Każdy ma swoje, wyjątkowe miejsce na ziemi, w którym się odbudowuje, odradza. Dla Griezmanna takim miejscem jest Atletico Madryt, z kolei dla Adama Małysza w momentach spadku formy było Ramsau. Pobyt w tym austriackim miasteczku pomagał mu wrócić do wygrywania. Taką sportową idyllą dla Claudio Ranieriego bez wątpienia jest wyspa Sardynia, a dokładnie miasto Cagliari.
Zaczynając tekst o Ranierim nie da się nie wspomnieć o Sardynii i przede wszystkim o futbolowej legendzie Cagliari – Gigim Rivie. Lata 60. XX wieku to ciężki okres dla mieszkańców Sardynii. Część regionu była pod kontrolą bandytów, którzy ze względu na sytuację ekonomiczną na wyspie dokonywali porwań dla okupu. Wielu mieszkańców decydowało się na emigrację w inne części kraju. Sytuacja ta zmieniła się dopiero pod koniec lat 60., gdy sporą część wyspy nabył Aga Chan. A legenda Gigiego Rivy sprawiła, że wyspa ruszyła w kierunku nowoczesności. Stefano Boldrini w książce o Rivie napisał: „Kształcił kulturowo pasterzy, zmuszając ich do zakupu radioodbiorników, dzięki którym mogli śledzić mecze Cagliari”.
W sezonie 1969/70 Cagliari z Rivą w składzie sięgnęło po jedyne w historii mistrzostwo kraju. Tamto scudetto stało się symbolem włączenia Sardynii do terytorium Włoch. Jak można się domyślić świętowanie tytułu przypominało tegoroczne celebrowanie scudetto w Neapolu. W mistrzowskim sezonie Riva zdobył 21 bramek w 30 meczach i dla Sardyńczyków stał się kimś takim, jak później Maradona dla Neapolitańczyków. Piłkarski Adonis na boisku, ale również poza nim. Przystojny, wysoki i silnie zbudowany. W latach 60. i 70. bary oraz sypialnie pełne były plakatów z podobizną Rivy. Sprzedawano setki figurek przedstawiających napastnika, a miasto Cagliari przypominało dzisiejszy Neapol.
Historia zatoczyła koło
Jak to się wszystko zaczęło? Rok 1990, Claudio Ranieri zostaje trenerem Serie A. Prowadzi Cagliari do awansu do najwyższej ligi. Trzydzieści trzy lata później, historia się powtarza. Po końcowym gwizdku na San Nicola Cagliari wróciło do Serie A, wygrywając finał play-off z Bari. Z klubem, z którym Ranieri mierzył się 26 maja 1991 roku, tym samym zamykając swój pierwszy rozdział, związany z pracą w Cagliari.
„Chcę podziękować chłopakom, płaczę, bo wciąż żyję tym meczem. To nieopisana radość” – mówił kilka sekund po końcowym gwizdku 71-letni szkoleniowiec. Ranieri objął Cagliari tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy było na 14. miejscu w Serie B. Wówczas mało kto wierzył w skuteczną misję włoskiego trenera. Ale od tego momentu Rossoblu przegrali tylko dwa mecze z 19, wygrywając dziewięć i kończąc sezon na piątym miejscu. Tak znakomity wynik oznaczał awans do baraży o Serie A, w których jego podopieczni stoczyli wspaniałe boje najpierw z Parmą, następnie z Bari. Tych pierwszych Rossoblu pokonali 3-2, mimo że przegrywali już 0-2. Następnie w finale play-off uzyskali sensacyjny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, dzięki bramce Pavolettiego w 94 minucie. Prawdziwy cud, którego dokonać mógł tylko Claudio Ranieri.
„Cagliari było dla mnie miejscem, które sprawiło, że eksplodowałem w mojej karierze. Kiedy wróciłem do Cagliari, wiedziałem, że jeśli nie uda mi się sprowadzić ten klub z powrotem do Serie A, będzie to dla mnie wielka porażka. Ale potem postanowiłem rozpocząć tę przygodę i dziś wieczorem spełnił się piękny sen.”
Tak skomentował finał Ranieri. Jego łzy po tamtym meczu miały jeszcze większą wartość. Gdy przypomnimy sobie, że pochodzą z oczu człowieka, który jest bohaterem jednej z najbardziej epickich bajek w piłce nożnej. A mowa o zwycięstwie w Premier League w sezonie 2015/16, gdy zasiadał na ławce trenerskiej największego outsidera w historii ligi angielskiej – Leicester.
Honorowy obywatel Sardynii
W swojej karierze Ranieri trzykrotnie doświadczał awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej w 3 różnych klubach. Z AS Monaco awansował z Ligue 2 w 2013 roku, dokonywał tego także w Serie B z Fiorentiną w 1994 roku i przede wszystkim z Cagliari w 1990 roku. Z Violą dwa lata później wzniósł również Puchar Włoch, do którego dodał w 1999 roku Copa del Rey z Valencią.
Wprawdzie nigdy nie udało mu się zdobyć scudetto, ale jego umiejętności trenerskie były i są doceniane w całej Europie. W swej karierze prowadził takie firmy jak: Napoli, Atletico Madryt, Chelsea, Parma, Juventus, Roma, Inter, Monaco, Nantes, Fulham i Sampdoria. Powrót na Sardynię po ponad 30 latach i przede wszystkim awans z Cagliarii do Serie A sprawił, że Ranieri stał się dla tej wyspy kimś wyjątkowym. Spory sukces, jakim bez wątpienia był awans do elity, dla kibiców Cagliari jest sprawą bezprecedensową, co też zostało docenione w najlepszy możliwy sposób. Wkrótce rzymski trener otrzyma honorowe obywatelstwo miasta . Wyróżnienie godne największych postaci związanych z tą urokliwą wyspą.
A największym dla kibiców Rossoblu jest wspomniany wcześniej Gigi Riva. Ranieni podobnie jak Riva nie jest związany z Sardynią więzami rodzinnymi. Oboje też nie pochodzą stamtąd. Ranieri pochodzi z Rzymu, a Riva z Lombardii. Obu Panów łączy również klub z Bari. Podopieczni Claudio Ranieriego tegoroczny awans do Serie A przypieczętowali w meczu z Bari, natomiast 12 kwietnia 1970 roku to dzień, kiedy Cagliari zdobyło jedyny w historii tytuł mistrzowski w meczu z… Bari. Dziś Cagliari jest w zupełnie innym miejscu, niż ponad pół wieku temu, ale postać Ranieriego sprawia, że ta radość kibiców Cagliari znów jest pełna entuzjazmu.
Główny cel? Utrzymać Cagliari w Serie A
Nadchodzący sezon zapowiada się na piekielnie trudny dla beniaminka z Sardynii. Stąd nie bez przyczyny Ranieri apeluje do drużyny, aby wyłączyła entuzjazm związany z powrotem do Serie A i zresetowała umysł przed walką o utrzymanie, co będzie celem Sardyńczyków. Nadchodząca kampania to będzie już zupełnie inna historia.
Po zwycięstwie w play-offach w Bari Sardyńczycy chcą napisać kolejny ważny rozdział, chcą pozostać w Serie A. Ale, aby tak się stało, potrzebują też entuzjazmu przede wszystkim młodych, głodnych gry, zawodników, którzy wiedzą, jak walczyć, by utrzymać Sardynię w Serie A. Claudio Ranieri na przedsezonowej konferencji zapewnia:
„Chciałem wprowadzić Cagliari do Serie A i udało mi się to. Teraz zaczyna się walka o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Obiecuję, że dam z siebie wszystko. Czy mam jakieś marzenia poza utrzymaniem? Oczywiście, wciąż mam ich wiele w barwach Cagliari. W pierwszym roku głównym celem z pewnością będzie utrzymanie, ale mam jeszcze dwa lata kontraktu, a potem, jeśli odniesiemy sukces, to wtedy możemy patrzeć jeszcze dalej w przyszłość”.
Cagliari w tym sezonie musi być zjednoczone w swym celu. Jeśli nie chce podzielić losu ubiegłorocznego beniaminka Cremonese, to muszą walczyć o każdy centymetr boiska. Dodatkowo mając w świadomości, że w każdym meczu będą cierpieć, począwszy od najbliższego meczu z Torino.
Dodaj komentarz