Grupa prawdy

Wiecie co jest moim wielkim marzeniem? Móc kiedyś rozlosować te kulki z nazwami poszczególnych reprezentacji na jakiś Mundial albo Euro. Ale nie że tam jedną grupę czy coś. Cały turniej! Wszystkie grupy! Tylko ja! Bez pomocy żadnego Maradony czy innego Puyola. Boski Diego mógłby ewentualnie rozlosować rozstawienie w grupie. Na takie ustępstwo bym się ewentualnie zgodził, bo to zawsze trzeba upchać przed kamerami jakieś gwiazdy futbolu w czasie takiej imprezy. Żeby się pokazały, podniosły prestiż wydarzenia, ludzie im poklaskali itp. Ale generalnie z chęcią zgodziłbym się na posadkę takiej sierotki. Tak żeby losować każdą imprezę. Poszedłbym na etat do FIFA czy UEFA. Za najniższą krajową do końca życia. Ale pod warunkiem że ja rozlosowuje wszystkie ważne imprezy piłkarskie na świecie. Oni płacą to 1200 euro miesięcznie plus opłacają hotele, przeloty itp. Pamiętam, że jak byłem mały, to bawiłem się w takie losowania. To było w czasie Mundialu 98 we Francji. Tylko u mnie nie było żadnego rozstawienia itp. 32 karteczki lądowały w jakiejś misce i naprzód. Pieprzyłem konwenanse. Nie rozumiałem idei dzielenia zespołów na jakieś koszyki. U mnie każdy był równy. Taki ze mnie był trochę anarchista futbolowy. Potem mieliśmy np. grupę Argentyna, Brazylia, Francja i Włochy a w kolejnej grały RPA, Korea, Jamajka i Austria. W każdym bądź razie gdyby czytał to Infantino to niech wie że się zgadzam i może śmiało walić do mnie jak w dym.

I wiecie co? Głównie takie rozkminy przychodziły mi do głowy w czasie losowania grup do Mundialu w Rosji. Jakiś czas temu napisałem że niemożliwym jest wylosowanie przez polską reprezentację „grupy śmierci” na tym turnieju. Byłem spokojny. Jakąkolwiek grupę wylosujemy to będę miał to gdzieś. Jakikolwiek zestaw trzech drużyn nam dokooptują  to będzie luz. Nie miałem więc zamiaru obgryzać paznokci ze zdenerwowania i wznosić modłów o to by piłkarscy bogowie łaskawie sprezentowali nam słabą grupę. Słabe grupy już mieliśmy. I jak to się kończyło? Przypomnijcie sobie Euro 2012 czy Mundial 2006. Zresztą co to za nastawienie? „Byle byśmy wylosowali słabą grupę!” Od dawna gadamy o tym jaką to silną kadrę mamy. Jakie to ona ma możliwości. Bo tak wysoko notowana w rankingu FIFA. Bo losowana z pierwszego koszyka. Bo „Lewy” to najlepszy po CR7 i Messim. Ja wiem że to gadki serwowane nam przez piłkarskich laików, którzy wiedzę czerpią z „Dzień dobry TVN”  i studia Euro z dachu fabryki Wedla, gdzie ekspertem jest Maryla Rodowicz. No ale… Skoro kadrę mamy tak silną to skąd ta wszechobecna panika przed każdym losowaniem i trzymanie kciuków za jak najsłabszą grupę? Narodowa modlitwa o słabą grupę? Jak jesteśmy kozacy to dawać nam innych kozaków żebyśmy mogli sprawdzić swoją wartość bojową. Powtórzę jeszcze raz. Nie było szans na wylosowanie jakiejś mega mocnej grupy. Mogli nam dokooptować co najwyżej jeszcze jedną reprę z Europy a z większością najlepszych nie mogliśmy się spiknąć z racji rozstawienia w pierwszym koszyku. Mogliśmy wylosować grupę wymagającą. I taką właśnie dostaliśmy. Trzy drużyny z którymi będziemy mieli piekielnie ciężką przeprawę. Trzy drużyny, które były jednymi z silniejszych opcji w swoich koszykach. Ale też trzy drużyny, które spokojnie jesteśmy w stanie pokonać. Jedno jest pewne. Będzie dużo emocji. A chyba o to chodzi? Stawka w grupie H jest niezwykle wyrównana. Każdy może wygrać z każdym. I dlatego będzie to dla podopiecznych Nawałki  „grupa prawdy”. Papierek lakmusowy. Takie pokerowe „sprawdzam” w kontekście tego, czy faktycznie jesteśmy kozacy. Czy faktycznie mamy silną ekipę. Jeśli tak to sobie z tymi rywalami poradzimy i awansujemy dalej. Jeśli nie to znaczy że i tak nie mieliśmy dalej czego szukać. I nie było sensu mydlić sobie oczu zwycięstwami ze słabszymi rywalami.  Na sam początek dostajemy trzy mecze testowe, które odpowiedzą na pytanie czy przyjechaliśmy do Rosji na wycieczkę czy pograć o dobry wynik. Kolumbia, Senegal i Japonia są idealnymi egzaminatorami.

Zaraz po losowaniu rozpoczął się podział kibiców na dwie frakcje. Tych, którzy twierdzą, że losowanie nam sprzyjało i trafiliśmy na ogórów, których musimy absolutnie oklepać oraz takich, którzy już wieszczą kontynuację mundialowej tradycji XXI wieku pod tytułem: „Mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor”. No tak. Lubimy popadać w skrajności.  Albo coś jest białe, albo czarne. Jak nie jesteś z nami to jesteś przeciwko nam. Widać to szczególnie jeśli chodzi o polską politykę. Ale generalnie nie lubimy spoglądać na coś pod innym kątem. Każdy kija ma dwa końce. Nie ma niczego pośrodku. A to całkiem głupie myślenie. Bo ta grupa ani nie jest nie do wygrania ani tymbardziej nie jest słaba. Słaba może być dla laików, którym nic nie mówią nazwiska takie jak: Rodriguez, Falcao, Mane czy Kagawa. Którzy z Kolumbii znają tylko Escobara bo się naoglądali „Narcos”, z Japonii Tsubasę. A Senegal? „Tam pewnie dzikusy kopią piłkę z gliny pomiędzy małpami a za bramki robią dwie palmy”.  I potem TVNy i inne media nadmuchają balon. Janusze wymalują twarze, kupią wuwuzele bo przecież Wellman z Prokopem mówili że będziemy walczyć o medal. Ogródki piwne się zapełnią a gdzieś w dalekiej Moskwie Sadio Mane wkręci Rybusa albo Jędrzejczyka w murawę tak, że będzie go trzeba po meczu z niej odkopać. To całkiem realne patrząc jak spisuje się skrzydłowy Liverpool’u w Premier League a jak „Jędza” i „Rybka” w swoich zespołach. Na dodatek „Lewy” nie trafi z formą i klops. Przecież cała Polska widziała jak spisywaliśmy się w ostatnich meczach kadry w tym roku bez naszego kapitana. Wprawdzie ja bym znaczenie tych towarzyskich spotkań z Urugwajem i Meksykiem bagatelizował bo to był tylko poligon doświadczalny mający pomóc w pracy Nawałce no ale wielu kibiców już zaczęło płakać, że „bez Lewandowskiego nie istniejemy”. Przeciętny kibic reprezentacji ma coś ze schizofrenika. Lubi popadać ze skrajności w skrajność. Albo jesteśmy najlepsi, albo do niczego. Zresztą, jak mówi stare, piłkarskie porzekadło: „Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz”. Tak więc pewnie do samego turnieju będziemy słyszeć z jednej strony o tym, że jedziemy spotkać się z Brazylią w finale a z drugiej o tym jaki to oklep dostaniemy w Rosji. Będzie można zwariować. A nastroje im bliżej czerwca tym bardziej będą się podkręcać. No ale taki urok czasu oczekiwania na wielkie imprezy.

A jak faktycznie skończy się nasz wypad na wschód? Nie wiem. Ciężko powiedzieć. Wszystko się może zdarzyć.

https://www.youtube.com/watch?v=0bVZ8lPfW1c

No tak…

No ale tego się przewidzieć nie da! Mamy cztery zespoły o bardzo wyrównanych potencjałach. I cztery odmienne style gry.

Bajeczni technicznie ale krnąbrni „Los Cafeteros” mogący bić się o najwyższe cele. Posiadający w drużynie takich asów jak król strzelców poprzedniego Mundialu  James Rodriguez, Radamel Falcao czy Juan Cuadrado. Siła ofensywna, której obawiać może się każda obrona świata. Z drugiej strony w eliminacjach zajęli czwarte miejsce w swojej grupie. Dwukrotnie zebrali oklep od męczących się strasznie w tej kampanii Argentyńczyków (0:1 i 0:3), punkty urywała im chociażby Wenezuela czy dwukrotnie Chile, które przepadło w rozgrywkach eliminacyjnych.

Senegal mający w swoim składzie graczy wychowanych według francuskiej myśli szkoleniowej, którzy urodzili się w kraju Napoleona.  Nie będzie to z pewnością radosny futbol rodem z Pucharu Narodów Afryki. To znaczy radosny to może on będzie ale w tyłach będzie panowała solidność a nie popisy hobby-playerów. Sabaly  – Bordeaux (16 gier w tym sezonie Ligue 1), Kara – Anderlecht  (12 gier w Jupiler League, 5 w Lidze Mistrzów), Koulibaly – Napoli (16 występów w Serie A i 5 w Lidze Mistrzów) oraz Wague, gracz Watford. On akurat zagrał w Premier League tylko raz. Poza tym ? Sakho i Kouyate z West Ham United. M’baye Niang wypożyczony z Milanu do Torino. A takich postaci jak wspomniany już Sadio Mane czy Moussa Sow chyba kibicom futbolu przedstawiać nie trzeba. Swoją drogą to ten drugi nawet nie łapie się ostatnio do składu „Lwów Terangi”.   Swoją grupę eliminacyjną przeszli bez porażki. I to co by nie mówić o ich rywalach (byli nimi RPA, Republika Zielonego Przylądka oraz Burkina Faso). Z drugiej strony afrykańskie reprezentacje od zawsze kojarzą mi się na wielkich turniejach z tym, że w końcu popadają w kłótnie o pieniądze i przepadają targani kryzysem i wewnętrznymi sporami. Cztery lata temu tak właśnie skończyły wszystkie cztery drużyny z Afryki. No ale nie ma sensu liczyć na to, że znowu tak będzie. Szykujmy się raczej na piekielnie ciężki bój w meczu otwarcia.

Japonia. Tutaj pewni możemy być jednego. W jakiejkolwiek formie przyjadą do Rosji Azjaci, tak wiadomym jest, że będą jeździć na tyłkach przez całe 90 minut. Na pewno nie zabraknie przygotowania motorycznego na najwyższym poziomie, szybkości i walki do upadłego. To wręcz znak rozpoznawczy takich drużyn jak Korea i Japonia. Gdyby tego im zabrakło w meczu to chyba uznaliby to za hańbę i popełnili harakiri… albo seppuku… nie wiem czym to się różni …. I nie, nie sprawdzę w Wikipedii :P. Wracając do ekipy z „Kraju kwitnącej wiśni”. Liderzy? Shinji Kagawa z Borussii Dortmund, jego doświadczony imiennik Okazaki z Leicester (6 bramek w Premier League w tym sezonie) czy obrońca Interu Mediolan Yuto Nagatomo, który dla „Azzuro-Nerich” zagrał już w 170 spotkaniach ligowych.  Co by nie mówić… ekipa solidna jak stary Ślązak.

No i na końcu my. A jaki koń jest? Każdy widzi ;). Atut pierwszy – Lewandowski. Atut drugi? Yyyy… Nie no. Coś tam jeszcze potrafimy. Jakby to powiedział Jurek Engel, szybkie kontry będące wizytówką naszej kadry od jego czasów ;). Poza „Lewym” też w końcu jest jeszcze kilku graczy, których można bez wstydu zaprezentować światu. Glik, Piszczek czy Grosicki. Wierzę że w formie będą Kuba i Krychowiak. No i wierzę, że na 100% odpali w końcu Zieliński bo w Serie A poczyna sobie coraz śmielej. Nie wiadomo co będzie do tego czasu z Arkiem Milikiem. Czy zdoła się wykurować i w jakiej będzie dyspozycji. Szkoda ostatniej kontuzji Makuszewskiego, bo zapowiadał się na gracza, który będzie stanowił realną siłę, która może wspomóc drużynę z ławki. A takich graczy jest w naszej kadrze jak na lekarstwo. Miejmy nadzieję że do czerwca ktoś jeszcze wyskoczy. Kownacki? Może Świerczok, jeśli utrzyma taką dyspozycję jak jesienią. Chociaż co do niego to podchodzą bardzo sceptycznie. Ma zadatki na to by dopadł go syndrom Teodorczyka.

Ok. Kadrowo cała stawka wygląda naprawdę wyrównanie. Style gry różne. Techniczne z Kolumbii oraz Senegalu. Szybkościowe i ambicjonalne z Japonii. U nas? Europa, Europa. Myślę że będziemy najlepiej wyglądali pod względem przygotowania siły fizycznej. Takich Japończyków trzeba będzie poustawiać do pionu kilkoma ostrzejszymi wejściami.  No i pytanie. Zagramy w obronie tak jak na Euro 2016 czy tak jak w eliminacjach do Mundialu? Oby to pierwsze. Ze zdobywaniem bramek za Nawałki większych problemów nigdy nie było. I umówmy się. To były trzy lata (liczę od 2:0 na Narodowym z Niemcami) naprawdę solidnej gry. Poza wrześniowym blamażem z Duńczykami praktycznie nie zdarzył nam się mecz w którym odstawalibyśmy od rywali w jakiś wyraźny sposób. Odczarowaliśmy klątwę Euro, czas odczarować Mundiale w XXI wieku. Złammy kolejną barierę. Przebijmy szklany sufit. I na miłość boską przestańmy być minimalistami i marzyć o słabych grupach. Chcemy coś znaczyć w futbolu? To trzeba ogrywać kogoś więcej niż Panamę i Arabię Saudyjską! Na początek może być Senegal, Kolumbia i Japonia. To będzie nasza grupa prawdy !

Start a Blog at WordPress.com.

Up ↑