Kiedy Mateusz Święcicki obwieścił w social mediach, że już za moment pojawi się na nich wywiad z Lewandowskim, poczułem, coraz rzadziej występującą u mnie ekscytację. Bynajmniej nie z powodu tego, że z uwielbieniem spijam każde słowo padające z ust naszego kapitana. Wręcz przeciwnie, od dłuższego czasu uważam go za postać nieszczerą i lubującą się w okrągłych zdaniach. No ale Święcicki to gwarancja jakości. Kiedy Lewandowski był u Kołtonia, ten spytał go o wszystko to, co już od dawna wiedzieliśmy. Kiedy był u Wojewódzkiego i Kędzierskiego, to nie obeszło się bez dociekań o to, czym Robert obecnie jeździ i czy Niemki są faktycznie brzydkie. Pierdoła za pierdołą. U „Świętego” no to miejsca nie będzie. Byłem przekonany.
I nie myliłem się. Dziennikarz zagaił o wszystko, co trzeba, i jak trzeba. A Lewandowski odpowiadał, jak…Lewandowski. Z jednej strony padło tu parę mocnych słów i jest sporo punktów zaczepienia, z drugiej pewna doza dosadności, owszem, pojawiła się, ale tylko wtedy, gdy trzeba było wymierzyć nią w innych. Ale o tym w dalszej części tekstu.
Patrząc ogółem, w moim odczuciu ten wywiad to trzy podstawowe kwestie. Premie, kompromitacja sportowa i odpowiedzialność za wynik, oraz działalność PZPN. Jasne, są tu również dość interesujące wątki poboczne, ale w momencie, gdy kadra płonie żywym ogniem, a strażak jest nieobecny, jak nasi piłkarze w pierwszych minutach meczu z Czechami, to nie do końca mnie interesuje, co Lewandowski ma zamiar robić po karierze i dlaczego nagrywał Kucharskiego. To są jego sprawy prywatne. Tak, często intrygujące, ale skupmy się na reprezentacji.
Tak więc do rzeczy:
Lewandowski o premiach
„Po pierwsze, nie wyciągnęliśmy rąk po żadne premie. Po drugie, dostaliśmy niemoralną propozycję. Po trzecie, zostaliśmy w tej sytuacji sami.”
„To był i jest ciężki okres. Pewnie chcieliśmy gdzieś od tego uciec, ale nie dało rady. Pewnie popełniliśmy błędy, to jakby, nie ukrywam, że błędy na pewno popełniliśmy (…) jak wyszliśmy z grupy, to ten temat się pojawił. Zostaliśmy poproszeni, to znaczy rada drużyna, w której byłem ja, Wojtek Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, zostaliśmy poproszeni przez sztab o podział tej premii. Jak się spotkaliśmy, by tę sytuację rozwiązać, to stwierdziliśmy, że zamkniemy temat jak najszybciej, by w ogóle o tym nie myśleć, to podzielimy, żeby zakończyć temat (…) Czy to było dobre? Pewnie nie. Ale rada drużyny miała inny cel, dla nas ważniejsza była Francja.”
„Nie było nawet kłótni. Wszyscy stwierdzili – temat zamykamy i ok.”
„Dla dobra drużyny chcieliśmy to jak najszybciej zamknąć i o tym nie myśleć.”
„To jest moim zdaniem kolejna trucizna w reprezentacji. (…) Łukasz Skorupski skłamał w tym wywiadzie. (…) Cała drużyna spotkała się po tym wywiadzie z Łukaszem i spytaliśmy – Łukasz, czy ktoś się kłócił, czy my o czymś nie wiemy? (…) Łukasz powiedział, że został źle zrozumiany i że nie użył takich słów.”
Czyli jakiś tam błąd popełnili, ale tylko dlatego, że nie chcieli zaprzątać sobie tym głowy. Propozycja była niemoralna i to jest największy problem, a trucizna to słowa Skorupskiego, który jako jedyny z całego towarzystwa przedstawił wersję, która wygląda na szczerą i trzymającą się kupy. Pieniądze dzielili, bo ich poproszono.
Chłopie! Jesteście milionerami, którzy dostali przywilej reprezentowania na Mundialu blisko 40-milionowego narodu. Wasze rodziny mogą być dumne i wzruszać się, kiedy z orzełkiem na piersi śpiewacie hymn, a Ty coś pleciesz o niemoralnej propozycji finansowej premiera? Jesteś kapitanem, kiedy Morawiecki przychodzi do Ciebie i proponuje Ci nie swoje, a publiczne pieniądze, to odpowiadasz, że ich nie chcesz, a pozostałym mówisz –„wy też tego nie chcecie, nawet jeśli teraz wydaje wam się inaczej”. Po prostu odmawiasz, tak samo jak postać Woody’ego Harrelsona, powinna odmówić Johnemu Gage’owi, kiedy ten zaproponował, że za gruby hajs prześpi się z jego żoną. Ona też powinna odmówić. Nie zrobili tego. Wy też nie. W obu przypadkach wyszło słabo
Lewandowski o sportowych kompromitacjach
„…mecz z Mołdawią…II połowa i to jak to mogło się zmienić o 360 stopni, że zagraliśmy dobrą pierwszą połowę, strzeliliśmy dwie bramki i mieliśmy wszystko pod kontrolą, a w drugiej totalnie nie. Moim zdaniem problemem tej reprezentacji jest to, że nie ma osobowości, nie mówię czysto piłkarskiej, a osobowości na boisku, które w pewnych momentach pobudzą zespół, pokażą coś i zainterweniują tak, żeby potem nie było problemów”
„…były momenty, że to ja wychodziłem do młodych zawodników, żeby im pomóc i coś wyciągnąć od nich, ale po jakimś czasie stwierdziłem, że nie mogę ich wyręczać nawet w tym, żeby oni pokonywali własne słabości, albo tę strefę komfortu, z której muszą wyjść (…) nie mogę myśleć za każdego piłkarza i jak przy małym dziecku, wiesz… jak się załatwi…”
I znowu to samo. Oczywiście za wynik odpowiadają wszyscy, ale ci młodzi, to teraz nie to, co kiedyś. Za naszych czasów to było. Kapitan reprezentacji z lekkością pokazuje palcem na młodych, oskarżając ich o brak osobowości na boisku, podczas gdy w meczu z Mołdawią sam zmarnował setkę, która zamknęłaby mecz, po czym zniknął z niego, gdy zaczęło robić się gorąco. Dobry był tylko wtedy, gdy cały zespół wyglądał okazale. Bramki natomiast zawalili Kędziora, Zieliński i Szczęsny, czyli starszyzna. No cóż, jeśli trzon zespołu nie dowozi, to trudno by robił to Zalewski, czy inny Kiwior. Kiedy 20-letni Kylian Mbappe, sięgał w 2018 po tytuł mistrza świata, to tylko w pewnym stopniu dlatego, że już wtedy był prawdziwym kozakiem. Kluczowe było jednak to, że to Pogba, Kante, czy Griezmann potrafili ciągnąć zespół. Wyżej wspomniany skrzydłowy pomagał swoim kolegom swoją przebojowością i brawurą, ale to na nich ciążyła presja wyniku. I oni tę presję udźwignęli. Bo przecież odpowiedzialność nie kończy się tylko na tym, by wstawać wcześnie.
Lewandowski o PZPN
„komuś jest na rękę, by zrzucać odpowiedzialność na mnie, ale czy to ja zatrudniam ochroniarzy w PZPN-ie?”
„to są rzeczy, które nie mają racji bytu we współczesnym futbolu”
„nie chodzę z alkomatem i nie sprawdzam, ale tak, to jest żenujące, poziom pewnych osób…nie mówię, że wszystkich”
„jestem z pokolenia, które widziało jak było x lat temu, widziałem, jak później była zmiana, i widzę to co jest teraz, młodzi piłkarze tego nie widzieli i myślę, że dla nich, to jest jeszcze większe wyzwanie i szok”
„na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać i wymagać klasy, zachowań, to też jest ważne”
„nie może być tak, że zagraniczny dziennikarz pyta mnie o korupcję”
Tutaj mam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałoby się, by Lewy zachował się jak Will Smith na Oscarach i wypłacił związkowi plaskacza, z drugiej strony nie można mu zarzucić, że temat przemilczał, na zasadzie – jest, jak jest. Mam w sobie coś, co mówi mi, że kapitan powinien wypowiedzieć się w stylu: „jako drużyna nie zgadzamy się, by na pokładzie samolotu reprezentacji przebywały gnoje skazane za korupcję, pijane świnie i celebryci”, ale skoro padają u Lewandowskiego stwierdzenia, że jest to żałosne i że nie może pogodzić się z tym, że za granicą pytają go na korupcje i że to nie on zatrudnia ochroniarza, to może tyle po prostu wystarczy? Dla mnie kwestia o niechodzeniu z alkomatem i o tym, że wiadomo, że nie chodzi o wszystkich, jest oczywiście prawdziwa, ale nieco temat rozwadnia. Nadaje tym deklaracjom pierwiastek miałkości, której wolałbym, by tutaj nie było, bo szambo się przecież wylało. I to w sporych ilościach. Niemniej, napastnik Barcelony tematu dotknął i tutaj zasługuje na wsparcie. Nawet jeśli nasze wzburzenie sugeruje, że sprawę powinno potraktować się jeszcze dosadniej.
Podsumowując. Lewandowski po raz kolejny nie uderzył się w pierś, a ewentualnie się w nią klepnął, a mocne słowa wymierzył w Skorupskiego. Nie wziął na swoje umięśnione barki odpowiedzialności za wynik, a wrzucił ją na wciąż wątłe ramiona młodszych kolegów. Związkowi natomiast nie wymierzył ciosu w twarz, ale już za ucho potarmosił go dość konkretnie. W tym ostatnim przypadku dobre i tyle. Choć z drugiej strony niepokoi też lekkość, z jaką nasz napastnik wskazuje winnych, samemu nie potrafiąc powiedzieć – „tu i tu dałem plamę (ja, nie my!). Przepraszam”.
Czy takie zachowanie kapitana może sprawić, że okręt obierze w końcu odpowiedni kurs na zbliżające się Euro? Czy może najbliższe zgrupowanie jawić się będzie jako lodowiec, który zakończy tę, jak do tej pory, nieszczęsną podróż? Czy młodzi zaczną pukać do pokoju Lewandowskiego i pomogą mu w kolejnych meczach? Mam spore wątpliwości. Bo choć Lewy jest piłkarzem wybitnym, to jako lider zespołu, nie zawsze zachowuje się tak, jak można by od niego tego oczekiwać. Mieliśmy okazję przekonać się o tym już kilkukrotnie. Choćby wracając do wspominanej przez niego odpowiedzialności, to wszyscy przecież pamiętamy nieszczęsny mecz z Węgrami. Prawda?
Dodaj komentarz