Filip Kubiaczyk, historyk i hispanista z UAM: Określenie „El Clásico” na mecze kobiecych drużyn Realu Madryt z FC Barceloną to dla mnie projekt odgórnej inżynierii społecznej [WYWIAD]

W kobiecym El Clasico Barçą Femeni znowu nie miała litości dla rywalek z Madrytu. Real u siebie uległ piłkarkom z Katalonii aż 0:4 (gole: Patri 4′, Patri 22′, Pina 39′, Putellas 86′). To idealna okazja, by porozmawiać z Filipem Kubiaczykiem, historykiem i hispanistą, autorem książki: „Historia, płeć i władza. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii 3” i inicjatorem stworzenia pierwszego w Polsce muralu poświęconego Ewie Pajor.

Więcej w kontekście wspomnianego w leadzie muralu przeczytacie TUTAJ


Bartłomiej Najtkowski: Czy nie uważa pan, że Real Madryt powinien rozważyć rozgrywanie kobiecego El Clasico na Santiago Bernabeu? Tym bardziej byłoby to chyba realne, że mamy przerwę reprezentacyjną w męskiej piłce, a gra w Valdebebas, na kameralnym obiekcie, nie dodaje prestiżu temu meczowi.

Filip Kubiaczyk: Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Z jednej strony byłaby to doskonała okazja do promocji kobiecego Realu Madryt i szansa dla jego piłkarek na zmaterializowanie w ten sposób popularnego swego czasu hasła #MismaPasión (#TaSamaPasja). Wypowiedzi piłkarek innych kobiecych klubów w Hiszpanii pokazują bowiem jednoznacznie, jak dużą rolę w budowaniu ich podmiotowości i pewności siebie odegrała gra na dużych stadionach jak Camp Nou czy San Mamés, z definicji przypisanych do męskiej drużyny.

Z drugiej strony, w Madrycie biorą z pewnością pod uwagę kwestię małej liczby widzów, która mogłaby się na takim meczu pojawić. Kobiecej drużyny Realu nie można bowiem w tym aspekcie porównywać do kobiecej FC Barcelony. Mając na uwadze dysproporcję sportową między tymi drużynami, wysoka porażka z Barçą na mitycznym, lecz świecącym pustkami Estadio Santiago Bernabéu nie byłaby niczym dobrym dla wizerunku tego klubu.

(Ogólny bilans spotkań obydwóch drużyn to 15 meczów, 15 zwycięstw Barcy, 53 gole strzelone przez FCB i tylko 6 straconych – przyp. red.)

Czy o ile Barcelona wykorzystuje w różnych spotach piłkarki i jest moda na futbol kobiecy w Katalonii, to w Madrycie nie przywiązuje się pana zdaniem dużej wagi do żeńskiej drużyny, która jest wręcz traktowana po macoszemu? Florentino Perez ma inne priorytety, oczywiście, męski zespół jest tym numerem jeden, ale chyba powinno to wyglądać inaczej?

Na chwilę obecną kobieca drużyna FC Barcelony jest wzorowym przykładem tego, jak powinna funkcjonować każda inna kobieca drużyna w Hiszpanii. Składa się na to kilka czynników: wspieranie kobiecej piłki nożnej w Barcelonie już od lat 70. XX wieku, realizacja konkretnego projektu, o który dbali właściwie wszyscy  prezesi Barçy z ostatnich lat, nawet Josep Maria Bartomeu, profesjonalizacja klubu oraz jego drużynowe i indywidualne sukcesy.

Kobieca drużyna Realu powstała dopiero w 2020 roku, jednak plany jej utworzenia pojawiły się w Madrycie o wiele wcześniej. Florentino Pérez nie był jednak wówczas tym zainteresowany. Co ciekawe, mimo że kobiecy Real istnieje od 2020 roku, zarządzanie tym projektem pozostawia wiele do życzenia. Dotyczy to zwłaszcza takich kwestii jak marketing czy informacje o drużynie pojawiające się w mediach społecznościowych.

Dobrym przykładem takiego podejścia jest transfer Kolumbijki Lindy Caicedo do „Królewskich”, który praktycznie przeszedł bez echa w hiszpańskich mediach. Przy potencjale marketingowym Realu zakontraktowanie tak znakomitej piłkarki, stwarzało okazję do zaprezentowania jej w bardziej spektakularny sposób.

Na czym polega klątwa kobiecej drużyny Realu Madryt w rywalizacji z Barçą? Pisał o tym serwis DAZN przed spotkaniem (TUTAJ)

Nie nazywałbym tego klątwą. Moim zdaniem mamy tutaj do czynienia z istnieniem sporej różnicy w jakości piłkarskiej, jaka na ten moment istnieje między piłkarkami obu klubów. Kiedy ogląda się mecze między tymi drużynami, ta dysproporcja tak w umiejętnościach, jak i  doświadczeniu jest aż nadto widoczna.

Z pewnością dochodzi do tego presja wywierana na Las Blancas, aby wreszcie po raz pierwszy wygrały lub chociaż zremisowały z FC Barceloną.  Piłkarki Realu bardzo się starają, bardzo chcą, ale rzeczywistość jest taka, że kobiecy Klasyk, jak mogliśmy to zobaczyć podczas wczorajszego meczu, w dalszym ciągu pozostaje terenem kobiecej Blaugrany. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić.

Gdy patrzy pan na Barçę Femeni, to widzi maszynę do strzelania goli. Granada 10:1 czy Hammarby 9:0 w Lidze Mistrzyń dla drużyny z Katalonii to były symptomatyczne wyniki, bo w piłce męskiej, nawet jeśli Barcelona Hansiego Flicka czaruje, to taka wygrana jak 7:0 z Realem Valladolid jednak jest dużym wydarzeniem, a piłkarki tego samego klubu przyzwyczaiły kibiców do kanonad, można powiedzieć, że ich rozpieszczają? Choć Ewa Pajor strzela gola za golem, to chyba warto zauważyć, jak ten dorobek bramkowy rozkłada się na wiele zawodniczek?

Kobieca FC Barcelona jest nazywana przez katalońskie media „maszyną do wygrywania” (una máquina de ganar). Określenie to nie wzięło się znikąd. Rzeczywiście, podczas meczów kobiecych drużyn pada czasami więcej goli niż podczas meczów piłkarzy. W takich „hokejowych” wynikach lubuje się zwłaszcza kobieca Barça. Jest to konsekwencja wspomnianej już wyżej różnicy w poziomie sportowym. To, że często gole te są dziełem kilku piłkarek, a nie tylko jednej z nich, pokazuje, że w kobiecej piłce nożnej nacisk kładzie się bardziej na grę zespołową niż na indywidualne popisy. Jest w niej mniej egoizmu i wywierania presji, aby cała drużyna grała na konkretną piłkarkę, która „ma papiery” czy też monopol na strzelanie goli.

Gdy patrzymy na rywalizację Barcelony z Realem w piłce męskiej, to widzimy, że kibice mają idoli w obu drużynach. Jedni kochają Lamine’a Yamala, Roberta Lewandowskiego czy Raphinhę lub Pedriego, drudzy Viniciusa albo walecznego Fede Valverde czy weterana Lukę Modricia, natomiast obserwując rywalizację kobiet, dziewczyny w Hiszpanii mogą inspirować się grą Aitany Bonmati, Alexii Putellas czy Salmy?

Oczywiście. Hiszpańska piłka nożna to już nie tylko piłkarze, to także wspaniałe piłkarki, które, co chciałbym szczególnie mocno podkreślić, stają się inspiracją i wzorem nie tylko dla dziewczynek rozpoczynających treningi piłkarskie, ale również dla chłopców. Fakt, że wielu adeptów piłkarskich w Hiszpanii (ale nie tylko!), chce być jak Alexia Putellas czy Aitana Bonmatí, ma kapitalne znaczenie nie tylko dla rozwoju kobiecej piłki nożnej w tym kraju, ale  przyczynia się również do zwalczania uprzedzeń, stereotypów i dyskryminacji. Jest także doskonałym potwierdzeniem słów Alexii Putellas, która twierdzi, że piłka nożna nie ma płci.

Wydaje się, że kobiecy klasyk jest apolityczny. Nawet w tym męskim, o czym pan już niejednokrotnie mówił, jest mało akcentów politycznych, a w żeńskim futbolu jak to wygląda? Ponieważ jest tam mniej napięć, można zakładać, że nikt nie chce „robić polityki”.

Przede wszystkim chcę powiedzieć, że określenie Klasyk (El Clásico) na mecze kobiecych drużyn Realu Madryt z FC Barceloną to dla mnie projekt odgórnej inżynierii społecznej, która odsyła nas przede wszystkim do rywalizacji męskich drużyn obu klubów, stanowiąc ich przedłużenie czy też dopełnienie. Za kobiecym Klasykiem nie stoi bowiem żadna realna historia spotkań między tymi drużynami!

Wynika ona przede wszystkim z tego, że kobiecy Real powstał, jak już powiedziałem, w 2020 roku. Do momentu jego pojawienia się na piłkarskiej mapie Hiszpanii kobiecym Klasykiem określano mecze pomiędzy drużynami FC Barcelony i Atlético Madryt. Utworzenie kobiecej sekcji w Realu położyło jednak temu kres. Dużą rolę odegrały w tym madryckie media, które de facto arbitralnie ogłosiły powstanie „nowego Klasyku”.

A jeśli chodzi o brak polityki?

Tak, podczas meczów między tymi drużynami praktycznie nie ma akcentów pozasportowych, w tym politycznych. Wynika to z kilku powodów. Atmosfera, która im towarzyszy, jest bardziej rodzinna, piknikowa,  na trybunach jest wiele kobiet z dziećmi, z kolei praktycznie nie ma na nich (poza wyjątkami) dużych grup ultras dobrze zorganizowanych i odpowiadających za doping oraz przekazywanie określonych treści politycznych i ideologicznych.

Po drugie, ciągle jeszcze dla wielu osób, postać piłkarki nie jest w stanie wyrażać narodowych, regionalnych czy lokalnych aspiracji określonych terytoriów, regionów czy miast, to kwestia zarezerwowana dla piłkarzy,  męskich drużyn klubowych i męskiej reprezentacji narodowej.

Po trzecie wreszcie, mimo że Klasyk ten jest w dużej mierze przedłużeniem męskiego, nie budzi w chwili obecnej takich samych emocji piłkarskich i politycznych, jak męski pierwowzór. Nie oznacza to jednak, że ta sytuacja nie zmieni się w niedalekiej przyszłości.

Rozmawiał Bartek Najtkowski

fot. Wikimedia Commons

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑