mocnych ekip znanych z ekstraklasy: przykładowo Wisłę Kraków, Wisłę Płock czy Lechię Gdańsk. Średnia widzów na meczach jest jednakże bardzo mała. Stadion mogący pomieścić 2,5 tysiąca osób nie jest zazwyczaj zapełniony nawet w 40%. To sprawia, że frekwencja na domowych meczach Znicza jest najmniejsza w całej lidze.

Kibicowanie podczas spotkania z Termaliką dla niektórych mogłoby wydawać się „piknikowe”, jednak jest to atmosfera w moim odczuciu dostosowana do każdego piłkarskiego fana. Najgoręcej dopingujący znajdują się przede wszystkim na miejscach tuż za bramką wejściową. Repertuar przyśpiewek nie jest jednakże zbytnio rozbudowany – najbardziej popularne jest wykrzykiwanie haseł takich jak „MKS Znicz Pruszków”. Reszta osób wyraża większe emocje jedynie w momentach takich jak gol dla zespołu. Podsumowując – taki mecz to przede wszystkim dobra rozrywka dla młodych kibiców piłkarskich ze względu na spokój i bezpieczeństwo.

Sushi, kwiaty i darmowe bilety

Klub stara się poprawić frekwencję różnymi zabiegami. W Zniczu mimo skromnego budżetu czy stadionu jedna rzecz jest bowiem w pełni na ekstraklasowym poziomie – marketing. Z rozmów z kibicami na stadionie wynika, że dopiero od kilku czy kilkunastu miesięcy jest on tak wysokiej jakości. Przeglądając profile w mediach społecznościowych, można zauważyć, że prowadzi je osoba znająca współczesne trendy i mająca pojęcie o strategiach komunikacyjnych. Są nawiązywane nowe współprace, a także tworzone interesujące akcje promocyjne.

Przykład- Dzień Kobiet. W mojej ocenie marketing z okazji tego wydarzenia został przeprowadzony wzorcowo. Rano piłkarze Znicza chodzili po mieście i rozdawali kwiaty, co zostało udokumentowane między innymi w tweecie poniżej. Ponadto kobiety tego dnia nie musiały płacić za bilet na mecz. Jest to już w sumie standardowe rozwiązanie stosowane przez wiele zespołów w Polsce i także wykorzystane przez klub z Pruszkowa. W skrócie – lepiej Pań do kibicowania Zniczowi tego dnia przekonać się nie dało.

Kolejna ciekawa rzecz, która wpadła mi w oko podczas spotkania to promocja ze strony sponsora dnia meczowego, czyli Koku Sushi. Dlaczego akurat na taką akcję zdecydowała się ta restauracja? Najlepszy piłkarz Znicza w tym sezonie, czyli Shuma Nagamatsu pochodzi z Japonii, a do drużyny ostatnio sprowadzono dodatkowo jego rodaka Kaito Imaia. To postać pierwszego z wymienionych kojarzy się przeciętnemu kibicowi 1 ligi właśnie ze Zniczem.

Jak się objawiła promocja w trakcie dnia meczowego? Podczas spotkania kibice zostali poczęstowani zestawami sushi przygotowanymi przez sponsora. Miły gest i ciekawe rozwiązanie, pokazujące też znalezienie charakterystycznego elementu wyróżniającego klub. Zamiast typowej kiełbasy, można było więc poczuć klimat Japonii – kraju, z którego pochodzi obecnie największa gwiazda Znicza.

Mimo niskiej temperatury naprawdę przyjemnie można było spędzić czas na stadionie, szczególnie biorąc pod uwagę wszelkie atrakcje zaproponowane tego dnia przez klub. Skupiałem się na sprawach okołopiłkarskich, jednakże to jest tylko otoczka przy najważniejszym produkcie, czyli rywalizacji dwóch zespołów na boisku. Teraz więc przejdę do podsumowania wydarzeń z pojedynku drużyny z Niecieczy ze Zniczem.

Druga połowa całkowicie jednostronna

O ile w pierwszej połowie Termalica tworzyła jeszcze jakiekolwiek sytuacje, tak w drugiej części spotkania piłkarze z Niecieczy jedynie zbierali żółte kartki. Drużyna Mariusza Lewandowskiego zaprezentowała się wręcz fatalnie, trener gości kompletnie nie trafił ze zmianami. Na konferencji pomeczowej sam przyznał, że jest bardzo zawiedziony postawą swojej drużyny i przed następnym spotkaniem będzie musiał wprowadzić wiele zmian.

Co innego Znicz. W pierwszej połowie akcje jeszcze były przypadkowe, widać było brak zgrania Radosława Majewskiego z resztą zespołu. Do przerwy poza samobójczym golem zawodnika Termaliki wartym zapamiętania był jedynie strzał Daniela Stanclika po akcji z kontrataku. W drugiej części meczu wyglądało to zdecydowanie lepiej. Piłkarze Znicza znacznie przeważali, rywal z Niecieczy nie miał nic do powiedzenia. Dobrze spisywali się wahadłowi zespołu, świetne zawody rozegrał Krystian Pomorski no i wreszcie odblokował się Majewski, który prezentował klasowe zagrania i schodząc z boiska, zebrał gromkie brawa z trybun.

Wynik 2:0 to jeden z mniejszych wymiarów kary dla drużyny z Niecieczy. Spowodowany był on przede wszystkim brakiem dobrego wykończenia drużyny z Pruszkowa. Co o tym decydowało? W moim odczuciu brak mobilnego napastnika. Stanclik zagrał ogólnie niezłe zawody, jednakże rzadko wchodził w pojedynki szybkościowe 1 na 1. Jeśli już ktoś napędzał akcje, to wahadłowi drużyny. Do poprawy w następnych pojedynkach w moim odczuciu będzie głównie ta kwestia, czyli testowanie innych wariantów w ofensywie. Poza tym chapeau bas dla trenera Misiury, który wyciąga z tej kadry więcej, niż wskazuje potencjał.

Jaka będzie przyszłość Znicza?

Klub z Pruszkowa raczej nigdy nie stanie się czołowym klubem w Polsce. Biorąc pod uwagę jednakże warunki, w jakich funkcjonuje zespół, radzą sobie oni naprawdę dobrze. Trener Mariusz Misiura sam przyznaje, że budżet Znicza jest jednym z najniższych w lidze i jest im o wiele trudniej funkcjonować niż czołówce ligi. Jednakże na razie wszystko wydaje się wyglądać bardzo dobrze. Od prawie trzech lat prowadzi ich ten sam szkoleniowiec, widać stały progres pod względem poziomu piłkarskiego oraz rozwój takich sfer jak marketing, który jest w pełni na ekstraklasowym poziomie. Jedyną rzeczą wymagającą poprawy, na dobrą sprawę jest w obecnej chwili frekwencja.

Znicz może już zacząć myśleć o przygotowaniach do następnego sezonu 1 ligi, a ich celem powinno być przede wszystkim podtrzymanie tego, co już udało im się osiągnąć. Czyli przede wszystkim zatrzymanie najdłużej jak się da trenera Mariusza Misiury, osoby odpowiedzialnej za obecne sukcesy klubu.

Bartek Banasiewicz

Jedna myśl na temat “Rebelia on tour: Sushi, kwiaty i darmowe bilety, czyli o Zniczu Pruszków w 1 lidze

Dodaj własny

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑