Rebelia on tour: Ukraina-Gruzja, czyli gramy u siebie

Minęło już kilka dni, więc na spokojnie można podsumować piątkowy mecz Ukraina – Gruzja. Bartłomiej Banasiewicz miał przyjemność na żywo śledzić wydarzenia na boisku. Przed kolejnym spotkaniem naszego wschodniego sąsiada zachęcamy do przeczytania reportażu prosto z Poznania.

Jak dobrze, że to koniec remontów

Dojazd do Poznania z Warszawy zajmuje trochę więcej niż dwie godziny. Miasto przywitało mnie już na dworcu dużą liczbą kibiców – przeważali co ciekawe Gruzini. Łatwo ich było rozpoznać ze względu na noszone na plecach flagi. Ukraińców trochę więcej zebrało się na starym mieście, a ich tłumy można było zobaczyć dopiero przed stadionem.

Samo miasto zrobiło bardzo pozytywne wrażenie. Jak byłem w poprzednim roku, wydawało mi się, że praktycznie wszystko w Poznaniu jest w remoncie. Tym razem mogłem w końcu podziwiać rynek starego miasto – jeden z najładniejszych w Polsce. Każdemu, kto ma chęć wpaść tu, chociaż na weekend, mogę to miejsce w 100% polecić. Mnie do zachwytu wystarczyła w zupełności godzinka przed samym meczem.

Mecz jak u siebie

Reprezentacja Ukrainy, jak i wiele klubów piłkarskich z tego kraju swoje mecze domowe rozgrywa na polskich stadionach. Wybór zrozumiały, ze względu przede wszystkim na szybki dojazd drogą lądową. Czynniki wpływające na podjęcie takiej decyzji to także dostępna infrastruktura oraz spora liczba obywateli z tego państwa, którzy na co dzień tutaj mieszkają.

Patrząc na doping w tym spotkaniu, obie reprezentacje mogły się poczuć, jakby faktycznie grały u siebie w kraju. Żywiołowo na wydarzenia na boisko reagowali kibice tych dwóch drużyn. Ukraińcy dodatkowo okrzykami wyrażali wsparcie dla działań swojej armii. Hasło ZSU niosło się na trybunach przez prawie trzy godziny, a usłyszeć można było również inne przyśpiewki. Na trybunach oczywiście widocznych było również wiele flag ukraińskich. Dodatkowo widniały zdjęcia obrońców Azowstalu. To oni są obecnie symbolami walki z okupantem, który traktuje bezwzględnie również jeńców wojennych. Można było poczuć pewien dysonans – z jednej strony duże zadowolenie kibiców z możliwości oglądania na boisku swoich ulubieńców, a z drugiej ciągła pamięć o wydarzeniach dziejących się na terenie ich ojczyzny.

Warte zwrócenia uwagi jest również to, że kibice obu zespołów na niektórych sektorach zasiedli wspólnie. Wywiesili również dwujęzyczny transparent z napisem „W jedności siła”. Świadczy to o tym, że wzajemnie rozumieją swoje położenie i trudne relacje z Moskwą. Oba kraje zostały bowiem zaatakowane w XXI wieku przez rosyjskie wojska i utraciły część terytoriów. Trochę miałem w trakcie spotkania wrażenie, jakby naprzeciw siebie stanęły po prostu dwa kluby z jednego państwa. Rzadko kiedy można czegoś takiego doświadczyć na meczach reprezentacji

Sam mecz przyciągnął natomiast zdecydowanie większa liczbę gruzińskich dziennikarzy i działaczy. Na trybunie prasowej było ich tyle samo, co Polaków i Ukraińców razem wziętych. Pierwszy raz widziałem tak żywiołowe reakcje na mecz z tego stanowiska. Gruzini żyją piłką nożną – oczywiście wpływ na to mają obecne sukcesy i świetna postawa na Euro 2024. Ale także chyba ich mentalność, której do tego meczu nie doświadczyłem na polskich stadionach.

Język ma znaczenie

Według spisu powszechnego z 2001 roku jeszcze na początku XXI wieku 2/3 ludności Odessy posługiwało się językiem rosyjskim. Obecnie ta liczba jest mniejsza, ale nadal w porównaniu z wieloma miastami Ukrainy bardzo wysoka. Moją uwagę przykuła podczas meczu jedna flaga, na której widniał napis mogący zaskakiwać wiele osób. Zamiast zazwyczaj stosowanego w Polsce nazewnictwa „Odessa” (Одесса) uważny kibic mógł zauważyć napis „Odesa” (Одеса).

Dla wielu osób może być to nieznacząca różnica, dla mnie jako osoby na co dzień śledzącej zmiany na Wschodzie jest istotna. Stare nazewnictwo jest bowiem stosowane w języku rosyjskim, nowe – w języku ukraińskim. Zmiany w tamtejszym społeczeństwie zachodzą. Może nie tak szybko, jak wszyscy by chcieli, ale nawet na stadionach w użyciu są wyrażenia jedynie w ojczystym języku. Szkoda tylko, że dzieją się one dopiero w trakcie tragicznych wydarzeń i ataku ze strony Rosji.

Dlaczego o tym wspominam? Stadiony mogą być często dobrym odzwierciedleniem nastrojów społecznych. To był właśnie jeden z powodów, dlaczego na żywo chciałem obejrzeć ten mecz. Poza tym udało mi się kolejny raz potwierdzić, że wielu Ukraińców świetnie mówi po polsku. Nie było bowiem najmniejszych problemów z porozmawianiem, co świadczy o tym, że wiele osób z tego kraju może zostać tu również po zakończeniu wojny.

Mudryk grał jak w Szachtarze

Piłkarzem meczu był zdecydowanie Mychajło Mudryk. To on strzelił zwycięskiego gola, był bliski również drugiego trafienia, ale jego uderzenie na rzut rożny sparował Mamardaszwili. Wiele razy również brał udział w rozgrywaniu akcji. Pokazał swoje wszystkie najlepsze cechy – szybkość, bardzo dobrą grę jeden na jeden oraz świetne strzały z dystansu. Takiego właśnie Mudryka pamiętam jeszcze z czasów Szachtara i dlatego życzę mu zmiany zespołu, w którym będzie mógł rozwinąć w pełni swój potencjał. Mam wrażenie, że jest to zawodnik przede wszystkim niedopasowany do takiej drużyny jak Chelsea. Ukrainiec świetnie prezentuje się w kontratakach oraz wtedy, gdy może w pełni skupić się na ofensywie. W Premier League nigdy raczej takiego komfortu nie otrzyma – dla niego więc będzie dobrze, jeśli szybko znajdzie się potencjalny kupiec.

Gruzini byli drużyną lepszą w drugiej połowie, ale zabrakło im skuteczności. Pod koniec strzelili bramkę, jednak sędzia słusznie odgwizdał spalonego. Wyróżniał się zawodzący w klubie Mikautadze, który wiele razy ciągnął ofensywę zespołu prowadzonego przez Will’yego Sagnola. Nadal Gruzja jest jednak w komfortowej sytuacji – wygrali dwa poprzednie mecze i wystarczy im jedna wygrana w trzech zbliżających się spotkaniach, aby pozostać w Dywizji B Ligi Narodów.

Kibicu – wpadnij na stadion!

Dzisiaj we Wrocławiu Ukraina powalczy o kolejne zwycięstwo. Tym razem rywalem będą Czesi. Korzystajmy z meczów ukraińskich drużyn – bilety są tańsze niż na przeciętne spotkanie w Polsce, a poziom często dużo wyższy. Będąc w tym roku kilkukrotnie na Dynamie Kijów, doświadczyłem bardzo dobrej gry zespołu, natomiast reprezentacja naszych wschodnich sąsiadów dostarczyła mi również przyjemne doświadczenia kibicowskie.

Mimo tragedii my, jako Polacy, pokazaliśmy pełne wsparcie dla tego narodu. Również w kwestii gościnności dla klubów piłkarskich czy kadry. Możemy mieć tylko nadzieję, że gest naszej solidarności nie zostanie zapomniany i w przyszłości będziemy w stanie z Ukrainą budować jak najlepsze stosunki polityczne.

Bartłomiej Banasiewicz

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑