Największe zaskoczenie tego sezonu w Europie – Studium przypadku Girony

Po 11 kolejkach trwającego sezonu La Liga Girona jest na drugim miejscu, z liczbą punktów równą liderowi – Realowi Madryt. Ekipa trenera Míchela ma jeden z najwyższych w lidze wskaźników celności i częstotliwości strzałów czy posiadania piłki. Czy rewelacja początku sezonu w Hiszpanii to tylko chwilowa ciekawostka, a może projekt z ambicją, by walczyć o europejskie puchary?

Piękna droga, która trwa

Głośno ostatnio w świecie piłki jest o słynnych klubach, które z różnych powodów – najczęściej oczywiście błędnego zarządzania – przeżywają na naszych oczach bolesny upadek. Ajax Amsterdam czy Olympique Lyon są tu chyba najbardziej popularnymi przykładami.

Kompletną antytezę do wymienionych drużyn stanowi aktualnie Girona. Klub, który jeszcze w 2022 roku występował w Segunda Division, dziś jest wiceliderem najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii. Brzmi abstrakcyjnie, prawda? Ekipa, która w swoim pierwszym po powrocie do La Liga sezonie postawiła sobie za cel utrzymanie, praktycznie do końca liczyła się w walce o awans do europejskich pucharów. Sensacja,  jaką serwują nam piłkarze Míchela nie jest więc bardzo świeżym wystrzałem, bowiem jej podwaliny mogliśmy obserwować już od kilkunastu miesięcy. A nie było wcale pewne, że świetna passa Girony z poprzedniej kampanii w tej także będzie kontynuowana.

Z Estadi Montilivi odeszło bowiem latem dwóch bodaj najważniejszych zawodników – napastnik Taty Castellanos za kwotę 15 milionów euro dołączył do rzymskiego Lazio, z kolei generał środka pola, kluczowy element układanki Míchela, OriolRomeu przeniósł się do pobliskiej Barcelony. Castellanos zasłynął jako kat Realu Madryt, któremu pod koniec kwietnia strzelił cztery bramki, a Girona stanęła przed dylematem, kim go zastąpić. Do swojego ofensywnego stylu włodarze potrzebowali przecież bramkostrzelnego snajpera, a legenda klubu Cristhian Stuani jest już przecież zawodnikiem wiekowym. Padło na Artema Dovbyka, który może i nie wszedł do La Liga z drzwiami, ale w 11 meczach zanotował 5 goli i 2 asysty, co jak najbardziej można uznać za solidne liczby. Strzelanie bramek rozkłada się ponadto na nieco większą liczbę graczy – nie udało się więc może zastąpić idealnie Castellanosa jednym lisem pola karnego, ale na to miejsce weszło z powodzeniem rozwiązanie systemowe.

W klubie dużo bardziej obawiano się jednak tego, kto wejdzie w buty Romeu, który spinał klamrą całe funkcjonowanie systemu na boisku. I dziś właściwie po tym strachu nie ma już śladu. Míchel cofnął nieco w środku Aleixa Garcię, który już w sezonie 2022/2023 był jednym z najlepszych, ale ofensywnych pomocników ligi, a także dołożył nowo sprowadzonego Yangela Herrerę. Dodając do tego coraz lepszy poziom prezentowany przez Ivána Martína, po dziurze zostawionej przez Romeu nie ma już śladu. To pokazuje, że w Gironie po utracie kluczowych graczy nie ma zapaści i bezradności, a za to pomysł trenera i wspierającego go pionu organizacyjnego, jak poukładać z powrotem przestawione klocki, żeby organizm całej drużyny funkcjonował, jak należy. Dlatego właśnie romantyczna podróż Girony od beniaminka ligi do jej wicelidera w zaledwie kilkanaście miesięcy wcale nie musi się szybko skończyć.

Futbol na „tak”

Niewiele jest drużyn, które wchodząc do najwyższej klasy rozgrywkowej, imponują futbolem ofensywnym, wajchą przestawioną na „tak” i chęcią atrakcyjnej dla oka gry przekładającej się na dużą liczbę bramek. W tym sezonie próby takiego futbolu możemy obserwować na przykład w Burnley Vincenta Kompany’ego, jednak bez powodzenia. „The Clarets”, którzy w ubiegłym sezonie zmiażdżyli konkurencję w Championship, są aktualnie przedostatni w tabeli Premier League i nie zanosi się, żeby w tej kampanii walczyli o coś więcej niż utrzymanie.

To właśnie utrzymanie jest zresztą głównym celem większości beniaminków i ten cel warunkuje filozofię ich gry, bardzo często nastawioną na defensywę, solidną organizację i przede wszystkim przeszkadzanie w grze piłką zespołom, które kulturę tej gry mają wyższą. Oczywiście cel uświęca środki, więc nie ma co pastwić się nad taką taktyką, ale tym bardziej w tym kontekście warto zwrócić uwagę na przypadek Girony. Już w pierwszym sezonie po awansie do La Liga gra ekipy z Estadiov Montilivi cieszyła oko i porywała kibiców. Míchel powtarzał jak mantrę, że celem jest utrzymanie, narracja stała się nieco bardziej odważna w momencie gdy wszyscy widzieli, że Girona utrzyma się na spokojnie, a może mierzyć zdecydowanie wyżej. W obecnym sezonie widzimy kontynuację filozofii z poprzedniego (Míchel dalej twardo stąpa po ziemi, mówiąc, że przede wszystkim trzeba osiągnąć granicę punktową, pozwalającą spokojnie pozostać na szczeblu La Liga), z jeszcze nawet mocniejszym akcentem położonym na futbol ofensywny. 

W ataku biorą udział w tej drużynie właściwie piłkarze wszystkich formacji. Dlaczego do Girony trafił Eric Garcia? Bo to stoper imponujący grą z piłką przy nodze. Wspomniani Aleix Garcia czy Yangel Herrera robią robotę w środku pola, wykręcając przy okazji niezłe liczby ofensywne. Na prawej obronie o miejsce rywalizują młodzi Arnau Martinez i Yan Couto (który ostatnio nawet wystąpił na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji Brazylii), obaj zdecydowanie z ciągiem na bramkę rywala. Na skrzydłach błyszczą z kolei nieoczywiste postaci – na prawym Viktor Tsygankov, który przecież na Ukrainie przed wyjazdem na Zachód był zdecydowanie w cieniu Mudryka, a na lewym – 19-letni Savio, który wcześniej nie odnalazł się w PSV Eindhoven, a dziś jest jednym z odkryć całej ligi.

Wspominałem już o rozłożeniu się odpowiedzialności za gole na większą liczbę graczy –  trzeba przyznać, że opisywani przeze mnie piłkarze każdej formacji nie boją się tego ciężaru. Girona „siada” na swoim rywalu i nie zadowala się małymi zdobyczami – dociska przeciwnika i idzie po kolejne bramki.  W tym sezonie zespół Míchela jest w czołówce ligi w takich statystykach, jak strzelone i tak zwane „oczekiwane” bramki (współczynnik xG), celność strzałów, ich częstotliwość na 90 minut oraz posiadanie piłki. Minusem przyjętej koncepcji taktycznej jest może za duże narażanie się na kontry i przez to defensywa przyjmuje czasem sporo strzałów z drugiej strony, jednak koniec końców wynik się zgadza. Girona udowadnia, że da się grać futbol na „tak”, będąc drużyną młodą, wcale nie wybitnie już ze sobą zgraną (wielu ważnych graczy dołączyło do zespołu niedawno) i to grać ten futbol konsekwentnie i skutecznie.

Ręka Míchela

A mówiąc o filozofii piłki na „tak”, nie sposób nie wspomnieć o tym, który tę filozofię w Gironie zaszczepił i rozwija. Míchel przez ekspertów już w tym momencie jest postrzegany jako potencjalny kandydat numer jeden, jeśliby wakat trenera zwolniłby się na przykład w Villarrealu, Betisie czy Sevilli. A mowa o szkoleniowcu, o którym do tej pory nie było w zasadzie w ogóle głośno – wcześniej prowadził Rayo Vallecano i Huescę.

Trener zbudował swoją pozycję w Gironie zaczynając w sumie od najzwyklejszych, prozaicznych rzeczy – nauczył się języka katalońskiego i stara się nim porozumiewać na konferencjach, trafiając do serc fanów. Wielu obserwatorów ligi hiszpańskiej, jak na przykład Tomasz Ćwiąkała, zwraca uwagę, że Míchel jest postrzegany jako jeden z najsympatyczniejszych w relacjach międzyludzkich szkoleniowców w Hiszpanii, swoją serdecznością potrafi nawiązać nić porozumienia i budować mentalnie swoich piłkarzy. Do tego, przede wszystkim taktycznie naprawdę potrafi świetnie przygotować drużynę – Girona zaskakuje rywali zaangażowaniem prawie całej ekipy w ofensywę, dokładając do tego niesamowitą umiejętność szybkiej wymienności pozycji.

Tym większy podziw dla pracy Míchela budzi to, że przecież lepi nie z gwiazd, a z zawodników właściwie nieznanych dobrze szerszej publiczności. Wspominałem w tym kontekście przykłady Tsygankova czy Savio, a także będącego jeszcze jakiś czas temu totalnie poza orbitą poważnego poziomu Ivána Martína. Szkoleniowiec pokazuje, że utrata ważnych graczy nie stanowi dla niego ryzyka posypania się całej koncepcji, a potrafi przeorganizować swój system i odpowiednio przesunąć innych piłkarzy tak, aby wyszczególnić ich atuty. Z tego powodu zdecydowanie nie dziwi, że mówi się o nim w kontekście większych klubów niż Girona. Z pewnością warto śledzić karierę Míchela, największego trenerskiego odkrycia Hiszpanii w ostatnim czasie.

Girona to pierwszy zespół spoza hiszpańskiego Big 3, który zdobył 28 punktów w pierwszych 11 kolejkach

Część większego projektu

Zastanawiacie się pewnie, czy były jakieś czynniki zewnętrzne, które pomogły sympatycznej ekipie z Katalonii tak szybko wzbić się na wyższy poziom. Wielu z Was być może słyszało, że Girona jest częścią City Football Group, globalnej sieci klubów, której największym uczestnikiem jest oczywiścieManchester City. Holding ten zebrał zespół fachowców, którzy pomagają prowadzić klubom wspólną politykę skautingową, wyciągając diamenty z różnych zakątków globu. Niektórzy śmieją się nawet, że Girona to klub „adoptowany” przez mistrza Anglii.

Na pomysł tego połączenia między Gironą a City wpadł nie kto inny jak Pere Guardiola, brat Pepa, aktualny prezes zarządu wicelidera La Liga. Kluby wymieniają się „know-how”, sam Pep przygląda się „biznesowi” brata i rozmawia z Míchelem. Dziś co prawda nie ma w Gironie wielu graczy wypożyczonych z ekipy „Obywateli”, ale z pewnością można oczekiwać, że ta drużyna za moment stanie się kopalnią talentów i trampoliną do czołowych klubów. Gdy City Football Group przejmowała klub z Katalonii, zwracano uwagę na łatwość przedsięwzięcia, z uwagi na to, że ten nie miał w tamtym momencie jakiejś wielkiej, oddanej grupy kibiców, która swoimi protestami mogłaby taki ruch blokować. Dziś kwestia fanów trochę się zmienia, też pewnie z uwagi na sukcesy –Girona nie jest już klubem drugiego wyboru za Barceloną czy Realem, za to coraz więcej kibiców się z nią utożsamia. Liczą, że w następnym sezonie zobaczą swoich ulubieńców co najmniej w Lidze Europy lub Konferencji.

Widać wyraźnie, że marka Girony rozwija się w ostatnim czasie bardzo szybko na wszystkich płaszczyznach – przez współpracę z większymi od siebie, gabinety działaczy, postawienie na stanowisku trenera na utalentowanego fachowca i przemyślane ruchy transferowe.Te czynniki sprawiają, że warto bacznie przyglądać się rozwojowi tego projektu. Największa rewelacja startu tego sezonu w Europie nieustraszona brnie przed siebie z marzeniem, aby prędzej czy później trafić na salony i pokazać się wpucharach.

Maciej Stanik

Jedna myśl na temat “Największe zaskoczenie tego sezonu w Europie – Studium przypadku Girony

Dodaj własny

  1. Ale co z tego skoro na koniec będą na miejscu 7-10. Futbol „na tak” słabo się sprawdza zwłaszcza wobec hegemonii gigantów. Choć dobrze popatrzeć.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Zacznij bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑