Już dziś o godzinie 21:00 startuje Premier League. Pod tą nazwą lubiona liga wielu kibiców piłki nożnej i marketingowa twarz futbolu, występuje już od 1992 roku. W każdym sezonie dostarcza nam emocji, rywalizacji i kibicowskich doznań na najwyższym poziomie, a pierwsze kolejki zwykły przynosić mocne uderzenia. Oto wspomnienie najlepszych z nich!
1. Pierwszy Thriller. Crystal Palace vs Blackburn Rover 3-3, 1992 rok
Premier League zaczynała swój pierwszy sezon po rebrandingu, stacje telewizyjne zaciskały kciuki, by inwestycja w angielską piłkę się zwróciła, a pierwsza kolejka od razu przyniosła show. Mark Bright otworzył wynik dla Crystal Palace, strzałem głową w 37 minucie spotkania, tylko po to by chwilę później Stuart Ripley doprowadził do wyrównania. W 63 minucie Gareth Southgate ponownie wyprowadził na prowadzenie ekipę „The Eagels”, lecz prawdziwa gwiazda miała się dopiero objawić. Drobny, chuderlawy napastnik, debiutował w tym meczu w barwach Blackburn i w pojedynkę odwrócił losy meczu. Nazywał się Alan Sheraer i po raz pierwszy pokazał wtedy swój wielki talent. Dwie absolutne bomby z linii pola karnego nie dały szans Nigelowi Martynowi i w 81 minucie Blackburn wyszło na prowadzenie. Palace nie złożyło jednak broni i w 90 minucie spotkania wyrównało za sprawą Simona Osborna, który po rzucie wolnym, trafił do siatki głową.
Pierwszy thriller i zapowiedź ponad dwudziestu lat emocji, jakich od tamtego czasu doznaliśmy.
2. Pogrom na start. Chelsea vs West Bromwich 6-0, 2010 rok
Tylko trzy drużyny w erze Premier League zaczęły sezon od zapakowania rywalowi szóstki. Tylko jedna zachowała przy tym czyste konto. Chelsea Carlo Ancelottiego skończyła na drugim miejscu, lecz ligę zaczęła w stylu, który budził nadzieje na obronę tytułu. Zaczął bardzo szybko, bo już w szóstej minucie Florent Malouda. On też skończył, zdobywając szóstą bramkę w 90 minucie, a jedno trafienie dołożył Frank Lampard, ale bohater wieczoru był jeden. Didier Drogba. Iworyjczyk skompletował hat-tricka, nie dając odetchnąć bramkarzowi WBA, Scottowi Carsonowi. Zaczął od sprytnego wolnego, z którego technicznie uderzona piłka, skozłowała jeszcze przed bramką. Szczególnej urody było też jego trafienie zza pola karne na 5-0.
Dla beniaminka z WBA były to złe, dobrego początki. Sezon skończyli na wysokim, 11 miejscu z daleka od strefy spadkowej. Nie pierwsza kolejka sezon definiuje.
3. Hat-trick na dzień dobry. Middlesborough vs Liverpool 3-3, 1996 rok
Didier Drogba to jeden z dziesięciu zawodników, który otworzył sezon Premier League hat-trickiem. Ośmiu innych to Micky Quinn, Matt Le Tissier, Kevin Campbell, Dion Dublin, Gabriel Agbonlahor, Raheem Sterling Mohamed Salah i Bruno Fernandes. Dla żadnego z nich nie było to jednak wejście w zupełnie nową ligę.
Tym dziesiątym zawodnikiem jest Fabrizio Ravanelli. Włoch przed sezonem 1996/97 trafił do Middlesborough z Juventusu. Był gwiazdą i wielką nadzieją na sukcesy ekipy Bryana Robsona, dlatego podczas jego debiutu na Riverside, dało się wyczuć wielkie oczekiwania kibiców. Ravenelli nie zawiódł, choć mecz zaczął się niepokojąco. Ofensywny boczny obrońca Liverpoolu, Stig Inge Bjornebye ukąsił już w 4 minucie, wyprzedzając obrońców Boro i lewą nogą pokonując Alana Millera. Włoch odpowiedział z rzutu karnego w 26 minucie, tylko po by 3 minuty później jego drużyna znów musiała gonić wynik. Znów błąd obrony, znów strzał lewą nogą, tym razem jednak John Barnes był tym który skarcił Boro. Na to Ravenelli znowu znalazł odpowiedź, dokładając nogę do wstrzelonej w pole karne przez Neila Coxa piłki. 2-2 i oba zespoły zeszły na przerwę.
W drugiej połowie scenariusz się powtórzył, lecz dla Liverpoolu tym razem trafiał Robbie Fowler, dla odmiany prawą nogą wykańczając dośrodkowanie Bjornebye’a. Długo wydawało się, że tym razem Boro nie znajdzie odpowiedzi, ale w 81 minucie, Ravanelli potwierdził swoją reputację czołowego napastnika globu. Ping-pong w polu karnym i delikatny, nie idealny, ale skuteczny strzał sytuacyjny zapewnił mu nieśmiertelność w pamięci fanów Premier League.
Od tego czasu wielu świetnych napastników do Anglii zawitało, ale nikt nie przywitał się z nią tak jak Fabrizio Ravanelli.
4. „Absolutley phenomenal!”, Wimbledon vs Manchester United 0-3, 1996 rok
Absolutnie fenomenalna. Tak bramkę Davida Beckhama opisał komentator i trzeba mu oddać, że miał rację. Kiedy Ravanelli terroryzował Liverpool, Manchester United spokojnie gromił Wimbledon po bramkach Erica Cantony i Denisa Irwina. Mecz był pod pełną kontrolą i zmierzał już do końca, kiedy po odbiorze w środku pola piłka trafiła do Davida Beckhama. Młody anglik podniósł głowę i dostrzegł źle ustawionego Neila Sullivana. Było 2-0, 90 minuta. Co miał do stracenia? Spróbował i zdobył jedno z najpiękniejszych trafień w historii Premier League. Piękne, mierzone, techniczne uderzenie, którym przelobował bramkarza Wimbledonu z linii środkowej boiska. Sezon, zaczęty takim trafieniem nie mógł być nudny.
5. Witamy w elicie. Wigan vs Blackpool 0-4, 2010 rok
Zaskakująco rzadko zdarza się, by beniaminek wygrał swój pierwszy mecz po awansie do Premier League, a jeszcze rzadziej, by zrobił to w takim stylu jak Blackpool Iana Hollowaya. Skazywana na pożarcie ekipa „The Tangerines” wróciła właśnie na najwyższy poziom rozgrywkowy po 39 latach i dokonała tego, będąc sensacją podobną do tegorocznego Luton Town. Nikt nie dawał im cienia szansy, a jednak po pierwszej kolejce sezonu, Blackpool wstrząsnęło Anglią. Gary Taylor Fletcher, Alex Baptiste i dwukrotnie Marlon Harewood trafiali do siatki, by posłać Wigan Roberto Martineza na kolana. Warty wyróżnienia był gol na 2-0, strzelony przez Marlona Harewooda. Bomba zza pola karnego, która przebiła się przez dłonie Chrisa Kirklanda.
Na niewiele się to jednak zdało. Blackpool do utrzymania zabrakło punktu i o trzy bramki lepszego bilansu bramkowego. W ostatniej kolejce sezonu wyprzedziło ich… Wigan.
Cudowne bramki, thrillery, nowe gwiazdy i zaskakujący beniaminkowie. Otwarcie nowego sezonu zdarza się tylko raz i zawsze przynosi nam wspaniałe, pełne emocji mecze. Te wyżej, to tylko malutki wybór z listy wielu ekscytujących spotkań, jakie mogliśmy zobaczyć w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat. Nowy sezonu już nadchodzi, a z nim kolejne mecze, które powiększa tę listę. Pozostaje nam chwycić nasz kibicowski szalik, założyć koszulkę ulubionej drużyny i dać się porwać piłce na najwyższym poziomie. Startuje nowy sezon!
Dodaj komentarz