Stało się. Wielki Ajax Amsterdam z sezonu 2018/19 już całkowicie został rozebrany na części pierwsze, a także zaczął wpadać w coraz większy kryzys. Cztery lata minęły jak pięć minut – spośród półfinalistów Ligi Mistrzów nie pozostał w klubie już nikt, zaś ostatni Mohikanin odszedł zaledwie kilka dni temu. Ten jednoosobowy ostatni bastion stanowiła żywa legenda klubu oraz najlepszy obcokrajowiec w historii Eredivisie. Kapitan i lider w szatni o wielkiej renomie oraz intrygującym stylu gry, który jednak opuścił swoją drużynę w najważniejszym dla niej momencie. Mówi się, że zjednoczył piłkarsko swój naród, a z natury jest zarówno zagorzałym profesjonalistą, jak i typowym boiskowym prowokatorem. To znakomity zawodnik, ale też postać wyjątkowa i specyficzna – jedyny w swoim rodzaju Dusan Tadić.
Szybko zbudowany pomnik
Tadić spędził w Ajaksie pięć lat. Nie ma wielu zawodników, którzy zdołaliby zbudować swój pomnik w jednym klubie przez taki okres czasu, lecz Serb swój wielki status uzyskał już o wiele wcześniej. Do Amsterdamu trafił latem 2018 roku, po rozczarowującym sezonie w barwach Southampton. „Święci” rozpaczliwie walczyli o utrzymanie, a dyspozycja Tadicia wiosną również pozostawiała wiele do życzenia.
Jego transfer do Ajaksu za ok. 13 milionów euro (wówczas trzeci najdroższy nabytek w historii klubu) po słodko-gorzkim okresie w Anglii był odbierany dwojako. Po wtopie z Miralemem Sulejmanim „Joden” na dość długo odpuścili sobie wielkie inwestycje, lecz w pewnym momencie Marc Overmars postanowił przekręcić wajchę i rozpocząć (jak się później okazało udaną) rynkową rywalizację z Europą. Od tej pory inwestowano głównie w doświadczonych graczy. Tadić był pierwszym z nich.
Niedzielni kibice byli skonsternowani i zaskoczeni – Ajax nigdy nie wydał takich pieniędzy na piłkarza będącego tuż przed trzydziestką. Ci, co śledzili Eredivisie podchodzili zaś do tego ruchu z ekscytacją i nostalgicznymi wspomnieniami o wspaniałych wyczynach Tadicia jeszcze za czasów gry w Groningen czy Twente. Serb już w swoim debiutanckim sezonie w Holandii wkręcał wszystkich rywali w ziemię i zdobył tytuł króla asyst, z miejsca stając się jedną z gwiazd ligi. Później było już tylko lepiej.
2011/12, Groningen – 35 meczów, 7 goli, 10 asyst
2012/13, Twente – 51 meczów, 16 goli, 22 asysty
2013/14 – Twente – 33 mecze, 16 goli, 14 asyst
Nic dziwnego więc, że sam piłkarz o swoim ponownym transferze do Eredivisie wypowiadał się jak o powrocie do domu, tym bardziej że gra w Ajaksie od lat była jego wielkim marzeniem. „Od najmłodszych lat uwielbiałem Ajax” – mówił w rozmowie dla The Guardian. Z kolei magazynowi Goal pochlebnie opowiadał o życiu w Holandii. „To znacznie lepsze miejsce do życia niż Anglia. Oni mają tylko Londyn, a tutaj jest inaczej. Wszędzie jest czysto, są tu naprawdę ładne drogi, ścieżki, bary… To coś specjalnego.”
Pierwsze miesiące Serba w Amsterdamie zaskoczyły chyba nawet najzagorzalszych optymistów. Oczy ze zdumienia przecierali także ci, którzy spodziewali się wielkiego powrotu. Do double-double we wszystkich rozgrywkach Tadić dobił już w grudniu, pierwszą część sezonu kończąc z 18 golami i 11 asystami na koncie. A później był przecież jeszcze kosmiczny wkład w historyczny półfinał Ligi Mistrzów, „dziesiątka” od L’Equipe za perfekcyjny mecz z Realem Madryt, czy też nominacja do Złotej Piłki. Na koniec sezonu okazało się, że łącznie brał udział aż w 61 bramkach zdobytych przez klub. Czyste szaleństwo, a to wszystko dopiero podczas pierwszego roku w drużynie.
Imponujące jest to, z jaką łatwością Tadić odżył pod batutą Erika ten Haga. Szkoleniowiec Ajaksu miał na niego plan od samego początku. Znalazł się w idealnym środowisku, trafił w końcu do jednego z najbardziej utalentowanych zespołów w Holandii w XXI wieku. Kiedy Southampton walczyło o pozostanie w angielskiej elicie, Tadić stawał się głównym ogniwem w ofensywie, na którego barki spadał momentami zbyt duży ciężar. Tutaj było inaczej – został otoczony wieloma zdolnymi i ambitnymi piłkarzami, z którymi znacznie lepiej mu było współpracować. Po wygranym dwumeczu z Juventusem przyznał, że nigdy w życiu nie widział tak dojrzałych młodych graczy jak de Ligt czy de Jong, zaś dzięki obecności wspaniałych techników, jakimi byli Ziyech czy Neres, mógł jeszcze bardziej pokazać swoją boiskową inteligencję.
Dodając do tego ofensywny i przyjemny dla oka styl ten Haga, Serb znowu mógł poczuć się jak w sezonie 2015/16, kiedy to był ważną częścią wspaniałego rajdu Southampton do Ligi Europy. Przypomniał sobie swoją najlepszą wersję, przypomniał sobie, jaką przyjemność sprawiała mu gra w Holandii. To wszystko wystarczyło, żeby wpasować się do drużyny oraz rozkochać w sobie kibiców. I to była miłość od pierwszego wejrzenia. Tadić pokochał Ajax, a Ajax pokochał Tadicia.
Mentalność czempiona i katalizator w reprezentacji
O Tadiciu często mówi się jak o kimś mającym obsesję na punkcie wygrywania. To podejście nie wzięło się jednak znikąd – doprowadził do tego sam, dzięki swojej pracowitości oraz profesjonalizmowi, które były u niego obecne od początku kariery głównie ze względu na jego pochodzenie. Wojwodina to najbardziej autonomiczny region Serbii z wieloma mniejszościami etnicznymi, ale przede wszystkim główny ośrodek rolnictwa w kraju. Rodzice Dusana, tak jak wszyscy, pracowali jako farmerzy i od najmłodszych lat uczyli go, że sukces nie przyjdzie bez pracy.
To między innymi za tę cechę charakteru kibice Ajaksu Amsterdam szanują i uwielbiają go tak bardzo. Od samego początku miał tam ogromny wpływ na drużynę nie tylko na boisku, ale i poza nim. Potrafił wstrząsnąć szatnią, odpowiednio zmotywować zespół, a jak nie szło, to wziąć wszystko na siebie. To ostatnie znacznie częściej musiał robić nie tylko w ubiegłym sezonie, ale i też w reprezentacji Serbii. W końcu kto, jak nie on, mógł dograć idealną piłkę na nos Mitroviciowi w jednej z ostatnich akcji pamiętnego meczu z Portugalią?
Zostając przy temacie reprezentacji, Tadić jest powszechnie lubiany także w tym środowisku, co wcale nie jest taką oczywistą sprawą, jak mogłoby się wydawać. Większość kadry narodowej złożona jest z wychowanków Crveny Zvezdy i Partizana – klubów, których rywalizacja jest jedną z najbardziej napiętych na świecie. Fani potrafią znienawidzić niektórych zawodników za samą przynależność klubową.
Dlaczego o tym wspominam? Bo Tadić nie ma tego problemu, gdyż jako jeden z nielicznych nie jest związany z żadnym z uczestników „Wiecznych Derbów”. Jest wychowankiem Vojvodiny, przez co kibice, a nawet kadrowicze pochodzący z Belgradu mają wobec niego pod tym względem neutralne podejście. Mówi się, że swoją osobą łączy burzliwy i skłócony piłkarsko kraj, lecz serbska natura i cechy narodowe go nie opuszczają. Wręcz przeciwnie, udzielają mu się dość często, bowiem z charakteru jest także sprytnym prowokatorem, który w pewnych sytuacjach lubi coś niecoś poddymić. Czasami aż za bardzo.
Prowokacyjne oblicze magika
Tak jak na przykład w tegorocznym półfinale Pucharu Holandii między Ajaksem a Feyenoordem. Około 61. minuty, po walce o piłkę, doszło do spięcia między Tadiciem a Orkunem Kokcu, który został odepchnięty przez Serba na ziemię. Doszło do ostrej wymiany zdań, po której kapitan Ajaksu wykonał w stronę Turka gest imitujący spożywanie pokarmu ręką. Dla kontekstu należy wspomnieć, że był początek kwietnia, więc trwał Ramadan, a podczas przerwy na nawadnianie Kokcu złamał post. Do zawodników od razu doskoczył sędzia, po czym konfrontacja zmieniła się w przepychankę, a obaj panowie otrzymali po żółtej kartce.
Ostro było także dwa lata temu, kiedy to Ajax mierzył się w Eredivisie z PSV. Był to mecz lidera z wiceliderem i jedno z najważniejszych starć w kontekście walki o mistrzostwo, w którym do końca regulaminowego czasu gry utrzymywał się wynik 1:0 dla zespołu z Eindhoven. Chwilę później miało miejsce zamieszanie w polu karnym PSV, podczas którego Denzel Dumfries trącił piłkę ręką. Sędzia podyktował jedenastkę, Dusan Tadić wziął piłkę, lecz tuż po ustawieniu jej na punkcie Dumfries podszedł i zaczął dekoncentrować Serba. „Nazwał mnie pizdą, powiedział, że nie trafię” – wspomniał w pomeczowym wywiadzie. Wreszcie kapitan Ajaksu wziął rozbieg i…
…wyegzekwował karnego bezbłędnie, po czym sam zaczął wykrzykiwać coś do Holendra. Nakręcił się przy tym tak bardzo, że przez dłuższy czas zatrzymywało go kilku kolegów z drużyny. Nie mógł odpuścić, to nie w jego stylu. Ajax wyciągnął remis i utrzymał przewagę na fotelu lidera, jednak emocje po meczu nie opadły – pod stadionem grupa zdenerwowanych kibiców PSV zaczęła rzucać w Serba monetami, podczas gdy ten wracał do autokaru.
Powyższe sytuacje odbiły się całkiem szerokim echem, jednak doskonale pokazują charakter nowego zawodnika Fenerbahce z nieco innej strony. Zawodnicy rywali podczas przebywania z nim na boisku często muszą zachowywać chłodną głowę i nie dawać się prowokować. Nie zmienia to faktu, że jest on silny mentalnie, o czym przekonali się nawet… złodzieje, którzy zaatakowali Serba rok temu w wakacje.
Jak informował wówczas De Telegraaf, dwóch uzbrojonych mężczyzn najpierw goniło piłkarza, po czym doszło do krótkiej bójki, w której Tadić zdołał otworzyć hełm jednego z nich i zadać mu cios. Chwilę później wszedł do okolicznego baru i zawołał o pomoc, lecz bandyci zdążyli uciec. Po całym zdarzeniu Serb został lekko ranny w rękę, a w następnym meczu wystąpił z opatrunkiem.
Słodko-gorzkie pożegnanie legendy
Choć ciężko w to uwierzyć, sezon 2022/23 był dla Ajaksu najgorszym od kilkunastu lat. I to nawet nie jest egzageracja. Afera z udziałem Marca Overmarsa z lutego ubiegłego roku była dopiero początkiem domina. Gdy pół roku później odszedł jeszcze Erik ten Hag, a w jego miejsce pojawił się Alfred Schreuder, wiadomym było, że to nie będzie łatwa kampania dla obrońców tytułu.
I nie była. Trzecie miejsce w tabeli, na dodatek daleko za plecami Feyenoordu i PSV, nie okazało się być największym wymiarem kary. W ostatniej kolejce „Joden” przegrali z 1:3 z Twente, co oznaczało, że gdyby czwarte AZ w tym samym czasie wygrało swój mecz, mistrzowie Holandii zostaliby zrzuceni poza podium. A to nie dawałoby im nawet pewnego miejsca w Lidze Konferencji. Jednak Alkmaar ostatecznie przegrało, także Ajax pozostał na trzeciej pozycji.
Kiedy w styczniu Daley Blind odchodził z Ajaksu do Bayernu, Dusan Tadić pozostał jedynym zawodnikiem, który grał w klubowych barwach podczas historycznego sezonu 2018/19. Kibice nawet nie wyobrażali sobie odejścia ostatniego marynarza z tonącego statku, a skoro nawet on chciał się ewakuować, to oznaczało to tylko jedno – musiało stać się coś wewnątrz klubu. Okazało się, że pojawiły się zgrzyty między Tadiciem a dyrektorem Svenem Mislintatem. Serb miał być niezadowolony z sytuacji kadrowej klubu i odbył w biurze ponad 30-minutową rozmowę, po czym zaledwie dwa dni później ogłosił swoje odejście do Fenerbahce. Pożegnał się na swoich warunkach, gdyż Ajax z czystego szacunku nie blokował transferu swojej legendy – umowę rozwiązano za porozumieniem stron.
Cały czas niewiele osób zdaje sobie sprawę jak wpływowy dla holenderskiej piłki był to transfer i jakiego kozaka właśnie traci Eredivisie. 5 sezonów, 241 meczów, 105 goli, 112 asyst. I to w samym Ajaksie, bo w przeciągu całej kariery wziął udział w ponad 450 zdobytych bramkach. To wynik godny najlepszych na świecie. Niewielu graczy kończy karierę z 200 golami i 200 asystami w profesjonalnej piłce – Tadić skończy. Jest jedynym zawodnikiem w topowych 10 ligach w Europie, który zaliczył ligowe double-double we wszystkich pięciu ostatnich sezonach.
Statystyki mówią wiele, ale nigdy nie są wszystkim. Zawodników o podobnej stylistyce z tak rozwiniętą boiskową inteligencją, atrybutami technicznymi oraz jednocześnie niecodzienną osobowością bardzo rzadko spotyka się już we współczesnej piłce. Można powiedzieć, że to swego rodzaju gatunek na wymarciu i unikalna jednostka, wybuchowa mieszanka wielkich umiejętności oraz specyficznego charakteru. Niewielu takich było, niewielu jest i nie wiadomo, ilu będzie takich, jak Dusan Tadić.
fot: commons.wikimedia.org