Przeszukania, interwencje polityków, antypolicyjne oprawy i spalony mundur. Od kilku tygodni trwa konflikt pomiędzy stróżami prawa i ultrasami HSV. Przedstawiamy wam genezę tej wojenki.
Aby ją poznać, musimy cofnąć się do września 2023 roku. Wówczas w przejściu podziemnym na dworcu głównym w Mannheim, doszło do awantury pomiędzy kibicami HSV i fanami Borussii Dortmund. Obie ekipy udawały się na swoje mecze wyjazdowe, a los chciał, że ich drogi skrzyżowały się właśnie w tamtym miejscu. W starciach brało udział około 200 osób z BVB i 80 chuliganów z Hamburga.
Dortmundczycy już tego samego dnia zostali przetrzepani przez policję, która starała się wyłapać najbardziej aktywnych uczestników starcia. Hamburscy mundurowi okazali się być bardziej opieszali i całą sprawą postanowili zająć się na poważnie dopiero w połowie ubiegłego miesiąca.
Wówczas to 855 fanów HSV wracało pociągiem specjalnym z wyjazdu do Rostocku. Na stacji w hamburskiej dzielnicy Bergdorf zostali otoczeni przez liczny kordon policji, która rozpoczęła przeszukania i… poszukiwanie osób zamieszanych w awanturę w Mannheim. Cała akcja trwała blisko sześć godzin i zakończyła się około 2:30 w nocy. Policja wytypowała 31 podejrzanych o udział w zamieszkach sprzed blisko pół roku. Na skutek działania stróżów prawa fani HSV – w większości Bogu ducha winni – wrócili do domu z kilkugodzinnym opóźnieniem. Cała akcja spowodowała również opóźnienia w regionalnym rozkładzie jazdy.
Akcja mundurowych spotkała się z krytyką ze strony polityków partii Zielonych oraz Lewicy. Policjanci oczywiście nie mieli sobie nic do zarzucenia i określili akcję jako udaną. Swoją drogą wyobrażacie sobie, że Partia Razem lub Lewica staje po stronie kibiców, trzepanych przez parę godzin przez polską policję?
Hamburscy ultrasi oczywiście nie mieli zamiaru zignorować takiego postępowania stróżów prawa. Stowarzyszenie Kibiców zorganizowało pomoc prawną dla osób, które poczuły się poszkodowane postępowaniem policja, ale to nie wszystko… W czasie domowego spotkania z SV Elversberg, kibice Rothosen zaprezentowali antypolicyjną oprawę z hasłem, które można przetłumaczyć jako: „Nigdy przyjacielscy, nigdy pomocni. Cały Hamburg nienawidzi policji.” Całość została okraszona niebieską kartoniadą i transparentem z policyjną odznaką, na której widniał popularny w kibicowskich kręgach akronim ACAB (All Cops Are Bastards), czyli takie międzynarodowe CHWDP ;).
Od działań kibiców momentalnie odcięli się włodarze klubu z Hamburga, którzy wydali oświadczenie, w którym tłumaczyli, że na ich stadionie nie ma miejsca na nienawiść, a sami będą współpracować z policją i podejmą dialog wychowawczy ze swoimi krnąbrnymi fanami.
Gładkie słówka działaczy to było jednak dla policji za mało. Kilka dni po meczu mundurowi postanowili przeprowadzić rewizję pomieszczeń, należących do ultrasów HSV, konfiskując część znajdującego się tam sprzętu, który uznali za materiał dowodowy.
Ciężko powiedzieć, czy hamburscy stróże prawa myśleli, że zakneblują w ten sposób usta fanatykom Rothosen, ale jeśli taki był ich zamiar, to przyniósł on oczywiście odwrotny skutek.
W ostatni weekend fani HSV postanowili ponownie uderzyć w mundurowych, tym razem… paląc w czasie meczu z Osnabruck policyjny uniform, co wywołało niemały skandal. Ponadto na trybunach pojawiły się także kolejne transparenty, tym razem uderzające w szefa lokalnej policji Falka Schnabela, broniącego mundurowych polityka SPD, odpowiedzialnego za hamburski sport Andy’ego Grote i w biuro prasowe HSV, któremu zarzucono bycie tabloidem i „wchodzenie w tyłek władzy.” Ponadto flagi HSV zostały – na zachodnią modłę – zawieszone na płocie do góry nogami w ramach protestu.
Ponadto na kilku niemieckich stadionach pojawiły się transparenty z wyrazami wsparcia dla fanów HSV. Warto z uwagą śledzić jak potoczy się dalej ta sprawa, bo coś nam mówi, że to jeszcze nie koniec.
Dodaj komentarz