Już jutro polscy fani wrestlingu będą mogli obejrzeć po raz pierwszy na żywo, galę WWE za pomocą platformy streamingowej Netflix. Czy współpraca największej federacji wrestlingu z gigantem branży streamingu wpłynie na popularność oskryptowanych zapasów w naszym kraju?
Zmierzch McMahona, era Triple H
Od kiedy na początku lat 80. Vince McMahon przejął od swojego ojca federację WWF (przemianowaną w 2002 roku na WWE), kontrowersyjny biznesmen zaczął budować prawdziwego giganta branży rozrywki sportowej, który wysforował wrestling z pozycji niszowego, kiczowatego show dla koneserów do miana ogólnoświatowego fenomenu, który posiada swoich wiernych fanów w najodleglejszych zakątkach globu.
Dziś trudno znaleźć osoby, które nie kojarzyłyby takich pseudonimów ringowych, jak The Rock, Hulk Hogan czy John Cena (to akurat jego prawdziwe personalia). Hogan to istna legenda wrestlingu przełomu lat 80 i 90. Pierwsza megagwiazda tej branży, która zyskała ogólnoświatową sławę. Dla The Rocka czy Ceny występy w WWE były trampoliną do zrobienia karier w branży filmowej.
Dziś ojca tego sukcesu – Vince McMahona – nie ma już przy sterach federacji. Po pierwsze biznesmen-skandalista zbliża się do osiemdziesiątki, po drugie i najważniejsze, osobisty cyrk pana McMahona został w 2023 roku wykupiony przez przedsiębiorstwo Endeavor, które jest również właścicielem największej federacji MMA na świecie – UFC. Korporacja absolutnie nie życzyła sobie być kojarzoną z kolejnymi pożarami obyczajowymi wybuchającymi wokół ojca WWE (ostatnim jest molestowanie seksualne jednej z pracownic), toteż McMahon został całkowicie odseparowany od swojego dziedzictwa. Swoją drogą jeśli chcielibyście poznać barwną historię twórcy WWE, to na Netfliksie dostępny jest sześcioodcinkowy dokument, który przybliży wam jego postać.
Odsunięcie McMahona od kreowania wizji World Wrestling Entertainment większość fanów tej federacji niezmiernie cieszy. Ostatnie lata WWE pod jego rządami wspominane są przez fanbazę, jako równia pochyła, charakteryzująca się serią nietrafionych pomysłów w zakresie szeroko pojętej wizji artystycznej.
Antidotum na bylejakość McMahona miał być jego zięć – Paul Michael Levesque – znany fanom wrestlingu bardziej pod pseudonimem Triple H. Jeden z najlepszych wykonawców ringowych w historii branży. Nim jednak Endeavor odciął McMahona od wszelkich decyzji kreatywnych, ten tłamsił wizję Levesque’a, niejednokrotnie ingerując w stworzone przez niego scenariusze poszczególnych gal, często w ostatnim momencie. Dziś jednak Triple H (na foto głównym) dostał w tym zakresie od nowych mocodawców wolną rękę i federacja przeżywa kolejny już rozkwit, czerpiąc tym razem z pomysłów wielokrotnego posiadacza pasów WWE.
WWE is Netflix!
O tym, że World Wrestling Entertainment podąża obecnie w dobrym kierunku, niech świadczy fakt, że wspomniany Netflix za 10-letnie prawa do transmitowania gal organizowanych przez federację, zapłacił pięć miliardów dolarów! Potentat branży VOD raczej nie pchałby się w taki deal z podmiotem, przed którym nie rysuje się świetlana przyszłość.
WWE jest obecnie podzielone na trzy brandy, które mają swoje własne programy telewizyjne. Dwa flagowe, to poniedziałkowy RAW oraz piątkowy SmackDown. Jest jeszcze wtorkowe NXT, które spełnia rolę brandu rozwojowego dla młodych talentów. Średnio raz w miesiącu odbywają się także tzw. Premium Live Events, czyli gale specjalne z silniejszą kartą walk, na których najczęściej dochodzi do starć o pasy mistrzowskie. Zalicza się do nich m.in. okręt flagowy WWE, czyli słynną WrestleManię organizowaną od 1985 roku i elektryzującą fanów wrestlingu na całym świecie.
Netflix rozpocznie jutro transmisją trzygodzinnego (standardowy czas trwania) odcinka RAW, który jednak będzie wypakowany wydarzeniami takiego kalibru, że nie powstydziłaby się ich żadna z wielkich gal PLE.
Do otwartej latem ubiegłego roku hali Intuite Dome w Los Angeles, która na co dzień spełnia rolę domowej areny koszykarzy Los Angeles Clippers, ściągną między innymi The Rock i John Cena, który rozpocznie swój pożegnalny tour, którego ostatni etap ma mieć miejsce podczas tegorocznej WrestleManii w Las Vegas.
Fani będą mogli obejrzeć również starcia wielu najlepszych wrestlerów, których WWE posiada obecnie w swoim rosterze. Roman Reigns zmierzy się z Solo Sikoą, legendarny CM Punk zawalczy z Sethem Rollinsem, Jey Uso skrzyżuje pięści w ringu z Drew McIntyrem, a w pojedynku na szczycie dywizji kobiecej Rhea Ripley spotka się z Liv Morgan. A to tylko część atrakcji, które zaplanowali włodarze WWE.
Swoją drogą we wspomnianym Intuite Dome niespełna dwa tygodnie później swój event zorganizuje także inny podopieczny Endeavor, czyli UFC, a w oktagonie w walce wieczoru zawalczą Islam Machaczew i Arman Carukjan.
WWE is Poland!
W naszym kraju fenomen wrestlingu jest raczej niezrozumiały, no bo jak można emocjonować się wyreżyserowaną walką dwóch gości, często ubranych w cudaczne stroje i wykonujących jakieś absurdalne, nieefektywne w praktyce ciosy? Takie argumenty można usłyszeć najczęściej i do tego tematu jeszcze wrócimy.
Fakt, że WWE nie przebija się raczej do medialnego mainstreamu w kraju nad Wisłą, nie oznacza, że federacja nie ma w Polsce rzeszy swoich oddanych fanów. Ci zaś do tej pory musieli korzystać z zagranicznych środków przekazu lub opierać się na niszowej stacji Extreme Sports Channel, która przez blisko 18 lat pokazywała z kilkudniowym opóźnieniem gale WWE, oferując przy tym polski komentarz, legendarnego we wrestlingowych kręgach duetu Paweł Borkowski i Andrzej Supron.

Dziś Extreme zostaje wygryzione z rynku przez goliata branży medialnej w postaci Netflixa. Przetrwa jednak komentarz Pawła Borkowskiego, który ogłosił nie dawno na swoich socjalach, że Polska znalazła się w gronie krajów, które zostaną wyróżnione możliwością obejrzenia produktów World Wrestling Entertainment na czerwonej platformie wraz z polskim komentarzem. Popularnemu Boryssowi towarzyszyć będzie natomiast Piotr Gilewski, który zastąpi za mikrofonem srebrnego medalistę olimpijskiego z Igrzysk w Moskwie – profesora zapasów Andrzeja Suprona.

Czy tak powszechny dostęp i o wiele lepszy marketing sprawią, że popularność WWE w naszym kraju wzrośnie? Sam fakt, że Polska będzie miała swoich komentatorów, można odbierać jako znak, że rodzimy rynek, nie jest traktowany przez amerykańskiego giganta rozrywki sportowej, jako kompletny wrestlingowy Trzeci Świat. A może doczekamy się w końcu powrotu gwiazd WWE do Polski i zorganizowania house show nad Wisłą? W tym roku minie 10 lat odkąd taka gala zawitała do nas po raz ostatni, a publiczność zgromadzona na warszawskim Torwarze mogła obejrzeć m.in. pojedynek Romana Reignsa z Big Showem.
Take it easy
No dobra, ale jak zainteresować się ustawianymi walkami? No cóż. Przede wszystkim nie podchodzić do wrestlingu jako do sportu. Zresztą sam Vince McMahon już pod koniec lat 80. walczył w stanowym senacie, by gale wrestlingu nie były klasyfikowane jako wydarzenie sportowe, chcąc w ten sposób obniżyć koszty ich organizacji.
Do wrestlingu trzeba podchodzić z dystansem, jak do kaskaderskiego show lub po prostu reżyserowanego serialu sportowego. Przecież jak oglądamy Breaking Bad, to też wiemy, że nie istniał żaden Walter White, który produkował niebieską metamfetaminę. A taki menadżer piłkarski, jak Ted Lasso to również postać fikcyjna.
WWE to taki trochę serial odmóżdżacz z nieco naiwną fabułą. Tak, fabułą, bo waśnią pomiędzy poszczególnymi zapaśnikami towarzyszy zazwyczaj jakaś opowieść. Walka o naszyjnik samoańskiego wodza plemienia, o uhonorowanie dziedzictwa ojca wrestlera czy po prostu o pozycję lidera danej frakcji. Trzeba nabrać do tego odpowiedniego podejścia, chociaż oczywiście rozumiem, że to nie jest rozrywka dla każdego, bo sam dałem się w nią wciągnąć na powrót dopiero kilka lat temu, wcześniej podziwiając na kanałach Polsatu nieistniejącą już federację WCW, jeszcze jako 12-13-latek.
Samo WWE natomiast utrzymuje, że produkowane przez nich show, to będzie Family Friendly Content, choć starzy maniacy wrestlingu tęsknią za czasami tzw. Attitude Ery oraz następującej po niej ery Ruthless Agression, czyli za latami 90 i 00, gdy fabuła była przepełniona skandalizującymi i brutalnymi treściami, ubarwionymi korowodem roznegliżowanych modelek. Czy przeniesienie treści na Netflix pozwoli na lekki przechył w tamtym kierunku? Wszystkiego tego dowiem się w najbliższych miesiącach.
Tymczasem w oczekiwaniu na jutrzejsze show, możecie przejrzeć bogatą bibliotekę archiwalnych gal, które zostały już dodane na Netflix. Nadzieją na to, że wraz z erą czerwonej platformy, treści nabiorą pazura, może być fakt, że potentat VOD nie bawi się w przesadną cenzurę i spokojnie możecie obejrzeć np., jak Royale Rumble 2004 wygrywa Chris Benoit, czyli człowiek, który trzy lata później popełnił rozszerzone samobójstwo, zabierając wraz ze sobą na tamten świat żonę i syna.
fot. Commons Wikimedia
Dodaj komentarz