Wszystkie gwiazdy na niebie i ziemi wskazywały, że skoro do pogrążonej w kryzysie organizacyjnym Lechii Gdańsk, która była o krok od nieotrzymania licencji na grę w Ekstraklasie, przyjeżdża lider z Poznania, który w świetnym stylu zaczął rundę wiosenną… To trzy punkty muszą zostać w Grodzie Neptuna. Ekstraklasowa logika sprawdziła się w 100%.
Kibice na Lechię jadą…
Szyby w tramwaju linii nr 10 były całkowicie zaparowane, gdy dojeżdżałem na przystanek Polsat Plus Arena. Tramwaj pękał w szwach, a niepokorna młodzież i przedstawiciele klasy pracującej, którzy chcieli w końcu zaznać nieco weekendowej rozrywki i po zimowej przerwie w końcu obejrzeć w akcji piłkarzy ukochanego klubu, od kilkunastu minut wznosili chóralne śpiewy na cześć gdańskiej Lechii, hańbiąc przy okazji rywala z Wielkopolski.
Siedzący naprzeciwko mnie starszy jegomość, który próbował zagadywać każdego w zasięgu wzroku, co chwilę starał się też podpuszczać stłoczonych w wagonie, nakręconych fanów i zapuszczał jako pierwszy przyśpiewki, wybierając głównie te, które mówiły o tym, iż Kolejorz para się najstarszym zawodem świata. Przy okazji zaczepiał stojących obok niego pasażerów i z troską w głosie mówił o tym, że jeśli Lechia przegra mecz z Lechem, to już koniec, pozamiatane i kaplica. Zdziwiłem się, gdy specyficzny wodzirej sam nie wysiadł na przystanku przy stadionie, lecz odjechał dalej, otwierając przy okazji kolejną puszkę złocistego trunku. Cóż, bilet kosztuje, a czteropak pomału się kończył…
Młodzi fani w drodze na gdański czterdziestotysięcznik analizowali rywali, którzy mogą stanąć zielono-białym w drodze do utrzymania. Widzew niby dobry, ale w sumie to słaby, Cracovia nie umie grać na wyjazdach… Cóż, serce kibica zawsze widzi same pozytywy, a tych wydawało się być w Gdańsku jak na lekarstwo, gdy do głosu dopuszczało się rozum…

Prawidła Ekstraklasy
Cztery punkty straty do bezpiecznej strefy, perturbacje właścicielskie, kłopoty finansowe, a i nie brakuje takich, co wieszczyli, że Lechia powinna przystępować do rundy wiosennej z karą w postaci ujemnych punktów, za niespłacone należności. Nie wiadomo też było, jak będzie wyglądać motywacja piłkarzy Zielono-białych, którzy nigdy nie wiedzą, kiedy na ich konta skapnie w końcu jakaś część wynagrodzenia… Nie ma sianka, nie ma granka? Czy bieda konsoliduje? Inauguracyjny mecz w Lublinie pokazał, że zawodnicy mają zamiar dzielnie walczyć o utrzymanie w lidze. Z trudnego terenu na wschodzie Polski udało się przywieźć punkt.
Tym razem na ulicę Pokoleń Lechii Gdańsk przybywał nie byle jaki przeciwnik. Lechia w pierwszym domowym meczu w 2025 roku podejmowała Lecha Poznań, który znajduje się na czele ekstraklasowej tabeli. Poznaniacy, po zeszłorocznym nieudanym rajdzie na grzbiecie Rumaka, w tym sezonie wyglądają już na zespół, który w końcu zasługuje na miano jednej z największych piłkarskich marek w Polsce. Niels Frederiksen zdaje się być w końcu tym facetem, który poukładał drużynę ze stolicy Wielkopolski. W dodatku mecze zespołów z ligowej czołówki ułożyły się w taki sposób, że Lech miał okazję odskoczyć na sześć punktów przewagi od drugiej w tabeli Jagiellonii. Ale skoro w tej kolejce swoje mecze solidarnie przegrały Jaga, Raków i Legia, to czy Kolejorza będzie stać na wyłamanie się z prawideł ekstraklasowej logiki? W dodatku Poznaniacy grali z mającą mnóstwo problemów, przedostatnią w lidze Lechią… Kto zna naszą przaśną ligę, ten wiedział, że Lech miał się czego obawiać 🙂
Minuta ciszy
Przed pierwszym gwizdkiem zgromadzeni na stadionie fani uczcili minutą ciszy dwie osoby związane z Zielono-białymi, które niestety opuściły w zeszłym tygodniu świat doczesny.
6 lutego w wieku 62 lat odszedł Andrzej Marchel. Zawodnik Lechii w latach 1981-1992, który rozegrał dla gdańskiego klubu 236 spotkań i wywalczył wraz z nim Puchar oraz Superpuchar Polski w 1983 roku. Brał udział w pamiętnym dwumeczu z Juventusem w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów.
Dzień wcześniej na tamten świat odszedł 40-letni kibic Lechii – Kamil Rupiński. Jego śmierć była dopełnieniem łamiącej serca historii. W październiku ubiegłego roku Kamil wracał wraz z dwójką swoich dzieci z meczu Lechii. Niestety nim dotarli do domu, uczestniczyli w karambolu, w wyniku którego 9-letnia Eliza i 12-letni Tomek ponieśli śmierć. Kamil długo walczył o życie, a Zielono-biała społeczność uzbierała pokaźną kwotę na jego leczenie. Niestety w ubiegłą środę światło jego życia zgasło i mamy nadzieję, że teraz znajdzie wieczny spokój wraz ze swoimi dziećmi…
Gorąco na trybunach, gorąco na boisku
Na trybunach Polsat Plus Areny zasiadło wczoraj 13869 osób. Przekroczenie bariery 13 tysięcy fanów oznaczało, że zarząd Lechii spełni swoją przedmeczową obietnicę i na kolejny domowy mecz – z Puszczą Niepołomice – bilety będą tańsze o 25%.
Spragnieni futbolu po zimowej przerwie kibice z Gdańska szczelnie zapełnili też sektor dopingujący i od początku ruszyli z głośnym wsparciem dla walczących na murawie zawodników. Na meczu nie mogło też zabraknąć fanów z Poznania, którzy z pewnością przebili liczbę 1000 głów Wsparci byli oczywiście przez swoich braci z Gdyni, co dodatkowo podgrzewało stadionową atmosferę. Na obiekt wchodzili przez całą pierwszą połowę i z konkretnym dopingiem ruszyli dopiero w jej końcówce, gdy wszyscy stanęli na sektorze gości.

W końcówce pierwszej połowy stało się też to, co piłkarscy bogowie sugerowali nam przez dwa poprzednie dni. Lech musiał polec w Gdańsku. Po niespełna kwadransie gry z boiska za dwie żółte kartki wyleciał Alex Douglas, a minutę przed końcem regulaminowego czasu pierwszej odsłony Tomas Bobcek wyprowadził Zielono-białych na prowadzenie, którego ci nie oddali już do końca spotkania.
Było to zwycięstwo w pełni zasłużone, bo Lechia zdominowała całkowicie osłabionego Lecha i mogła ten mecz wygrać nawet wyżej. Fani z Poznania mogą z kolei dopatrywać się spalonego przy golu Bobcka i dyskutować na temat potencjalnej czerwonej kartki dla słowackiego napastnika, który bezpardonowo zaatakował Bartosza Salamona nakładką. To nie zmieni już faktu, że porażka Lecha dopełniła kolejkę cudów w Ekstraklasie. Co – nie czarujmy się – źle świadczy o naszej lidze i nie przekonują mnie teksty o tym, jak bardzo jest wyrównana i dzięki temu ciekawa. Brak w Ekstraklasie koni pociągowych z prawdziwego zdarzenia.
Poddymione
Zdecydowanie lepiej niż piłkarze, zaprezentowali się kibice Kolejorza. Głośny doping, oprawa i pokaz pirotechniczny, dzielnie stawały w kontrze do równie dobrze dysponowanych wokalnie gospodarzy, którzy odpowiedzieli sektorówką w kształcie klubowej koszulki i równie dużą ilością świecidełek. Kibicowsko był to mecz na szczycie.



Dodaj komentarz