Symboliczne mecze Barcelony z Las Palmas. Nielegalne referendum i 125. urodziny klubu  

Traf chciał, że 30.11 (sobota, 14:00) zostanie rozegrany mecz Barcelony z Las Palmas w ramach rozgrywek LaLiga EA Sports. Przy okazji tej rywalizacji zaplanowano też rocznicowe obchody, ponieważ Barca powstała 125 lat temu (dokładnie 29.11). Ale wrócimy zaraz do spotkania Katalończyków z Kanaryjczykami sprzed siedmiu lat.

Najpierw, a propos wspomnianego 125-lecia, polecamy dwa teksty:

kwestie historyczne, polityczne i sportowe

kwestie przede wszystkim marketingowe

1. października 2017 roku był burzliwym dniem w hiszpańskiej polityce. Wówczas miało miejsce nielegalne referendum niepodległościowe w Katalonii, które zbiegło się w czasie z meczem pomiędzy Barceloną a Las Palmas na Camp Nou. Gerard Piqué, wtedy rutynowany obrońca Katalończyków, uważa po latach, że było to najgorsze doświadczenie w jego karierze piłkarskiej. Na Camp Nou został rozegrany mecz bez publiczności. Obawiano się bowiem bojkotu ze strony kibiców. W rozmowie z TV3 Piqué stwierdził, że mecz w takich okolicznościach w ogóle nie powinien zostać rozegrany.

Następnego dnia obrońca Barcelony poleciał do Madrytu na zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii. Gdy już dotarł na kadrę, Julen Lopetegui (ówczesny selekcjoner) i Sergio Ramos (kapitan La Roja), wezwali go do przeprosin. Piqué nie był politykiem, argumentował, że szanuje prawo do decydowania o sobie przez mieszkańców wspólnoty autonomicznej, z którą się identyfikuje. Teraz wracamy do tamtych zdarzeń w rozmowie z hispanistą i historykiem z UAM, prof. Filipem Kubiaczykiem, autorem książek naukowych o tematyce piłkarskiej, który analizował tę sprawę wnikliwie.

Bartłomiej Najtkowski: Jak ocenia pan ówczesne działania prezesa Josepa Marii Bartomeu, który dopuścił do rozegrania meczu – to był pragmatyzm czy zdrada wartości?

Filip Kubiaczyk: To było lawirowanie wynikające z nacisków władz Katalonii i rządu w Madrycie, którym był poddawany. Bartomeu był totalnie zdezorientowany. Z jednej strony Katalończycy głosujący w nielegalnym referendum niepodległościowym i ścierający się z policją na ulicach, a z drugiej ligowy mecz z UD Las Palmas, który wypadał właśnie w ten dzień! Pierwotnie w klubie przygotowano ostry komunikat, w którym potępiono Madryt i okazano wsparcie dla Katalończyķów, a sam mecz miał zostać przełożony na inny termin.

Jednak za sprawą określonych wymogów w tej kwestii narzuconych przez prezesa LaLiga Javiera Tebasa [LaLiga miała się zgodzić na przełożenie tego meczu po otrzymaniu pisma od katalońskiej policji -Mossos d’Esquadra, że nie jest ona w stanie zagwarantować bezpieczeństwa na stadionie- sic!], odstąpiono od takiego rozwiązania. Bartomeu podjął decyzję o grze przy pustych trybunach. Piłkarze Barçy, poza Gerardem Piqué i Sergim Roberto, nie protestowali. I oni szybko jednak odpuścili. Bartomeu bał się, że kibice Barçy wtargną na murawę i dojdzie do zamieszek.

Czy post factum można uznać, że opłacało się grać?

Ze sportowego punktu widzenia na pewno tak. Barça wygrała, nie straciła punktów, nie doszło do burd na Camp Nou. Jeśli jednak odwołamy się do symbolicznego znaczenia hasła més que un club [coś więcej niż klub piłkarski], którym  określana  jest Barça, rozegranie tego meczu było podważeniem historycznych związków tego klubu z Katalonią i katalonizmem.

Wśród najbardziej ortodoksyjnych Culés wywołało nawet rodzaj traumy. Oczekiwali oni bowiem, że klub wykaże więcej zrozumienia dla wydarzeń mających miejsce w Katalonii. Zwłaszcza, że piłkarze UD Las Palmas zagrali w tym meczu z małą flagą Hiszpanii naszytą na koszulkach! To był symboliczny cios zadany wszystkim kibicom Barçy w „świątyni wolności”,  jak często określa się Camp Nou.

To tylko hipotezy – ale jak zachowałby się obecny nowy-stary prezes Joan Laporta, gdyby był na miejscu Bartomeu? Teraz stroni od polityki i stawia na aspekt sportowy w stu procentach. Wtedy grzmiał.

Jestem przekonany, że gdyby to Laporta był wówczas prezesem FC Barcelony, do tego meczu by nie doszło. Laporta zyskałby uznanie i szacunek Culés, a cały świat mówiłby o postawie władz i piłkarzy tego klubu. Byłoby to z pewnością jedno z najbardziej symbolicznych piłkarskich wydarzeń w XXI wieku. Słowa més que un club nabrałyby mocy, jakiej dotąd nie miały.

Bartłomiej Najtkowski

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑